- Smiley? - spytała cicho chwilę przed tym, jak wpadła do namiotu krótko po swoich małych przyjaciołach. - Smiley? Wszystko okay??? - spytała tym razem głośniej. Zamierzała powoli w kierunku wielobarwnej konstrukcji, gdzie przebywała różowowłosa. Stawiała ostrożne, powolne kroki niczym postać w horror w chcąca sprawdzić źródło nietypowego dźwięku. Odpowiedziała jej cisza, przynajmniej po części. Słyszała suche salonie, jakby używany i nierówny oddech. Ktoś łapał powietrze w nienaturalny, bardzo głośny sposób. O co mogło chodzić? Stało się jej coś, gdy spadła z Szafira? Upadek z tej odległości, w dodatku pod nienaturalnym kątem mógłby być niebezpieczny.
- Smiley? - wiedziała, że pewnie brzmi dziecinnie, ale na prawdę się zaniepokoiła.
Gdy miała już wejść do środka i sprawdzić, co się dzieje, ta wyszła na zewnątrz, a za nią oba pupile. Miała czerwoną twarz i ciężko oddychała.
- Przepraszam, zakrztusiłam się i musiałam czegoś napić - wytłumaczyła szybko i nieco nerwowo. Vulnere zmrużyła oczy nie była pewna czy właśnie tak naprawdę było. Wydawało jej się dziwne, że to było tylko zakrztuszenie. W końcu nie słyszała kaszlu. Dlaczego wstrzymywałaby kaszel? Może ma jakiś ważny powód, by nie mówić prawdy. A może to tylko złudzenie. Może powiedziała prawdę i tylko prawdę. Westchnęła cicho.
- Może teraz pójdziemy obejrzeć ci to ramię? Ten upadek na prawdę kiepsko wyglądał, mogłaś sobie coś zrobić - wytłumaczył łagodnym tonem. Nie chciała zaniepokoić jej jeszcze bardziej.
<Smiley? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz