- Dobrze się czujesz? - podniosłam wzrok na chłopaka, po czym skinęłam głową. Czułam, że się uśmiecham, ale nie miałam sił się zaśmiać. - Może się połóż - pokręciłam głową.
- Najpierw to zjem - mój głos był nieco słaby, ale słychać w nim było coś, co chciało się zaśmiać. Może to dziwne monstrum mnie czymś zaraziło?
Kiedy moja ręka była pusta, a wszystko zjedzone, zaczęłam głaskać śpiącą między moimi nogami kotka. Przymknęłam na chwilę oczy.
Znalazłam się przed starym namiotem. Nie był duży, posiadał niebieskie kropki na białym tle. Uważałam go za brzydki, mieszkałam w nim razem z Lie. Weszłam do środka. Wysoka chuda dziewczyna, której to rodzice mieli wypadek samochodowy, siedziała na ogromnej poduszce i czytając książkę z białą okładką paliła papierosa. Pety wrzucała do popielniczki, nie spuszczając z oczu czytanego zdania. Podeszłam do niej i zajrzałam przez ramię. Zaczęła mi opowiadań historię dziecka o jelenich rogach. Już taki się urodził, nie wiadomo dlaczego, rodziców nikt nie widział, nie znał, bo chłopca znalazła staruszka. Leżał sobie pod drzewem zawinięty w czerwony kocyk z plakietką "Rudi". Osobiście uważam, że to imię jest brzydkie. Miał czarne włosy, a kiedy zaczął chodzić do szkoły, zaczęły mu wyrastać poroża. Nie tylko był w centrum uwagi wszelkich wyzwisk i kpin, ale także okropnie mu to utrudniało życie.
Ktoś mną zaczął szturchać.
- Zasnęłaś? Na siedząco? - doszło do mnie. Podniosłam głowę i otworzyłam oczy, to Akuma postanowił mnie wybudzić ze snu szturchając mnie. Podniosłam kota i wsadziłam go w ręce Akumy.
- Musze się położyć - mruknęłam nieco nie wyraźnie i tak jak okryłam się wcześniej kocem, tak też się z nim położyłam na materacu. Usłyszałam ciche westchnienie.
- Dobra, jak coś to krzycz - skinęłam głową i zamknęłam oczy.
Nim Lie dokończyła swą opowieść, do namiotu ktoś wszedł. Był to jej starszy brat, agresywny, imienia nie pamiętałam. Dziewczyna raptownie wstała i stanęła przede mną. Po paru słowach doszło do rękoczynów, a ja niczym tchórz stamtąd uciekłam. Biegłam przez las, aż natrafiłam na czarnego wilka z dziesięcioma kończynami. Zaczęłam krzyczeć.
A kiedy się obudziłam Lie nie żyła zamordowana przez swojego brata, a on sam popełnił samobójstwo. Za to czarny stwór zniknął, a jego zastąpił pies. Już nie śmierdział, tak jakby. Zawisnął pyskiem nade mną i zaczął mi chuchać w nos, co nie było przyjemne, wręcz przeciwnie. Śmierdziało mu z gęby.
- Ale zębów to mu nie wyszorowałeś - mruknęłam pod nosem i się podniosłam. Rozejrzałam się po namiocie, ale chłopaka nie zauważyłam. Mika leżała na skrzyni, w której trzymam tymczasowo niepotrzebne rzeczy, a Heddo trącał mnie mokrym czarnym nosem, z którego strasznie śmierdziało. - Co chcesz? - zdziwiłam się, że pies tutaj się znajduje bez chłopaka. Tym bardziej, że psina nie reaguje na ludzi, a mnie zaczyna szturchać. Może coś się stało, a jako jedyna pachnę kotem? Wstałam, ale koc mi uniemożliwił podniesienie się. Parę chwil zajęło mi odplątanie się z niego. Potem mogłam wstać przy pomocy kul. Pies automatycznie wybiegł z namiotu, a ja podążyłam za nim. Był już wieczór, niebo spowiła ciemność, a chmury zasłoniły gwiazdy. Heddo pobiegł do namiotu Akumy... chyba. Nie jestem pewna, ponieważ namiot leżał na ziemi, tak jakby po prostu jego konstrukcja się zburzyła. Ale to nie ma sensu. Zaczęłam nawoływać imię przyjaciela, ale on się nie odzywał. Kulą zaczęłam przegrzebywać materiał w poszukiwania jakiegoś ciała, ale tu nic nie było...
<Akuma? Ja jestem chorą psychicznie kaleka, a ty zaginionym psychopatą z widłami xd>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz