Ręka gładząca mnie po głowie była ciepła, a ja się uśmiechałam. Ten uśmiech który do mnie kierował był taki ciepły oraz miły. Nie wiem kim była ta postać, ale na pewno ktoś miły. Nie mogłam rozpoznać czy to brat mi się śnił czy też ktoś inny dla mnie ważny, a ja najzwyczajniej w świecie zapomniałam kto to. Byłam złą osobą. Powinnam już dawno odejść z tego świata. Zapomnienie o kimś, było jedną z najgorszych rzeczy na świecie. Z tego snu, wzbudził mnie hałas. Zupełnie jakby ktoś runął na ziemię.
Otworzyłam zaspane oczy. Był to Vogel.
Jego tłumaczenie było co prawda z lekka naciągane, ale nie miałam się co przejmować. On chciał po prostu jak najlepiej. Podeszłam do niego. Przyłożyłam swoje czoło do jego czoła, aby sprawdzić czy wciąż ma gorączkę. Co prawda gorączką spadła, ale nie do końca.
- Kładź się do łóżka i to w try miga. Masz jeszcze gorączkę i nie powinieneś wstawać - chłopak chciał coś jeszcze powiedzieć, ale przeszkodziłam mu w tym. - Nie chce słyszeć żadnych sprzeciwów, dlatego proszę cię kładź się do łóżka i to w tej chwili - powiedziałam stanowczo do tego wskazała mu palcem na łóżko. Vogel nie pewnie to zrobił.
- A teraz tutaj czekaj. Idę zrobić ci coś do zjedzenia, picia no i przyniosę dla ciebie lekarstwa - przykryłam go prawie po sama szyję.
Będąc w kuchni zajrzałam mu zupę, której zostało jeszcze. Zaparzyłam herbatę. Wzięłam szklankę z wodą oraz tabletki. Poszłam do Vogel'a, aby podać mu lekarstwa.
- Proszę zjedz te tabletki. Pomogą ci. Spadnie ci gorączką, a mięśnie nie będą tak boleć - uśmiechnęłam się delikatnie. - Zjedz je, a ja idę przynieść jedzenie - dodałam, odchodząc od niego.
W kuchni, na tacy ułożyłam miseczkę że zupa oraz zaparzoną herbatę. Wzięłam wszystko do pokoju w którym to Vogel leżał w łóżku. Położyłam tace na stoliku, który był obok łóżka. Wzięłam miseczkę oraz łyżkę do rąk.
- Proszę, zjedz tyle ile możesz. Nie musisz jeść wszystkiego na raz - oznajmiłam, a on się tylko spojrzał na mnie. Podeszłam do szafeczki na której to leżały moje lekarstwa na astmę.
Otworzyłam zaspane oczy. Był to Vogel.
Jego tłumaczenie było co prawda z lekka naciągane, ale nie miałam się co przejmować. On chciał po prostu jak najlepiej. Podeszłam do niego. Przyłożyłam swoje czoło do jego czoła, aby sprawdzić czy wciąż ma gorączkę. Co prawda gorączką spadła, ale nie do końca.
- Kładź się do łóżka i to w try miga. Masz jeszcze gorączkę i nie powinieneś wstawać - chłopak chciał coś jeszcze powiedzieć, ale przeszkodziłam mu w tym. - Nie chce słyszeć żadnych sprzeciwów, dlatego proszę cię kładź się do łóżka i to w tej chwili - powiedziałam stanowczo do tego wskazała mu palcem na łóżko. Vogel nie pewnie to zrobił.
- A teraz tutaj czekaj. Idę zrobić ci coś do zjedzenia, picia no i przyniosę dla ciebie lekarstwa - przykryłam go prawie po sama szyję.
Będąc w kuchni zajrzałam mu zupę, której zostało jeszcze. Zaparzyłam herbatę. Wzięłam szklankę z wodą oraz tabletki. Poszłam do Vogel'a, aby podać mu lekarstwa.
- Proszę zjedz te tabletki. Pomogą ci. Spadnie ci gorączką, a mięśnie nie będą tak boleć - uśmiechnęłam się delikatnie. - Zjedz je, a ja idę przynieść jedzenie - dodałam, odchodząc od niego.
W kuchni, na tacy ułożyłam miseczkę że zupa oraz zaparzoną herbatę. Wzięłam wszystko do pokoju w którym to Vogel leżał w łóżku. Położyłam tace na stoliku, który był obok łóżka. Wzięłam miseczkę oraz łyżkę do rąk.
- Proszę, zjedz tyle ile możesz. Nie musisz jeść wszystkiego na raz - oznajmiłam, a on się tylko spojrzał na mnie. Podeszłam do szafeczki na której to leżały moje lekarstwa na astmę.
<Vogel?> I ani waż mi się ruszyć z tego łóżka! 😉
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz