Na chwilę zapomniałem, co mnie spotkało w nocy. Wydawało mi się, że był to tylko okropnie zły sen, który już się więcej nie powtórzy, a co ważniejsze, nie ziści. Ale w jaki sposób mogłem mieć taki sen, skoro nie przespałem nocy? Czułem się, jakbym połknął jakieś psychotropy i wszystko, co było rzeczywistości, wydawało mi się snem. Ogarnąłem się dopiero wtedy, gdy wsadziłem głowę do lodowatej wody. Na nowo zacząłem myśleć, kontaktować ze światem i zdałem sobie sprawę, że dzisiaj był występ. Delikatnie się uśmiechnąłem na tą myśl: nie ja występowałem, mogłem sobie odpocząć i wcale nie oglądać tego, co mają zaprezentować moi koledzy. Mógłbym wrócić do namiotu i liczyć na sen, którego tak bardzo pragnąłem. W końcu parę dni byłem chory, zrozumieliby, że znowu się źle poczułam i nie mogłem przyjść, jednak przydałoby się zobaczyć nowego magika w akcji: po części to mój rywal, z którym będę walczył o uwagę publiczności, dobrze by było znać jego możliwości, ale… dziewczyna nie będzie ode mnie silniejsza. Nawet, jeśli włada prawdziwą magią, mój kapelusz sam mógłby ją pokonać.
O czym ja tam właściwie myślę? Koniecznie musiałem się przespać. W tym celu ruszyłem w kierunku namiotu, nie zważając na innych ani na porę dnia. Nie pofatygowałem się także oznajmić, że mnie nie będzie na występie: nie miałem sił, a każda sekunda była dla mnie ważna. Jeśli uda mi się nie obudzić do rana, będę w siódmym niebie i czuł się fantastycznie, albo tak samo.
Nim jednak dotarłem do ukochanego materaca i poduszki, usłyszałem czyjś głos, który ewidentnie był skierowany w moją stronę. Odwróciłem się o zobaczyłam białowłosą dziewczynę, którą wczoraj poznałem i której przenosiłem pianino. Nagle wszystkie wspomnienia z lasu uderzyły we mnie z taką siłą, że prawie nie wylądowałem na ziemi. Milczałem, na nowo odtwarzając w głowie, co z nią zrobiłem. Obsypałem ją magicznym pyłkiem i sprawiłem, żeby zasnęła, niczym Piaskowy Dziadek. Nie wymazałem jej pamięci, ale czy nie wzięła tego za sen? W końcu obudziła się w swoim łóżku, może pomyślała, że to nie miało miejsca? Chciałem, aby tak było, przynajmniej w tej chwili nie chciałem poruszać tego tematu. Byłem bardzo zmęczony, nią, nim, tamtym… wszystkim, musiałem odpocząć od tego całego zamętu.
- Cześć – odpowiedziałem w końcu, mrużąc lekko oczy, kiedy słońce na chwilę mnie poraziło. Zachwiałem się nieco, gdy przestąpiłem z nogi na nogę. Yin milczała, zapewne czekając, aż coś powiem. Czy to możliwe, że pamiętała i chciała, bym poruszył ten temat? Nie ma szans. - Idziesz na występ? - zapytałem, nie mając zamiaru mówić o wczorajszej nocy. Jej tam nie powinno być, to durny los ją tam sprowadził, by zagrać na moich nerwach. Nie dość, że przeprowadził do mnie tego szantażystę, to jeszcze sprawił, że mam drugiego świadka. Co mnie jeszcze może spotkać?
- Tak – pokiwała głową.
- To zdasz mi relacje, jak sobie poradziła pani magik – delikatnie się uśmiechnąłem.
- Nie idziesz? - pokręciłem przecząco głową.
- Chyba jeszcze nie wyzdrowiałem. Jakby się pytali, będę w namiocie – dodałem i się odwróciłem. Szybkim krokiem podążyłem do namiotu, by dziewczyna sama nie odezwała się na wczorajszy temat, a ja nie musiałbym jej wszystkiego tłumaczyć, a raczej kłamać.
<Yin? Trochę nudnawe, ale no musi iść spać xd>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz