- Szafir chodźmy do boksu - on kiwnął głową, że się ze mną zgadza. - Idziemy Vulnere!? - spojrzałam się w jej kierunku.
- Jasne czemu by nie - odpowiedziała. Yuki i Blanca również poszli z nami. Szafir szedł blisko mnie, ale ja go nie trzymałam. Nie potrafiłam podnieść prawe ręki, ból przeszywał całe moje plecy aż do ramion. Będąc w stajni zobaczyłam, że jest tam Gatta. Podbiegłam do niej.
- Witaj Smiley! - pogłaskała mnie po głowie Gatta.
- Dzień dobry Gatta! - odpowiedziałam już mniej radośniej.
- Co jest maleńka? - spytała, a ja spojrzałam się na nią.
- Nic takiego. Czy zajęłabyś się dla mnie Szafirem? - zapytałam się, a ona spojrzała na mnie pytającym wzrokiem.
- Dobrze niech ci będzie. I tak chciałam zobaczyć jakie postępy zrobił odkąd nim się zajęłaś - uśmiechnęła, a ja wróciłam do Vulnere.
- Wiesz za nim zdecydujemy co będziemy robić dzisiaj następnie, możemy wejść najpierw do mojego namiotu? - spojrzałam się na nią.
- Muszę coś zrobić - odparłam. Czułam jak mój atak astmy ma się za chwilę pojawić. Doskonale to znałam, a moje zwierzaki same to wyczuły. Szły szybciej niż ja, aby na wszelki wypadek mi pomóc. - Poczekaj na chwilę tutaj Vulnere - powiedziałam już zdyszana, a odstęp dzielący od stajni i mojego namiotu nie był duży dystans. Jednak przez ten atak astmy, który miał się pojawić już niedługo, męczyłam się bardziej niż mogłabym sobie wyobrazić. Nie miewałam często ataków astmy, od kilku lat zdarzał mi się może raz do roku, ale nie więcej. W tym roku jednak był to już ósmy czy dziewiąty raz. A połowa roku minęła nie dawno.
<Vulnere?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz