Biegłem trzymając kromkę chleba w ustach. Byłem już spóźniony, za pewne wszystko się już zaczęło, a ja ledwo byłem gotowy. Nawet nie mogłem zrobić podstawowych czynności! I to jest siedzenie po nocach przy hazardzie. Oh Khole kiedyś stracisz głowę za spóźnienia. Spojrzałem na siatkę, która była niedaleko i odbiłem się od podłoża, aby zaraz sprytnie wspiąć się na górę i ją przeskoczyć. Opadłem na dół i prostując się rozeznałem się w terenie. Ugryzłem kawałek chleba po czym wziąłem resztę kromki do ręki. Zerknąłem na zegarek i pokręciłem zawiedziony głową. W końcu znowu wróciłem do biegu. Minęły może trzy minuty i byłem na miejscu. Cyrk. Tak, byłem przed cyrkiem gdzie pracuje, a spóźniłem się na występ. Na szczęście nie swój, to byłaby po prostu katastrofa, gdybym widział tylko swych klaunowych znajomych na scenie, chciałbym być razem z nimi! Pokazałem bilet i dojadając swoje suche śniadanie wszedłem. Od razu po drodze kupiłem dużą paczkę popcornu, bo jakże to byłoby bolesne, gdybym przez całe przedstawienie jadł suchą pajdę. Zamrugałem kilka razy siadając na ławce gdzie było sporo przestrzeni. Jako iż dzisiaj miałem dzień wolny chciałem skorzystać z atrakcji jakie były w cyrku. Obserwowałem wszystko z zainteresowaniem jedząc przy tym solony popcorn. Najwidoczniej moje chrupanie przeszkadzało wszystkim dookoła, bo zaraz dostałem, a to kawałkiem nachosa, a to jakąś maskotką. Ahh, dzieci, moja miłość. Nagle na... Że tak to ujmę "scenę" wkroczył Leo, łatwo się domyślić że jest to lew. Za nim weszła treserka, która miała pokazać kilka sztuczek. Lew przeskoczył przez kilka obręczy po czym zaryczał groźnie. Przystanął elegancko podnosząc jedną łapę do góry, a grzywa pięknie latała na wietrze wiatraka, cudo. Kto by chciał przeoczyć takie widoczki. Cały występ przebiegał idealnie, tak jak w sumie zawsze. Ponownie sięgnąłem do pudełka, jednak próbując coś wymacać nie znalazłem nic. Westchnąłem i odstawiłem pudełko na bok. Nie miałem już co jeść, a brzuchu dalej burczało. Musiałem jednak już przetrwać, nie chciałem już denerwować ludzi moim wstawaniem, przecież niski nie jestem. Minęła godzina, więc przedstawienie już się zakończyło. Wstałem i szybkim krokiem wyszedłem z namiotu. Chciałem szybko zajść w pewne miejsce, jednak było to prawdopodobnie niemożliwe. Znowu trzeba było wkroczyć w tryb biegu. Napuszył poliki i zdeterminowany ruszyłem w podskokach. Minąłem kilka budek, jakieś atrakcje. Masa ludzi na mnie patrzyła jak na wariata, ale kto by się przejął. Biegłem, biegłem i... Nie obeszło się bez wpadnięcia na kogoś. Był to starszy mężczyzna, który szedł z małą dziewczynką. Gasp. Aż oddech mi się zatrzymał. Kucnąłem przy nim i pomogłem mu wstać.
- Bardzo pana przepraszam, trochę mi spieszno, a jest tu i tłoczno, pana nie zauważyłem i na ziemi skończyłem - powiedziałem w pośpiechu.
Staruszek się zaśmiał i zerknął kątem oka na mnie.
- Nawet nie czujesz jak rymujesz młody - poklepał mnie po ramieniu i podniósł się z moją pomocą - ale dziękuję ci, że mnie nie zostawiłeś...
- Nigdy nie byłbym w stanie - uśmiechnąłem się i pogłaskałem małą dziewczynkę po głowie.
Odsunąłem się od nich i postanowiłem iść dalej.
- Miłego dnia! - powiedziałem na odchodne.
Spojrzałem na namiot, w którym pracowała wróżbitka. Na moje szczęście kolejka nie była spora, więc szybko się ustawiłem i począłem czekać. Nic innego mi nie pozostało. Minęło pięć, dziesięć.. może i dwadzieścia minut, ale dalej nie była moja kolej. Może ta dziewczyna była taka dokładna w swoim zawodzie? Westchnąłem głośno, gdy usłyszałem radosne "Następny!". Podszedłem i usiadłem na krześle przed fioletowowłosą.
- Dzień dobry - powiedziałem uśmiechając się i kładąc palce na stoliku - chciałem się dowiedzieć coś o swojej przyszłości jeśli chodzi o miłość... Byłabyś w stanie coś na ten temat powiedzieć?
Wróżbitka uśmiechnęła się i przytaknęła.
- Bardzo pana przepraszam, trochę mi spieszno, a jest tu i tłoczno, pana nie zauważyłem i na ziemi skończyłem - powiedziałem w pośpiechu.
Staruszek się zaśmiał i zerknął kątem oka na mnie.
- Nawet nie czujesz jak rymujesz młody - poklepał mnie po ramieniu i podniósł się z moją pomocą - ale dziękuję ci, że mnie nie zostawiłeś...
- Nigdy nie byłbym w stanie - uśmiechnąłem się i pogłaskałem małą dziewczynkę po głowie.
Odsunąłem się od nich i postanowiłem iść dalej.
- Miłego dnia! - powiedziałem na odchodne.
Spojrzałem na namiot, w którym pracowała wróżbitka. Na moje szczęście kolejka nie była spora, więc szybko się ustawiłem i począłem czekać. Nic innego mi nie pozostało. Minęło pięć, dziesięć.. może i dwadzieścia minut, ale dalej nie była moja kolej. Może ta dziewczyna była taka dokładna w swoim zawodzie? Westchnąłem głośno, gdy usłyszałem radosne "Następny!". Podszedłem i usiadłem na krześle przed fioletowowłosą.
- Dzień dobry - powiedziałem uśmiechając się i kładąc palce na stoliku - chciałem się dowiedzieć coś o swojej przyszłości jeśli chodzi o miłość... Byłabyś w stanie coś na ten temat powiedzieć?
Wróżbitka uśmiechnęła się i przytaknęła.
<Rose?> :3 Opko jakieś długie nie jest, uważam że fatalne też nie, ale no, jakoś do spotkania musiało dojść, a to był pierwszy pomysł XD
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz