- Jak ty myjesz włosy? - zbył jej wcześniejsze pytanie, zadając swoje. Popatrzyła na niego ze zdziwieniem.- W warkoczu? Jakim cudem one ci schną? Gdy moja mama myła włosy - tutaj celowo skłamał - mimo rozpuszczenia oraz rozłożeniu ich tak, by szybciej schły, trwało to pół dnia.
- Normalnie je myje. Normalnie też schną. Może faktycznie trochę dłużej, ale nigdy nie zwracałam na to uwagi - szczere, czy nie szczere, w każdym razie dziwne. Schną "trochę" dłużej? Przecież te jej kłaki by się zaśmierdziały! Cóż, chyba, że je suszy. Ale skoro nie czesze, to jakim cudem jej włosy miały by wytrzymać w ładzie takowy zabieg?
- A więc? Znasz kogoś? - spytała, a on od razu podjął decyzję. Musiał stłumić wredny uśmieszek, jednak nie zdołał, więc przerobił go na szczery uśmiech.
- Ja potrafię, i to nawet dobrze. Siostra mnie nauczyła, była w tym dobra - ponownie skłamał, tym razem posuwając się do poważniejszego kłamstwa, bowiem nie miał żadnego rodzeństwa. Przez chwilę miał wyrzuty sumienia, jednak szybko sam siebie usprawiedliwił, stwierdzając że zawsze może powiedzieć, iż chodziło mu o zakonnicę
- Skąd mam mieć pewność, że nie wyjdę z tego z gniazdem na głowie? - spytała, a on zrobił urażoną minę. Oczywiście właśnie taki miał zamiar, ale szczerze go uraziło to, że o tym pomyślała.
- Jeśli chciałbym, mógłbym być profesjonalnym fryzjerem i czesać gwiazdy, a nie takie parówki z nogami, jak ty - szybko po tej wypowiedzi się zaśmiał stwierdzając, że "parówka" to idealne przezwisko dla jego towarzyszki.
- I dlatego by cię wylali.
- Dobra, dobra. Skończ już, Parówo. Czesać cię, czy chcesz przekopać pół miasta, by znaleźć kogoś lepszego ode mnie. Ba, cały kraj! - zawołała z wyraźną nutą wyższości w głosie. Jedyne, co otrzymał w zamian, to przewrócenie oczyma.
Chciał, by wreszcie ten marsz dobiegł końca. Głowa ponownie go bolała, na plecach jak zwykle niósł swój plecak z tym, co zwykle oraz Apapem i butelką wody, z resztą już do połowy opróżnioną. Od jakichś piętnastu minut szli po mieście, by udać się do znajomej dziewczyny lub do fryzjera. Rue miała namyślić się po drodze.
- I co, zdecydowałaś wreszcie, gdzie chcesz iść? - spytał się, masując bolące skronie.
< Rue? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz