- Ale, do cholery, co?- rzucił do siebie, wstając pośpiesznie. Pomoc, musi ją sprowadzić. -nie ruszaj się stąd - wskazał palcem na znieruchomiałego, leżącego na brzuchu. On trafnie nie sprawdzi, czy umiera, czy też żyje, potrzebny jest lekarz, a tak się składa, iż cyrk jest zaopatrzony w takowego. -No tak, sorry, gdzieś ty byś się mógł wybrać? - rzucił przepraszająco, nie zważając na niepoprawność swoich słów. "Wylecę, no ja przez to wylecę!" - myślał. Rzucił się biegiem w stronę namiotu, należącego do jednego z pracowników. Tak, doskonale znał jego położenie, bywał w nim dość często przez swoje wybryki, kończące się zwykle, tak jak i w tym przypadku, krwią wszędzie i dosłownie na wszystkim. Ach, chyba pora się zmienić. Takie pokolenie, poznaje się zgonując.
- Vulnere! - ryknął na powitanie, gdy zauważył wchodzącą do takiego samego jak reszta namiotu, czarnowłosą dziewczynę. Odwróciła w jego stronę głowę, spodziewając się zapewne kolejnego skutku na ciele szarowłosego, obrzucając pytającym spojrzeniem na samym końcu jego, o podobnym kolorze, oczy. A więc nie zauważyła nic podejrzanego, oprócz bandaża na prawej ręce. Ale, został zakładany przy niej, więc zdziwienie powinno nastąpić zaraz po tej wypowiedzi. - U mnie w namiocie jest jakiś nieprzytomny, mam nadzieję, wykrwawiający się gość, nie kontaktował przez jakiś czas - powiedział najpotrzebniejsze rzeczy, przynajmniej miał nadzieję, że sprawa tak się przedstawia. - Chyba pobicie, ma tatuaż na plecach, całych opuchniętych plecach - dodał, obserwując, jak dziewczyna znika na parę chwil we wnętrzu jej "domu", po czym przychodzi z apteczką w jednej ręce i prawdziwym chaosem lekarskim w drugiej.
(...)
- On mnie zabije - wybełkotał, gdy Vulnere skończyła swoją pracę na zabandażowaniu całych pleców dziwnego nieznajomego. Przecież właśnie wykorzystała jego nieprzytomność i zaczęła eksperymentować niezbyt wiedząc, co właściwie robi. A przynajmniej tak przypuszczał, gdyż skończyło się na pracy z papierosem i stanowczym "NIE, poradzę sobie", gdy zaproponował jej interwencję profesjonalnych lekarzy, tych ze szpitala. A więc albo chciała to zrobić sama, albo też spieprzyła sprawę i bała się konsekwencji po przyjeździe karetki.
- Wszystko powinno być już okay, jeśli będzie się skarżyć na ból, być może po tym pobiciu, to mów, jednak nie zauważyłam nic dodatkowego prócz tego źle wykonanego tatuażu. Rany oczyszczone, będzie mu się trudno ruszać przez parę dni, w razie pytań, skieruj go do mnie. Jak się obudzi, to najlepiej zadzwoń, ale jeśli nie chcesz, to po prostu daj mu odpocząć. I do diabła, zostaw to! - rzuciła, gdy zaczął robić przegląd w jej przyniesionych ze sobą rzeczach. - I umyj podłogę, przy okazji przynieś mu wody na okład, ma gorączkę, co prawda spada, ale okład ją zbije. I nie podawaj mu leków, może być na coś chociażby uczulony - wytłumaczyła. Ach, kobiety rządzą tym światem.
(...)
- Nasza Śpiąca Królewna się budzi! - mruknął sam do siebie bez entuzjazmu obserwując, jak leżący na jego łóżku na brzuchu, powoli otwiera oczy. Chyba było mu niewygodnie, gdyż od razu przekrzywił głowę bardziej w prawo, być może źle mu się oddychało. Pamiętaj, żadnych gwałtownych ruchów, w ogóle dużo ruchów, Akuma!
< Dzieciak? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz