Uśmiechnąłem się delikatnie, nie spuszczając z niej oczu. Kiedy skończyła mówić, zasłoniła usta dłonią, przez co wiedziałem, że wcale nie chciała tego powiedzieć, a przynajmniej tego wszystkiego. Skinąłem głową, a następnie wstając, zrównałem się z nią. Raz jeszcze posłałem jej swoje spojrzenie, po którym od razu ruszyłem przed siebie. Dziewczyna ruszyła się z miejsca w tym samym momencie co ja, przez co nasz krok był przez całą drogę taki sam. Mijając wszystkie uliczki miasta, mogliśmy zauważyć, jak świat tutaj powoli zasypia. Z minuty na minutę tłumy, które mogliśmy przedtem spotkać, co rusz traciły na swojej liczebności, a wszystkie budynki zostawały oświetlone przez lampy uliczne. Gdzieniegdzie mogłem zobaczyć w ogromnych oknach restauracji ludzi, którzy świetnie się bawili w swoim towarzystwie. Nim się obejrzałem, dziewczyna złapała mnie za rękaw, ciągnąc mnie tym samym w prawo. Posłusznie podążyłem za nią. Idąc tak, w końcu zaczęliśmy rozmawiać. Ta rozmowa jednak nie była o niczym, tak jak poprzednio, a rozmawialiśmy o naszym domu, o cyrku. Mimo iż jesteśmy tu tylko jeden dzień, to już czuliśmy się, jakby nie było nas tam przez jakiś rok. Co rusz śmialiśmy się, czy wpadaliśmy w melancholię z powodu naszych wspomnień, niekoniecznie wspólnych. Przypomnieliśmy sobie również o naszym pierwszym spotkaniu, przez co porównaliśmy nasze obecne zachowanie z dawniejszym. To było aż zabawne, w końcu, w obecnej chwili rozmawiamy tak, jakbyśmy naprawdę znali się od kilku dobrych lat, co aż trochę zaskakuje.
Po kilku minutach wyszliśmy z miasta i skierowaliśmy się w stronę jednej z dzielnic. Smiley powiedziała, że właśnie na jej końcu znajduje się ten pagórek, o którym mówiła. Minęło kolejnych kilka minut, aż w końcu znaleźliśmy się nasz cel. Wchodząc na szczyt, obserwowałem wszystko dookoła, zachwycając się nocną panoramą tego skromnego miasteczka. Stanęliśmy przy drzewie, obydwoje obserwując horyzont. Znów zaczęliśmy rozmowę.
- Jest tu naprawdę pięknie -powiedziałem, nie mogąc przestać się zachwycać.
- Naprawdę tak myślisz? -zapytała z pewną nutą niepewności.
Spojrzałem na nią przez dzielący nas pień drzewa. Dziewczyna patrzyła się w dal, jedną ręką opierając się o drzewo. Podążając jej wzrokiem, natknąłem się na dość duży, stary budynek. Szybko zrozumiałem, że z tym właśnie bała się zmierzyć. Westchnąłem cicho i podszedłem do niej. Złapałem za jej ręką, a gdy tylko spojrzała na mnie, pociągnąłem ją na dół, przez co usiedliśmy koło siebie.
- Będzie dobrze, zobaczysz -uśmiechnąłem się, puszczając ją przy tym -a jeżeli stchórzysz, nie pozwolę ci na wyjechanie stąd, dopóki tego nie zrobisz -zagroziłem jej, nadal się uśmiechając, na co się zaśmiała.
- Teraz już nie wiem, czy mam się bać tego, czy raczej ciebie.
- Raczej mnie -wskazałem na siebie palcem -potrafię się nieźle wkurzyć -mrugnąłem do niej okiem, a następnie znów zapatrzyłem się na miasto -naprawdę... zrób to, bo już nie mogę patrzeć, jak się tak męczysz. Wolę, kiedy jesteś radosna, a nie przybita i to nie tylko ja tak myślę... Chyba widzisz, jak wszyscy się starają, aby postawić cię na nogi. Zrób to dla nich i...
- Spokojnie -przerwała mi -już podjęłam decyzję.
Na jej słowa skinąłem głową, a następnie oparłem się o drzewo, spoglądając tym samym na delikatnie poszarzałe niebo, na którym zaczęły już pojawiać się pojedyncze gwiazdy.
- Zostaniemy tutaj na trochę dłużej? -poprosiłem bez namysłu.
- Chcesz zobaczyć gwieździste niebo, prawda? -usłyszałem w jej głosie śmiech. Skinąłem w odpowiedzi głową -Czego innego mogłabym się po tobie spodziewać.
Smiley?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz