Odgłos nadjeżdżającego samochodu wyrwał mnie i Mischę z krępującej ciszy.
- Zostań tu -polecił i wyszedł przed dom.
Gdy usłyszałem jak drzwi frontowe zamykają się za nim, natychmiast podbiegłem do okna by śledzić sytuację.
Nie ufałem Lucasowi na tyle by móc wierzyć w jego obietnice puszczenia nas wolno. Do Mischy z kolei miałem mieszane uczucia. Z jednej strony bronił nas, a przynajmiej Smiley ale z drugiej nie mogłem nie wkurzać się na sam fakt, iż robi wszystko o co szefunio poprosi. Tfu!
Dziewczyna i jej oprawca wyszli z auta. Widząc jak Lucas podaje torbę, jak się domyśliłem z pieniędzmi, do rąk Mischy moje serce wesoło zabiło, w nadziei, że już po wszystkim.
Jednak dosłownie chwilę później typowym dla siebie, pełnym agresji i poczucia władzy ruchem szarpną Smiley za włosy jak zwykłą szmatę.
Rzuciłem się do wyjścia. Gdy byłem już na zewnątrz torba z pieniędzmi którą jeszcze moment temu trzymał Mischa, leżała na ziemi podobnie jak Smiley. Mężczyzna podbiegł do dziewczyny i wziął ją na ręce.
- Zostaw ją, jeszcze z nią nie skończyłem -warknął Lucas.
Mischa niewzruszony ruszył w stronę domu. Postawił zaledwie kilka kroków, gdy szef zagrodził mu drogę.
- Co ty odpierdalasz?! -syknął wyraźnie poirytowany
Widząc, że na mężczyźnie nie robi to wrażenia dodał
- Albo dasz mi się z nią zabawić, albo zrobię to z twoją siostrą -warknął.
Twarz Mischy zbladła, a usta wykrzywiły się w gniewie.
- Nie waż się tknąć żadnej z tych dziewczyn -odparł
Widziałem po nim wyraźną chęć przywalenia Lucasowi. Jedynym powodem, dla którego tego nie zrobił, była Smiley, która powoli odzyskiwała przytomność.
Mischa wyminął stojącego przed nim mężczyznę i podążył ścieżką w stronę drzwi.
Patrzyłem za nim ale później przeniosłem wzrok na Lucasa chcąc mieć pewność, że niczego nie odwali.
I całe szczęście, że to zrobiłem, bo właśnie wyciągał z kieszeni broń i w wyciągniętej dłoni skierował na dwójkę oddalających się towarzyszy.
- Mischa! -krzyknąłem
Chłopak spojrzał na mnie, a gdy zauważył pistolet w dłoniach pracodawcy jego oczy zrobiły się wielkie z przerażenia.
- Uciekaj mała! -wypuścił już przytomną Smiley z rąk.
Czas zwolnił niczym w finałowej scenie filmu akcji.
Palec Lucasa powoli zaciska spust, śledząc uważnie kroki Mischy.
Cudem pokonując szok, w jakim się znajdowałem sięgnąłem do kieszeni i wyjąłem z niej nóż.
Kilka sekund później rękojeść wystawała z piersi uzbrojonego mężczyzny.
Patrzyłem jak upada na ziemię, a z rany przecieka wąska strużka krwi, tamowana tkwiącym w ranie nóżem.
Czyjaś dłoń pociągnęła mnie w swoją stronę..
Ktoś coś mówił, czułem czyjś dotyk na ramieniu, jednak mój umysł odgrodził się od tego mocnym murem.
W głowie krążyła tylko jedna myśl.
Zabiłem człowieka.
- Zostań tu -polecił i wyszedł przed dom.
Gdy usłyszałem jak drzwi frontowe zamykają się za nim, natychmiast podbiegłem do okna by śledzić sytuację.
Nie ufałem Lucasowi na tyle by móc wierzyć w jego obietnice puszczenia nas wolno. Do Mischy z kolei miałem mieszane uczucia. Z jednej strony bronił nas, a przynajmiej Smiley ale z drugiej nie mogłem nie wkurzać się na sam fakt, iż robi wszystko o co szefunio poprosi. Tfu!
Dziewczyna i jej oprawca wyszli z auta. Widząc jak Lucas podaje torbę, jak się domyśliłem z pieniędzmi, do rąk Mischy moje serce wesoło zabiło, w nadziei, że już po wszystkim.
Jednak dosłownie chwilę później typowym dla siebie, pełnym agresji i poczucia władzy ruchem szarpną Smiley za włosy jak zwykłą szmatę.
Rzuciłem się do wyjścia. Gdy byłem już na zewnątrz torba z pieniędzmi którą jeszcze moment temu trzymał Mischa, leżała na ziemi podobnie jak Smiley. Mężczyzna podbiegł do dziewczyny i wziął ją na ręce.
- Zostaw ją, jeszcze z nią nie skończyłem -warknął Lucas.
Mischa niewzruszony ruszył w stronę domu. Postawił zaledwie kilka kroków, gdy szef zagrodził mu drogę.
- Co ty odpierdalasz?! -syknął wyraźnie poirytowany
Widząc, że na mężczyźnie nie robi to wrażenia dodał
- Albo dasz mi się z nią zabawić, albo zrobię to z twoją siostrą -warknął.
Twarz Mischy zbladła, a usta wykrzywiły się w gniewie.
- Nie waż się tknąć żadnej z tych dziewczyn -odparł
Widziałem po nim wyraźną chęć przywalenia Lucasowi. Jedynym powodem, dla którego tego nie zrobił, była Smiley, która powoli odzyskiwała przytomność.
Mischa wyminął stojącego przed nim mężczyznę i podążył ścieżką w stronę drzwi.
Patrzyłem za nim ale później przeniosłem wzrok na Lucasa chcąc mieć pewność, że niczego nie odwali.
I całe szczęście, że to zrobiłem, bo właśnie wyciągał z kieszeni broń i w wyciągniętej dłoni skierował na dwójkę oddalających się towarzyszy.
- Mischa! -krzyknąłem
Chłopak spojrzał na mnie, a gdy zauważył pistolet w dłoniach pracodawcy jego oczy zrobiły się wielkie z przerażenia.
- Uciekaj mała! -wypuścił już przytomną Smiley z rąk.
Czas zwolnił niczym w finałowej scenie filmu akcji.
Palec Lucasa powoli zaciska spust, śledząc uważnie kroki Mischy.
Cudem pokonując szok, w jakim się znajdowałem sięgnąłem do kieszeni i wyjąłem z niej nóż.
Kilka sekund później rękojeść wystawała z piersi uzbrojonego mężczyzny.
Patrzyłem jak upada na ziemię, a z rany przecieka wąska strużka krwi, tamowana tkwiącym w ranie nóżem.
Czyjaś dłoń pociągnęła mnie w swoją stronę..
Ktoś coś mówił, czułem czyjś dotyk na ramieniu, jednak mój umysł odgrodził się od tego mocnym murem.
W głowie krążyła tylko jedna myśl.
Zabiłem człowieka.
Smiley? Cóż za drastyczny powrót xd
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz