- Jeśli nie zajmiemy się twoją raną, nie będzie czego ratować.- Powiedział nieco oschle, jednak jakoś się tym nie przejął. Teraz mieli inne problemy, niż jego humory. Wiedział, że Rue ma rację- mogą przyjść i się zemścić. Ale nie jest to pewne na sto procent. Jednak wracając do cyrku, mogą wszystkich narazić. Mogą ich przecież śledzić... A więc co powinni zrobić? Zabić resztę? Nie, to nie wchodzi w grę. Ona już zdążyła splamić się krwią innych, nie zniesie kolejnej śmierci. On także za nimi nie przepada, ponad to nie chce robić z siebie zabójcy. Planowany atak to już nie jest zwykłą samoobrona. Bądź obrona kogoś innego. To już celowe morderstwo. Westchnął cicho.
- Żadnych szpitali.- Oznajmiła. Spojrzał na nią z ukosa.- To zbyt ryzykowne.
- Dlaczego?- Spytał, jednak również nie miał najmniejszej ochoty na coś takiego. Ale stan dziewczyny jest poważny. Może się wykrwawić, przecież obrażenie wciąż wydaje tę czerwoną ciecz.
- Natychmiast zadano by pytania, kto mnie postrzelił. Wmieszałaby się policja.
- Nie lubię policji.- Przyznał. Wciągnął nosem powietrze. Przeszli obok sklepu z jedzeniem, a on natychmiastowo poczuł głód. Przewrócił oczyma, nie miał teraz na to czasu. Muszą szybko coś wymyślić, przecież gdy nie pojawią się długo w cyrku, zaczną ich szukać, a to też ryzykowne.Cholera, czemu oni po prostu nie powiedzieli o podpalaczach któremuś z cyrkowców?
- W plecaku mam bandaże. A przy sobie ani grosza, więc nic nie kupimy. No, chyba że ty coś masz.- Spojrzał na nią ale widząc, jak kręci przecząco głową, zacisnął szczęki.- A więc musimy zrobić tak. Ty stoisz na czatach, jeśli usłyszysz, zobaczysz, bądź stanie się cokolwiek podejrzanego, wołasz mnie i spierdzielamy. Ja w tym czasie zgarniam plecak i parę potrzebnych rzeczy. Potrzebujesz czegoś ze swojego namiotu? Bo jak na razie nie możemy tam być przez dłuższy czas, narazilibyśmy resztę.- Oznajmił. Kątem oka dostrzegł dziwny grymas na jej twarzy. Nerwowo przygryzł wargę, gdzie się podziała ta zawsze uśmiechnięta Rue? Rozumiał ją, bo gdyby zabił człowieka, pewnie sam by się o to obwiniał. A teraz gdy patrzył na nią, wydawało mu się, że widzi wrak tego, co było dawniej.
- Postaraj się o tym nie myśleć. Później coś poradzimy na twoje samopoczucie, na razie musimy się skupić nad uratowaniem siebie i reszty. Ale nie bierz tego do siebie, bo ja wiem, że musisz czuć się strasznie. Ale uwierz mi, słuszniej postąpić nie mogłaś. Zrobiłaś to, co mogłaś, by mi pomóc. Wcześniej zrobiłaś to, co mogłaś, by pomóc sobie. Ta, beznadziejne te moje terapie...
<Rue?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz