Ale dziwnie chodzić tak ponownie po cyrku. Tyle nowych osób, tyle nowych twarzy... Nie ma w nich twarzy Rue, co naprawdę wprawia mnie w dziwny nastrój. Czuję się nieswojo za każdym razem, gdy spoglądając na las nie widzę jej wychodzącej spośród drzew, gdy nie słyszę jej śmiechu obok siebie, gdy wchodząc do jej namiotu, by ją obudzić wiadrem wody, przypominam sobie, że przecież jej już nie ma. Nie ma, i nigdy nie będzie. Zacisnąłem szczęki, ponownie przyłapując się na tym, że spoglądam z wyczekiwaniem na stołówkę. Czekając na jej wyjście z jedzeniem w dłoni.
Tak dużo razem przeżyliśmy, naprawdę trudno uwierzyć w to, że tego już nie ma. Te wszystkie przygody, pościgi, zabójstwa, porwania, zabawy, rozmowy, zwierzenia, śmiechy, wygłupy,... Tego wszystkiego już nie ma. I nie będzie. Mam nadzieję, że jest bezpieczna. Że nie walczy teraz o życie, nie jest poszukiwana. Że leży teraz z Miką na kolanach, pod ciepłym kocem, czytając coś tak zajebistego, że będzie myślała tylko o tej jednej książce do końca życia. Długiego, szczęśliwego, bezpiecznego życia.
Shiro wepchnął swój pysk w mój policzek, domagając się pieszczot. Otrzymał je, bo jakbym mógł postąpić inaczej? Brzydzę się sobą za to, co mu zrobiłem. Zwłaszcza, że teraz za każdym razem, gdy odchodzę, wiem, że on już wyczekuje mojego powrotu.
Jakim cudem psy są tak bardzo mądre, wspaniałomyślne i po prostu idealne, że przebaczają wszystko?
Nadepniesz mu na łapę - będzie przepraszał za to, że dał się nadepnąć i prosił i wybaczenie. Cholernie smutne.
- Witaj z powrotem, Akuma - przywitała się ze mną Smiley, kiwnąłem jej głową z szerokim uśmiechem. Udawanym uśmiechem. Jestem debilem. Shiro załkał błagalnie. No tak, zapomniałem głaskać, a jego domagania się o to nie dostrzegłem. Boże, kocham psy. Kocham mojego psa.
No i proszę, jaki dzisiaj ze mnie poeta. Poczułem ciarki na ciele, przypominając sobie, jak dawno nie trzymałem żadnej książki w ręku. Najpierw podstawy, jak karma, ubranie, koc, a potem przyjemności.
Co prawda zdobyłem już jakąś odzież, ale jakby to powiedzieć... nie zajmuje nawet jednej trzeciej plecaka. Tak, mam plecak. Nie wiem jakim cudem go znalazłem. Wstałem powoli, przeciągając się ostrożnie. Stłukłem sobie chyba żebra, bo każdy szybszy ruch kończył się bólem w ich okolicach. Parę dni temu w ogóle nie mogłem się ruszać.
- Do roboty, Akuma - usłyszałem za sobą znajomy mi głos. Pik, ty durniu, nie przeszkadzaj mi w tej chwili. Chcę iść spać. Odwróciłem się, przybierając naturalny wyraz twarzy. Radosna buźka przywitała mnie tak bardzo ciepło, że aż poczułem uderzające gorąco. Czekaj, co?
- Ale dopiero co skończyłem - skłamałem, na co dostałem groźbę palcem. Mimo wszystko on nadal się szeroko uśmiechał, jakbym go tym rozbawił. Nie. Karz. Mi. Teraz. Czegokolwiek. Robić.
- W takim razie może mi pokażesz, co zdołałeś dzisiaj wykonać? - powiedział cwaniacko. Moja mina? "Ocholeracojamamterazrobić".
- Właściwie to Akuma miał mi teraz pomóc, proszę pana - uśmiechnął się jakiś gość. Poczułem, że robi mi się słabo. No następny? Jaja se chyba robicie??? Ja nigdzie nie idę!
No, chyba że spać.
Tak w ogóle, kim ty jesteś?
< Ktoś? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz