- Czekaj - zatrzymałam się i zawróciłam. Bez sowa weszłam do sklepu. Na szybko przejrzałam kocie karmy i wybrałam coś z łososiem. Mam nadzieje, że Mice posmakuje, inaczej karma do wyrzucenia. Chyba, że zajdę do ciemnej uliczki, gdzie grasuje wiele bezdomnych kotów. Pewnie gdybym miała przy sobie ową karmę, rzuciły by się na mnie, jakbym to ja nią była.
Wyszłam ze sklepu z jedzeniem w dłoni.
- Miałam tyle czasu... - Akuma pokręcił głową niedowierzająca, na co wzruszyłam ramionami.
- Jestem dziewczyną, mogę - trzymając w dłoniach kule i karmę było dość trudne, dlatego bez słowa zaszłam chłopaka od tyłu i otworzyłam mu plecak.
- Co ty robisz? - zapytał, ale ja uderzyłam go tylko po rękach, kiedy jedna zalazła się na plecaku.
- Przecież cię nie okradnę - prychnęłam. Wrzuciłam do jego plecaka moją karmę, po czym zapięłam.
- I co? Myślisz, że będę to niósł? - powiedział kiedy pojawiłam się obok i zaczęłam iść; kuśtykać.
- Yhym - pokiwałam twierdząco i energicznie głową. - Już to wrzuciłam - dodałam. Akuma tylko mruknął coś pod nosem, pokręcił głową i ruszył.
Postanowiliśmy, że od razu pójdziemy do schroniska, zamiast do cyrku, aby nie latać w te i z powrotem. Tym bardziej, ze robiło się ciemno i zaraz wszystko zostanie zamknięte. Schronisko znajdowało się dość daleko, na drugim końcu miasta, a z moją droga i ubywającym czasem, zaszliśmy na przystanek autobusowy. Po dokładnych dwóch minutach podjechał niebieski autobus. Nic nie zapłaciliśmy, bo wsiedliśmy na gapę, mając nadzieje, że nie zastaniemy w środku konduktora. A nawet jeśli, może odpuści kalece i jej szalonemu przyjacielowi? Udało mi się zając wolne miejsce, chłopak usiadł obok. Po drodze rozmawialiśmy o nowym psiaku. Akuma miał ochotę mieć małego szczeniaka, którego będzie mógł wytresować i ogólnie, który bardzo się z nim zżyje; taka była jego wizja. Z drugiej strony jednak nigdy nie posiadał żadnego zwierzęcia i nie mógł przeboleć tego, że to właśnie szczeniaki mają największe szanse na wyjście ze schroniska, a te stare kundelki żyją tam całe życie, aż zdechną. Z tego powodu chłopak zastanawiał się, czy nie wziąć takowego. Ja sama nie potrafiłam mu doradzić prócz tego, że gdy wejdzie do środka, sam zdecyduje, gdy spojrzy w oczy któremuś. Pamiętam pewnego psa ze starego cyrku, miałam wtedy dziesięć lat i niestety nie pamiętam już imienia stworzenia. Zapadł mi jednak głęboko w pamięć, bo mimo, iż był piętnastoletnim kundelkiem z siwą już sierścią, posiadał oczy szczeniaka. To było słodkie, nigdy nie mogłam się im oprzeć.
Wysiedliśmy po paru minutach. Musiałam się przepchać przez złośliwą babę, która stanęła mi na drodze i nie chciała zejść. Po kryjomu uderzyłam ja kulą w piszczel i nim zareagowała, ja wyszłam, drzwi się zamknęły i nie zwróciłam na nią większej uwagi. Z lekkim uśmiechem na twarzy doszliśmy do schroniska. Do moich uszu dobiegły szczekania psów. Budynek wyglądał bardziej jak więzienie, ściany szare z jakimi starymi plakatami przedstawiające psy. Weszliśmy w głąb.
- Szukacie psa? - spojrzeliśmy na wysoką kobietę w czarnych słowach, palącą papierosa. Siedziała za ladą. Podeszliśmy do niej. Akuma wymienił z nią parę zdań, a ja zajęłam się plakatami. Jeden mówił, aby chronić psy, drugi, że szukają domu, a trzeci zakazywał przemocy na zwierzętach. Nim się obejrzałam zniknęli za drzwiami. Poszłam za nimi, a szczekanie psów się nagłośniło. - Mamy psy we wszystkich wiekach, wiele ras, kundelki, samice lub samce. Czegoś konkretnego pan szuka? - powiedziała kobieta wyrzucając wpierw papierosa do śmieci. Zatrzymałam się przy klatce z czarnym kundelkiem, który właśnie spał.
<Akuma? wybacz, ze czekałeś>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz