Na początku zawahałam się co do tego, aby powierzyć swoje włosy w ręce chłopaka. Ostatecznie się zgodziłam że względu na to, że lubiłam jak ktoś mi grzebał we włosach. Vogel delikatnie ujmował koszyki moich włosów. Po skończonej swojej pracy poszłam do wcześniej wskazanego przez niego miejsca. Przejrzałam się w lustrze. Warkocz jaki zrobił mi chłopak był uroczy i wręcz perfekcyjnie zrobiony. Spojrzałam się z tyłu i zauważyłam, że część moich domów została odkryta, a niektóre blizny z przeszłości Vogel mógł zobaczyć. Zapewne to dlatego wyglądał na tym się tak zastanawiał. Wzięłam głęboki oddech dzięki czemu nabrałam sił i odwagi do tego, aby opowiedzieć pewna historię chłopakowi.
- Dziękuję ci! Ten warkocz jest uroczy, a te spinki przepiękne - przytuliłam go mocno w ramach podziękowania. Vogel wyglądał jakby kłóci się z myślami. Chciał się zapewne zapytać skąd mam te blizny.
- Nie masz za co dziękować - odparł po chwili. Usiadłam tuż obok stojącego chłopaka.
- Vogel opowiem ci pewna bajkę - powiedziałam z uśmiechem. Nim z jego ust wydobyło się jakikolwiek słowo ja zaczęłam. - Na świat przyszła pewna dziewczynka. W dniu jej narodzin spadł śnieg, który był przepiękny. Przynajmniej tak rodzice jej to opisywali. Jej starszy brat kochał ją bardziej niż jej rodzice. Dziewczynka uważała, że każdy dzień jest wzięty ze szczęśliwej bajki. Wręcz z niego wyciągnięta każda jedna sytuacja. Byka każdego jednego dnia szczęśliwa, uśmiech nie schodził jej z twarzy. Niestety szczęśliwa historia musi się zakończyć. W dniu jej szóstych urodzin miała nadzieję, że spędzi swoje urodziny jak każde inne. Niestety nie było jej tym razem to dane. Brat wręczył jej prezent, ale wiedziała, że coś jest nie tak. Rodziców już nie spotkała, odeszli wraz z tym jak zaczął padać śnieg. Dziewczynka nie urodziła wtedy ani jednej łzy, uważała że uśmiech przyniesie jej więcej szczęścia, a brat nie będzie się nią przejmował. Jako że zostali sierotami trafili do domu dziecka. Dziewczynka miała nadzieję, że nie zostanie rozdzielone z bratem, ale z tą myślą pożegnała się tydzień później po trafieniu do sierocińca. Ktoś z rodziny zaadoptowała chłopaka, a ona pozostała sama w domu z ludźmi, którzy nie przepadają za nią. Trzymała swoje uczucia głęboko w sobie. Jednak uśmiechała się cały czas. W dodatku jej brat obiecał, że jak dorośnie to weźmie ją ze sobą i zamieszkaja razem. Będąc najstarszą z dzieci, wykonywała każda jedna pracę. Niby dzieci miały to wykonać, ale większość z nich była za mała i robiła to samodzielnie. Prawie każdego jednego dnia siostry zakonne znajdowały jakiś najmniejszy błąd przez co dziewczynka zostawała zawsze karana. Dostała nie raz po rękach lub po plecach, niekiedy spala w piwnicy czy też na dworze. Pomimo takich warunków wciąż się uśmiechała. Widząc uśmiechnięte twarze dzieci nie potrafiła inaczej postępować. Mając osiem lat nadeszły jej urodziny. Każde z dzieci składało życzenia oraz dawało małe podarunki. Tego dnia siostra wzięła ją i zaczęła bić tak mocno jak nigdy wcześniej. Przez dobra godzinę ja biła po czym wygnała ja za próg sierocińca. Dziewczynka nie wiedziała co się wtedy stało, ale poczuła się wolna. Co prawda nie miała gdzie spać, ale wierzyła w to, że sobie poradzi. Do swoich jedenastych urodzin żyła na ulicy. Utrzymywała się z dorywkowych prac, ale dzięki temu odkryła coś co pokochała. Była to akrobatyka na linie. Jeżeli ktoś potrzebował pieniędzy dawała swoje ciężko zarobione, widząc uśmiech drugiej osoby oraz wdzięczność nie potrafiła przejść inaczej. Niekiedy zdarzało się tak, że nie jadła przez kilka dni, ale nie zmusiło jej do tego, aby kraść. Nie potrafiłabym tego zrobić. Dzień przed jej jedenastymi urodzinami, dziewczynka była na wycieńczenia. Sroga zima jaka wtedy panowała dała się jej we znaki. Myślała, że już po niej, ale kto jej na to nie pozwoli. Podszedł do niej wówczas pewien chłopak wraz z kolegami. Wyciągnęli do niej dłoń, którą przyjęła ostatkami swoich sił. Dołączyła wówczas do cyrku w którym ludzie byli tak mili, że znalazła swój nowy dom oraz rodzinę. Skazy na jej ciele pozostały po dziś dzień z przeszłości, ale się tym nie za bardzo przejmuje. Wciąż kroczy tą samą ścieżką... I to koniec, a może i początek historii dziewczynki - uśmiechnąłem się lekko. Oparłam się czołem o rękę chłopaka. - Opowiadanie tej historii jest jedną z najgorszych rzeczy. Opowiadając ja jakoś wciąż nie potrafię zrozumieć dlaczego wtedy zostałam ukarana i wyrzucona stamtąd. Naprawdę tego nie rozumiałam i wciąż nie potrafię zrozumieć. Chciałabym kiedy pokonać strach i stanąć na przeciwko tamtej osoby, ale jakoś nie potrafię. Czasami zamierzam tam wrócić, aby zobaczyć i przypomnieć sobie tamte chwile, ale wciąż mnie coś blokuje... i nie potrafię tego zrobić... czuję się bezsilna, a tego uczucia nienawidzę...- wyszeptałam na sam koniec te słowa. Jakoś przy nim potrafiłam się otworzyć.
<Vogel?> *_*
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz