Wróciłam do swojego namiotu, gdzie przebrałam się i usiadłam na posłaniu po turecku. Zaraz między moimi nogami pojawił się biały kociak. Pogłaskałam ją, na co usłyszałam ciche mruczenie. Wzięłam w dłoń telefon i zaczęłam przeszukiwać strony z wytrenowaniem psów. Gdy miałam jakieś jedenaście lat, rozmawiałam o treserce zwierząt z jakąś starszą dziewczyną w cyrku. Mówiła, że są dwa sposoby na to. Pierwsza polega na tym, aby zwierzę wiedziało kto tu rządzi, po części się ciebie bało, dzięki czemu było by lojalne. Ale to, bynajmniej dla mnie, jest straszne. Druga metoda, nie tylko lepsza, ale i skuteczniejsza, polega na stworzeniu więzi. Pupil musi ci ufać, ty mu. Ponoć wtedy są bardziej lojalne, ponieważ w strachu mogą być agresywne. Treserka, która mi o wszystkim opowiadała, różnie wykorzystywała swój talent i wszystkie metody. Uważała, że korzystanie z jednej jest nudne, dlatego jedne ją uwielbiały i ufały, a drugie się po prostu bały.
Następnego dnia w głowie została mi tylko jedna sztuczka, chyba najprostsza, jaka może być. Siad - nawet dla najgłupszego zwierzaka jest to proste. Bynajmniej tak myślę. To nauki jest oczywiście potrzebny smakołyk, który ma zachęcić zwierzaka do pracy, to jest jego nagroda, za dobre sprawowanie. Obudziłam się dosyć późno, moja kotka już wstała i pożerała resztki swojej wczorajszej kolacji, dlatego nie obudziła mnie swoim miauczeniem. Ubrałam się ciepło, długie spodnie, gruba bluza i ciepłe buty. Na dworze nie było za ciepło, więc gdy tylko przekroczyłam próg namiotu, poczułam tą różnicę uderzeniem zimna w twarz. Skierowałam się do namiotu chłopaka, z którego on sam właśnie wyszedł.
- Też zaspałeś? - zaśmiałam się i spojrzałam na psiaka. Miała dalej czerwone oczy, ale wyglądała nieco lepiej niż wczoraj.
- Trochę - uśmiechnął się. - Znalazłaś jakieś sztuczki? - w dłoni trzymał białą smycz przyczepioną do obroży o tym samym kolorze. Wyglądała na spokojną, aż zadziwiające, jak łagodnie reaguje na takie szybkie zmiany.
- Tak, ale jedną pamiętam - skrzywiłam usta w jakimś uśmiechu, po czym ruszyliśmy na krótki spacer. Według mnie było nieco za zimno na dłuższy, ale Adda musiała się poruszać. - Wystarczy jakiś smakołyk i tyle. Zwykłe "siad" na początku chyba będzie dobre - odparłam nabierając do płuc świeżego powietrza.
Następnego dnia w głowie została mi tylko jedna sztuczka, chyba najprostsza, jaka może być. Siad - nawet dla najgłupszego zwierzaka jest to proste. Bynajmniej tak myślę. To nauki jest oczywiście potrzebny smakołyk, który ma zachęcić zwierzaka do pracy, to jest jego nagroda, za dobre sprawowanie. Obudziłam się dosyć późno, moja kotka już wstała i pożerała resztki swojej wczorajszej kolacji, dlatego nie obudziła mnie swoim miauczeniem. Ubrałam się ciepło, długie spodnie, gruba bluza i ciepłe buty. Na dworze nie było za ciepło, więc gdy tylko przekroczyłam próg namiotu, poczułam tą różnicę uderzeniem zimna w twarz. Skierowałam się do namiotu chłopaka, z którego on sam właśnie wyszedł.
- Też zaspałeś? - zaśmiałam się i spojrzałam na psiaka. Miała dalej czerwone oczy, ale wyglądała nieco lepiej niż wczoraj.
- Trochę - uśmiechnął się. - Znalazłaś jakieś sztuczki? - w dłoni trzymał białą smycz przyczepioną do obroży o tym samym kolorze. Wyglądała na spokojną, aż zadziwiające, jak łagodnie reaguje na takie szybkie zmiany.
- Tak, ale jedną pamiętam - skrzywiłam usta w jakimś uśmiechu, po czym ruszyliśmy na krótki spacer. Według mnie było nieco za zimno na dłuższy, ale Adda musiała się poruszać. - Wystarczy jakiś smakołyk i tyle. Zwykłe "siad" na początku chyba będzie dobre - odparłam nabierając do płuc świeżego powietrza.
<Azucar?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz