9 lut 2017

Rue CD Akuma

Pokręciłam głową i westchnęłam. Dopiero teraz po długim biegu poczułam zmęczenie, która ogarnęło moje całe ciało na tyle, że nie miałam sił na droczenie się z nim. Niekontrolowanie ziewnęłam.
- Dobra, jutro pogadamy. Nie mam już sił - skrzywiłam twarz w niewyraźnym uśmiechu, czując mały ból w kolanach. Jutro mi przejdzie. Ruszyłam do swojego namiotu, w którym dalej spała Mika. Od razu zasnęłam.
~~~
- Mnie się czepiasz o sierść, a sam wrzucasz swoje włosy z nóg do jedzenia - zirytowany głos doszedł do mojej głowy z dosyć długim opóźnieniem. - Jest zbyt długi jak na nogę jednak... Snow! Nie mów, że to łoniaki!
- Black!
- O nie, ja tego nie jem. Daj mi coś innego - bolało mnie całe ciało i nawet nie mogłam się ruszać.
- Bawią cię jego włosy łonowe? - usłyszałam zgryźliwą uwagę.
- Black! To nie z tego miejsca!
- Czyli z twoich czterech liter?!
Nagle rozmowa się urwała. Starałam się podnieść, ale wydawało mi się, że jakiś potworny ciężar przygniata mnie do czegoś... miękkiego. Tak, to dobre słowo, które opisywało coś, na czym leżałam. Problemem był nie tylko ból, ale także to, że nie mogłam się poruszyć. Otwieranie oczu także sprawiało mi niewielką trudność. Na samym początku nie licząc dziwnych głosów, widziałam białą mgłę porośniętą z góry i dołu czarnymi lianami, którymi to były moje rzęsy. Następnie ta dziwna blada powłoka zamieniła się w jaskrawe światło, zamieniające się w szaro biały sufit z dziwną żarówką na środku. O dziwo blask mnie nie poraził w oczy. Odwróciłam głowę w bok z małym wysiłkiem. Ciężar, który dalej mnie trzymał w łóżku, utrudniał także oddychanie.
- Ty, łoniak, obudziła się - usłyszałam nieco bardziej wyraźny głos. Widziałam mały szary pokoik z jedną szafą i małym biurkiem z jednym krzesłem. W progu bez drzwi pojawił się jakiś wysoki mężczyzna, ubrany w gruby czarny kożuch, z lekkim zarostem na twarzy oraz nieco wyłysiały. Między jego nogami przemknęłam coś czarnego i długiego, to coś po chwili wskoczyło na łóżko.
- Black, złaź z niej - powiedział niski donośny głos. Spojrzałam w niebieskie oczy kota, który uważnie mi się przyglądał i wąchał. - I tak jest cała połamana.
- To jej już nie mam co łamać - wybroniło się zwierze. Jakie było moje zdziwienie, gdy się okazało, ze ten czarny kot gadał. No ale jeśli są ludzie-sowy, to czemu koty mają nie gadać? Tak w ogóle, gdzie ja się znajduje? Starałam się podnieść, ale ten dziwny ciężar dalej utrzymywał mnie w bezruchu.
- Gdzie jestem? - wyszeptałam te słowa, jakby mój głos gdzieś zaniknął. Może tak było i nie zdawałam sobie z tego sprawy. Mężczyzna usiadł na tym jednym krześle przy stoliku, a czarny kot, który z tego co zauważyłam nazywał się Black, zeskoczył z łóżka i pognał na kolana zapewne swego pana.
- U łowców - odpowiedział kot. Automatycznie poczułam jak serce mi staje, ale nie ze strachu. Pazury kota zaczynały mi się wbijać w klatkę piersiową. Nie mogłam oddychać, a ten dziwny mężczyzna tylko siedział i patrzył na to wszystko.
~~~
Obudziło mnie wołanie, gdy po chwili do mojego namiotu wpadła jakaś osoba.
- Znowu podpalili namiot - oznajmił mi znajomy głos. 
<Akuma?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz