Przygryzam kąt dolnej wargi. Jakoś smutno mi się zrobiło. Znowu to samo. Za dużo myślę nad tym co już było. Tak to jest gdy już jesteś sam. Myślisz za dużo i wtedy zaczynasz tęsknić, a tęsknota to najgorsze uczucie. Szukając jakiegoś pocieszenia pomyślałem o tym rudzielcu któremu pomogłem. Ciekawe czy spodoba mu się ten mały prezencik przyczepiony do melonika. Momentalnie jakoś poprawił mi się humor, a uśmiech zaczął powoli znowu pojawiać się na mojej twarzy. Nagle usłyszałem dziwny szept:
- To jest wielka sztuka uśmiechać się, a w środku być rozdartym na milion kawałków. - zdziwiony rozglądałem się dookoła. Gdy już po paru chwilach nikogo nie usłyszałem ani nie zobaczyłem wróciłem do rysunku tłumaczą sobie, że to z niedospania. Zwyczajnie mam jakieś omamy słuchowe. Minęła może minuta i znowu ktoś się do mnie odezwał niewiadomo skąd:
- Ja wrócę, a ty już znikniesz na dobre. Nadejdzie taki dzień i to ty będziesz siedział w tej klatce! To było moje życie nigdy nie twoje!- gdy tylko to usłyszałem momentalnie się rozejrzałem. Z racji tego, że słońce zaczęło wychodzić znad horyzontu z każdą chwilą było coraz jaśniej. Wciąż nikogo nie zobaczyłem. Zacząłem podejrzewać, że dawny ja na dobre nie zniknął i właśnie dał znak o swoim istnieniu. Myślałem, że się go pozbyłem. Jednak wrócił. To już fatalny znak. Ale za bardzo się tym nie przejąłem. Wszystko było przecież w porządku, a tamten jedynie mnie straszył. Wstałem i ruszyłem w stronę swojego namiotu. Nici jak na dziś z projektowania czas się brać za szycie, wycinanie, przyklejanie i nie wiadomo jeszcze co. Ah uwielbiam tą prace! A może kiedyś zaistnieje w tym świecie jako prawdziwa gwiazda? Dość rozmarzony szedłem dalej przed siebie i w końcu wpadłem na kogoś:
- Och, wybacz gapa ze mnie straszliwa. - gdy tylko zerknąłem na chłopaka okazało się, że to był Lennie. Trzymał w rękach swój melonik z tym piórkiem ode mnie.
- O hej. To pewnie twoja sprawka nie? - wskazał na melonik.
- Wiem nie powinienem wchodzić do twojego pokoju. Nie powinienem ruszać twojego melonika i nic do niego dodawać. Straaasznie cię za to przepraszam! Nie mogłem tego olać i zostawić też bez niczego. Jeszcze raz strasznie cie przepraszam.- spuściłem wzrok na swoje buty podkulając ogon. Myślałem, że rudzielec był na mnie zły, a przeprosiny mogą nie wystarczyć. Jednak jak zawsze się pomyliłem. Rudzielec cicho się zaśmiał. W sumie się nie dziwie za poważne te przeprosiny nie były i nie pomalowałem se oczu. Ugh na bank wyglądam jak jakiś klaun.
- W zasadzie to dziękuje. Sam bym tak dobrze tej dziury nie zszył. A to piórko pasuje mi do stroju. - zerknął na kapelusz z lekkim uśmiechem na twarzy.
- Serio? Och to cudnie. A przez chwile myślałem, że się na mnie wydrzesz.- zaśmiałem się nerwowo.- Ale ja jestem nie mądry.
<Lennie?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz