Tak, wzięłam swoją torbę z rzeczami, które przyniosła mi Smiley, zarzuciłam ją na plecy i wyszłam. Za drzwiami czekał na mnie chłopak.
- Skąd wiedziałeś, kiedy wychodzę? - zapytałam widząc jak wstaje z krzesła.
- Lekarz mi to powiedział - odparł, na co się uśmiechnęłam. Tak bardzo brakowało mi jakiegokolwiek ruchu. Miałam ochotę po prostu rzucić tą torbę i pobiec przed siebie. - Jak ramię? - wskazał na miejsce, w którym parę dni temu znajdował się pocisk.
- Fantastycznie! - machnęłam ramieniem w górę i w dół, po czym ruszyłam przed siebie, a Akuma za mną. - Nie masz pojęcia, jak mi brakuje ruchu... Jedyne co robiłam, to leżałam - powiedziałam.
- Miałaś się kurować - stwierdził, na co przewróciłam oczami. Czasem zachowuje się jak moja matka, co zabawniejsze, czasem nawet nie wyczuwam ironii czy sarkazmu w jego głosie. - Czyli mam się spodziewać, że zaraz zaczniesz biegać po łące i zbierać kwiatki z radości? - skinęłam głową.
- Tylko bez zbierania kwiatków, poczekaj na wiosnę - powiedziałam i wyszłam ze szpitala. Promienie słonecznie raptownie mnie oślepiły, ale szybko się do nich przyzwyczaiłam.
- A jak twój ukochany lekarzyk? - zapytał, na co prychnęłam.
- A wiesz, że świetnie? Znalazłam z nim wspólne tematy, był bardzo miły - powiedziałam. - A co? Zazdrościsz? - zaśmiałam się. - I jak wrócę, od razu idę pobiegać. Idziesz ze mną, czy wolisz się polenić? - zapytałam.
<Akuma? Nienawidzę szpitali...>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz