- Siostrzyczko -chrząknął, budząc przy tym we mnie coś w rodzaju. Rozchylił delikatnie powieki, uśmiechając się przy tym, jak szczwany lis -Boisz się mnie? Przecież to tylko ja! Twój kochany braciszek. -ponownie zaczął do nas podchodzić, przez co Smiley stawała się coraz bardziej przerażona.
Dziewczyna chwyciła na tyle mocno moją kamizelkę, że poczułem jej paznokcie na swojej skórze. Mlasnąłem cicho, spoglądając na nią ukradkiem przez ramię, a następnie ponownie zwróciłem się w stronę chłopaka. Czym prędzej wyciągnąłem rękę przed siebie, nakazując mu tym samym się zatrzymać, co niezbyt chętnie wykonał.
- Chwileczkę proszę -odezwałem się w końcu, lecz nie brzmiałem zbyt wiarygodnie przez swoją chrypę. Odchrząknąłem szybko, by móc ciągnąc rozmowę dalej -Może trochę się uspokoimy i w końcu usiądziemy, rozmawiając przy tym grzecznie? -zaproponowałem, nie spuszczając wzroku z chłopaka.
Chwilę czekał z odpowiedzią, aż w końcu z uśmiechem wskazał na przestarzałą, niebieską kanapę otoczoną fotelami tego samego koloru. Czym prędzej odszedł w tamtym kierunku, a kiedy tylko ja chciałem się ruszyć, Smiley ponownie mnie zatrzymała. Spojrzałem na nią, łapiąc ją przy tym za dłonie. Uśmiechnąłem się do niej uspokajająco, po czym podszedłem wraz z nią do wyznaczonych miejsc. Kiedy usiedliśmy na fotelach, naprzeciw jej rzekomego brata, który siedział na kanapie, usłyszałem skrzypienie za nami, a następnie zbliżające się do nas kroki. No tak, prawie bym zapomniał, że przecież nie jesteśmy tu sami. Spojrzałem się na podchodzących, którzy stanęli pomiędzy naszą dwójką a tamtym. Starucha uśmiechnęła się fałszywie od ucha do ucha.
- To może porozmawiamy trochę o przeszłości? Przypomnicie sobie co nieco, przez co na pewno Akane przestanie być dla ciebie taka niemiła -złączyła swoje dłonie, nadal się przy tym uśmiechając, lecz ja widziałem w jej oczach obrzydzenie, gdy tylko mówiła o Smiley.
Już miałem zamiar się odezwać, kiedy chłopak mnie zatrzymał. Uśmiechnął się porozumiewawczo, po czym zwrócił się w kierunku zakonnicy i pastora. Obejrzał ich od góry do dołu, po czym machnął ręką, jakby chciał ich odesłać, lecz kiedy ci nie zrozumieli jego rozkazu, zaczął mówić.
- Bardzo chętnie porozmawiamy, ale chcę to zrobić bez was. Nie jesteście naszymi adwokatami -ostatnie słowo wypowiedział z dziwnym, lodowatym spojrzeniem, przez który aż się wzdrygnęli.
Chyba zbytnio nie spodziewali się, że na coś takiego go stać. Dłużej nie czekając, szybko wyszli z pokoju. Po tym, jak zamknęli za sobą drzwi, chwilę jeszcze czekaliśmy z rozpoczęciem rozmowy. Po jakiś pięciu minutach chłopak zgarbił się niechlujnie, po czym oparł swoją głowę o ręce, które były podtrzymywane przez kolana. Znowu zaczął się do nas milutko uśmiechać, co trochę mnie zemdliło. Jak można być tak zmiennym i to w ciągu kilku chwil?
- Może rozpoczniemy od początku? -odezwał się pierwszy, a kiedy tylko ja ze Smiley przytaknęliśmy, ciągnął swoją wypowiedź dalej -To może zacznę od przedstawienia się, dobrze? Mam na imię Yuiji i jestem starszym bratem kochanej, małej Akane -tu zaśmiał się cicho, po czym pytająco spojrzał na mnie. Od razu wiedziałem, o co mu chodzi.
- Jestem przyjacielem Akane, a nazywam się Michaela, lecz możesz mówić na mnie jak wszyscy.
- Czyli jak -widać było, że się zaciekawił.
- Czyli Vogel -posłusznie mu odpowiedziałem, lecz po tym poczułem delikatne szarpnięcie za rękę.
Powtórnie spojrzałem się w kierunku dziewczyny. No tak, prawie bym zapomniał, że nie chce zbytnio wychylać się z tym, kim teraz jest. Westchnąłem ciężko, kiwając przy tym głową.
<Smiley?> Przepraszam, że musiałaś tak długo czekać, oraz za to, że te opowiadanie jest takie... nijakie. Po prostu nie wiem, co pisać x)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz