- Dobra, spokojnie - powiedziałam na początku. - No nawet nie było "prawie". Nie dotknęłam ognia i nic mi nie jest - zapewniłam go.
- Będzie trzeba koniecznie posprawdzać linki - powiedział na głos Pik myśląc. - Pójdę to ugasić - po tych słowach się odwrócił, a ja spojrzałam na chłopaka. Skąd u niego taka złość? Nic mi nie jest, jedynie trapez ucierpiał. No właśnie... trapez... Odwróciłam się w stronę jeszcze płonącej siatki, a na samym środku zobaczyłam mój zerwany trapez, który płonąć. Drewniany uchwyt iskrzył od temperatury, a sznurek od razu poszedł z dymem. Po chwili Pik zaczął to ugaszać gaśnicą.
- Masz zamiar pokazać ludziom jak spadasz w ogień? - dalej był zdenerwowany, ale chyba mniej. Albo mi się wydawało. Spojrzałam na niego zdziwiona.
- Ej no, bez dopracowania tego nawet nie wystąpię. Po za tym to była pierwsza próba... - nie dał mi dokończyć
- Masz zamiar dalej ryzykować, że ci linka przypadkiem pęknie i polecisz na palącą się siatkę? - przerwał mi. Zmarszczyłam brwi. "Oby tobie żyłka nie pękła" pomyślałam, ale nie miałam zamiaru się z nim tym dzielić.
- Nie spadnę więcej, a nawet jeśli, to co mi szkodzi? - podniosłam lekko głos. - Żebym zajęła się ogniem, bym musiała się oblać benzyną, a tak z łatwością mogę sobie poradzić - fuknęłam. Może to było nieco egoistyczne; "poradzę sobie, więc się nie wtrącaj", ale taka była prawda. Chciałam zostać w cyrku, żeby ryzykować życie, aby nie było nudne. I właśnie to robię, a jego złość nic nie zmieni. Teraz milczał, uspokajając się. Cóż... lepiej później go zapytam o jakieś sztuczki. Tak postaram się coś sama wymyślić.
<Akuma?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz