Wdzięczny, że wreszcie może pójść spać, wszedł do swojego namiotu. Było tam cieplej, niż na zewnątrz, jednak od razu było widać, że w pomieszczeniu brakowało kominka. Śmieszne, akurat podpalono jakiś namiot, a on już zaczyna żałować, że to nie był jego własny... Westchnął cicho, po omacku dochodząc do swojego materaca imitującego łóżko, po czym wszedł na niego, owijając się szczelnie swoim ukochanym kocem. Oczywiście po drodze musiał się o coś potknąć, ale od razu rozpoznał ten owalny kształt- koniec kija bejsbolowego. Wszystkie te czynności wykonał niemal machinalnie, jakby robił to bez przerwy od paru dobrych lat. Takie bezsensowne stwierdzenie. Nie minęło parę minut, a już spał twardo, śliniąc przy okazji swoją dłoń, częściowo wciśniętą pod głowę.
Obudził go cichy krzyk, wydobywający się gdzieś z zewnątrz. Wydawał mu się dziwnie znajomy, ale nie mógł nic stwierdzić, gdyż fakt, iż jeszcze "spał" oraz krzyk był krótki i ledwie dosłyszalny nie były zbytnio pomocny. Ziewnął przeciągle, o co może chodzić? Z ociąganiem wyszedł z ciepłego i bezpiecznego azylu, w jakim jeszcze przed chwilą słodko spał, by ubrać buty. Szybko jednak zauważył, że w nich zasnął. Cóż, przynajmniej ma pewność, że nie straci niepotrzebnie czasu na ich ubieranie. Z wolna wyszedł z namiotu, by sprawdzić, o co chodzi. Czyżby kolejny atak podpalaczy?
- Huh?- Mimo wszystko zdziwił się, gdy okazało się to prawdą. Nieopodal widział parę osób kręcących się wokół otoczonego czerwono-żółtymi ognikami, namiotu. A jednak mogli wczoraj coś z tym zrobić... Gdy nie znalazł wśród zgromadzonych Rue, postanowił sam ją o tym powiadomić. W końcu oboje znali prawdę, ponad to nie miał zamiaru dać się ponownie wkręcić w to latanie z wiaderkami pełnymi wody, żeby ugasić pożar... Tak, to zdecydowanie nie było jedno z najpiękniejszych chwil w jego życiu. A przynajmniej nie najciekawszych. Znajdźcie bowiem osobę, która lubi taką akcję.
- Ty, wiadro i hektary płonących namiotów. Jakież to romantyczne.- Mruknął sam do siebie, szybko jednak wziął się za "robotę", czyli budzenie Rue. Oczywiście przez chwilę musiał błądzić, ale w końcu znalazł odpowiedni namiot. Obudził ją i powiedział, że podpalono kolejny. Podniosła się w miarę szybkim tempie jak na zaspanego człowieka. Cóż, chyba, że est rannym ptaszkiem. Ale jaki normalny człowiek tak szybko potrafi wstać? Oprócz tych w filmach oraz książkach? Nikt, otóż to przynajmniej tak się mu teraz zdawało.
- Ja tak na serio, wstawaj.- Mruknął zniesmaczony, przymykając przy tym oczy w podejrzliwym geście.
- Przecież wstaje.- Oznajmiła lekko z lekkim przejęciem.
- Dam ci chwilę, żebyś mogła sobie jeszcze paznokcie pomalować.- Westchnął z sarkazmem, jednak wyszło bardziej na zmęczonego bieganiem szczeniaka.
<Rue?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz