Smiley zaczęła mi się tłumaczyć, lecz jej ton głosu stawał się coraz cichszy. Nie zmieniało to jednak tego, że ją słyszałem. Musiało być to coś naprawdę ważnego, skoro chce jechać tam już o tak wczesnej porze. Westchnąłem ciężko, łapiąc się za kark. Chwilę myślałem, aż w końcu położyłem rękę na jej włosach. Ta spojrzała się na mnie pytająco. Uśmiechnąłem się do niej delikatnie, zaczynając ją przy tym głaskać.
- Oczywiście, że idę tam z tobą. Nie mogę w końcu dopuścić do tego, żeby znowu coś ci się stało. Pik by ci wtedy nie odpuścił -puściłem jej oczko, śmiejąc się przy tym.
Akane ponownie się zarumieniła, ściągając przy tym ze swojej głowy moją dłoń, na co się delikatnie zdziwiłem. Odwrócił się do mnie bokiem, na co przybrałem potulny wyraz twarzy.
- To co, gdzie jedziemy? -zapytałem się w końcu, na co ona się wzdrygnęła.
Zaczesała swoje włosy za ucho i odpowiedziała krótko, że później mi powie, przez co nie byłem zbytnio zadowolony. Nic jednak nie mogłem zrobić, jeżeli nie chciała mi powiedzieć. Jedyne co mi pozostało, to czekać. Skinąłem głową i stanąłem obok niej.
- No to idziemy, czy jednak będziemy tu tak stali?
- Nie bierzesz niczego ze sobą? Prawdopodobnie będziemy tam długo.
- To nic -machnąłem ręką, zbywając ją. Ruszyłem przed siebie -damy sobie jakoś radę.
Dziewczyna skinęła głową, po czym mnie dogoniła. Uśmiechnąłem się do niej, a on to odwzajemniła. W drodze do miasta powiedziała, że musimy udać się na peron. Czyli naprawdę gdzieś daleko się wybieramy. Kiedy już doszliśmy na peron, usiadłem na ławce, czekając na Akane, która poszła kupić nam bilety. Czekając na nią, obserwowałem ludzi dookoła. Ktoś się tam śpieszył, tam spokojnie szła para, tutaj dziecko bawiło się plastikowym samolotem. Westchnąłem ponuro, przylegając plecami do drewnianego oparcia ławki. Wypuściłem powietrze i spostrzegłem, że nawet w takim pomieszczeniu jest dosyć zimno. Nie było to jednak dziwne, jeżeli drzwi były cały czas przez kogoś otwierane. Odchyliłem głowę do tyłu, przez co mogłem obserwować sufit. W obecnym momencie to wydawało się najciekawsze. Właśnie w tym momencie poczułem, jak ktoś mnie dotyka. Powolnym ruchem podniosłem głowę i spojrzałem się przed siebie, gdzie moim oczom ukazał się młody chłopak, na oko jedenastoletni. Był we mnie wpatrzony, przez co nie wiedziałem jak mam zareagować.
- W czymś mogę pomóc? -zapytałem w końcu z delikatnym uśmiechem.
Chłopiec przełknął głośno ślinę i odbiegł ode mnie dosyć szybko. Pociągnąłem nosem, kiedy zatrzymuje się przy drzwiach wejściowych i przywołuje mnie do siebie ręką, a następnie znika. Jeszcze chwilę czekałem niepewny, co powinienem zrobić, aż w końcu wstałem i skierowałem się za nim. Wychodząc na zewnątrz, rozejrzałem się dookoła. Tam go ujrzałem, był we mnie wpatrzony. Ponownie mnie do siebie przywołał i zniknął za kolejnym rogiem. Przekręciłem oczami i podbiegłem do tego miejsca.
- Ty, w co ty pogrywasz? -zapytałem, wchodząc za jego oddalającą się sylwetką w brudnym zaułku.
W końcu się zatrzymał. Patrzył na mnie wyczekująco, aż w końcu wskazał na coś palcem. Zaciekawiony, podszedłem do niego.
- O co chodzi? Przykro mi, ale muszę się śpie... -kiedy już do niego doszedłem, ujrzałem starszą kobiecinę.
Miała na sobie koc i patrzyła na mnie wystraszona. Z uniesionymi brwiami spojrzałem się na chłopa, który nawet teraz się nie odzywał.
- Może w końcu powiesz, co się dzieje? Jeszcze nie potrafię czytać w myślach -zaśmiałem się cicho, lecz zamiast niego, usłyszałem zachrypnięty głos staruszki.
- Jest niemową.
Spojrzałem na nią zaciekawiony, kiedy nic więcej nie powiedziała. Złapałem się za głowę i odwróciłem się w stronę peronu. W tym momencie modliłem się, żeby kolejka po bilety była bardzo długa. Podrapałem się po karku i z westchnieniem, zapytałem się jej.
- Czy coś się dzieje? Mogę jakoś pomóc?
- Nic takiego chłopcze, poradzę sobie -uśmiechnęła się promiennie, nie wzbudzając żadnych negatywnych emocji.
Skinąłem głową i już miałem zamiar odejść, lecz chłopak mnie zatrzymał, kopiąc mnie przy tym w zad. Odwróciłem się do niego z uniesioną pięścią.
- Uważaj, bo jak zaraz... -warknąłem, a ten ponownie na nią wskazał.
Westchnąłem przeciągle i przykucnąłem przy niej.
- Co pani tu robi? Nie wygląda pani na bezdomną -powiedziałem to, co zauważyłem, mimo iż wiedziałem, że mogło to ją urazić.
Zaśmiała się głośno i spojrzała mi w oczy.
- Bo nie jestem, a ten chłopiec mnie znalazł. Doznałam kontuzji, a on chciał mi pomóc, jednakże przez to, że nie mówi, nijak się dogadaliśmy.
Chwilę musiałem to wszystko przetworzyć w myślach, aż w końcu podałem jej dłoń i wziąłem ją pod pachę. Postanowiłem, że zaprowadzę ją, chociaż do pomieszczenia z kasami, aby mogła się trochę ogrzać. Chłopak bardzo chętnie mi pomógł. Przenieśliśmy kobietę do miejsca, w którym ten chłopiec mnie spotkał, a następnie poprosiłem jednego z przechodniów o opiekę. Widząc, że sytuacja była już trochę lepsza, chciałem odejść, ale wtedy usłyszałem za sobą głos Akane. Spojrzałem się na nią.
- Co się tu dzieje? -zapytała zmartwiona.
- Och, już jesteś -odpowiedziałem zaskoczony, po czym podszedłem do niej -ta pani miała wypadek, a chłopiec mnie do niej zaprowadził. Tyle, więc nie ma zmartwień. Już się nią zajmują, widzisz? -wskazałem na już dosyć pokaźny tłum wokół niej.
Wtedy próbowałem wyszukać wśród nich tego chłopca, lecz nigdzie nie mogłem go dostrzec. Westchnąłem ciężko i spojrzałem się z powrotem na nią. Uśmiechnąłem się szeroko.
- Masz już te bilety?
Dziewczyna, wybudzając się z transu, w którym wpatrywała się w grupkę ludzi, spojrzała się na mnie jak poparzona i skinęła żywo głową, ściskając przy swojej klatce piersiowej białe bilety.
<Smiley?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz