- W takim miejscu pełen gratów zawsze się coś ciekawego znajdzie – stwierdziłem i ruszyłem przed siebie. Pracownik zaczął odgarniać papierki i pudła, a ja zająłem się drugą stroną. Pociągnąłem blachę, która wylądowała na ziemi z łoskotem. Spojrzałem na chłopaka kątem oka, posłał mi mordercze spojrzenie i wrócił do swojego zajęcia, ignorując mnie. Zaglądnąłem w głąb dziury, która powstała po zdjęciu ciężkiego przedmiotu. Ujrzałem czerwoną ramę, a na niej napis „corn”, co od razu skojarzyło mi się z popcornem. Zdjąłem kolejną blachę, starając się ją odłożyć po cichu, ale nie poskutkowało.
- Czy możesz… - Spektr odwrócił się w moją stronę zirytowany, ale gdy zobaczył, że znalazłem to, czego szukaliśmy, nie dokończył zdania, ale też nie zaczął nowego. Podszedł do czerwonej maszyny, chwycił jej ramę i mocno pociągnął. Wszystko, co na niej się opierało, spadło na ziemie, tworząc głośny hałas.
- Strasznie hałasujesz – stwierdziłem i obserwowałem, jak otwiera małe drzwiczki na boku maszyny. Wraz z otwieraniem, z wejścia wybuchnął czarny dym, który zagościł w całym magazynie. Oboje zaczęliśmy kaszleć, machałem ręką, by choć trochę mieć świeżego powietrza przed twarzą, ale to nic nie dało. Ruszyłem w kierunku wyjścia i na oścież otworzyłem drzwi. Czarny obłok po chwili opadł. - Jesteś pewny, że to da się naprawić? - zapytałem. To zjawisko bardziej mówiło mi o podpaleniu maszyny niż o jej naprawieniu.
- Muszę sprawdzić, o co chodzi – i zniknął za maszyną, grzebiąc w jej przewodach czy czymś tam. Nie oszukujmy się; jestem beznadziejny, jeśli chodzi o naprawianie takich rzeczy. Jeśli zapragnę popcornu, kupię go sobie, lub wyczaruje, ale cóż, trzeba to badziewie naprawić dla innych.
W tym czasie, gdy chłopak grzebał w ustrojstwie, ja zacząłem przeglądać resztę rzeczy, które skrywały się w tym miejscu. Deski, połamane szafki, porwane namioty i… maszyna do helu! Na moje szczęście leżała na wierzchu, dlatego nie wywołałem kolejnego hałasu. Postawiłem ja na ziemi i obejrzałem. Skoro tu była, musiała być zepsuta.
- Jesteś tu? - usłyszałem głos towarzysza. Podniosłem głowę i dałem mu znać, że tak, po czym odepchnąłem maszynę w kierunku ściany i ruszyłem w stronę pracownika. Usłyszałem, jak grat uderza lekko o deski i się włącza. Jakim cudem? Zaczął cicho warkotać, a po chwili przestał. Wzruszyłem ramionami i wróciłem do chłopaka.
- I co? - powiedziałem wysokim głosikiem i spojrzałem w kierunku maszyny do helu, która była skryta za innymi gratami. Zacząłem się śmiać, by usłyszeć, jak cudnie brzmiałem. Chłopak wstał i posłał mi zirytowane spojrzenie.
- Do reszty postradałeś zmysły? - zapytał lekko zdenerwowany, jego głos także się zmienił. Najwidoczniej maszyna musiała wypuszczać hel po cichu.
- Być może – odpowiedziałem i przestałem się śmiać. On chyba nie należał do tych radośniejszych osób, a szkoda. Miło by było z kimś się pobawić helem, ale cóż… - No więc co nie gra w tej maszynie? - zapytałem, dalej się uśmiechając. Chłopak skulił się w stronę przedmiotu.
- Grzałka się przegrzała – stwierdził.
- Skąd wziąć nową? - może i moje pytanie go śmieszyło czy zirytowało, ale naprawdę tego nie wiedziałem. Może trzeba było załatwić nową? Albo miał gdzieś zapasową? W końcu jako „złota rączka” powinien mieć w swoim namiocie różne przedmioty, co nie? Nie zdziwiłbym się, gdyby wśród gratów znalazłby idealnie pasującą grzałkę.
- Może wyczaruj – prychnął i zaczął się zastanawiać. Zdjąłem kapelusz i wsadziłem do niego rękę. Zacząłem wyobrażać sobie potrzebny przedmiot. Najpierw wyjąłem drucianą linkę, potem sznurek, aż w końcu kazałem mu pokazać mi, jak wygląda taka grzałka. Odsunął się i wskazał na przedmiot, który po chwili wyjąłem z kapelusza.
<Spektr?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz