- Kocham kawę - wyznał po chwili, a ja spiąłem się na dźwięk jego głosu. Idioto, przecież nie widział twojego wzroku. Zamknięte oczy, zapomniałeś? Nie zauważył. Rozluźniłem się, uśmiechając przy tym lekko. Jest dobrze, uspokój się, kretynie.
- Widać - zaśmiałem się lekko na koniec, nadal nie spuszczając wzroku z czerwonowłosego. Oparł się o kanapę, kładąc kubek na udzie. Spojrzałem w tamtą stronę i poczułem wewnętrzny smutek tak duży, że nie da się tego wyrazić słowami. Kubek był dosłownie dwa razy szerszy niż normalne, ale mimo wszystko jedynie trochę większy od jego uda. Zacisnąłem szczęki, dlaczego on doprowadził się do takiego stanu? Co go do tego zmusiło? Już nie wierzę w te wszystkie brednie o chorobach żołądkowych i tak dalej. Tutaj jest coś poważnie nie tak, a ja muszę się dowiedzieć, co. Tylko jak? Przecież jak go zapytam, to się zamknie, jest jeszcze za wcześnie na takie wyznania. Być może prowadzi jakiś pamiętnik, czy coś? Wątpię, szczerze w to wątpię. Być może jakimiś innymi pytaniami zdobędę potrzebne informacje lub chociaż jakieś wskazówki?
- A więc, gdzie najbardziej lubisz tutaj jeść? - spytałem, bo przecież musiał mieć ulubiony lokal, czy chociażby piekarnię lub coś w tym rodzaju. Westchnął cicho, chyba mając dość tematu jedzenia. Huh? O co chodzi, bro?
- Wiesz, ostatnio byłem gdzieś tutaj na mieście z pół roku temu. Zwykle chodziłem do "Over the Rainbow" oraz "Good Day". Pierwsze to kawiarnia, drugie pizzeria. Aha, no i kebs, nie znam żadnej nazwy. Nie wiem czy to wszystko jeszcze funkcjonuje, ten kebab jest już prawdopodobnie zamknięty, bo gdy jeszcze do niego chodziłem, byłem jednym z nielicznych klientów - wytłumaczył, a ja zastanowiłem się na moment nad jego słowami. Lubił jeść, to widać. Znaczy, nie widać, w sensie... mniejsza z tym. Lubił jeść. Teraz nie je. Problemy żołądkowe, a zwłaszcza nietolerancje, nie biorą się chyba tak z dupy, prawda? Nie znam się na tym, ale chyba mam już pewność, że problem tkwi głębiej, prawdopodobnie w jego psychice.
- Znam "Good Day", chodzę tam od czasu do czasu. Możemy się kiedyś wybrać, podobno zmienili znowu menu - oznajmiłem, wpatrując się w kawę w swoim naczyniu. Obracałem nim powoli, patrząc jak malutka piana powoli obraca się przy sile cieczy.
- Kiedyś - zaznaczył, a ja znowu poczułem smutek i żal do niego. Dlaczego nie chciał tak po prostu zacząć jeść? Przecież to takie proste! W dodatku jest w takim stanie, że chudszym się nie da już być! Mogę się założyć, że gdybym ściągnął mu koszulkę, to... Znaczy, on by ją ściągnął. Tak, właśnie tak. Gdyby ON ściągnął swoją koszulkę, wystawałyby mu żebra, mógłbym je policzyć, a kości biodrowe sterczały na boki. Tak bardzo chciałem mu pomóc, ale nie mam bladego pojęcia, jak się za to zabrać. Stopniowo wdrążać go w normalny tryb życia? Od czasu gdzieś zabierać, przychodzić do jego namiotu i na powitanie rzucać w niego kanapką? To w sumie dobry pomysł...
< Akuma? Będęcię karmić na siłę hehehehehe >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz