20 lut 2018

Vogel CD Smiley

Przełknąłem ślinę, kiedy tylko usłyszałem jej słowa, o mało się przy tym nie dusząc. Zakryłem usta ręką i odwracając się, próbowałem doprowadzić do porządku mój obecny stan. Kiedy w końcu uspokoiłem ten kaszel, spojrzałem się na nią, czując, jak w moich oczach zbierają się łzy. Przetarłem je pacem i zaśmiałem się cicho, lecz szybko tego zaprzestałem, spoglądając przy tym na dziewczynę.
- Jesteś tego pewna? Nie bez powodu tu przyjechałem z tobą -odpowiedziałem, liżąc po raz kolejny gałki lodów.
- Nie martw się, znam to miejsce -uśmiechnęła się promiennie, na co prychnąłem.
- Z tego, co wiem, długo cię tu nie było, a ludzie się zmieniają -szybkim ruchem przeczesałem włosy, spoglądając przy tym na ludzi naprzeciwko nas.
- Nie bądź głupi -jej uśmiech delikatnie posmutniał, lecz nadal go utrzymywała.
Spojrzałem na nią kątem oka, wzdychając przy tym ciężko. Odchyliłem do tyłu głowę, zamykając przy tym oczy. Naprawdę nie chciałem jej tutaj zostawiać, tym bardziej nie chciałem jej puszczać gdzieś daleko ode mnie. Wiem, że potrafiłaby się obronić, ale jest pewnie jeszcze osłabiona po swojej kontuzji. Jęknąłem przeciągle, ruszając przy tym nogami. Kiedy już skończyłem się bić z myślami, wyprostowałem się i nadal na nią nie patrząc, powiedziałem.
- Dobrze, ufam ci, ale mam jedną prośbę -tu utkwiłem swój wzrok na jej twarzy. Chwilę po niej błądziłem, aż w końcu dodałem z delikatnym uśmiechem -jeżeli będzie się coś działo, masz od razu wrócić do hotelu.
Dziewczyna klasnęła głośno w dłonie, kiwając przy tym głową na potwierdzenie. Odruchowo wyciągnąłem dłoń w jej kierunku, by następnie położyć ją na jej głowie. Uśmiechnąłem się zadziornie i trochę zmierzwiłem jej włosy, a ona tylko wydała z siebie jęk niezadowolenia. Zanim jeszcze ruszyła, dokończyliśmy swoje lody. Kiedy skończyliśmy jeść nasze desery, wstaliśmy i ruszyliśmy w kierunku tego kościoła. Postanowiłem ją trochę odprowadzić, przy tym rozmyślając nad czasem, który miałem tu spędzić całkowicie sam. W ogóle mi się ten pomysł nie uśmiechał, no ale co mogłem zrobić? Zabronić jej? Widać było od razu, że było to coś ważnego. Z rozmyślań wyciągnęła mnie ona, stając przede mną. Ręce trzymała za sobą, przechylając swój tułów z prawej strony na lewą.
- Tutaj wystarczy, resztę już przejdę sama.
Złapałem się za tył głowy, drapiąc się przy tym, ale już nie miałem wyjścia i skinąłem jej twierdząco. Na odchodne życzyłem jej powodzenia, po czym straciliśmy się z oczu. Będąc już sam, odwróciłem się i ponownie ruszyłem w stronę miasta. Dokładnie obserwowałem wszystko i wszystkich, zastanawiając się nad wolnym dniem.

<Smiley?>

19 lut 2018

Pożegnanie

Z ciężkim sercem muszę to w końcu powiedzieć - nadszedł czas pożegnania, odchodzę z bloga przez parę spraw osobistych ( min. chorobę wujka i zamieszanie w pracy rodziców oraz szkołę ). Na pewno jeszcze wrócę do bloga, mam nadzieję że moja nieobecność nie potrwa długo...
W każdym razie chcę podziękować każdemu z Was za aktywność na blogu, czas ofiarowany mu oraz przyjazne nastawienie do siebie nawzajem. Staliście się moją rodziną i już na zawsze nią pozostaniecie xxx
Szczególnie pragnę podziękować Rue, z którą przeżyłam naprawdę wiele wspaniałych chwil, niezapomnianych przygód, przeżywałam każde opowiadanie pisane przeze mnie, jak i przez nią. To było coś wyjątkowego i mam nadzieję, że jeszcze kiedyś do tego wrócimy!<3
Pamiętajcie, że wciąż każdy z Was może liczyć na moją pomoc na blogu - wciąż będę starać się wspierać, trzymam kciuki za Was i za bloga♥♥♥
Trzymajcie się<3
~Akuma

18 lut 2018

Smiley CD Vogel

Vogel naprawdę potrafił mnie rozbawić. Co prawda byłam zmartwiony spotkaniem się z tą osobą w dodatku odwiedzenie tamtego miejsca mnie nie przekonywało do końca. Pełna obaw jak to ja. Zawsze tak było. Miałam tylko nadzieję, że nie złapie mnie atak astmy. Zazwyczaj mam tak, że jak się denerwuje za bardzo to nawiedza mnie ten atak. Z drugiej strony był Vogel któremu jeszcze nic nie powiedziałam, gdzie i po co jedziemy do tego miejsca. Rozmowa z chłopakiem brneła jak zawsze na przód. Bez chwili zastanowienia a przy tym miła atmosfera i jedyny czas w którym mogłam zapomnieć o problemach i uśmiechnąć się tak jak ja. Czasami, gdy jestem sama ze sobą zastanawiam się czy to, aby na pewno dobrze, że jestem taka szczęśliwa. Pociąg się zatrzymał, a my wysiedliśmy z niego. Małe miasteczko w którym nie było dużo ludzi, prawie nikogo. Zapewne cały ten "tłum" można by policzyć na palcach u jednej dłoni.
- Najpierw odłożymy nasze walizki po czym pozwiedzamy trochę miasteczko - uśmiechnęłam się w stronę chłopaka. Związałam swoje włosy w kucyka. Co jak co, ale tylko ja w tej mieścinie miałam różowe włosy i zapewne mnie od razu by rozpoznali gdybym miała je rozpuszczone.
Ludzie przyglądali mi się dokładnie, a ja szłam tak jak zawsze. Rozmawiałam z uśmiechem na twarzy z Vogel'em który podziwiał miasteczko.
Doszliśmy do hotelu w którym Pik załatwił nam nocleg. Myślałam, że będziemy mieli dwa osobne pokoje, ale był tylko jeden dla naszej dwójki.
- Rozwiążemy ten problem później, teraz chodźmy pozwiedzać - chwyciłam za rękę chłopaka i wyprowadziłam go z pokoju uprzednio go zakluczając.
Pochodziliśmy sobie razem po okolicach. Oczywiście wybrałam takie miejsca mniej zatłoczone.
Podeszliśmy do budki z lodami. Wzięliśmy sobie po kilka gałek lodów i usiedliśmy sobie na krawędzi fontanny.
- Pyszne są co nie?! - uśmiechnęłam się, a Vogel to potwierdził.
- Masz rację, są bardzo dobre - uśmiechnął się, a ja spojrzałam się na niego.
- Widzisz tamten kościół na górze - wskazałam palcem w kierunku kościoła, który był dość daleko oddalony. Stał na górze, a do okoła niego można było zobaczyć kilka drzew owocowych. - Muszę się do niego udać, więc ty możesz śmiało pójść do hotelu lub coś porobić sobie sam - dodałam.

<Vogel? >

16 lut 2018

Vogel C.D Nice & Smiley

Podpierając swój podbródek ręką, patrzyłem znudzony, jak pochylone nad tygrysicą rozmawiają ze sobą. Nawet Mirai wyglądała, jakby chciała się dołączyć do ich rozmowy, która tak naprawdę były krótkimi pytaniami i odpowiedziami, co rusz przerywane cichym śmiechem, jak gdyby chciały rozmawiać, ale czekały na jakiś dobry powód. Przymknąłem oczy, wypuszczając z westchnieniem powietrze z płuc. Ponownie uniosłem swoje powieki, a mój wzrok powędrował w stronę innych stolików. Dzisiaj ruch im nie dopisywał. Siedziałem tak bezczynnie przez kilka minut, ale kiedy tylko do moich uszu dobiegła dobijająca cisza ze strony moich znajomych, cmoknąłem cicho i z nonszalanckim uśmiechem odwróciłem głowę w ich stronę. Wyglądały... dziwnie. Przewróciłem oczami i kładąc głowę na skrzyżowanych rękach leżących na stoliku, zagadałem.
- Nice mogę o coś zapytać? -uśmiechnąłem się wesoło, co dziewczyna skwitowała skinieniem głowy na potwierdzenie. -Dlaczego akurat do nas dołączyłaś? -w sumie nie obchodziło mnie to, dlaczego to zrobiła, ponieważ każdy, kto chce oderwać się od tej szarej, wyniszczającej szarości, może do nas przyjść, ale pomyślałem, że może być to dobrym tematem na rozmowę. Przynajmniej na jakiś czas.
Dziewczyna zdziwiona moim pytaniem zamrugała kilka razy, po czym zamyślona podniosła głowę do góry, jakby sama szukała odpowiedzi.
- Kto wie? -w końcu spojrzała na mnie, mając na twarzy szeroki uśmiech. Nie takiej odpowiedzi oczekiwałem.
- Jak to? -uniosłem brew, szukając w tych słowach drugiego dna -na pewno jest jakiś powód.
- Czy ja wiem -wzruszyła ramionami, a następnie położyła dłoń na głowie tygrysa, który jak na zawołanie do niej podszedł -tak po prostu. Spodobało mi się to, że tacy ludzie potrafią wywołać uśmiech na każdej twarzy. To mi bardzo odpowiadało.
Po jej wypowiedzi ponownie między nami zapadła cisza, jednak już nie taka mroczna i napięta. Teraz każdy się nad czymś zastanawiał, a przynajmniej na to wyglądało. Prychnąłem, po czym wstałem z siedzenia, ponownie wkładając dłonie do kieszeni, z których po chwili wyciągnąłem pieniądze. Położyłem je na stoliku.
- To co, może gdzieś się przejdziemy? -zapytałem z entuzjazmem, wkładając swój płaszcz -nie znasz jeszcze tych terenów, prawda Nice? Możemy ci pokazać kilka z nich, jeżeli oczywiście chcesz.
Dziewczyny spojrzały po sobie, po czym z niekrytą radością wstały z miejsca. Kiedy wyszliśmy z budynku, rozejrzałem się po ulicy, która zrobiła się bardziej zatłoczona, niż przedtem, kiedy tu dopiero przyszliśmy. Westchnąłem zdołowany tym wszystkim, po czym informując je o tym, że już idziemy, podniosłem wzrok na szaroniebieskie niebo, na którym znajdywało się blade słońce.

<Smiley? Nice?>

10 lut 2018

Rue CD Akuma

Pokręciłam głową, by pozbyć się niepotrzebnych myśli.
- Nie ważne. Zróbmy z nimi to, co mieliśmy zrobić - zażądałam. Chciałam stąd już odejść. Miałam dość tych przygód, ryzykowania życia, niezrozumianych zagadek, tajemniczych postaci, chcący nas na każdym kroku zabić i całego tego świata, w którym handluje się niewolnikami. Z jakiej racji to spotyka akurat nas?! Jesteśmy zwykłymi cyrkowcami, a nie jakimi biznesmenami, dążącymi do władzy, których dla bezpieczeństwa trzeba zneutralizować, a dokładniej to zniszczyć i wdeptać w ziemie.
- Tak tak - powiedział spokojnym głosem. - Dajce jeden. Sprawdzę go, czy to nie podróby. Nie warto się męczyć, by potem się okazano, że nie są prawdziwe. Skoro zrobił sobie z nich kolczyki, wszystko jest możliwe - Akuma podał mu jeden talizman. Obserwowałam, jak chwyta go dwoma palcami, delikatnie jak panienka i podchodzi do biurka. Nałożył okulary i zaczął mu się bardzo uważnie przyglądać. Wzięłam od chłopaka drugi egzemplarz i zaczęłam go obracać palcami.
Tyle kłopotów, przez takie małe gówienko. Ryzykowanie życia, dla biżuterii. Toż to niedorzeczne. Coś czuje, że po powrocie w nasze czasy, nigdy w życiu nie nałożę niczego na szyję. Każdy najcieńszy sznureczek będzie mi się kojarzył z podróżowaniem w czasie i z dziwnymi stworami. Właśnie... czy w tych czasach na prawdę istniały takie zmutowane stwory, które spotkaliśmy na początku "gry"? Czy ludzie mieli tego świadomość? Czy może to my wylądowaliśmy w miejscu, które jest niewidoczne dla innych, a te stwory to magiczne istoty stworzone na potrzeby gry? Właśnie... dalej nie rozumiem sensu tej gry. Wylądowaliśmy w czasach Szekspira i to nie wygląda na jakąś gierkę, gdzie umrzesz i wrócić do swojego świata, lub twoje rany będą automatycznie się goić. Jeśli się dowiem, kto za tym wszystkim stoi, wydłubie mu oczy, wsadzę mu je do gardła, połamie nogi i ręce i rzucę na pożarcie przez jakieś zmutowane stwory.
Akuma podszedł do ściany i się o nią oparł, a ja kucnęłam przy świeczce na ziemi, nie daleko przyjaciela. Nastawiłam przy płomieniu wisiorek, by móc mu się lepiej przyjrzeć. Był taki ładny, a taki niebezpieczny. Z czasem trzymając go nad ogniem, zauważyłam, że zmienił kolor z czerwonego na błękitny. Przyjaciel też to zobaczył i po chwili kucał obok mnie. Gdy dotknął palcem kamienia, natychmiast zabrał rękę sycząc z bólu, gdy się poparzył. William zwrócił na nas uwagę.
- Co wy robicie? - spojrzałam na niego. W okrągłych okularach wyglądał jeszcze zabawniej niż zwykle. Lekko się uśmiechnęłam, widząc jego powagę w oczach za tymi brylami. Wstałam i pokazałam mu kryształ w środku.
- Zmienił kolor - oznajmiłam. Wziął go do ręki i natychmiast puścił na biurko, gdyż zrobił ten sam błąd, co Akuma. Przeklął coś pod nosem i szczypcami podniósł wisiorek. Oparłam się rękami o biurko przyglądając się, co robił. Po chwili spojrzał na mnie krzywym wzrokiem.
- Wyjdźcie. Rozpraszacie mnie - nakazał. Wstałam ze zmarszczonymi brwiami. Mamy wyjść? I na razić się na jakąś bandę, która będzie się pytała, gdzie są kolczyki? - Wracajcie do budynku Logana. Tam wam nic nie grozi - zażądał. Po chwili obok mnie stanął Akuma.
- Wątpię. Widział wszystko, jak próbowaliśmy odzyskać naszyjniki - powiedział. William wstał pozostawiając oba naszyjniki na stole; jeden czerwony, drugi niebieski.
- Zaufajcie mi. Jak na razie to jest najbezpieczniejsze dla was miejsce. Nie szwendajcie się po mieście i przyjdzie do mnie jutro. Wszystko przygotuje - i wypchnął nas z pomieszczenia. Zamknął z tyłu drzwi, a my staliśmy na zewnątrz wryci w ziemię.
- Nie cierpię go - mruknęłam i się rozejrzałam gwałtownie na boki. Droga była czysta, bynajmniej tak mi się wydawało. Akuma nie odpowiedział. Ruszyliśmy szybkim krokiem przed siebie. - Myślisz, że możemy tam wrócić? - zapytałam go mając obawy co do tej decyzji. Logan nas zabije, jeśli nie powiemy mu prawdy. Mnie to na pewno zabije, za to, że go nie słuchałam, jako iż był "moim panem". Im dłużej to powtarzam, tym gorzej to brzmi.
- A mamy inne wyjście? - wzruszył ramionami, a ja poczułem ból w brzuchu. Żołądek z głodu chyba zaczął sam się trawić, albo przynajmniej zjadać mnie.
- Chodźmy coś zjeść. Od rana nic nie jedliśmy - skrzywiłam się, kiedy zaburczało mi w brzuchu. Przez te wszystkie wydarzenia, całkowicie zapomniałam o tym, że odkąd się obudziliśmy nie tknęliśmy żadnego żarcia. W tej chwili zjadłabym chyba najgorsze możliwe świństwo, jakie wpadnie mi do rąk.

<Akuma? Nauczyciele nie znają litości po feriach>

9 lut 2018

Vogel CD Smiley

Weszliśmy do najbliższego wagonu, jednakże nie mogąc znaleźć tam żadnych wolnych miejsc, byliśmy zmuszeni poszukiwać innych. Musieliśmy przejść aż dwa wagony, kiedy w końcu tego dokonaliśmy. Usiedliśmy naprzeciw siebie. Odruchowo oparłem się o ramę okna, krzyżując przy tym ręce. Nie pamiętam, kiedy ostatnim razem jechałem pociągiem. Dziewczyna zaczęła coś mówić pod nosem, przez co nie słyszałem, ale od razu dodała nieco głośniej, tym razem do mnie.
- Dziękuję ci jeszcze raz za wczorajszy wieczorny wypad. Było naprawdę super -wyglądała na naprawdę zadowoloną.
Od razu zrobiło mi się cieplej na duszy. Poczułem, jak kąciki moich ust same unoszą się do góry, tworząc przy tym delikatny uśmiech na twarzy.
- Dziękuję, ale to ja powinienem dziękować. Gdyby nie ty, zapewne nie byłoby tak wesoło -odpowiedziałem, przymykając przy tym oczy.
- Naprawdę? -zapytała, wpatrując się we mnie z dziwną powagą.
Usiadłem prosto, po czym równie poważnie skinąłem głową. Wymienialiśmy swoje spojrzenia przez dobre kilka minut, aż w końcu wybuchliśmy śmiechem. Jednak nie możemy zachowywać się zbyt poważnie przy sobie. Otarłem niewidzialną łzę spod kącika oka i oparłem łokieć o ramę okna, przy tym opierając szczękę na swojej dłoni.
- Jakie miałeś plany, zanim ruszyłeś za mną? -zagaiła w końcu, na co się wzdrygnąłem. Doprawdy, mógłbym przestać w końcu tak odpływać myślami.
- Nie wiem -odpowiedziałem szczerze, poprawiając się na siedzeniu -w sumie, chciałem trochę się rozprostować, a później... zapewne poszedłbym poćwiczyć. W końcu takie występy nie wychodzą z niczego -dodałem głosem pełnym udawanego egoizmu, zamaszystym ruchem ręki odgarniając swoje niewidzialne, długie włosy z ramienia. Na koniec zaśmiałem się cicho, na co dziewczyna odpowiedziała tym samym.
- Rozumiem -rzekła, próbując w końcu opanować swój śmiech -czyli dzisiejszy dzień miałeś spędzić tak spokojnie?
- Tak -skinąłem głową i dodałem -no, chyba że akurat coś by się stało jak pożar, porwanie czy kradzież -zacząłem wymieniać, pokazując przy tym wyliczenia na palcach -Ach no i oczywiście plany by się zmieniły, gdyby ktoś mnie o to poprosił, tak jak jest to teraz.

<Smiley?>

8 lut 2018

Nice CD Smiley & Vogel

Vogel był na tyle uprzejmy, że otworzył nam drzwi do kawiarenki. Jak jak i Smiley weszłyśmy pierwsze, a za nami Vogel zamykając tym samym drzwi. Wchodząc do środka poczułam zapach kawy oraz zapach wypieków. Przepięknie pachniało. Aż się nie dało powstrzymać, aby czegoś nie spróbować. Usiedliśmy przy stoliku. Do okoła nas nie było dużo ludzi, więc na spokojnie mogliśmy sobie porozmawiać. Tak jak powiedziała Smiley, w tutejszej kawiarence nie zdziwili się na widok tygrysa. Mogłam powiedzieć, że przyjęli ją z otwartymi ramionami.
Złożyliśmy nasze zamówienia. Ja z Smiley wzięliśmy coś ciepłego do picia oraz coś słodkiego. Natomiast Vogel wziął tylko kawę. Zaskoczyło mnie to trochę. Po przyniesieniu zamówień przez kelnerke wzięliśmy się za ich jedzenie.
Vogel spróbował od nas naszych ciast. Nie miałam nic przeciwko tak jak i Smiley. Zapytałam się chłopaka, dlaczego nic sobie nie zamówił.
- Nice on już taki jest. Niby nie ma ochoty, a prawda jest taka, że zdecydować się nie mógł jakie ciastko wybrać. Normalnie wziął by sernika, ale dzisiaj nie ma - wytłumaczyła mi dziewczyna, a ja zrozumiałam o co jej chodzi. - Vogel uwielbia wszystko co jest słodkie - odpowiedziała śmiejąc się przy tym.
- Rozumiem - odpowiedziałam z uśmiechem na twarzy.
Podeszła do nas kelnerka z miską mleka.
- Smiley-chan mam coś dla twojej nowej przyjaciółki - spojrzałam się na kelnerke.
- Dziękuję ci, śmiało możesz jej dać. Nie obrazi się a raczej ucieszy - zwróciłam się wzrokiem na dziewczynę, która to siedziała obok mnie.
- Mirai śmiało pij, to dla ciebie - powiedziała Smiley gdy kelnerka odeszła.
- Skąd wiedziałaś, że ona lubi mleko? - spojrzałam się na nią odrobinę zaskoczona.
- Wreszcie to kot z tym że jest odrobinę większa - odpowiedziała, a ja się uśmiechnęłam.
Naprawdę nie spodziewałam się że spotkam takich miłych ludzi i to już pierwszego dnia. Cieszyłam się i to bardzo. Nareszcie spotkałam kogoś komu będę mogła zaufać.

<Vogel? Smiley?> wybaczcie za zwłokę, ale nie mam ostatnio weny...

Smiley CD Vogel

Spojrzałam się na chłopaka. Powiedział, że chce jechać wraz ze mną. Pik mnie ostrzegł, że Vogel zapewne ze mną pojedzie bo mnie samej nigdzie nie puści. Dlatego nie miałam się przejmować tym że znikniemy. Zwłaszcza, że cyrk na kilka dni zostanie zamknięty że względu na przegląd sprzętu oraz drobnych napraw.
Skierowaliśmy się w stronę peronu. Vogel miał na mnie poczekać, a ja poszłam po bilety. Kolejka nie była, aż taka długa jakby się mogło wydawać. Cieszyłam się nawet z tego, że nie muszę długo czekać. Czym szybciej kupię bilety tym lepiej. Vogel nie będzie musiał na mnie czekać. Zakupiłam dwa bilety. Nim wróciłam do chłopaka, zakupiłam torebkę słodyczy, które sprzedawała mała dziewczynka. Wróciłam do miejsca w którym Vogel miał na mnie czekać, ale spotkałam go o dużo szybciej.
Tłum ludzi okrążył chłopaka oraz jakąś starsza kobietę. Oczywiście po wyjaśnieniu wszystkiego, wiedziałam co się stało. Wpatrzyłam się w ogromny tłum ludzi.
- Masz już te bilety? - chłopak wzbudził mnie z transu. Odpowiedziałam mu szybkim ruchem głowy, że tak.
- Mam również coś na drogę - pokazałam torebkę ze słodyczami. Uśmiechnęłam się w jego stronę, a on odwzajemnił uśmiech.
- Chodźmy nim nasz pociąg odjedzie - podeszłam do niego bliżej, aby być prawie tuż przy jego boku.
- Podróż zajmie nam około półtorej godziny - uprzedziłam chłopaka, a on spojrzał się na mnie.
- To będziemy mieli dużo czasu aby sobie pogawędzić - uśmiechnął się tak jak i ja. Cieszyłam się iż jedzenie on ze mną.
Pociąg przyjechał, a my na spokojnie mogliśmy wejść do środka. Zajęliśmy swoje miejsca.
- Ciekawe czy coś się zmieniło od tamtego czasu - wymamrotałam pod nosem. - Dziękuję ci jeszcze raz za wczorajszy wieczorny wypad. Było naprawdę super - chciałam zacząć od czegoś rozmowę.

<Vogel?>

5 lut 2018

Vogel CD Smiley

Smiley zaczęła mi się tłumaczyć, lecz jej ton głosu stawał się coraz cichszy. Nie zmieniało to jednak tego, że ją słyszałem. Musiało być to coś naprawdę ważnego, skoro chce jechać tam już o tak wczesnej porze. Westchnąłem ciężko, łapiąc się za kark. Chwilę myślałem, aż w końcu położyłem rękę na jej włosach. Ta spojrzała się na mnie pytająco. Uśmiechnąłem się do niej delikatnie, zaczynając ją przy tym głaskać.
- Oczywiście, że idę tam z tobą. Nie mogę w końcu dopuścić do tego, żeby znowu coś ci się stało. Pik by ci wtedy nie odpuścił -puściłem jej oczko, śmiejąc się przy tym.
Akane ponownie się zarumieniła, ściągając przy tym ze swojej głowy moją dłoń, na co się delikatnie zdziwiłem. Odwrócił się do mnie bokiem, na co przybrałem potulny wyraz twarzy.
- To co, gdzie jedziemy? -zapytałem się w końcu, na co ona się wzdrygnęła.
Zaczesała swoje włosy za ucho i odpowiedziała krótko, że później mi powie, przez co nie byłem zbytnio zadowolony. Nic jednak nie mogłem zrobić, jeżeli nie chciała mi powiedzieć. Jedyne co mi pozostało, to czekać. Skinąłem głową i stanąłem obok niej.
- No to idziemy, czy jednak będziemy tu tak stali?
- Nie bierzesz niczego ze sobą? Prawdopodobnie będziemy tam długo.
- To nic -machnąłem ręką, zbywając ją. Ruszyłem przed siebie -damy sobie jakoś radę.
Dziewczyna skinęła głową, po czym mnie dogoniła. Uśmiechnąłem się do niej, a on to odwzajemniła. W drodze do miasta powiedziała, że musimy udać się na peron. Czyli naprawdę gdzieś daleko się wybieramy. Kiedy już doszliśmy na peron, usiadłem na ławce, czekając na Akane, która poszła kupić nam bilety. Czekając na nią, obserwowałem ludzi dookoła. Ktoś się tam śpieszył, tam spokojnie szła para, tutaj dziecko bawiło się plastikowym samolotem. Westchnąłem ponuro, przylegając plecami do drewnianego oparcia ławki. Wypuściłem powietrze i spostrzegłem, że nawet w takim pomieszczeniu jest dosyć zimno. Nie było to jednak dziwne, jeżeli drzwi były cały czas przez kogoś otwierane. Odchyliłem głowę do tyłu, przez co mogłem obserwować sufit. W obecnym momencie to wydawało się najciekawsze. Właśnie w tym momencie poczułem, jak ktoś mnie dotyka. Powolnym ruchem podniosłem głowę i spojrzałem się przed siebie, gdzie moim oczom ukazał się młody chłopak, na oko jedenastoletni. Był we mnie wpatrzony, przez co nie wiedziałem jak mam zareagować.
- W czymś mogę pomóc? -zapytałem w końcu z delikatnym uśmiechem.
Chłopiec przełknął głośno ślinę i odbiegł ode mnie dosyć szybko. Pociągnąłem nosem, kiedy zatrzymuje się przy drzwiach wejściowych i przywołuje mnie do siebie ręką, a następnie znika. Jeszcze chwilę czekałem niepewny, co powinienem zrobić, aż w końcu wstałem i skierowałem się za nim. Wychodząc na zewnątrz, rozejrzałem się dookoła. Tam go ujrzałem, był we mnie wpatrzony. Ponownie mnie do siebie przywołał i zniknął za kolejnym rogiem. Przekręciłem oczami i podbiegłem do tego miejsca.
- Ty, w co ty pogrywasz? -zapytałem, wchodząc za jego oddalającą się sylwetką w brudnym zaułku.
W końcu się zatrzymał. Patrzył na mnie wyczekująco, aż w końcu wskazał na coś palcem. Zaciekawiony, podszedłem do niego.
- O co chodzi? Przykro mi, ale muszę się śpie... -kiedy już do niego doszedłem, ujrzałem starszą kobiecinę.
Miała na sobie koc i patrzyła na mnie wystraszona. Z uniesionymi brwiami spojrzałem się na chłopa, który nawet teraz się nie odzywał.
- Może w końcu powiesz, co się dzieje? Jeszcze nie potrafię czytać w myślach -zaśmiałem się cicho, lecz zamiast niego, usłyszałem zachrypnięty głos staruszki.
- Jest niemową.
Spojrzałem na nią zaciekawiony, kiedy nic więcej nie powiedziała. Złapałem się za głowę i odwróciłem się w stronę peronu. W tym momencie modliłem się, żeby kolejka po bilety była bardzo długa. Podrapałem się po karku i z westchnieniem, zapytałem się jej.
- Czy coś się dzieje? Mogę jakoś pomóc?
- Nic takiego chłopcze, poradzę sobie -uśmiechnęła się promiennie, nie wzbudzając żadnych negatywnych emocji.
Skinąłem głową i już miałem zamiar odejść, lecz chłopak mnie zatrzymał, kopiąc mnie przy tym w zad. Odwróciłem się do niego z uniesioną pięścią.
- Uważaj, bo jak zaraz... -warknąłem, a ten ponownie na nią wskazał.
Westchnąłem przeciągle i przykucnąłem przy niej.
- Co pani tu robi? Nie wygląda pani na bezdomną -powiedziałem to, co zauważyłem, mimo iż wiedziałem, że mogło to ją urazić.
Zaśmiała się głośno i spojrzała mi w oczy.
- Bo nie jestem, a ten chłopiec mnie znalazł. Doznałam kontuzji, a on chciał mi pomóc, jednakże przez to, że nie mówi, nijak się dogadaliśmy.
Chwilę musiałem to wszystko przetworzyć w myślach, aż w końcu podałem jej dłoń i wziąłem ją pod pachę. Postanowiłem, że zaprowadzę ją, chociaż do pomieszczenia z kasami, aby mogła się trochę ogrzać. Chłopak bardzo chętnie mi pomógł. Przenieśliśmy kobietę do miejsca, w którym ten chłopiec mnie spotkał, a następnie poprosiłem jednego z przechodniów o opiekę. Widząc, że sytuacja była już trochę lepsza, chciałem odejść, ale wtedy usłyszałem za sobą głos Akane. Spojrzałem się na nią.
- Co się tu dzieje? -zapytała zmartwiona.
- Och, już jesteś -odpowiedziałem zaskoczony, po czym podszedłem do niej -ta pani miała wypadek, a chłopiec mnie do niej zaprowadził. Tyle, więc nie ma zmartwień. Już się nią zajmują, widzisz? -wskazałem na już dosyć pokaźny tłum wokół niej.
Wtedy próbowałem wyszukać wśród nich tego chłopca, lecz nigdzie nie mogłem go dostrzec. Westchnąłem ciężko i spojrzałem się z powrotem na nią. Uśmiechnąłem się szeroko.
- Masz już te bilety?
Dziewczyna, wybudzając się z transu, w którym wpatrywała się w grupkę ludzi, spojrzała się na mnie jak poparzona i skinęła żywo głową, ściskając przy swojej klatce piersiowej białe bilety.

<Smiley?>

Vogel CD Nice & Smiley

Podeszliśmy do dość małego, żółtego budynku. Wspiąłem się wzrokiem po jego wysokim murze, aż do ciemnych blach dachu. Chwilę tak stałem z lekko otwartymi ustami, wraz z chowanymi rękoma w kieszeniach.
- No już, napatrzyłeś się? -usłyszałem głos Akane, na który natychmiastowo się ocknąłem. Spojrzałem na nią zmęczony wzrokiem, jakbym nie wiedział, co ma na myśli -jest trochę zimno.
Jeszcze chwilę nie wiedziałem co mam robić. W końcu podrapałem się krótko po policzku, a następnie skinąłem głową i podszedłem do ogromnych drzwi. Otworzyłem je i wolną ręką wykonałem ruch zapraszający do środka. Policzki obydwóch delikatnie się zarumieniły, przez co nie czekały dłużej na zimnie i weszły do środka. Westchnąłem przeciągle i zamknąłem za sobą drzwi, również wchodząc do pomieszczenia. W środku nawet nie spotkaliśmy się z dziwnymi spojrzeniami czy cichymi szmerami rozmów ludzi. Było to tutaj dość normalne, a przynajmniej spora część się już do takich widoków przyzwyczaiła. Jest tak oczywiście, dlatego że ten lokal jest najczęściej i najchętniej odwiedzanym miejscem przez członków naszego cyrku. Jest tutaj miło, cicho i przyjaźnie, a do tego można się najeść za drobną opłatą. Dłużej nie czekając, podszedłem do stolika, przy którym usiadły dziewczyny wraz z tygrysicą. Przeczesałem szybko włosy dłonią i usiadłem na krześle, przewieszając przy tym rękę przez oparcie. Przypatrywałem im się przez krótką chwilę, aż w końcu przyszedł do nas kelner.
- Dzień dobry. Czy mogę usłyszeć od państwa zamówienie? -zapytał grzecznie, rozglądając się po nas.
Skinąłem głową do dziewczyn, przez co każda coś zamówiła. Kiedy przyszedł czas na mnie, zamówiłem tylko kawę. Czekaliśmy na nasze zamówienie kilkanaście minut, choć zdawałoby się, że przybył do nas od razu po odejściu. Przyjrzałem się im zamówieniu.
- Mogę spróbować? -zapytałem się obydwóch.
Spojrzały po sobie, a następnie jedna z nich się odezwała.
- Przecież mogłeś sobie coś zamówić -odpowiedziała mi Smiley.
Oparłem głowę o dłoń i wpatrywałem się w nią z uśmiechem.
- Proszę?
Dziewczyna przekręciła oczami i podała mi swoją łyżeczkę, przez co mogłem spróbować jej ciasta. Po tym spojrzałem się na drugą z nich.
- Jasne -odpowiedziała krótko, nieco nieśmiało.
Skinąłem głową i wziąłem malutki kawałeczek jej ciasta, po czym wziąłem się za sączenie swojej kawy.
- Dlaczego dla siebie nic nie zamówiłeś? -zapytała się w końcu Nice.
Spojrzałem się na nią kątem oka, a następnie wzruszyłem ramionami, mówiąc przy tym.
- Nie miałem ochoty -zaśmiałem się krótko, kiedy zauważyłem zmieszaną minę Smiley.

<Nice? Smiley?>

Smiley CD Vogel

Wyszliśmy z kawiarenki i skierowaliśmy się do cyrku. Może i było trochę mroźno, ale za to jak przyjemnie. Dzisiejszy dzień był najlepszym dniem dotychczas jaki mnie spotkał. Cieszyłam się że dowiedziałam się więcej na temat chłopaka oraz to, że mogłam spędzić z nim tak dużo czasu w tak miłej atmosferze.
Doszliśmy do cyrku. Vogel odprowadził mnie, aż pod mój namiot, chociaż mówiłam, że dam sobie sama radę. Wreszcie byłam wystarczająco duża, aby dojść do swojego mieszkania sama. Weszliśmy do środka mojego namiotu. Jak zawsze Vogel był uprzejmy i przeprosił za najście. Yuki i Bisca przywitali się z nami po czym zażądali jedzenia. Nie zdziwiłam się im. Wreszcie nie było mnie przez dłuższy czas, a jedzenie jakie zostawiłam im na później zostało przez nich spałaszowane. Wsypałam im karmy oraz wlałam wody. Wróciłam do Vogel'a, aby jeszcze zdążyć się z nim pożegnać. Spojrzałam się na niego z uśmiechem na twarzy oraz pomachałam mu na pożegnanie. Wzięłam szybką kąpiel. Już orzeźwiona położyłam się do łóżka. Misia jakiego dostałam od Vogel był na moim łóżku. Wpatrywał się na mnie swoimi oczami.
- Już wiem co zrobię! - powiedziałam sama do siebie. Gdyby nie Vogel zapewne bym nie podjęła tej decyzji.
Uśmiechnęłam się i zasnęłam.
Obudziłam się z samego rana. Zjadłam śniadanie, poszłam do Pik'a i powiedziałam mu jaką decyzję podjęłam. Poprosiłam go o popilnowanie moich pupili przez kilka najbliższych dni. Wzięłam swój plecak już wcześniej spakowany, po czym skierowałam się w stronę wyjścia z cyrku.
- A ty gdzie się wybierasz o tak wczesnej godzinie? - usłyszałam głos Vogel'a.
- Ja muszę gdzieś jechać, a co ty robisz o tak wczesnej porze? - zapytałam się a on spojrzał na mnie wzrokiem mówiącym: Nie odwracaj kota ogonu
- Byłem pierwszy - rzekł, a ja westchnęłam.
- Widzisz chce odwiedzić pewne miejsce, dlatego nie będzie mnie pewien czas... - wytłumaczyłam mniej więcej o co mi chodzi. - Chciałam się zapytać czy chciałabyś pojechać ze mną, ale jakoś nie potrafiłam - dodałam przy końcu. - Jeżeli chcesz to możesz się ze mną zabrać - powiedziałam ciszej trochę bardziej zawstydzona.

<Vogel?>

3 lut 2018

Akuma CD Rue

Zaczęli biec, jakby od tego zależało ich życie. W sumie to właśnie tak było.
Wiatr wiał w jego oczy sprawiając, że widział wszystko rozmazane przez łzy zbierające się w w nich. Do tego powiew huczał przy jego uszach, powodując liczne świsty tak głośne, że nie był w stanie stwierdzić, czy ktoś za nimi biegnie, czy nie. W każdym razie, muszą uciekać, tak czy inaczej. Mają medaliony, muszą ich chronić za wszelką cenę. W końcu od tego naprawdę już zależy ich życie. No, może nie tyle życie, co powrót do normalności, do ich czasów. Będą musieli się mocno postarać, by ich nie zgubić, nikt im ich nie odebrał, ani nic podobnego.
Jednak Akuma nie mógł się skupić na niczym innym, jak na ucieczce. Gonią ich? Biegnąć prosto, czy skręcić? A jak zatoczą koło lub natkną się na Logana lub tych ludzi, z którymi przed chwilą jeszcze walczyli? No, to znaczy, Rue walczyła, a Akuma stał i ją podziwiał oraz powstrzymywał śmiech z miny Logana. Jakim cudem był w stanie mieć dobry humor, nie potrafiłby teraz stwierdzić. W końcu puścił rękę Rue rozumiejąc, że gdy będzie pracował dwoma rękoma, będzie mu się łatwiej i szybciej biegło.
- Tutaj! - usłyszał krzyk po swojej lewej, głos był mu już znajomy - Szekspir. Po raz kolejny ratuje nam dupę, kocham gościa, pomyślał Akuma, skręcając z prędkością światła w kierunku głosu starca. Stał on w progu drzwi z naglącą miną - weszli bez namysłu, znajdując się w czymś w rodzaju biura. Szare pomieszczenie o kamiennych ścianach w kształcie kostki, kwadratowe, na którego końcu mieściło się biurko zastawione sosami papierów oraz około pięcioma świecami. Znajdowały się one również na ziemi wzdłuż wszystkich ścian pomieszczenia - białe i podłużne.
- Gdzie jesteśmy? - spytała Rue, chyba pierwsza przytomniejąc. Również spojrzał na twarz ich wybawcy, teraz skupioną i poważną. Odpowiedź go nie ciekawiła, raczej chciał wiedzieć, kim byli ci, z którymi musieli się zmierzyć zaledwie parę minut temu.
- W bezpiecznym miejscu - odpowiedział tajemniczo. Akuma westchnął, dopiero teraz sobie coś uświadamiając.
- Skąd wiedziałeś, że jesteśmy w pobliżu i potrzebujemy pomocy? - spytał, lekko podejrzliwie. Szekspir jednak uśmiechnął się pobłażliwie, wyciągając jedną z kamiennych cegieł ze ściany. Akuma otworzył buzięz zaskoczenia, tego się nie spodziewał. Już nawet wróżbiarska kula wydała mu się bardziej prawdopdoobna, niż zwykła dziura w ścianie.
- Gdy zużywasz tyle świec, momentalnie robi się duszno. Dlatego wybiłem po parę kamieni w każdej ścianie, żeby mieć jakiś dopływ powietrza - wytłumaczył z lekkim uśmiechem. - Przed kim uciekaliście? - spytał, ściągając brwi i marszcząc czoło. Powiedzieć m prawdę, czy nie? Spojrzał niepewnie na Rue, przestępując z nogi na nogę."Jesteś dziewczyną, to kobiety decydują w takich sytuacjach", starał się jej przekazać wzrokiem, i albo to pojęła, albo też stwierdziła, że on się nie odezwie. No i słusznie, nie miał zamiaru.
- Zdobyliśmy medaliony, ktoś przerobił je na kolczyki, ale nie wiemy kto. Jest jakiś tego cel? - Wytłumaczyła z grubsza oraz poruszyła dość ważny temat.
- Nie, po prostu chyba stwierdził, że będzie to ładnie wyglądać. Być może też nie chciał zgubić przedmiotów i mając je w uszach, czuł się lepiej, niż mając jen a szyi. Być może w takim razie zdawał sobie sprawę z ich wagi - ciągnął Szekspir, jednak Akuma przerwał mu w dalszym kontynuowaniu wypowiedzi.
- Przecież nie nosiłby tych przedmiotów w tak bardzo odkrytym miejscu - oznajmił, na co jedyną odpowiedzią był niepewny wzrok i Rue, i Williama.
- Faktycznie, słuszna uwaga. Jednakże być możę był zwykłym rabusiem, czy też znalazł je na ulicy, czy gdziekolwiek, gdzie leżały - oznajmił, ale Rue już zaoponowała ruchem głowy, mówiąc:
- Wybiegł z baru, po drodze nas zastraszając. Miał pistolet, strzelał do nas, ubrany był jak jeździec z Dzikiego Zachodu, czy istnieją teraz kowboje? Wyglądał dokładnie jak jeden z nich, być może jest z innych czasów?- wytłumaczyła ponownie. No tak, nie wiadomo, czy William wie, co to kowboj. Czy wszystko musi być takie trudne i skomplikowane?
- Cóż, w takim razie być może był po prostu wyjątkowo nierozsądny, ryzykując tak wiele - oznajmił z dezaprobatą poeta.
< Rue? >

Nice CD Vogel & Smiley

Dziewczyna była na tyle miła, że zaprowadziła mnie do szybszego przeze mnie miejsca. Nie wiedziałam jak mam jej dziękować. Minęło kilka krótkich minut, a już byliśmy na miejscu. Mirai podeszła to lwa, który był prawie że na samym początku. Smiley opowiedziała mi co nie co o zwierzętach. Szczerze to trochę mnie zainponowała. Co prawda nie wiedziałam czym dokładnie się zajmuje, ale nie wyglądała na troszkę zwierząt. Przyjrzałam się jej chwile, przypominała mi kogoś. Zupełnie tak jakbym już ją kiedyś widziała.
Do naszego grona dołączył chłopak, którego poznałam kilkanaście minut wcześniej. Miał drobne obawy przed tym czy coś się nie stanie Mirai, ale ja jak i Smiley go uspokoiłyśmy. Raczej nie było obaw, aby coś się jej stało. Gdy Smiley zaproponowała abyśmy wyszli na zewnątrz nie zrozumiałam tego za bardzo dlaczego. Jednak po wyjaśnieniu i ich krótkiej sprzecce wiedziałam o co chodzi. Mogłam nawet zobaczyć, że oni się naprawdę lubią i chyba są ze sobą bardzo blisko. Wspólne wyjście i to pierwszego dnia po dołączeniu do trupy! Nie potrafiłam się nie zgodzić. Co prawda musieliśmy to na chwilę odłożyć bo różowowłosa dziewczyna musiała pójść do Pik'a. Ona weszła do namiotu, a ja i Vogel poczekaliśmy na nią przed namiotem.
- Dante czyżby Smiley złamała zakaz ćwiczenia? - zapytał się Vogel a ja spojrzałam na nich. Jakoś nie wiedziałam o co chodzi.
- O dziwo nasza Księżniczka posłuchała się i odpowiednio odpoczęła. W dodatku po ostatniej kontroli u lekarza jej rany były całkowicie zagojone - odpowiedział Dante.
- Dziękujemy ci za przypilnowanie jej - dodały wspólnie bliźniaki.  Vogel się uśmiechnął. Bliźniaki jak i Dante odeszli machając nam na pożegnanie. Wnioskując po ich rozmowie to mogłam się tylko tyle domyślić, że dziewczyna odniosła jakieś rany, kontuzje przez co nie mogła ćwiczyć.
- Mikael o ile mogę się zapytać to jaka role odgrywa Smiley? - spojrzał się na mnie.
- Chodzi po linie, nawet nie chodzi co tańczy na niej. W dodatku robi akrobacje na koniu. Znając ją jak tylko będzie mogła wrócić do ćwiczeń to zarezerwuje sobie cały namiot przez co inni nie będą mogli ćwiczyć - zaśmiał się, a ja byłam trochę zaskoczona jego odpowiedzią, a raczej to w jakiś sposób powiedział. Oni naprawdę byli blisko siebie. Może nawet i ze sobą chodzą? - przyszło mi na myśl.
Dziewczyna uradowana wyszła z namiotu. Jej uśmiech był taki... sama nie wiedziałam jak ująć to w słowa.
- To gdzie idziemy? - zapytał się chłopak.
- Chodźmy do pobliskiej kawiarenki. Nice nie będzie miała problemu, aby wejść tam z Mirai - odpowiedziała Smiley.
- Naprawdę mogę wejść tam wraz z Mirai? - byłam trochę zaskoczona.
- Tak - odpowiedzieli równocześnie.
- Nie wiedziałam, że takie miejsca istnieją! - oni się zaśmiali, a ja lekko zaczerwieniłam na twarzy.
Ta dwójka była naprawdę miła no i w dodatku bardzo pomocna. Cieszyłam się że wpadłam akurat na nich.

<Vogel? Smiley?>

1 lut 2018

Vogel CD Smiley

Po przyniesieniu przez kelnerkę naszego zamówienia moim oczom kazały się dwa ciasta. Jedno było z kolorowymi makaronikami, które było dziewczyny, oraz mój sernik z galaretką z mieszanymi kawałkami owoców. Po krótkim jedzeniu zauważyłem, że dziewczyna spogląda na mój deser. Z małym uśmiechem zaproponowałem jej kawałek, na co ona się zgodziła. Po tym zapytała się mnie o to samo. Zawahałem się przez chwilę, lecz ostatecznie sięgnąłem łyżeczką w stronę jej talerzyka. Odkroiłem niewielki kawałeczek i przysunąłem go bliżej mnie, bardziej się mu przyglądając. Udało mi się w tym jednym kawałku zebrać aż trzy kolory makaroników -pomarańczowy, zielony i różowy. Zaśmiałem się cicho i włożyłem łyżkę wraz z ciastem do ust. Przymknąłem oczy, próbując jak najdokładniej odszukać jego smak. Jej deser był bardzo pyszny. Po przełknięciu oblizałem krótko usta i spojrzałem na nią z powrotem. Ta wzięła kolejny kęs. Przeniosłem swój wzrok na misia siedzącego zaraz obok nas. Niby jego oczy wpatrywały się w nicość, lecz wyglądał, jakby było zupełnie inaczej. Jakby obserwował coś bardzo dokładnie, jakby się w czymś zatracił bez końca. Wpatrując się w niego, zapomniałem nawet, że na stoliku czeka na mnie trzy czwarte ciasta.
- Coś się stało Vogel? -usłyszałem melodyjny głos, który zdołał mnie wybudzić z tego transu.
Zakłopotany zacząłem wymachiwać rękoma, a kiedy się tylko uspokoiłem, złapałem się za kark. Masując go powoli, odpowiedziałem jej.
- Przepraszam, znowu się zapatrzyłem -zaśmiałem się, po czym wróciłem do jedzenia -jak ci się podobał dzisiejszy dzień? -zapytałem, wkładając do ust łyżeczkę. Naprawdę ciasto było dobre.
- Był wspaniały! -powiedziała dosyć głośnio, po czym dodała odrobinę ciszej -bawiłam się naprawdę świetnie. Było zabawnie i mogę powiedzieć, że nie mogłam się nudzić -zaśmiała się, a ja dobrze wiedziałem dlaczego.
Również się zaśmiałem, kiedy tylko sobie o tym przypomniałem. Miała rację. Najnudniejszą atrakcją na naszej dzisiejszej liście przeżyć było to, że utknęliśmy na Diabelskim Młynie, chociaż i to na swój sposób było dobre. W końcu czegoś więcej się o sobie dowiedzieliśmy, a to mnie cieszyło.
- To cieszę się, że ci się podobało -rzekłem, a następnie dodałem -mam nadzieję, że takich wypadów będzie więcej -zaśmiałem się głośno, przez co pewnie zwróciłem uwagę innych w kawiarence. Mnie to jednak mało obchodziło.
- Również mam taką nadzieję -odpowiedziała, tym samym kończąc swój posiłek.
Widząc to, nie chciałem, by musiała na mnie czekać, dlatego szybko wchłonąłem swoją porcję. Po wytarciu swoich ust chusteczką wstałem z krzesła, podnosząc przy tym misia. Smiley patrzyła się na mnie przez chwilę, lecz kiedy tylko podszedłem do niej i wyciągnąłem w jej stronę dłoń, ta zareagowała wzdrygnięciem. Długo jednak nie musiałem czekać, aby mnie złapała. Uśmiechnąłem się do niej i podszedłem do baru, gdzie znajdywała się kasa, tam zapłaciłem za naszą dwójkę. Po tym obydwoje wyszliśmy na zewnątrz, gdzie następnie skierowaliśmy się w stronę cyrku. Znaleźliśmy się na miejscu kilkanaście minut później. Całe życie w obozie ucichło, choć można było jeszcze usłyszeć ciche, wręcz zlewające się z odgłosem otoczenia, rozmowy. Przeszliśmy przez całą aleję kolorowych, delikatnie oświetlonych przez lampki, namiotów, kierując się w stronę naszych mieszkań. Mimo iż dziewczyna protestowała, odprowadziłem ją do jej siedziby. Tam zaprosiła mnie na chwilę do środka.
- Przepraszam za najście -zakrzyknąłem, wchodząc do środka.
Powitały nas zwierzęta Akane, czyli Bisca i Yuki. Skakały przy nas chwilę, a następnie zaczęły prosić o jedzenie. No tak, trochę nas w końcu nie było. Zaśmiałem się pod nosem, kiedy dziewczyna, chcąc im coś przygotować, co rusz się o nich potykała. Rozejrzałem się krótko, a następnie podszedłem do jej łóżka, gdzie odłożyłem misia, a kiedy już to zrobiłem, chwyciłem się za biodra. Nie minęła chwila, a dziewczyna już była przy mnie. Zwróciłem się w jej stronę.
- Naprawdę miło było, ale muszę się już zbierać -przyznałem bez entuzjazmu. Podchodząc do wyjścia, uniosłem jedną dłoń do góry i odwracając jeszcze do niej głowę, powiedziałem krótko -Kolorowych snów -po tym wyszedłem.
Kierowałem się do mojego namiotu. Kiedy tylko znalazłem się przed nim, szybko wparowałem do środka. Chcąc czy nie, wziąłem szybki prysznic i przebrałem się w luźniejsze ciuchy, jakimi była beżowa bluzka i szare dresy. Po tym rzuciłem się na łóżko. Co jednak mnie zdziwiło, to to, że nie mogłem zbyt szybko zasnąć.

<Smiley?>