Zauważyłam, że ludzie dziwnie patrzą na nas. Zupełnie tak jakby chcieli, abyśmy jak najszybciej wyszli z tej kawiarenki. Nie przejmując się już dłużej podeszłam entuzjastycznie do stolika. Vogel odpowiedział mi na pytanie co pomogło mi. Co jak co, ale nie chciałam, aby się zanudził tutaj na śmierć! Co to, to nie! Zjedliśmy nasze ciastka oraz wypiliśmy ciepły napój, który nas odrobinę pobudził i ogrzał. Spojrzałam się za okno. Prawie wszyscy przechodni ludzie patrzyli się na nas. Nie chciałam, aby Vogel zobaczył moją irytację oraz złość która tylko się zwiększała, więc najzwyczajniej w świecie uśmiechałam się i ich ignorowałam.
Wyszliśmy z kawiarenki, gdzie od razu poczuliśmy zimny powiew wiatru i ziąb jaki to panował na zewnątrz. Szczerze to nie spodziewałam się iż ta torebka ze smakołykami może być taka ciężka. Co prawda mi to nie przeszkadzało w czym również chciałam przekonać o tym chłopaka stojącego obok mnie, ale się nie udało. Tak to już nim jest. Zawsze mi pomaga, a ja się nie mogę nawet mu odwdzięczyć w odpowiedni, godny sposób.
Szliśmy na przód w ciszy, która nie była ta złą ciszą. Ta cisza należała do tych miłych w których człowiek cieszy się obecnością drugiej osoby. Wpatrywałam się w dal będąca przede mną. Miałam nadziej, że dzisiejszego dnia nikt nie zepsuje naszego dobrego humoru. Widząc lodowisko, które było oświetlone lampkami, spojrzałam się na Vogel'a.
- Vogel czy ty umiesz jeździć na łyżwach? - zapytałam wprost. - Wiesz ja potrafię, ale nie chce ciebie narażać na niebezpieczeństwo czy coś - spojrzałam sir na niego z delikatnym uśmiechem, przechylając delikatnie głowę na lewą stronę. - Chociaż myślę, że z utrzymaniem równowagi nie powinieneś mieć problemów - dodałam po krótkiej chwili przypominając sobie, że Vogel nie powinien mieć z tym problemów, gdyż z jego równowaga powinno mu pójść dość szybko. Nim chłopak coś powiedział na jego ramieniu usiadł mały ptaszek. - No tak, zapomniałam, że ptaki to się bez ciebie nie mogą obejść - zaśmiałam się dość głośno.
Wyszliśmy z kawiarenki, gdzie od razu poczuliśmy zimny powiew wiatru i ziąb jaki to panował na zewnątrz. Szczerze to nie spodziewałam się iż ta torebka ze smakołykami może być taka ciężka. Co prawda mi to nie przeszkadzało w czym również chciałam przekonać o tym chłopaka stojącego obok mnie, ale się nie udało. Tak to już nim jest. Zawsze mi pomaga, a ja się nie mogę nawet mu odwdzięczyć w odpowiedni, godny sposób.
Szliśmy na przód w ciszy, która nie była ta złą ciszą. Ta cisza należała do tych miłych w których człowiek cieszy się obecnością drugiej osoby. Wpatrywałam się w dal będąca przede mną. Miałam nadziej, że dzisiejszego dnia nikt nie zepsuje naszego dobrego humoru. Widząc lodowisko, które było oświetlone lampkami, spojrzałam się na Vogel'a.
- Vogel czy ty umiesz jeździć na łyżwach? - zapytałam wprost. - Wiesz ja potrafię, ale nie chce ciebie narażać na niebezpieczeństwo czy coś - spojrzałam sir na niego z delikatnym uśmiechem, przechylając delikatnie głowę na lewą stronę. - Chociaż myślę, że z utrzymaniem równowagi nie powinieneś mieć problemów - dodałam po krótkiej chwili przypominając sobie, że Vogel nie powinien mieć z tym problemów, gdyż z jego równowaga powinno mu pójść dość szybko. Nim chłopak coś powiedział na jego ramieniu usiadł mały ptaszek. - No tak, zapomniałam, że ptaki to się bez ciebie nie mogą obejść - zaśmiałam się dość głośno.
<Vogel?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz