Pomysł z szarlotką był bardzo dobry. Akurat miałam ochotę na jakieś słodkie ciasto, a owoce to ja uwielbiam! Zaprowadziłam chłopaka do pobliskiej kawiarni, która według mnie miała najlepsze ciasta w mieście. Do wyboru mieliśmy przeróżne smaki owoców, ale wybraliśmy truskawkowy.
- Znasz wiele osób z tego miasta – odezwał się Azucar, kiedy czekaliśmy na nasze zamówienie. Uśmiechnęłam się.
- W ciągu trzech lat poznałam tutaj prawie najmniejszy kąt – powiedziałam i skierowałam wzrok w stronę okna, przy którym usiedliśmy. Nie daleko był targ, a kawiarnia znajdowała się w dzielnicy, której przeważały głownie sklepy – spożywcze, sportowe, odzieżowe i nie wiadomo jakie jeszcze. Tutaj także było dużo ludzi, niektóre twarze znałam. - W prawdzie więcej znam zakamarków i innych budynków, niż ludzi. Większość jest w sumie nowa – wskazałam na tłum, który właśnie przechodził na drugą stronę. Chłopak skinął głową, a po chwili przyszły nasze zamówienia.
- Masz na coś jeszcze uczulenie, niż tylko pomarańcze? - zapytał wkładając do ust kawałek słodkiego ciasta.
- Jagody – powiedziałam gdy przeżułam. Opowiedziałam chłopakowi jak kiedyś kolega chciał mi zrobić żart. Nie wiedział, że mam uczulenie na jagody i dał mi babeczkę z nimi. Gdy ją ugryzłam, wybuchła. Oczywiście raptownie pojawiła mi się wysypka, czerwone krostki, a następnie to ja z niego zażartowałam. Padłam na ziemię i udawałam, że się duszę. Gdy przestałam się ruszać jego mina była tak zabawna, że miałam problemy z udawaniem nie żywej. Szybko jednak się pozbierałam i mu wytłumaczyłam, że to żarty, bo chciał mnie zakopać. Potem już ani razu nie zrobił mi żadnego kawału, a ja musiałam leżeć przez tydzień, póki alergia nie zeszła.
Gdy jedliśmy ciasto, opowiadaliśmy sobie dużo takich głupich scen z życia.
<Azucar?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz