- A ty? - spytałem. Popatrzył się na mnie pytającym wzrokiem. Zanim zadał pytanie typu "Co ja?", kontynuowałem - co robisz w cyrku? Długo już tutaj jesteś? - dopytałem.
- Ahhaaaa - powiedział przeciągle, odwracając głowę przed siebie na znak, że już rozumie. To dobrze,nie chciało mi się znowu tłumaczyć. Zastanowił się na moment, odpowiedział w końcu, lekko krzywiąc twarz:
- Wiesz, góra miesiąc. W każdym razie, jestem tutaj głównie dla źródła dochodu. Pełnię funkcję takiego typowego pracownika, który lata za każdym i podciera dupę. Gdy ktoś występuje przy lwie i nie chce mu się nim zająć, robię to ja, gdy ktoś ma kija w dupie i nie potrafi się schylić, żeby pozamiatać scenę z confetti po występie, robię to ja - wytłumaczył. Pokiwałem głową na znak, że rozumiem. Ciekawe, doprawdy.
- Czyli teraz idziemy zająć się końmi? - spytałem, chcąc znać powód naszej wędrówki. Zaśmiał się cicho pod nosem.
- Zabrzmię teraz jak pedał, ale idziemy zająć się koniem. Moim koniem - zaśmiałem się, po raz pierwszy od dawna szczerze. Co ty ze mną zrobiłeś??? Faktycznie, pedzik. - No, znaczy, IDĘ się zająć. Ty nie musisz jeśli nie chcesz, bo chodzi po prostu o wyczyszczenie boksu i inne tego typu pierdy - dodał po chwili. Zdziwiłem się, czyli chciał po prostu mi tak bezinteresownie pomóc? Wow, Rysiek Lwie Serce.
- Aleś ty dobroduszny - wyznałem z udawanym zachwytem.
- Mów dalej - odparł w niemalże tym samym momencie. Parsknąłem śmiechem, pokazując mu środowy palec. Nie wiem, jakim cudem zdobyłem się a taki gest już po paru minutach znajomości. Wydało mi się po prostu, że mogę to zrobić, i jak się okazało, był to trafny gest, gdyż odwdzięczył mi się tym samym. Zaśmialiśmy się w tym samym momencie.
- Przeznaczenie - powiedziałem.
- Wow - wyrwało mu się w tym samym momencie. Ponownie się zaśmialiśmy. Po raz pierwszy poczułem się jak u siebie i zapomniałem o stracie Rue. Na krótką chwilę, ale mi się udało. W tej samej chwili zauważyłem, że jesteśmy już na miejscu. Weszliśmy do środka, Shiro potruchtał od razu do przodu, wąchając wszystkie konie po kolei. Było ich parę, ale i tak się ucieszyłem. Kocham zwierzęta bardziej od ludzi. O kurde, ludzi w ogóle nie kocham. I jak ja śmiem zwać się katolikiem?
- Który jest twój? - zaśmiał się, ja także. Teraz to ja rzucam dwuznacznymi tekstami.
- Zostawmy to może na dalszy okres znajomości, co? - spytał, a ja mrugnąłem do niego okiem zalotnie. Zaśmiał się, kręcąc z niedowierzaniem głową. Również parsknąłem śmiechem. Wow, czułem się przy nim tak niezwykle lekko. Jakbym spotkał człowieka o równym zrąbaniu umysłowym, co ja, z podobnym podejściem do życia. Taka różnica, że ja go przez jakiś czas nie miałem.
- Ta kruszyna - powiedział, podchodząc do boksu konia o ciemno gniadej sierści. Klaczy. Tak, patrzyłem. - Nazywa się Wołga - oznajmił, a ja podniosłem do góry brwi. Jak stare auto oraz stara rzeka? A jaka rzeka nie jest stara, idioto? - A twoja bestia jak się nazywa? - spytał, a ja się zaśmiałem. Czy naprawdę jesteśmy już na tym etapie, że sprośne teksty są już dla nas czymś normalnym i nie zwracamy na nie większej uwagi?
- Shiro - skrzywił twarz.
- Bardziej dziwnego imienia nie znalazłeś? McDonald's był zajęty? - kpił sobie.
- Serio? - spytałem z udawanym oburzeniem i lekkim niedowierzaniem, tym razem szczerym.
- Serio. - westchnąłem tylko. Wsunął się do boksu, dając znak dłonią, bym zrobił to samo. Oczywiście doberman pchał już się przede mnie, ale nakazałem mu ogarnąć dupę i siedzieć na niej. Dosłownie. Co dziwne, ogarnął o co mi chodzi, bo pozostał w bezruchu. Przez całe półtorej sekundy, potem znowu poszedł wąchać wszystko. Przewróciłem oczami. I tak go kocham.
- Wiesz, nie za bardzo potrafię się obchodzić z końmi...- wyznałem.
- To dlatego masz takie chude ręce - powiedział, a ja jedynie się uśmiechnąłem pod nosem. To wszystko zaczyna mi się zdawać coraz bardziej na miejscu i normalne. Boże, kogoś ty mi zesłał? - Na początek, wyciągnij dłoń przed siebie. Daj jej do powąchania, potem możesz ją pogłaskać - powiedział. Postąpiłem zgodnie z jego wskazówkami. Chrapy zwierzęcia poruszyły się, wciągając mój zapach ( XD tak to się pisze koniareczko? XDD ) Pogłaskałem ją, gdy odsunęła głowę. Uznałem do za znak zgody.
- Wow, chyba zostanę zaklinaczem koni - oznajmiłem. Prychnął.
< Mefoda? Lubię zboczone opowiadania lol >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz