- Też tak sądzę - mruknął chłopak pod nosem wpatrując się w obrazek przedstawiający wszystkie trzy poziomy tego stwora. Pierwszy rzeczywiście wyglądał jak wilkołak, drugi nie różnił się prawie od wilka (prócz pojedynczych rzeczy jak puste oczy i takie tam), ale trzeci to mnie przerażał. Wilk zmieszany z pająkiem, dziesięć nóg, a te oczy... Wstałam z krzesła opierając się na kuli. Spojrzałam na nią z wyrzutem. Zginę z nią, na pewno. Wcześniej, czy później, jeśli nie będę mogła się bez nich poruszać. Z rąk pieprzonych morderców w dłonie tajemnicy o wilczej gębie i odnóżach pająka. Ohyda. I nagle na mój uśmiech wkradł się uśmiech. Zaśmiałam się bardziej do siebie.
- Idę napić się kawy. Obok mają kawiarenkę, jak skończysz to przyjdź - powiedziałam czując się senna. Nie rozumiem. Po tym wszystkim mam dziwne napady snu, śmiechu... może udać się z tym do lekarza? Może coś mi się w mózgu przestawiło? Akuma skinął głową nie spoglądając na mnie, patrzył się w książkę i zapewne czytał więcej informacji na temat tego czegoś, co nas zaatakowało.
Nieco chwiejnym krokiem (muszę się położyć, to zapewne przez to, że wstałam o piątej rano) ruszyłam w stronę kawiarni, bynajmniej tak mi się wydawało. Weszłam gdzieś w głąb regałów, z książkami o historii świata, morza, lądu, a potem znalazłam się wśród bajek. Oczami wychwyciłam Jasia i Małgosię, a potem Kubusia Puchatka. Na samym końcu zauważyłam Kacperka, dobrego ducha, który miał trzech wrednych wujków. Zauważyłam drzwi z napisem wyjście, na co pokręciłam głową. Podeszłam do przypadkowej osoby.
- Przepraszam - w moją stronę odwróciła się niska kobieta o niebieskich włosach i oczach. W ręku trzymała coś z czarną okładką. Zapytałam się o kawiarnie, kazała mi iść wzdłuż regału z książkami wojennymi, a potem skręcić w lewo. Centralnie ukaże mi się pożądany obiekt. Podziękowałam i ruszyłam w kierunku wskazanym przez niebieską.
Tak jak mówiła, po skręceniu przede mną znajdowała się kawiarenka. Mała, z jedną panienką za ladą, z tyłu z ekspresem do kawy, tylnymi drzwiami. Zauważyłam, że na ladzie stoi także szklany pojemnik z ciastami. Może bym coś zjadła? Wsadziłam ręce do kieszeni i po wyjęciu jej stwierdziłam, ze wystarczy mi tylko na kawę. Weszłam do środka, do mojego nosa doszły cudowne zapachy słodkości.
- Dzień dobry - podeszłam do lady. Dziewczyna wyglądająca na jakiś mój wiek, nie wysoka, ale o ładnej buzi, wstała i spojrzała na mnie brązowymi łagodnymi oczami. Przywitała się. - Jedną kawę rozpuszczalną - poprosiłam. Skinęła głową. Oparłam się o ladę i rozejrzałam. Trzy stoliki, jeden zajęty przez samotnego chłopaka. W bibliotece raczej nie ma dużo klientów, chyba, że jest tu coś jeszcze łączonego, ale w tej chwili nie mam sił myśleć. Nie wiem dlaczego, jestem okropnie senna. Oby tylko gdy Akuma nie przyszedł, ja nie leżała na stoliku pochrapując z pustym kubkiem wylanej kawy.
Dziewczyna podała mi szklankę z napojem, a ja jej zapłaciłam. Na szczęście była taka miła, że zaniosła mi kawę do stolika - trzymanie w jednej dłoni kule, a w drugiej kawę nie może się zawsze dobrze kończyć.
Zatopiłam usta w gorącym napoju nie zważając na jego temperaturę - przez to poparzyłam sobie język i trochę gardło. Odstawiłam szklankę na stół i oparłam na stoliku łokieć, a głowę na dłoni.
Nim się ocknęłam kawa wystygła, a obok mnie usiadł Akuma. On także zamówił sobie napój, jak i kawałek szarlotki. Spojrzałam na jego słodycz.
- Wisisz mi kawałek ciasta - powiedziałam chcąc dostać chociaż kawałek. Mogłabym poprosić, ale to zbyt przewidywalne, trochę nudne i... nie w naszym stylu.
- Za co? - zapytał z delikatnym rozbawieniem.
- Bo mnie obudziłeś o piątej i teraz umieram - w sumie to była prawda, więc... nie miał wyboru.
- Widzę, ale w sumie to Heddo cię obudził - wzruszyłam ramionami. - Na prawdę wyglądasz jakbyś umierała - powiedział bardziej poważnie, a ja nadal się gapiłam na jego ciasto. W końcu wzięłam do ręki kubek i go podniosłam; wydawał się o wiele cięższy niż pamiętam. Jakby ważył paręnaście kilogramów, a co gorsze, moja kawa już prawie wystygła. Wypiłam ją do samego dna. - Ej, poczekałabyś na mnie - wziął do ust kawałek szarlotki. No tak, jabłka...
- Czekałam, aż kawa wystygła - pokazałam mu pustą szklankę. Niestety ten dowód został już wypity.
- Czytałem.
- I co się dowiedziałeś?
- Duuuuużo - po przełknięciu ciasta zaczął mi opowiadać o Mortusie.
Kiedy potworowi w trzecim cyklu zaczną odpadać kończyny, z tych kończyn tworzą się nowe Mortusy. Czyli, że jeśli w tamtym lesie już nie leży samotne odnóże, to znaczy, że stworzyła się kolejna bestia. Nie żyją długo, dwa miesiące to max, ale niestety wystarczą dwa dni na powstanie nowego. Żyją w stadach i pilnują czegoś, co ma zostać ukryte przed światem na zawsze. Kiedy wyczuwają zagrożenie, wysyłają jednego ze swoich, a reszta dalej chroni tego czegoś. Nie ma przywódców, porozumiewają się telepatycznie i tak jakby każdy wiedział, co robić. Najczęściej strzeżą jakichś dróg w lesie. Zabić ich można przez odrąbanie głowy, wbicia ostrza w ciało na wylot, lub podpalenie. Reszta nie działa, tylko uciekają i przybywają nowe.
Słuchałam go patrząc na ciasto, które znikało. W pewnym momencie zapomniałam, ze chciałam kawałek. Dopiero gdy podsunął do mnie kawałek spojrzałam na niego. Wziął do ręki swój napój wpierw oddając mi widelec.
- Masz. Tylko nie zasypiaj na stole - skinęłam głową i zaczęłam jeść. Nawet żucie sprawiało mi problem, szczęka w pewnym momencie odmówiła posłuszeństwa i musiałam odczekać chwilę, by kontynuować spożycie ciasta. - Wyglądasz jak staruszka - skomentował. - Wory pod oczami, pusty zmęczony wzrok... brakuje tylko zmarszczek - delikatnie się uśmiechnęłam.
- Chyba pójdę do lekarza - powiedziałam w końcu.
- Po co? - zapytał zdziwiony. - Dopiero co wyszliśmy ze szpitala - chwilę milczał. - Chcesz zobaczyć Tony'ego? - nie mam pojęcia czy w jego głosie słychać było złość, czy może podejrzenie.
- Może - pokazałam mu język. - Jest dojrzalszy niż ty i ma robotę - chłopak się zaśmiał.
- I jest stary. Idealny facet dla ciebie.
- Mi chociaż jest ktoś pisany - chłopak zmarszczył czoło i zamilkł. - Mam jakieś dziwne napady śmiechu i spania. Może coś mi się przestawiło w mózgu.
- Wiesz co? Lepiej lecz się na te nogi, bo na mózg już za późno - zamilkłam. Tym razem wygrał, dlatego tylko się uśmiechnęłam, a widząc jego satysfakcję z tego, że w końcu udało mu się mnie pokonać w ciętych ripostach, skończyłam do końca ciasto.
<Akuma? Horror i komedia xd>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz