31 sty 2018

Smiley CD Nice

Spacerowałam sobie po cyrku w oczekiwaniu na to, aby wpaść na pomysł co mogłabym porobić. Spotkałam po drodze Pik'a, który powiadomił mnie o nowej członkini cyrku. Powiedział mi, że się wyróżnia bo chodzi z tygrysem przy boku.
Zamieniliśmy jeszcze kilka innych słów po czym się rozstaliśmy. Spojrzałam się na niebo. Dzisiejsza pogoda dopisywała tak więc nie chcąc tracić czasu na to, żeby coś wymyślić skierowałam się w stronę miejsca gdzie to wszystkie zwierzęta z naszego cyrku się znajdują. Po drodze napotkałam dziewczynę o której wspomniał mi Pik. Dziewczyna rozglądała się do okoła. Wyglądało to tak jakby czegoś szukała czy też może się zgubiła. Najpewniej była to pierwsza opcja. Szukała czegoś, ale nie wiedziała gdzie co się znajduje. Zupełnie jakbym widziała siebie gdy byłam tutaj pierwszy dzień. Miała szczęście, że potrafiłam jej pomóc. Złożyło akurat się tak, że ja szłam do zwierząt, a ona ich szukała.
- Chodźcie, zaprowadzę was - uśmiechnęłam się. - Jestem Smiley - wyciągnęłam rękę w stronę dziewczyny.
- Nice... - chyba się odrobinę zmieszała. Przykucnełam przed tygrysicą.
- Miło mi również i ciebie poznać - uśmiechnęłam się do zielonookiej tygrysicy. Wyciągnęłam go niej rękę, a ona położyła mi na nią swoją łapę.
Była dobrze wytresowana oraz przyjęła dobre maniery po swojej opiekunce. - Urocza jesteś - pogłaskałam ja po głowie, a ona z wdzięczności wydała z siebie głos.
- Chodźmy - powiedziałam, wstając tym samym na równe nogi.
Zapytałam się dziewczyny dlaczego chcę pójść do zwierząt. W odpowiedzi dostałam to, że chce, aby Mirai, jej tygrysica zapoznała się z innymi zwierzętami cyrku. Nie minęło nawet dziesięć minut, a już byliśmy na miejscu. Przedstawiłam każdego ze zwierząt w skrócie. Do naszego grona dołączył Vogel.
- Nie wiem, ale chyba będzie dobrze - powiedziała Nice.
- Spokojnie, nic się jej nie stanie - dziewczyna nie była pewna, ale była na to przygotowana. Chciałam ją tylko uspokoić.
- Vogel, Nice powinniśmy wyjść na zewnątrz - przypomniało mi się o alergię chłopaka.
- Dlaczego? - zapytał się chłopak, zupełnie tak jakby go to nie obchodziło.
- Bo jak dobrze wiesz, jesteś uczulony na kocia sierść. Nie wiemy co prawda jak zareagujesz, ale dla twojej wiadomości to ostatnio urodziły się kocięta i są gdzieś tutaj po opieką Gatty - zrozumiał mnie o co mi chodzi. Nice chyba też to zrozumiała. Dlatego we trójkę wyszliśmy od zwierząt. Mirai poszła wraz z nami.
- To dlatego nie chciałeś pogłaskać Mirai! - stwierdziła dziewczyna. - Myślałam, że się jej boisz! - dodała po chwili, a ja się tylko zaśmiałam.
- Musisz mu wybaczyć, on już taki jest. Nic nie powie, aż człowiek się sam nie domyśli - dodałam coś sama od siebie.
- Ty to nic lepsza nie jesteś - wtrącił się. - Zawsze się uśmiechasz nawet wtedy gdy cię coś boli - spojrzałam się na niego, a on na mnie.
- Co wy na to, abyśmy poszli coś dobrego zjeść? - chciałam zakończyć już temat, aby dziewczyna nie czuła się nie zręcznie.
- Księżniczko mogłabyś odwiedzić Pik'a - spojrzałam się za siebie. Dobrze wiedziałam że był to Dante wraz z bliźniakami.
- Właśnie miałam pójść z nimi na miasto. Nie mogę później - spojrzałam się na nich trochę smutnym wzrokiem, aby ich przekonać. Zawsze to działało.
- Pik nie był zachwycony. Kazał abyś poszła do niego natychmiast - nie udało mi się ich przekonać co oznaczało, że naskrobałam siebie coś. Chociaż nie byłam pewna co.
- Zawsze możemy na ciebie poczekać - powiedziała Nice, a humor mi się poprawił.
Poszłam wraz z Dante i resztą do Pik'a. Weszłam do namiotu z opuszczoną głowa.
- Smiley co prawda przez najbliższe dwa dni nie możesz jeszcze występować bo ustawiłem taki grafik, ale możesz powoli zacząć ćwiczyć i przygotować się do występów - słysząc to nie mogłam uwierzyć w to co powiedział.
- Na prawdę!? - spojrzałam się na niego, a skinięcie głową potwierdziło to. Pocałowałam go w policzek w ramach podziękowania i biorąc kartkę trzymana przez niego w ręku wyszłam z namiotu.
- No to chodźmy coś zjeść - powiedziałam uradowana. Dante i bliźniaków nie było, ale był Vogel i Nice.
- Nareszcie możesz występować co? - spojrzał się na mnie Vogel.
- Yhym... - uśmiechnęłam się. - Chodźmy - dodałam z uśmiechem większym niż poprzedni.

<Nice? Vogel?>

30 sty 2018

Smiley CD Vogel

Vogel miał rację co do tego, abym usiadła. Nie chciałabym ponownie uderzyć się w głowę. Bolało, ale nic nie mówiłam. Tak było najlepiej. Odwróciłam swój wzrok za szybę, gdzie próbowałam skoncentrować się na czymś innym. Chciałam zapomnieć o tym bólu. Zastanawiało mnie jak to jest możliwe, że uderzyłam się w coś, aż tak bardzo mocno. Mówiąc szczerze to zrobiłam się odrobinę śpiąca przez to całe czekanie. Co jak co, ale minęło już więcej niż dwie godziny. Gdy atrakcja zaczęła ponownie działać, Vogel się ucieszył. Chyba zdenerwowało go to, że musiał tyle czekać.  Na pewno nie tylko jego rozzłościło to, że musiał tyle czekać. Inni również byli źli, tylko ja jakoś się tym za bardzo nie przejmowałam. Szczerze mówiąc to tam w górze czułam się wolna od problemów. Zawsze tak jest gdy jestem w górze, a na dole muszę zmierzyć się z tym wszystkim raz po raz. Vogel pociągnął mnie za sobą jak tylko otworzyły się drzwiczki oznaczające wolność. Nie odmówiłam propozycji jaką było wstąpienie po drodze do kawiarenki. Usiedliśmy w miejscu mało zatłoczonym. Nie było do okoła nas prawie nikogo, więc mogliśmy na spokojnie i w ciszy porozmawiać. Odłożyłam jednak misia na obok, aby go nie wybrudzić. Dostaliśmy nasze zamówienie. Oboje zamówiliśmy po kubku gorącej czekolady, która przepysznie pachniała. Co do ciast to ja wzięłam ciasto w którym były umieszczone makaroniki. Było kolorowe i w dodatku miało dużo smaków w sobie. Spojrzałam się na ciasto chłopaka. Również uroczo wyglądało.
- Chcesz trochę posmakować? - zapytał, a ja uśmiechnęłam się od ucha do ucha. Wzięłam odrobinę ciasta chłopaka na łyżeczkę. Po spróbowaniu nie potrafiłam opisać smaku, takie dobre było. - I jak? Smakuje? - spojrzał się na mnie, a ja skinęłam głowa.
- Jest pyszne - powiedziałam zadowolona. - Spróbuj mojego - przysnęłam bliżej mój talerzyk do niego. - Śmiało! - dodałam.

Vogel CD Nice

Stanąłem na samym środku drogi, na której było wielu ludzi z cyrku. Obserwowałem ich przez chwilę, lecz kiedy tylko w tłumie ujrzałem przemieszczające się zielone włosy, od razu podbiegłem w tamtą stronę. Stanąłem w miejscu, skąd przed chwilą ta osoba odeszła. Przybliżyłem otwartą dłoń do ust, a drugą uniosłem do góry, machając ją.
- Heej! Light! -zawołałem do chłopaka, który od razu na dźwięk swojego imienia się odwrócił.
Uśmiechnął się delikatnie i mi odmachał, wtedy gestem dłoni przywołałem go do siebie. Trochę mu zajęło dojście do mnie, lecz zanim przy mnie stanął, już zaczął do mnie mówić.
- Co jest Vogel? -zapytał z promiennym uśmiechem, który chyba nigdy nie schodzi z jego twarzy.
- Wiesz może, gdzie aktualnie znajduje się Pik? -odpowiedziałem pytaniem na pytanie.
Zielonowłosy zamyślił się, przysłaniając swoje usta dłonią. Mruczał coś przez chwilę, aż w końcu ponownie zwrócił się w moją stronę, unosząc przy tym do góry swój palec wskazujący.
- Powinien znajdować się obecnie w namiocie treningowym -odpowiedział spokojnie, lecz entuzjastycznie.
- Dzięki -odpowiedziałem krótko i już miałem odejść, ale jeszcze dodałem -co on tam robi? Przecież nie występuje.
Chłopak tylko wzruszył ramionami. Westchnąłem i odszedłem od niego, uprzednie jeszcze raz mu dziękując. Udałem się w stronę namiotu treningowego. Doprawdy, ten koleś ma swoje dziwne myśli. Kiedy znalazłem się przy namiocie, pokręciłem głową, odganiając swoje myśli i wszedłem do środka. Było tam jednak cicho. Ruszyłem w stronę środka, pry czym zacząłem go nawoływać. Kiedy stanąłem w środku i już zrezygnowany postanowiłem zawrócić, usłyszałem czyjeś kroki. Podniosłem wzrok i ujrzałem go. Uniosłem pytająco brew.
- Co tu robisz? -zapytałem się go w końcu, na co tylko się zaśmiał. W dłoni miał jeden z moich przedmiotów, a dokładnie kolorową obręcz. Okręcał ją wokół swojego nadgarstka.
- Nawet nie mogę się trochę rozerwać? -kiedy nie usłyszał z mojej strony odpowiedzi, zaprzestał zabawy i spojrzał się na mnie poważniej -Miło, że jednak o mnie nie zapomniałeś.
- Jakbym mógł? -odpowiedziałem, przewracając przy tym oczami -O co chodzi? Co wtedy ode mnie chciałeś? -zapytałem, krzyżując przy tym ręce.
Mężczyzna przez chwilę myślał, po czym wzruszył ramionami.
- A coś chciałem?
Spojrzałem na niego wrogo. Czekałem jeszcze chwilę, lecz najwidoczniej naprawdę nie wiedział, o co mi mogło chodzić. Westchnąłem ciężko, łapiąc się za kark. Odwróciłem się do niego bokiem.
- I przez ciebie przerwałem ciekawą rozmowę -wymruczałem do siebie, lecz, jak zawsze, musiał to usłyszeć.
- Jaką?
- Co cię to -spiorunowałem go wzrokiem, lecz kiedy tylko napotkałem jego spojrzenie, dodałem -z nową członkinią. Ma przy swoim boku tygrysa.
- A! -przerwał mi w połowie zdania, klaszcząc w dłonie -masz na myśli tę treserkę, która postanowiła do nas niedawno dołączyć? Jest dosyć ładna -zaśmiał się, odwracając się przy tym do mnie tyłem.
Ponownie nie mogłem go zrozumieć, jednakże nie chciałem już bardziej rozwijać tego tematu. Przewróciłem oczami i ze zmęczeniem powiedziałem.
- Jeżeli naprawdę nic do mnie nie masz, to już sobie pójdę -wskazałem na wyjście, na co wzruszył ramionami, rozkładając przy tym ręce.
Dłużej nie czekając, wyszedłem z tego miejsca. Szedłem przed siebie bez żadnego sensu, aż w końcu ujrzałem znajome sylwetki, które wchodziły do zagrody ze zwierzętami. Zaciekawiony ruszyłem powolnym krokiem w tamtą stronę. Kiedy tam zaszedłem, mogłem się upewnić, że tymi osobami była Smiley i Nice. Uśmiechnąłem się do siebie, kiedy zauważyłem, że ze sobą rozmawiają. Wychodząc ze swojego ,,ukrycia”, uniosłem rękę w geście powitania i wesoło się do nich uśmiechnąłem.
- Cześć wam!
Podchodząc do nich, spostrzegłem, że nie ma przy Nice jej tygrysicy. Po szybkim rozejrzeniu się zauważyłem, że stała przy innych zwierzętach, poznając je.
- Nie boisz się Nice, że coś się stanie? -zapytałem niepewny, czy aby na pewno było to dobre pytanie.

<Nice?>

Rue CD Akuma

Iść za nim? Nie byłam pewna, czy to był ten "dobry" pomysł. Raczej ryzykowny. Facet nie wygląd na kogoś, z kimś można sobie zagrać w monopoly czy chińczyka. Prędzej można by go wynająć jako porywacza czy złodzieja, a może i nawet mordercę. W końcu wyglądał na typowego kowboja z Meksyku, który nie kieruje się żadnymi zasadami i bierze wszystko, co chcę. Ale czy mieliśmy inny wybór? Możliwe, że gdybyśmy wybrali opcję powrotu do Szekspira i wyjaśnienia mu wszystkiego, tajemniczy jegomość już dawno by zniknął może i z tych czasów. Ale zaraz... skąd on może mieć nasze medaliony? I po jakiego grzyba zrobił sobie z nich kolczyki?
Tak jak powiedział Akuma, ruszyliśmy za nim, starając się udawać zwykłych przechodniów, co jakiś czas kryjących się za ścianą. Mężczyzna wyglądał, jakby ktoś go śledził; coraz się odwracał, zatrzymywał i rozglądał, a rękę ciągle miał zaciśniętą na broni. Ludzie przyglądali mu się nie ze strachem, a raczej z obrzydzeniem. Posyłali mu katem oka zdanie "Idź się pieprzy* dziwaku", ale kowboj niewzruszony szedł przed siebie pewnym krokiem, ale za szybkim, jak na zwyczajnego przechodnia. Uciekał? Ktoś go gonił? Śledził? Czy może to on kogoś szukał? Nie... to nie pasuje. Przeszliśmy chyba już jakiś kilometr, a ja miałam powoli dosyć. Gdzie on tak długo szedł? To męczące, ale nie możemy się już wycofać. Tym bardziej, ze nie mam pojęcia, gdzie byliśmy. Ta część miasta była dla mnie obca. Budynki rozwalały się i trzymały chyba na ostatnich fundamentach, śmierdziało tutaj zdechłymi szczurami i zgnilizną, co jakiś czas przed nami przebiegały szczury, a co gorsza, nie było tu ani jednej żywej duszy, nie licząc podejrzanych postaci w kapturach. Takie miejsca kojarzą mi się ze stęchłymi dziurami, gdzie można legalnie gwałcić, ćpać, upijać nieletnich i handlować czym popadnie.
Mężczyzna skręcił w prawo i wszedł do starej fabryki, gdzie na drzwiach było napisane "Miejsce radioaktywne". Gdy zniknął za nimi, podbiegliśmy w to miejsce i pchnęliśmy ciężki metalowe drzwi, ale tylko trochę. Gdy pojawiła się mała szparka, zajrzałam przez nią. Sala była całkowicie pusta, nie licząc różnych taśm, metalowych belek i wielkich butli z tym samym znakiem mówiącym o toksynach, znajdujących się w środku. Co w tych latach ludzie produkowali?! Może niezapomniany sok jabłkowy, który zostanie w gardłach już na zawsze?
- Poczekaj - Akuma złapał mnie za ramię, kiedy chciałam wejść do środka. Sam zaś wychylił głowę i się rozejrzał. Sala była pusta, tak jakby mężczyzna wyparował.
- Co wy tu robicie? - usłyszeliśmy za plecami. Oboje prawie krzyknęliśmy ze strachu. Od razu się odwróciliśmy i zobaczyliśmy twarz Logana, spod kaptura. Przyglądał nam się ostrym wzrokiem. Był ubrany tak samo, jak reszta hołoty z tego miejsca; czyli miał na sobie wielką czarną pelerynę od stóp do głowy. Oboje zamarliśmy, nie mogąc nic powiedzieć. Skąd on się tu wziął? - Zadałem wam pytacie - zaczynał się niecierpliwić, a ja nie miałam żadnego pomysłu na wymówkę. Co, spacerowaliśmy sobie? Przecież mu nie powiemy, że kogoś śledziliśmy, bo to by się wiązało z tym, że musielibyśmy mu wyjawić całą nasza sytuację (tacy ludzie jak on chcą i musza za wszelką cenę wiedzieć wszystko). Podszedł bliżej nas i zmierzył nas surowym spojrzeniem. Żadne z nas nie odpowiedział. - Wynocha stąd. Później się z wami policzę - mruknął wkurzony pod nosem i łapiąc za ramię, odrzucił w bok. Drzwi, które były uchylone, zamknęły się z cichym trzaskiem. Ustaliśmy na nogach, mając zamiar odejść, gdy nagle jakaś postać pojawiła się za Loganem. Był to ten kowboj z naszymi talizmanami jako kolczykami. Wyciągnął rękę w kierunku chłopaka, w której miał zaciśniętą spluwę. Odblokował ją.
Szybko odepchnęłam "swego rzekomego pana" na bok i uderzyłam dwoma palcami pod pachą wroga. Ręka opadła mu w dół, a kula wystrzelona w tym samym momencie wylądowała obok nogi Logana. Uderzyłam go w jeszcze paru innych miejscach na całym ciele, aż w końcu opadł na ziemię. Oczy miał otwarte, ale nie mógł się poruszyć. Nogą wyjęłam z jego ręki pistolet, który kopnęłam parę metrów dalej.
Poczułam z tyłu głowy jak ktoś przykłada mi coś zimnego. Zamarłam widząc cień jakiegoś człowieka, który celował we mnie kolejną bronią. Serce mi zamarło.
- Kim jesteście? - zapytał chłodnym głosem, ale nim któreś z nas zdążyło się odezwać, mężczyzna został znokautowany przez Logana, który wstał i uderzył go z pięści w twarz. Wróg wylądował na ziemi z krwawiącym nosem. Upuścił broń, którą wzięłam do ręki. Akuma podbiegł do sparaliżowanego ciała i zdjął z jego uszu nasze talizmany.
- W nogi - miałam krzyknąć, ale z mojego gardła wydobył się tylko cichy pisk. Z bronią w ręku chwyciłam Akume za nadgarstek i pociągnęłam w stronę, z której przybyliśmy.

<Akuma?>

29 sty 2018

Nice CD Vogel

Chłopak trochę mnie zainponował. Może i tresura zwierząt wydawała się trudna bo w większości zależało to od charakteru zwierzęcia, ale nie było to aż takie trudne. W przeciwności do mnie chłopak zajmował się żonglerką. To było trudniejsze.
Według niego tresura zwierząt była trudna a dla mnie żonglerka. Raczej dla każdego jest trudne to co druga osoba robi i na odwrót. Chłopak przeprosił mnie, gdyż się spieszył gdzieś lub do kogoś. Mirai pożegnała się z nim. Spojrzałam się na moją towarzyszke.
- Przynajmniej poznaliśmy kogoś i nie musimy się już czuć, że jesteśmy jakieś obce ludki - uśmiechnęłam się do niej.  - Może zobaczymy jakie mają zwierzęta w cyrku? - spojrzałam się na nią, a ona wstała i mruknęła na znak, że się zgadza że mną.
Co jak co, ale Mirai powinna się zaprzyjaźnić z tutejszymi zwierzętami.
Rozejrzałam się do około, aby zorientować się w jaką stronę ma pójść. Nie byłam dobra w orientacji, ale dawałam sobie jakoś radę. Wiedziałam w którą stronę mam pójść do namiotów, ale co ze zwierzętami. Pik tłumaczył mi drogę, ale nie potrafiłam sobie jej przypomnieć.
- Może pomóc wam w czymś? - usłyszałam głos za sobą.
- Pomogłabyś nam dotrzeć do zwierząt? - zapytałam się, odwracać się w stronę osoby, która chciała nam pomóc.
- Właśnie tam idę - odpowiedziała dziewczyna. Miała różowe, długie w dodatku grube i lśniące włosy.

<Smiley? Vogel?>

28 sty 2018

Vogel CD Smiley

Mój wzrok tkwił na jej twarzy, sam zaś nie mogłem się ruszyć. Ten stan otępienia trwał przez kilka chwil, gdzie dopiero wtedy dotarły do mnie jej słowa. Zakryłem usta dłonią i prychnąłem, a następnie zacząłem się śmiać. Kiedy już skończyłem, zacząłem machać dłonią do góry i na dół.
- Przepraszam -powiedziałem, jeszcze się trochę śmiejąc, po czym dodałem już spokojniejszym tonem głosu -nic mi nie jest. Usiądź w końcu, bo jeszcze się to powtórzy.
Złapałem za skrawek yukaty, by następnie ją trochę poprawić. Przez to, że dziewczyna na mnie wpadła, jej niewielka część się odwinęła. Kiedy już skończyłem tę czynność, ponownie spojrzałem się w jej stronę. Siedziała oparta o ściankę, wpatrując się w widoki za oknem. Coś jednak mi tu nie grało. Czyżby jednak gdzieś się uderzyła? Zwróciłem głowę w tym samym kierunku co dziewczyna i choć widoki były naprawdę piękne, wciąż spoglądałem na nią kątem oka. Martwiłem się, że mogło coś się stać, a ona mi o tym nie mówi. Poczułem coś w rodzaju smutku. Chwilę tak jeszcze trwaliśmy, aż w końcu zaczęliśmy rozmowę na nowo. Zanim się obejrzeliśmy, młyn znów ruszył. Od rozmowy dopiero oderwał nas głos z tego samego sprzętu, co zawiadamiał o komplikacjach.
- Witam wszystkich uczestników. Jeszcze raz bardzo przepraszamy za te trudności. Diabelski młyn został jednak pomyślnie naprawiony. Dziękujemy, że zaczekaliście -powiedział mężczyzna z o wiele szczęśliwszym tonem głosu.
Kiedy radio ucichło, zaśmiałem się pod nosem. Poczułem nawet, jak jedna z moich brwi zaczyna drżeć.
- A co, mieliśmy stąd wyskoczyć, bo nam się nudziło? -zapytałem z wyrzutem, zaciskając przy tym mocno zęby..
Zwinąłem palce w pięści i uderzyłem nimi w kolana, czego szybko pożałowałem. Jęknąłem cicho, przymykając przy tym oczy.
- Wszystko w porządku? -usłyszałem głos blisko siebie.
- Ta -odpowiedziałem szybko, nawet się do niej nie odwracając -w jak najlepszym -mlasnąłem cicho i ponownie oparłem się o siedzenie, krzyżując przy tym ręce.
- Wyglądasz na złego.
Wypuściłem powietrze ze świstem, zwieszając delikatnie głowę.
- Naprawdę? -zapytałem zrezygnowany, po czym dodałem uprzejmiej, tym razem na nią patrząc -przepraszam. Po prostu zaczynałem się tutaj czuć jak w jakimś więzieniu...
- Rozumiem -odpowiedziała cicho, po czym wstała.
Obserwowałem ja bacznie, a kiedy tylko usiadła przy mnie, wzdrygnąłem się delikatnie. Spojrzałem na nią przez ramię. Wyglądała na zmarnowaną. Czyżby aż tak to wszystko ją zmarnowało.
- Jesteś zmęczona -powiedziałem dosyć głośno, choć wcale tego nie chciałem.
- A, nie -zaprzeczyła, pocierając przy tym oko. Uśmiechnęła się delikatnie -wszystko w porządku.
- Ta, ta ty już mnie nie oszukuj -odwzajemniłem jej uśmiech.
W tym momencie stanęliśmy, a nasze drzwiczki prowadzące ku wolności się otworzyły. Czym prędzej wstałem i wyszedłem, ciągnąc za sobą Akane. Kiedy odeszliśmy od atrakcji o kilka metrów, puściłem ją i rozejrzałem się dookoła.
- Może coś jeszcze zjemy przed pójściem do namiotów? -zaproponowałem, co dziewczyna skwitowała skinieniem głowy.
Zabrałem ją do jakiejś kawiarenki. Usiedliśmy w jednym ze stolików. Po kilku minutach przybyła do nas młoda kelnerka, u której zamówiliśmy po gorącej czekoladzie i cieście. Nie musieliśmy długo czekać na nasze zamówienie, co akurat nam się spodobało, a przynajmniej mi.

<Smiley?>

Akuma CD Rue

Wzdrygnął się czując nieprzyjemny dotyk na swoim nosie - dłoń Rue wykwitła przed jego twarzą tak nagle, że na moment wstrzymał oddech widząc ją tak blisko siebie. Posłała mu pytające spojrzenie, a i tylko uśmiechnął się niemrawo. Zatopił się we własnych myślach, słuchając po części mowy starca. Faktycznie, jeśli ktoś to wszystko zrobił na ich niekorzyść, zaplanował, to mają duży problem. Nie wiedzą kto mógłby to zrobić, dlaczego, ani jak zapobiec dalszym działaniom nieprzyjaciela. No i, przede wszystkim, jak się wyrwać stąd do ich czasów. W końcu nie mogą tutaj zostać wiecznie. A jeśli to ten mężczyzna, którego spotkali wcześniej? Jak on miał? Dean? Sean? Akuma próbował sobie przypomnieć imię tajemniczego posłannika samego Boga, ale nie szło mu to zbyt dobrze. Starał się w myślach odnaleźć innych prawdopodobnych wrogów. Ta, dosyć tego sporo. Podejrzana z początku wydała mu się również banda Tobiasa, ale przecież oni nie wiedzą nic o magii. Przynajmniej taką miał nadzieje, bo ponowny konflikt z nimi byłby tragiczny w skutkach. Tym bardziej, gdyby stać ich było na uwięzienie w innych czasach tej dwójki. Zagryzł szczęki, a więc kto? Mortusy i te sprawy? To możliwe, bardzo możliwe. Ale dlaczego mieliby tak robić? A więc ktoś z cyrku? Konkurencja? Westchnął cicho, podejrzanych wciąż było coraz więcej. Może nie jest ważne kto to zrobił, ale dlaczego? Oczywiście przy poparciu założenia, że jednak ktoś zgubił ich medaliony w innych czasach celowo, by im dopiec. Powodów jest również wiele. Sabotaż, chęć pozbycia się ich, być może spowolnienia, jeśli chodzi o tego całego Seana... A jak temu zapobiec? Da się, tak w ogóle? Miał już dość tych wszystkich tajemnic.
- Może zrobicie tak: przeszukacie dokładnie teren. Być może ktoś po prostu znalazł te naszyjniki i je zabrał, albo w momencie, jak was odnaleziono, wziął je. Popytam ludzi, być może coś widzieli albo nawet są w posiadaniu tych medalionów. W każdym razie, musicie być dyskretni. Jeśli w mieście zacznie huczeć o zaginionych wisiorkach, ludzie zaczną plotkować, być może wtedy już nigdy nie odnajdziecie swoich zgub. W najgorszym przypadku zrobi się na tyle głośno, iż o sprawie dowiedzą się również ci, którzy was w to wciągnęli. Lub próbują was tutaj uwięzić. Możecie przenocować u mnie, dam sobie głowę uciąć, że wcześniejszy nocleg nie przypadł wam do gustu - mrugnął do nich, na co spojrzeli po sobie zdziwieni. Wcześniejsze postanowienie Szekspira wydało się szarowłosemu sensowne, więc stwierdził, że mądrze będzie skorzystać z tej rady. W końcu lepsze to, niż siedzenie bezczynnie w miejscu. Jeszcze dojdzie do tego, że szansa na odnalezienie medalionów przepadnie, a na to nie mogą sobie pozwolić. Cóż, o ile jakaś istnieje. Jednak, trzeba mieć nadzieję, bo czasem tylko ona zostaje. "Nie wierzę, że myślę o takich sprawach:, pomyślał. Czuł się jak baba, w dodatku bardzo płaczliwa i taka...staroświecka, cnotka, świętoszka.
A więc zrobili tak jak zostało ustalone - przez całą resztę dnia włóczyli się po ulicach, wcześniej dostając ich prowizoryczną mapę, by się nie zgubili, jednocześnie szukając zgub.
- Mam złe przeczucia - mruknęła Rue, gdy mijali bar. Cóż, w każdym razie coś, co zostało stworzone na wzór barów z ich czasów. Przewrócił oczami.
- Ty moja wesoła pszczółko ty, powiedz mi, skąd u ciebie ten optymizm? - spytał, mrugając rzęsami niczym jakimś wachlarzem. Westchnęła, ale nic nie odpowiedziała, bo w tym samym momencie rozległ się huk - drzwi uderzyły z impetem o ścianę za nimi, chyba przy okazji się psując, po przekrzywiły się o parę stopni w lewo. Oboje wpatrywali się w nie, podczas gdy ich oczom ukazał się jakiś brodaty mężczyzna z wąsami niczym Hitler, z kowbojskim kapeluszem na głowie. Chyba epoki mu się pomyliły. Zaraz. Epoki. No tak! A co, jeśli to on pochodzi z innych czasów i również podróżuje w czasoprzestrzeni? W tej samej chwili poczuł szarpnięcie w prawym ramieniu. Powstrzymał się ostatkiem sił, by nie zacząć wrzeszczeć na Rue, jednak ta zaczęła szybko mówić mu na ucho szeptem, tak by usłyszał, ale tak, by inni nie dosłyszeli.
- Spójrz na jego uszy! Przecież on z naszych medalionów zrobił sobie kolczyki! On je ma! - zdziwił się, to tak można? Jednak podążył wzrokiem, kierując się jej wskazówkami. Faktycznie, pod długimi, prostymi włosami odgarniętymi w tył, krył się kamień wbity w ucho, dokładnie z takim samym wzorem na nim. Ale im się poszczęściło! Z jednej strony odnaleźli to, co szukali, ale z drugiej posiada to chyba nieodpowiedni typ.
- I co robimy? On może nam chcieć zaszkodzić - powiedział z niepewnością Akuma. Wrócić i opowiedzieć o wszystkim Szekspirowi? A może śledzić tego typa? W końcu jeśli go zgubią, mogą mieć naprawdę przerąbane.
- Oczywiście, że chce nam zaszkodzić! - jej głos przypominał mu głos Hermiony z Harrego Pottera, nie wiedzieć czemu.
- A wy co się patrzycie?! - wykrzyczał obiekt ich zainteresowań, wyciągając spluwę z pasa doczepionego do nogawki spodni. Oczy Akumy chyba musiałby wychodzić z orbit, gdy Rue ociągnęła go w tył, już biegnąc za zasięg broni. Skryli się za ścianą jednego z budynków. A jeśli on za nimi podąża? Wychylił się na moment, ale dostrzegł odchodzącego mężczyznę.
- Chodź, idziemy za nim - już postanowił. Ale co dalej? Będa go śledzić nawet, gdy zajdzie na jakieś pustynie? Przecież nie mają planu, nie mają czym się bronić, a więc jakim cudem mają odzyskać to, co im odebrane? I w ogóle, kim jest ten facet? Pochodzi z czasów, gdy pojedynki na Dzikim Zachodzie były jeszcze modne, czy też z innych, ale przez nie przechodził i nabył paru rzeczy z nich? Chociażby ubrania?
< Rue? >

25 sty 2018

Smiley CD Vogel

Miałam obawy przed zadawaniem tego pytania, ale pomyślałam nad swoim zadanym pytaniem i wiedziałam co dopiero wtedy, że nie powinnam tego pytania zadawać. Za późno było już na to. Podczas gdy Vogel zastanawiał się najwidoczniej nad ułożeniem swoich słów. A ja zamyśliłam się nad tym co powiedziałam. Miałam obawy przed tym, że go obraziłam. Nie chciałam, aby Vogel się na mnie obraził i był jeszcze co gorsze zły na mnie.
Co ja zrobiłam? - pomyślałam sama do siebie.  Po pierwszych kilka słów usłyszanych z ust chłopaka, już wiedziałam, że nie za ciekawie miał w przeszłości. Po wysłuchaniu jego opowieści zrobiło mi się smutno. Najgorsze to że Vogel nie chciał w tamtym czasie więcej żyć. On chciał najzwyczajniej w świecie skończyć swoje życie na tym świecie i pójść do swojej siostry.
Zarumieniłam się na słowa o wspomnieniach ze mną. Na polikach chłopaka pojawiły się rumieńce.
- To może opowiesz mi o swoich zainteresowaniach? - zadał mi pytanie.
- Raczej nie mam za bardzo dużo zainteresowań. Lubię piec, a no i patrzeć przez szklane kulki - sięgnęłam do kieszeni. Wyciągnęłam z niej jedna ze szklanych kulek. - Zobacz sam - uśmiechnęłam się do niego. - Zobacz jak wygląda świat pod postacią jednego koloru - podałam mu kulkę do jego ręki. Vogel spojrzał się przez kulkę. Chyba mu się spodobało. Stałam przed nim gdy w pewnej chwili diabelski młyn ruszył do przodu, a ja nie utrzymał równowagi. Wylądowałam wprost na chłopaku.
- Przepraszam ciebie - powiedziałam chwytając się za głowę. Walnęłam się w głowę. Koło się ponownie zatrzymało. Trzymając się rękoma za głowe.
- Czy nic ci nie jest? - zapytał się.
- Uderzyłam się o głowę delikatnie, ale nie za bolało tak bardzo. Tylko moje włosy się zepsuły - nie chciałam się przyznawać do tego, że boli mnie głowa. - To raczej ja powinnam się martwić o to czy tobie się coś nie stało. Wreszcie upadłam na ciebie i pewnie uderzyłam - spojrzałam się na niego.

<Vogel?>

24 sty 2018

Odchodzi

Blade
Blade | Połykacz noży i zaklinacz węży | Niewiadoma (singiel) | ElektrycznaZszywka
1/0

#Powód: Decyzja właścicielki

23 sty 2018

Vogel CD Nice

Kiedy tygrys, a właściwie po imieniu wnioskować, tygrysica wykonała dziwny gest, jakim miał być ukłon, patrzyłem na nią zaciekawiony. Bez namysłu wypaliłem.
- Widzę, że dużo ją trenowałaś -rzekłem, kierując palec wskazujący na tygrysicę, która zaczęła już się podnosić do swojej normalnej pozycji.
- Tak -odpowiedziała, po czym dodała szybko -jestem treserką.
Skinąłem głową na znak zrozumienia, po czym uśmiechnąłem się delikatnie do dziewczyny.
- Pewnie jest to super zajęcie -chciałem już zbliżyć się do dużego kota, lecz szybko cofnąłem dopiero co wyciągniętą w jej stronę dłoń, przypominając sobie o swojej alergii.
Niby działała ona najbardziej na koty domowe, lecz nie wiedziałem czego mam się spodziewać po zwierzęciu z rodziny kotowatych. W końcu z żadnym z tutejszych nie nawiązywałem zbyt bliskiego kontaktu, przez co też nie wiem, jakby mój organizm zareagował. Zipnąłem ponuro, wkładając dłonie do kieszeni. Dziewczyna jednak jakby tego nie zauważyła, odpowiedziała na moje słowa.
- Tak, bardzo mi się podoba, chociaż czasem pojawiają się niemałe trudności -zaśmiała się, spoglądając na swoją kocią towarzyszkę.
- W jakim sensie?
- Czasem zdarzają się bardzo krnąbrne przypadki -wzruszyła ramionami, z powrotem na mnie patrząc.
- Cóż, nie wiem jakie charaktery mają takie zwierzęta, gdyż w ogóle nie jestem z nimi powiązany -odpowiedziałem, wzruszając ramionami. Odwróciłem się do niej bokiem, gdyż miałem już zamiar odejść, jednakże ta zatrzymała mnie.
- A ty kim tutaj jesteś, jeżeli już o tym mowa?
Spojrzałem na nią przez ramię równie zmęczonym wzrokiem, co po pobudce. Przewróciłem oczami i wyciągnąłem prawą dłoń, po czym zacząłem nią robić okręgi w powietrzu.
- A takie tam sztuczki żonglerskie -odpowiedziałem od niechcenia, ruszając palcami, jakby między nimi coś się znajdywało -bardzo to lubię, choć nie jest to nic szczególnie trudnego. A przynajmniej w porównaniu do takiej tresury -ponownie na nią spojrzałem, zaprzestając przy tym ruchów ręką.
Uśmiechnąłem się do niej miło i powoli ruszyłem przed siebie.
- Muszę iść, ponieważ muszę coś jeszcze załatwić. Mam nadzieję, że jeszcze się zderzymy -zaśmiałem się głośno, przypominając sobie sytuację sprzed chwili, w której to się poznaliśmy.
Nic jednak nie usłyszałem z jej strony, może oprócz cichych pomruków Mirai, które brzmiały, jakby mnie żegnała. Pokręciłem głową, próbując sobie przypomnieć o swoich dzisiejszych zajęciach. Westchnąłem niezadowolony, kiedy mi się przypomniały.
- Muszę odszukać Pika -zatopiłem dłoń we włosach, po czym zacząłem je pocierać, przez co się trochę napuszyły.
Coś do mnie mówił, kiedy moje przedstawienie się skończyło, jednakże byłem zbyt zabiegany i podekscytowany przez to wszystko. W końcu było to pierwsze przedstawienie po długim czasie. Zatapiając się w swoich myślach, nawet nie zauważyłem, kiedy dotarłem do naszego obozu.

<Nice?>

22 sty 2018

Nice CD Vogel

Chłopak o czarnych włosach, które lekko się zakręcały, zachodziły my na jego ciemne oczy. Stojąc przede mną, pochylił się delikatnie w moją stronę. Wyciągnął swoją dłoń w moim kierunku. Nie chciałam mu sprawiać kłopotu przyjmując jego dłoń. Ostatecznie przyjęłam jego pomocną dłoń, ale to tylko ze względu na to, że nie miał zamiaru jej cofnąć. Podziękowałam mu oczywiście. Stanęłam na równe nogi. Otrzepałam się z białego puchu jakim był śnieg. Widząc twarz chłopaka, zapytałam się czy coś jest nie tak. Nie dość, że zdziwił się za pewne na widok tygrysa to pewnie miałam coś na twarzy. Jak się okazało to jego wyraz twarzy był spowodowany tym, że mnie wcześniej nie widział. Po przedstawieniu się tak jak wypadało wyciągnęłam w jego kierunku rękę na znak, że miło mi go poznać. Spotkałam się porażką pierwszy z takim imieniem scenicznym. Oczywiście każde było unikalne na swój sposób, ale to słyszałam poraz pierwszy. Poczułam szturchnięcie w mój prawy bok. Mirai otarła się o moją prawą dłoń.
- No tak, zapomniałabym ci przedstawić moją przyjaciółkę, siostrę czy jakby to nazwać Mirai - tygrysica spojrzała się na mnie swoimi zielonymi oczami, po czym przeniosła swój wzrok na stojącego przed nią Vogel'a. Stanęła na czterech łapach po czym lekko ugieła się na przednich łapach. Ukłoniła się przed chłopakiem.
- Mówi, że miło jest ciebie poznać - dodałam po chwili z lekkim zamieszaniem.

<Vogel?> nic nie szkodzi ja również mam podobnie jak ty... dziękuję ci za odpisanie na moje opowiadanie... ^^

Vogel CD Nice

Mruczałem niezadowolony, kiedy uporczywe promienie słońca próbowały przedostać się przez moje zaciśnięte powieki, by dostać się do moich zmęczonych oczu. Przyłożyłem rękę do skroni i leniwie zacząłem otwierać swoje zaspane oczy. Zamrugałem kilka razy i spojrzałem się na środek średniej wielkości pomieszczenia, w którym leżałem. Kiedy zobaczyłem porozrzucane ubrania, niedojedzone kanapki, nieumyte kubki po kawach czy rekwizyty do występów, jakimi były woreczki z grochem i maczugi, odechciało mi się wszystkiego. Jęknąłem przeciągle, chwytając za jeden z końców poduszki i następnie się nią nakryłem, odwracając się do ściany. Nie miałem ochoty wstawać, tym bardziej że wszystko mnie bolało po wczorajszym występie. W końcu mogłem pokazać, na co mnie stać po tak długiej przerwie przed widownią, ale jak widać, za wysoko siebie ceniłem. Leżałem tak przez pewnie kilka kolejnych minut, aż w końcu nie wytrzymałem i podniosłem się do siadu nagłym zrywem, przez co zakręciło mi się w głowie. Złapałem się za nią, sycząc przy tym. Kiedy ból ustąpił, raz jeszcze się rozejrzałem, po czym wstałem z łóżka. Podrapałem się po głowie, nie wiedząc do końca co miałem zrobić. W końcu postanowiłem wziąć poranny, pobudzający prysznic. Jak też postanowiłem, tak też zrobiłem. Przed wejściem do małej łazienki chwyciłem za pierwsze lepsze ciuchy, które okazały się białą koszulką i czarnymi spodniami. Po skończeniu swojej porannej toalety wszedłem do pokoju, który robił za kuchnię. Zrobiłem tam sobie kanapkę z dżemem morelowym. Biorąc chleb do ust, stanąłem na środku pokoju, który był jednym wielkim chaosem. Westchnąłem ciężko i zabrałem się za sprzątanie. Kiedy jednak schyliłem się po ubrania, poczułem przeszywający ból u dołu pleców, przez co od razu zaprzestałem tej czynności. Podrapałem się po głowie, po czym podszedłem do wyjścia, chwytając uprzednio po ciemny płaszcz. Wyszedłem na zewnątrz, gdzie od razu uderzył we mnie nieprzyjemny powiew zimnego wiatru. Złapałem się za ramiona i wzdrygnąłem się z zimna. Wypuściłem biały obłok ustami i ruszyłem przed siebie, kończąc przy tym swoją kanapkę. Postanowiłem, że wybiorę się na spacer do lasu, by przemyśleć niektóre sprawy. Chodziłem tak bez celu przez jakieś dwie godziny, widząc, jak ludzie z cyrku powoli zaczynają pracować. Z rękami w kieszeniach ruszyłem w stronę naszego miniwesołego miasteczka, ponieważ tylko tam nie było zbyt dużo ludzi. Patrzyłem w niebo, a właściwie na ptaki przecinające szare niebo, przez co na kogoś wpadłem. Cofnąłem się o dwa kroki i spojrzałem przed siebie, gdzie od razu rzucił mi się w oczy ogromny tygrys. Niby było to coś normalnego, ale mnie to trochę zdziwiło. Dopiero kiedy usłyszałem czyiś głos, spostrzegłem leżącą dziewczynę.
- Przepraszam, ja naprawdę nie chciałam ci zrobić krzywdy - powiedziała, podnosząc się powoli z ziemi.
Niewiele myśląc, podałem jej pomocną dłoń. Na początku nie chciała jej przyjąć, lecz kiedy tylko zauważyła, że nie chcę jej cofnąć, chwyciła za nią.
- Nie ma sprawy, to moja wina -odpowiedziałem, kiedy dziewczyna stanęła na równe nogi -zapatrzyłem się na lecące ptaki. Nic ci nie jest? -zapytałem, przyglądając się jej.
Od razu do głowy przyszła mi jedna myśl -nie widziałem jej nigdy wcześniej. Zmarszczyłem brwi, przyglądając się jej, co zauważyła.
- Em, czy coś się stało? -zapytała się niepewnie.
Od razu się otrząsnąłem, kręcąc głową. Westchnąłem, po czym wyciągając w jej stronę dłoń i z uśmiechem powiedziałem.
- Nie, po prostu cię nie kojarzę. Jak masz na imię?
- Anabell Moon, ale moje imię sceniczne to Nice -odpowiedziała, chwytając za moją dłoń.
- Czyli jesteś nowa? Ja nazywam się Mikael Langdon a moje imię sceniczne to Vogel -uśmiechnąłem się szerzej. -Miło poznać.

<Nice? Bardzo przepraszam, że takie, a nie inne, ale nigdy nie mam pomysłów na pierwsze opowiadania>

Vogel CD Smiley

Patrzyłem na nią uważnie, zastanawiając się nad odpowiedzią. W końcu nie powiem „no tak, mój ojciec był alkoholikiem, a matka prostytutką, ale to nic”, bo to byłoby nie na miejscu. Złapałem się za brodę, a następnie przeniosłem dłoń na kark. Ostatecznie spoczęła z tyłu mojej głowy we włosach. Drapałem się przez dłuższą chwilę, aż w końcu z westchnieniem odpowiedziałem jej na pytanie na temat mojego dzieciństwa.
- Nie miałem dobrego dzieciństwa. Musiałem bardzo szybko dorosnąć przez problemy rodzinne -zaczerpnąłem powietrze, a następnie wypuściłem je ze świstem -trudno jest być dzieckiem, kiedy ojciec jest alkoholikiem wydający każdy grosz zarobiony przez matkę na sprzedawaniu siebie tuż za rogiem -mimowolnie zaśmiałem się z tego. Nie to, że było mi do śmiechu, po prostu, było to dla mnie aż tak żałosne, że aż przerodziło się to w śmieszną historię -Jedyną rodziną była moja siostra, która pokazała mi cyrk w młodym wieku. Tak też pojawiła się u mnie miłość do takich miejsc -wzruszyłem ramionami -Gdybym jednak miał przeżyć coś takiego drugi raz, przepraszam, że to powiem, ale zapewne bym spełnił swoje młodzieńcze pomysły.
- Jakie pomysły? -zapytała z zaciekawieniem.
Uśmiechnąłem się delikatnie, zasłaniając przy tym częściowo oczy włosami.
- Pomysły o śmierci -splotłem palce u dłoni, czując, że zaczynają mi drżeć. Nadal był to dla mnie niezbyt miły temat, chociaż... dla kogo by był?
Niebieskooka patrzyła na mnie ze smutkiem i współczuciem. Chciała już coś powiedzieć, ale ją w tym wyprzedziłem, unosząc przy tym dłoń w geście uciszenia jej.
- Spokojnie! -powiedziałem donośnie, a następnie położyłem z powrotem dłoń na kolanie -już nie mam takich pomysłów. Straciłbym zbyt wiele. Straciłbym wspomnienia z tobą -uśmiechnąłem się niemrawo, nawet na nią nie patrząc.
Czułem jednak, że przez moje słowa nie tylko się uradowała, ale także zawstydziła. Ostatnio robiła to dosyć często, co było dla mnie dosyć dziwne, wręcz niezręczne. Az poczułem, że zaczynają mnie palić policzki. Dotknąłem ich lewą dłonią, czując, jak ciepło od nich rozchodzi się po całej mojej twarzy, przechodząc powoli po kręgosłupie. Przeszły mnie dreszcze. Pokręciłem głową na ostudzenie i z uśmiechem zadałem swoje pytanie.
- To może opowiesz mi o swoich zainteresowaniach? -zapytałem, przechodząc już do tych ,,lżejszych" pytań.
W odpowiedzi skinęła głową, lecz nie mogła niczego powiedzieć. Zaczęła myśleć, a ja cierpliwie czekałem na jej odpowiedź.

<Smiley?>

20 sty 2018

Smiley CD Vogel

Zadałam pytanie, a reakcja chłopaka mnie zaskoczyła. Już po jego minie mogłam zobaczyć, że nie powinnam zadawać mu tego pytania. Zapewne wiązały się z tym bardzo przykre wspomnienia. Krótka chwila ciszy wystarczyła, a chłopak kontynuował swoją wypowiedź.
Wsłuchałam się w to co miał do powiedzenia i jakby to powiedzieć, miał on rację. Biłam się ze swoimi myślami co mogłabym zrobić. Wciąż mi to nie pomogło za bardzo. Vogel jakby chciał się dowiedzieć co mnie gryzie, ale nie pytał. Mogłam być tylko mu za to wdzięczna. Nie zmuszał mnie do mówienia na temat którego nie lubię.
- Dlaczego dołączyłaś do cyrku? I dlaczego dajesz sobą tak pomiatać? - przyszła pora na chłopaka, który zadał mi pytania, których się nie potrafiłam spodziewać.
- To były dwa pytania -powiedziałam, a Vogel się zmieszał odrobinę. Nie przeszkadzało mi to, że zadał dwa pytania  miałam mu zamiar na oby dwa odpowiedzieć.
- Przepraszam - powiedział, a ja się tylko uśmiechnęłam.  - Odpowiedz na te pierwsze, proszę. - skinęłam głowa.
- Tak naprawdę to z każdym dniem traciłam wiarę w ludzi. Pomimo tego, że szukałam niego rozwiązania to wolałam żyć na ulicy. Pracę jako mi oferowano nie należała do przyjemnych, gdy do okoła ciebie znajdowało się ludzie patrząc na mnie wzrokiem, który mówił, że chcą mieć mnie tylko dla siebie. Dzieliłam się jedzeniem z innymi osobami, a w zamian nie dostawałam ani słowa podziękowania czy też uśmiechu. Patrzyli na mnie zawsze z góry... Gdy zobaczyłam jak Dante do mnie podszedł z uśmiechem na twarzy, proponując mi pomóc, przyjęłam jego pomocna dłoń... Co prawda nie wierzyłam w cuda. Chciałam tylko przenocować i na następny dzień odejść... ale jak widzisz nie udało mi się, bo wciąż jestem. Zasnęłam w objęciach Dante'go. Poczułam wtedy po raz pierwszy ciepło drugiej osoby. W dodatku Pik przyjął mnie z otwartymi ramionami. Zajmował się mną, gdy przychodziły gorsze dni. A tak to zawsze mnie odwiedziła w czasie odrobiny wolnego czasu - uśmiechnęłam się na samą myśl o tych wspomnieniach. - Poczułam, że nie jestem już sama. Mam osoby na które mogę liczyć... Może i daje się wykorzystywać, ale to nic wielkiego w zamian za to co mam teraz. Gdyby nie oni, nie poznałabym tyłu osób oraz ciebie - spojrzałam się na niego z uśmiechem na twarzy. - Wiesz Vogel, tak naprawdę to się cieszę, że ciebie poznałam. Gdyby nie ty, nie potrafiłabym się tak bardzo przed kimś otworzyć... - zniżyłam swój wzrok ze względu na to, że się odrobinę zawstydziłam. - Vogel twoje dzieciństwo też nie było usłane różami co nie, jeżeli mogę zapytać... to dlaczego? - nie dałam chłopakowi ani chwili na to, aby coś powiedział.

<Vogel?>

Rue CD Akuma

- Ale jak je znajdziemy? - zapytałam nieco zdenerwowana. Każe nam je znaleźć, ale jak? Ja nawet nie pamiętam już kiedy i jak je zgubiliśmy, na prawdę. Za dużo rzeczy nas spotkało, aby pamiętać o jakichś tam wisiorkach. Goniły nas jakieś stwory, płynęliśmy po rzece lawy, ja zostałam sprzedana jako niewolnik, on stał się uczniem Szkspira, nawiedził nas jakieś demon, mamy się bić, ja mam nauczyć kolesia sztuki paraliżowania... I jak spamiętać takie rzeczy, jak i kiedy zgubiliśmy te naszyjniki?!
Mężczyzna przekartkował książkę mówiąc nam, abyśmy mu dali chwilę. W tym czasie pozwolił nas przejrzeć jego książki. Akuma był tym wyraźnie zaskoczony, ale też uradowany. Od razu podszedł do szafki i zaczął przeglądać tytuły. Ustawiłam się obok niego, uważnie mu się przyglądając.
- Nie wiedziałam, że z ciebie taki znawca literatury - stwierdziłam w końcu. Spojrzał na mnie piorunującym wzrokiem i wrócił do książek, z lekka naburmuszoną miną.
- Czepiasz się - mruknął pod nosem.
- Nie przyzwyczaiłeś się jeszcze? - podeszłam do drugiej szafki, ale nie potrafiłam przeczytać większości tytułów, gdyż napis był albo całkowicie wyblakły, albo w innym języku. Wyglądało na ta łacinę, ale ja znawcą języków nie jestem.
- Znalazłem! - wykrzyczał w końcu z dumą w głosie łysy człowiek. Spojrzeliśmy w jego kierunku, kiedy ja byłam już obok niego, Akuma dalej przeglądał dzieła. Byłam ciekawa, czy zabierze ze sobą coś, tylko jak? Nie ma swojego plecaka, a wątpię, aby wyszedł z jakąkolwiek książką niepostrzeżenie schowaną za plecami lub pod ubraniem. Może cofnęliśmy się w czasie, technologia nie jest tak samo rozwinięta jak w naszych czasach, ale ludzie się nie zmienili. Byli, są i będą tacy sami, a Szekspir nie wygląda na jakiegoś kretyna, któremu zwiniesz spod nosa książkę, a on nie zauważy.
- Akuma - dopiero wtedy się odwrócił i spojrzał na nas zmieszany, a w jego oczach zauważyłem iskierki radości. Ciekawe, czy sam jest pisarzem... chyba mu przetrząsnę namiot, jeśli sam nie powie.
- Słuchajcie - odezwał się do nas obojga. - Istnieją pewne kryształy, które są jakby połączone z talizmanami. Potrafią wskazać drogę, ale najpierw trzeba je znaleźć. Istnieją tylko dwa - odwrócił się w naszą stronę. - Jeśli nikt jeszcze nie wpadł na ten pomysł, znajdziecie kryształy w głębokiej studni na pustkowiu. Na jej samym dnie znajduje się tunel, ale niestety jest wiele dróg. Ludzie już próbowali się tam dostać, ale zawsze się gubili i tam zostawali na zawsze.
- To niby dlaczego nam ma się udać? - zapytałam czując się coraz bardziej zdenerwowana. To wszystko było okropne. Miałam ochotę wyskoczyć przez okno o wybudzić się z tego cholernego snu. Szekspir w odpowiedzi tylko wzruszył ramionami.
- Jesteście z bardzo dalekiej przyszłości, powinniście coś wymyślić - wstał i poszedł odłożyć książkę. W tym czasie zapytałam Akumy, czy pamięta, jak i gdzie zgubiliśmy talizmany. Stwierdził, że także nie jest pewny, ale chyba zniknęły zaraz po przeniesieniu się w czasie.
- Tak właściwie, to jakim cudem wpadły one w wasze ręce? No i gdzie je zgubiliście? - zapytał wchodząc do pokoju. Spojrzeliśmy po sobie z chłopakiem, ale on stał wryty. Co z nim się działo? Znam go na tyle długo, aby wiedzieć, że nie zdarzają mu się takie zawiechy. Po za tym już tyle razy byliśmy leczeni w szpitalu, ze na pewno by mu wykryli jakiś tam uraz.
- Do Akumy przyszła paczka, w niej były talizmany. Zniknęły zaraz po tym, jak się przenieśliśmy - wytłumaczyłam widząc, że chłopak chyba nie ma zamiaru się odezwać. Szturchnęłam go ramieniem, ale to chyba nic nie pomogło. Nad czym on tak rozmyślał? Szekspir opadł na krzesło, zbladł nagle.
- To bardzo źle - stwierdził. - Jest możliwość, że zgubiliście je podczas podróży. Jeśli tak, utknęły w innych latach. Jeśli to prawda, są bardzo małe szanse, że wrócicie do swoich czasów. Musielibyście czekać, aż ktoś przypadkiem tutaj wyląduje razem z nimi, ale szanse są nikłe. Chyba że... - zamilkł na chwile intensywnie myśląc (marszczył przy tym bardzo zabawnie czoło). - Ktoś to wszystko ustawił. Tylko kto? I po co? - zapytał chyba samego siebie. Kiedy on był w swoim świecie, odwróciłam się w kierunku chłopaka.
- Ej, spójrz na mnie - dopiero jak pstryknęłam go palcem w nos, zdawał się wrócić do świata. - Źle się czujesz, czy co? Wyglądasz jak zahipnotyzowany - mruknęłam cicho.

<Akuma? Chyba nieco pomieszałam wszystko... ale masz tydzień, by to ogarnąć, nie spiesz się>

Vogel CD Smiley

Kiedy dziewczyna zadała mi pytanie, osłupiałem. Byłem w nią wpatrzony, czując, że uchodzą ze mnie siły. Z chwili na chwilę czułem w sobie smutek, żal, lecz najbardziej ból i pustkę. Zwiesiłem głowę, po czym prychnąłem cichym śmiechem, chwytając się przy tym za głowę. Próbowałem sobie przypomnieć najważniejszą dla mnie osobę.
- Gdyby jeszcze taka była -wyszeptałem gorzko, by następnie spojrzeć na siedzącą naprzeciw dziewczynę.
Z przekrzywioną głową patrzyła na mnie, nie mogąc zrozumieć moich słów. Dopiero wtedy zdałem sobie sprawę, że moja odpowiedź nie tyle, że była nie na miejscu, to jeszcze mało co odpowiadała. Pokręciłem głową, po czym poklepałem swoje policzki. Kiedy już to skończyłem, uśmiechnąłem się szeroko.
- Przepraszam. Miałem na myśli to, że najważniejsza osoba dla mnie dawno temu odeszła -zatrzymałem się, myśląc przy tym trochę -lecz jeżeli mógłbym, to oczywiście bym się z nią spotkał.
Wyjrzałem przez okno, a w moim sercu ponownie zagościło ciepło. Oparłem się czołem o szklaną ściankę, wykrzywiając swoje kąciki ust.
- Na pewno bym z nią porozmawiał na różne tematy te przyjemne, jak i nie. Poza tym bym powiedział, gdzie aktualnie się znajduję. Tu oczywiście mówię o cyrku -zaśmiałem się, siadając już prosto. Poprawiłem yukatę i powtórnie na nią spojrzałem -w każdym razie, na pewno bym to zrobił.
Akane patrzyła na mnie uważnie, mocno nad czymś rozmyślając. Wyglądała, jakby właśnie prowadziła ze sobą wewnętrzny konflikt. Czyli jednak celowo zadała to pytanie? Wtedy przypomniałem sobie o jej dziwnym zachowaniu. Czyżby tutaj znajdywała się moja odpowiedź? Zaciekawiony tym, chciałem już zadać jej pytanie na ten temat, jednakże powstrzymałem się od tego. Nie chciałem, aby robiła coś, czego nie chce. Westchnąłem zmęczony, po czym podpierając się ramieniem o bok wagonika, zadałem swoje pytanie.
- Dlaczego dołączyłaś do cyrku? I dlaczego dajesz sobą tak pomiatać?
Niebieskooka zmierzyła mnie wzrokiem, po czym krzyżując swoje ręce na piersiach, odpowiedziała z uśmieszkiem.
- To były dwa pytania -powiedziała, nie spuszczając ze mnie wzroku. Zmieszałem się lekko, ponieważ nawet nie wiedziałem, dlaczego zadałem te drugie. Uderzyłem się dłonią w czoło.
- Przepraszam -wyjęczałem, a następnie dodałem -odpowiedz na te pierwsze, proszę.
Dziewczyna skinęła po chwili głową.

<Smiley?>

19 sty 2018

Akuma CD Rue

Jego wzrok błądził po dosłownie każdym detalu tego przedziwnego pokoju, do złudzenia przypominającego bibliotekę z filmów kryminalnych. Wręcz nogi same mu chodziły, uczucie łaskotania nasilało się z każdą chwilą. Rzucić się na te wszystkie księgi, czy nie? Pozwolić sobie odkryć, co jest w nich napisane? W końcu mogą nie dotrwać ich czasów, a wtedy już nigdy nie uda mu się zaspokoić jego ciekawości. Szlag by trafił jego miłość do wszelkiego rodzaju pisarstwa. Nawet nie zauważył, kiedy właściciel tych wszystkich książek zjawił się z powrotem wśród nich. Westchnął ociężale. Gdyby tak wpakować parę pod koszulę, parę do spodni, znaleźć plecak i go również napakować? Po brzegi, dosłownie?
Kusząca propozycja, ale niestety, niemożliwa do spełnienia. Głównie dlatego, że nie zdąży znaleźć plecaka, ale wizja goniącego za nim samego Szekspira, również nie jest taka wspaniała. W końcu się poddał, całkowicie skupiając się na słowach swojego idola, nie mogąc w pewnej części uwierzyć własnym uszom. Z jakich czasów pochodzą? Z jakich czasów pochodzą?! To on wie? Wie o wszystkim? Jaja se robi, to jest jego najnowsza fikcja? Wymienił z Rue zaskoczone i zmieszane spojrzenie. Ona chyba również się zdziwiła na wieść o tym, że jednak ten gość wie o wiele więcej, niż mogłoby się przypuszczać.
- XXII wiek - odpowiedziała jego towarzyszka widząc, że najwidoczniej szarowłosy nie ma zamiaru odpowiedzieć na pytanie. I faktycznie nie miał. Dlaczego? Po pierwsze, zaniemówił, i to dosłownie. Po drugie, zapomniał, w jakich czasach żyli. Jakim cudem? Nie wiedział, chyba z nerwów, bo innego wytłumaczenia teraz nie mógł znaleźć. Zacisnął szczęki z nadzieją, że William coś wymyśli. Wygląda na mądrego. Śmierdzącego, z krzywo rosnącymi, przetłuszczonymi włosami, ale wciąż mądrego. No, dalej, gościu, wymyśl coś!
- Hmmm, to może być trudne. Taki duży skok w czasie jest nie tylko wyczerpujący, ale i też niezwykle ryzykowny. Im dalej chce się zajść, tym więcej się poświęca i traci - wytłumaczył powoli, spokojnym, aczkolwiek poważnym tonem głosu. Jakby chciał przez to powiedzieć, że jest jeszcze nadzieja i należy się tego trzymać, ale sprawa nie jest w najmniejszym stopniu do zbycia i zignorowania. Trzeba ją wziąć na poważnie, inaczej to skończy się źle, jak już sam powiedział.
- Jak wiele? - spytał tym razem Akuma, nie chcąc zostać w tyle z informacjami. Nadal zadziwiał go fakt, że spotkał Szekspira, który znał się na magii, podróżach w czasie i tego typu sprawach, a w dodatku chce on im teraz pomóc. To naprawdę zadziwiające. 
- Tak jak mówiłem, energię. Musicie nią rozważnie dysponować, gdyż w najgorszym wypadku całą zużyjecie na wyprawę do waszych czasów i umrzecie z wyczerpania. Trudno będzie ją oszczędzać, ale musicie uwierzyć w swoje siły.
- Co mamy robić? - spytała Rue, chyba mając już dość tej całej gadaniny o wierze w siebie, życiowej energii i tak dalej. No tak, w sumie to sam też miał trochę dość, ale no hej, w końcu miał okazję posłuchać swojego idola! Skrzywił się na moment, już zaczął go tak nazywać? A jeszcze parę godzin temu starał się utrzymywać w świadomości, że po prostu parę z jego dzieł są miłe dla oka. Super.
Dalsze tłumaczenie poszło szybko. Znaleźć talizmany. Zniszczyć je. Wymieszać ich odłamki, a najlepiej proch, razem. Następnie podpalić. Popiół wciągnąć nosem. Jak narkotyk. Spróbować się nie zrzygać. Pomyśleć, że jest się idiotą, aby po chwili "zemdleć". Czyli przenieść się w czasie. Wszystko będzie wyglądać jak śpiączka. I również tak przebiegać. Ale w zaledwie dwie godziny. Nic nie będzie się z nich pamiętać. O ile wszystko pójdzie zgodnie z planem.
Uświadomił sobie, że dodał parę podpunktów do tworzonego w umyśle planu działania. No, ale przecież lepsze i to, niż marzenie o książkach. Które są wszędzie wokół. Które wręcz wołają do niego "Jesteśmy samotne, weź nas do siebie!!!". Nie mógłby. Gdyby Rue się dowiedziała, zrobiłaby z nich ognisko.

< Rue? >

Smiley CD Vogel

Koło się zatrzymało. Nasz wagoników stanął prawie że na samym czubku. Mogliśmy oglądać cały horyzont przez najbliższe dwie godziny. Co prawda zostaliśmy uprzedzeni i otrzymaliśmy przeprosiny. Jakoś nie złościłam się na to co się stało. Kochałam wysokości i nie miałam nic przeciwko temu. Przynajmniej mogłam poczuć się jakbym latała. Vogel spojrzał się za okno wagonika, wpatrywałam się w ludzi chodzących na dole. Ja sama zaczęłam się przyglądać. Ludzie wyglądali na bardzo małych, zupełnie tak jakbym mogła ich zgarnąć jedna ręka i bawić się w coś. Nie miałam oczywiście niczego złego na myśli, ale to jedna z wielu myśli która przyszła mi do głowy.  Czułam się odrobinę zażenowana tym pocałunkiem w policzek. Nie wiedziałam za bardzo o czym rozmawiać. Dlatego ucieszyłam się gdy to Vogel zaczął rozmowę.
- Skoro już mamy tutaj trochę pobyć -zaczął, a ja skierowałam swój wzrok na niego. -Może o czymś porozmawiamy? -zaproponował, a ja w ramach krótkiego zastanowienia się, odwróciłam wzrok jednak szybko i z uśmiechem spojrzałam ponownie na chłopaka.
- Zależy, o czym chcesz porozmawiać? - jakoś chciałam się dowiedzieć na jaki temat czy coś, ale Vogel sam nie wiedział.
- Może pytanie za pytanie? - odparł po chwili, a ja po głębokim westchnieniu, spojrzałam się na niego, przytulając się bardziej do misia.
- Może być -odpowiedziałam, ciekawa rezultatów tej rozmowy. - Mogę być pierwszą? - zapytałam, a chłopak przykiwną głowa na znak, że się zgadza.
- Jeżeli miałbyś się spotkać z bardzo bliską osobą to zrobił byś to? - zadałam pytanie, może jak posłucham odpowiedzi Vogel'a będę wiedziała co mam zrobić z tymi informacjami jakie otrzymałam.

<Vogel?>

Od Nice

Tyle godzin, dni, miesięcy spędziłam na przygotowaniach do tego, aby tutaj dołączyć. I też jestem. Stałam przy wejściu do cyrku. Duży szyld z nazwą cyrku pobudził mnie i to bardzo. Spojrzałam się na Mirai, która stała obok mnie. Tak jak zawsze jej oczy były przepełnione zielonym odcieniem, a aby coś z nich wyczytać było to dość trudne, chociaż ja to potrafiłam.
- Chodźmy Miri - pogłaskałam ja po głowie, a jako odpowiedź dostałam bardzo wyraźny jej odgłos. 
Przekroczyliśmy próg cyrku. Po zrobieniu kilku kroków z nie zatłoczonego miejsca zrobiło się zatłoczone miejsce. Wszyscy jakby przygotowywali się do czegoś. Byli ze sobą bardzo zgrani. Wszyscy co mnie ominęło, uśmiechali się, a Mirai głaskali. Tak jakby nie robili to na nich żadnego wrażenia. Zupełnie jakby to było normalne, że tygrys sobie spaceruje. Zapytałam się kogoś o drogę do namiotu. Tam spotkałam się z mężczyzną imieniem Pik. Przedstawił mi zasady panujące w cyrku i o tym o jakiej godzinie mogę ćwiczyć. W razie pytań miałam się stawić do kogo i zapytać. Pik odprowadził mnie do mojego namiotu. Podziękowałam mu, następnie pożegnałam się z nim.
- Mirai gdzie chcesz spać?- zapytałam się jej, a ona wskazała na moje łóżko. Ona zawsze ze mną spała i jakby to powiedzieć w jakiś sposób pomagało mi to spokojnie zasnąć. Rozpakowałam swoje rzeczy. Była jeszcze młoda godzina, więc miałam czas, aby wyjść  i rozejrzeć się do okoła.
- Chodźmy na spacer - powiedziałam z uśmiechem, a tygrysica spojrzała na mnie z jakby uśmiechem. Jakoś trudno było to opisać, ale ważne że wiedziałam czego chciała. Wyszłam z namiotu, a koło mojego boku trzymała się Mirai. Rozglądała się do okoła tak jak i ja, aby dokładnie wiedzieć gdzie co jest. Zapatrzyłam się na karuzelę, która była w pastelowych kolorach. Była taka ładna. Przez to, że nie wiedziałam oraz widziałam jak idę, wpadłam na kogoś. Mirai podeszła do mnie i spojrzała się na mnie swoimi zielonymi oczyma.
- Przepraszam, ja naprawdę nie chciałam ci zrobić krzywdy - powiedziałam zbierając się z ziemi.

<Ktoś?>

18 sty 2018

Vogel CD Smiley

Po tym, jak wręczyłem misia dziewczynie, ta zrobiła coś zupełnie niespodziewanego. Pochylając się w moją stronę, patrzyła na mnie z niemałym szczęściem w oczach. Byłem w nie tak wpatrzony, w te radosne iskierki, które tańczyły w ich wnętrzu, że nawet nie zauważyłem, jak zbliżyła swoje usta. Przez ten moment straciłem kontakt z rzeczywistością. Chciałem zamknąć oczy, choć nie wiedzieć czemu, nie mogłem tego zrobić. Po chwili poczułem, że składa mi krótki pocałunek na policzku, po czym oddaliła się ode mnie, z powrotem siadając na swoje miejsce. Kiedy to zrobiła, nie patrzyła już w moją stronę. Próbowała zakryć swoje zawstydzenie, odwracając ode mnie wzrok. Ogarniając w końcu, co tak naprawdę się zdarzyło, odruchowo dotknąłem palcami miejsca pocałunku, po czym poczułem, że delikatnie się czerwienię. Było to dość niespotykane. Przełknąłem ślinę i już miałem coś powiedzieć, kiedy nagły zryw, który sprawił, że aż podskoczyłem na siedzeniu, skutecznie mi na to nie pozwolił. Rozejrzałem się dookoła, co również zaczęła robić Smiley. Po krótkiej chwili można było usłyszeć szum, głośne piski, a następnie męski, lekko zachrypnięty głos starca, który informował o awarii sprzętu. Mówił także, że spróbują zniwelować błąd jak najszybciej, lecz z góry zapowiedział, że mogą minąć dwie godziny, a nawet i więcej do ponownego ruszenia wagonikami. Kończąc swoje przemówienie, przeprosił, po czym wyszeptał jakieś słowa, zapewne do swojego współpracownika i wyłączył mikrofon. Zażenowany, mimowolnie westchnąłem, chwytając przy tym lekko zardzewiałą, metalową rurkę, która była elementem kolorowego wagonika. Przykleiłem głowę do okna i spojrzałem na dół. Krzątało się tam pełno ludzi. Jedni przechodzili z jednej atrakcji na drugą, inni rozmawiali i śmiali się z ich wolnego czasu. Niektórzy jednak stali pod Diabelskim młynem i obserwowali to wszystko. Mimo iż byliśmy od nich oddaleni, mógłbym przysiąść, że modlą się o brak katastrofy oraz że rozmawiają na temat niekompetencji organizatorów względem ich maszyny, która nie powinna tak nigdy zrobić, kiedy ma w sobie pasażerów. Przyglądałem się temu z nikłym uśmiechem. Wtedy poczułem, że wagonik się delikatnie porusza. Mój wzrok momentalnie spadł na podłogę, a dopiero później na dziewczynę, która trzymając misia, patrzyła przez okno, kołysząc się do tego. Przyjrzałem jej się dokładniej. Z każdym jej ruchem, niesforne kosmyki włosów, które powoli zaczęły odskakiwać od fryzury, poruszały się w każdym kierunku, tak samo, jak jej yukata. Wpatrując się w nią, poczułem się dziwnie spokojny i rozluźniony. Uniosłem kąciki ust i opierając się wygodniej w siedzeniu, rozpocząłem w końcu rozmowę.
- Skoro już mamy tutaj trochę pobyć -zacząłem, na co dziewczyna zwróciła głowę w moją stronę -może o czymś porozmawiamy? -zaproponowałem.
Dziewczyna odwróciła wzrok z powrotem na horyzont, lecz po chwili z uśmiechem odpowiedziała.
- Zależ, o czym chcesz porozmawiać -odwzajemniłem jej uśmiech, po czym wzruszyłem ramionami.
- Może pytanie za pytanie? -oparłem swoje łokcie na kolanach.
Akane głęboko westchnęła, prostując się przy tym.
- Może być -odpowiedziała -mogę być pierwsza?
Skinąłem twierdząco głową, uśmiechając się przy tym szeroko.
<Smiley?>

17 sty 2018

Rue CD Akuma

Może być mistrzem pisania i tworzyć najlepsze sztuki na świecie, ale kobiety to on żadnej nie wyrwie. Nie z jego wyglądem. Wielkie oczy wychodzące wręcz z oczodołów, łysina na środku głowy i wielki puch po bokach. Wyglądał jak stara zniszczona kobieta, która właśnie zobaczyła ducha swojego męża, aż ze strachu oczy jej wyszły i wyłysiała nieco. No i ten oddech... Ten smród może zabić, jeśli zbyt blisko podejdziesz, ale na moje szczęście, to Akuma był bliżej niego, niż ja. Co mu się stało? Czyżby był jego wielkim fanem? Bo na razie to ślinienie się i błysk radości w jego oczach tylko na to wskazuje.
Po moim szybkim i nieco bezsensownym wytłumaczeniu – równie dobrze może nas wziąć za dziwaków, którzy poszli szukać swoich wisiorków na drugi koniec świata – oczy jakby mu się bardziej rozszerzyły, otworzył usta by coś powiedzieć, zrezygnował i wpatrywał się w nas podejrzanie. Wydawało mi się, ze jego wzrok przeszywa mnie na wskroś, a speszony Akuma zwiesił głowę, jakby był za coś karany. Jeśli wrócimy do naszych czasów i do cyrku, wypomnę mu to z uśmiechem głośno śmiejąc mu się w twarz. Tak mi teraz tego brakuje... a niestety te cholerne okoliczności psują urok tych zabaw.
- Zgubiliście naszyjniki i nie jesteście stąd? - zapytał podejrzliwie. Milczeliśmy, aż w końcu oboje pokiwaliśmy głową. Wyprostował się, wyglądał na dumnego, jakby właśnie odkrył parę wariatów, szukających jakichś debilnych talizmanów. Miał poważną minę, która nie wyrażała nic. Długo tak staliśmy w ciszy. Akuma po jakimś czasie znowu zniżył głowę, a ja wpatrywałam się w niego twardym spojrzeniem, tak samo jak on nas mierzył chłodnym. Myślał? Nad czym? Pewnie nad tym, gdzie nas wysłać. Na komisariat, zadzwonić po służby specjalne, czy bezpośrednio zaprowadzić do psychiatryka? Nie wiedzieć czemu, właśnie tak się czułam; jak wariat szukający wisiorka po całym świecie.
- A jak wyglądały wasze naszyjniki? - zapytał w końcu. Opisaliśmy go jako czerwony szlachetny kamień, w środku czarnych matowych zawijasów.
- Chodźcie za mną – powiedział. Przyjaciel wyglądał, jakby wielki ciężar spadł mu z serca. Spojrzał na mnie, a ja tylko wzruszyłam ramionami i podążyliśmy za historycznym pisarzem. Prowadził nas krętymi uliczkami, wydawało mi się, że chce nam zamącić w głowach, byśmy nie wiedzieli, jaką drogą szliśmy. W końcu jednak zatrzymaliśmy się przed wysokim budynkiem, zadbanym i odśnieżonym. Szekspir podszedł do drzwi, otworzył je i kazał wejść do środka. Lokum przypominało teraźniejsze (z moich czasów, czyli przyszłości) bloki mieszkaniowe, z tym, że tutaj schody były nieco krzywo wylane, a barierka była drewniana. W niektórych domach nie było drzwi, a my musieliśmy pójść na samą górę, aż zaprosi nas do swego mieszkania.
Kazał się rozgościć i kiedy zniknął, my zdjęliśmy buty i rozejrzeliśmy się po jego sypialni. To nie był zwykły pokój z łóżkiem czy biurkiem. Pokój przypominał bibliotekę. Przy dwóch ścianach stały ogromne regały wypełnione po brzegi książkami i jestem pewna, że gdyby nie okno w jednej ścianie i łóżko przysunięte do drugiej, dorobiłby kolejne szafki i wszystkie cztery ściany chowały by się za okładkami. Akuma oglądał to wszystko z otwartymi ustami, otwierając szeroko oczy, a mi się bardziej chciało śmiać z niego, niż podziwiać te wszystkie dzieła.
Po chwili Szekspir wrócił z książką w dłoni. Okładka była czarna i chyba stara, skoro w paru miejscach była porwana, a nawet przypalona. Nie miała tytułu. Usiadł przy stole, na którym stała lampka. Mimo jasności w pokoju zapalił ją i otworzył książkę. Podeszliśmy do niego. Kartki były żółte, a napisy wyblakłe. Ile ta księga mogła mieć lat? Ponad to była napisana dziwnymi literami, niezrozumiałymi. Jakby ktoś kazał dziecku napisać tekst, a jego litery wyszły nie tylko koślawe, ale chyba parę dodał od siebie. Najciekawsze jest to, że na dole strony widniał rysunek, przedstawiający talizman. Wyglądał on dokładnie tak samo, jak zapamiętaliśmy swoje.
- To one? - wskazał na rysunek. Skinęliśmy głową. Wyglądał na zmartwionego, mruczał coś pod nosem przez jakiś czas patrząc na stronę, a ja z Akumą nie wiedzieliśmy, co robić. Zostało nam tylko czekać.
- To z jakich czasów pochodzicie? - zapytał w końcu. Brzmiało to tak zwyczajnie, jakby pytał o pogodę lub wiek któregoś z nas. W jego głosie mogłam usłyszeć tylko spokój, jakby to pytanie zadawał każdemu napotkanemu. O co w tym wszystkich chodzi?

<Akuma? Wracamy do pisania>

16 sty 2018

Nice

"Jeżeli jest ci smutno to spójrz w lustro i uśmiechnij się, a zobaczysz  jaka jesteś piękna, a ty zobaczysz jaki jesteś piękny tak jak i twoja dusza..."

15 sty 2018

Odchodzi!

Naamio 
Naamio | akrobata, gimnastyczką...| Hetero (singielka) | Zendii
1/0

# Powód: Decyzja właścicielki

* Pamiętaj, że zawsze może do nas wrócić...

We are back!

Kochani jako, że w ostatnim czasie zrobiliśmy małą przerwę na naszym blogu, tak teraz przyszedł czas, aby do niego powrócić. Mam nadzieję, że wypoczęliście po świętach, a po udanej imprezie sylwestrowej wystarczająco się naśmialiście i nabawiliście. Wiem, że zaczęła się wam obecnie szkoła, ale, ale... (tak wiem, zawsze jest jakieś ale! bo jakby inaczej xD ) Czas wrócić i rozruszać ten blog, który zmienił się tak o drobinkę. Nie za dużo, ale tak o odrobinkę :)

Zacznijmy od tego, że druga administratorka wysłała jakiś czas temu do was zapytanie czy wciąż chcielibyście należeć do naszego bloga? Z tego co się ona dowiedziała, a ja dowiedziałam się od niej to to, że jedna osoba odchodzi z czego jest mi bardzo przykro ( będzie w kolejnym poście)
Dwie osoby zgłosiły nieobecność o której wiem, a reszta nie odpowiedziała :(
Jako, że nie mam zamiaru wam zaśmiecać skrzynki na howrse to osoby wymienione poniżej muszą wysłać odpowiadanie do końca tygodnia. Jeżeli się tak nie stanie, będę zmuszona ich usunąć z naszego wspaniałego grona. 
Osoby na czarnej naszej liście: 
Catty
Aeroce
Blade
Shavile
Pullsatilla 
Dzieciak
Amor

Zmiany?! Jakie zaszły zmiany tutaj?! Zapewne zadajecie sobie pytanie. Już wam mówię. 
Zacznijmy od stron:
* Ogłoszenia pozostaną w zakładce gdyż psują wygląd szablonu
* Formularz & regulamin zmieniło się to, że zostały dodane pomoce w liczeniu słów czy też ortograf
* Pupile: zmieniliśmy to jak się patrzy na formularz, aby było przyjemniej dla oka ;)
* NPC: zostały dodane trzy osoby
* Zwierzęta cyrkowe: zostały opisane ich charakterki w dwóch zdaniach. Tak, aby wam przybliżyć je.
* Nasz cyrk i miejsca: zostały dodane kilka nowych miejsc
* Powstała nowa strona Konkurs & Eventy 
* W fabule, trupa cyrkowa, pracownicy, targ, namioty, współpraca & promowanie jak i w OFF Topic nic się jeszcze nie zmieniło. 

To co chciałabym wprowadzić to ankietę w której to wy sami będziecie wybierać szablony na każdą porę roku. Jeżeli macie jakiś, który działa to możecie go podesłać, a ja go umieszczę w ankiecie. 
Chciałabym również do targu dodać "Koło Fortuny" ale nie wiem czy się zgadzacie. 

To chyba na tyle kociaki. Życzę wam miłego wieczoru oraz dużego przypływu weny!