29 kwi 2018

Nice CD Lennie

Co prawda chłopak wolał naleśniki na słodko ja zamówiłam te co zawsze jeżeli chodzi o śniadanie. Naleśniki ze szpinakiem oraz fetą, takie uwielbiałam najlepiej! Przeważnie to właśnie je wybierałam na śniadanie. Nie miałam przeciwko temu, aby zjeść coś słodkiego, ale wolałam od słodyczy bardziej warzywa lub owoce. Dla mnie sama czekolada była już za słodka, a co dopiero naleśniki jakie zamówił sobie chłopak. Nie przeszkadzało mi to jednak w niczym. Każdy z nas jest inny oraz rzeczy jakie lubimy jeść są również inne.
Złożyliśmy zamówienie, a na twarzy chłopaka zobaczyłam miły uśmiech. Zapewne uśmiechał się na samą myśl o naleśnikach, które zamówił. Do naleśników namówiliśmy kawę. Ja wzięłam czarną, mocną kawę do tego, chłopak również wziął kawę. Usiedliśmy przy stoliku dla dwóch osób. Nasze zamówienie przyniosła miła kelnerka. Zaczęliśmy się zajadać naszymi daniami. Biorąc łyk kawy, usłyszałam huk, który rozległ się tuż obok mnie i Lennie'go. Automatycznie nasze spojrzenie skierowało się w tą stronę. Coś co walnęło w szybę tuż obok nas z pewnością nie było zwierzęciem! W dodatku nie należało do naszego świata. Było to coś z czym my musimy walczyć, gdyż nasza rola polegała na uszczęśliwianiu ludzi nie tylko poprzez występy w cyrku, ale też i podczas normalnego dnia. Tak jak w tym przypadku. Nieznajome nam stworzenie miało szary i podłużno-płaski pyszczek z długim językiem, mierzyło ledwie pół metra, miało krótkie nóżki czy łapki z ostrymi pazurami prawie jak i jakiegoś zezłoszczonego kota, oczy po obu stronach głowy latały jak szalone. Z tego wszystkiego to właśnie jego oczy wyglądały mi na obleśne.
- Chodź, musimy to coś powstrzymać – chłopak chwycił mnie za rękę i pociągną za sobą w kierunku wyjścia. Stanęliśmy w miejscu, gdy stworzenie w pewnym momencie rzuciło się na przechodzącą kobietę. Widząc to, krew w moich żyłach się zagotowała. Puściłam dłoń chłopaka i ruszyłam w stronę tego czegoś. W każdej z moich dłoni pojawiły się po trzy kręgle. Kiedyś mi się zdarzyło, że pojawiły mi się kręgle w dłoni na samą myśl o broni, ale nie wiedziałam, iż ponownie mi się to przytrafi. Rzuciłam nimi, a one trafiły wprost w to coś. Zostawił kobietę w spokoju. Miała powierzchowną ranę oraz jej ubrania były trochę porwane. Nic więcej się jej nie stało. O dziwo, nie spodziewałam się iż te kręgle będą takie przydatne. W dodatku unosiły się w powietrzu i całkowicie mnie słuchały.
- Lennie masz jakiś plan? - zapytałam się nie tracąc z widoku tego potworka. - Wiesz ja to słaba jestem w obmyślaniu planu, zawsze działam niż myślę - zaśmiałam się, a on spojrzał na mnie.

<Lennie?>


26 kwi 2018

Vogel CD Smiley

Uśmiechnąłem się delikatnie, nie spuszczając z niej oczu. Kiedy skończyła mówić, zasłoniła usta dłonią, przez co wiedziałem, że wcale nie chciała tego powiedzieć, a przynajmniej tego wszystkiego. Skinąłem głową, a następnie wstając, zrównałem się z nią. Raz jeszcze posłałem jej swoje spojrzenie, po którym od razu ruszyłem przed siebie. Dziewczyna ruszyła się z miejsca w tym samym momencie co ja, przez co nasz krok był przez całą drogę taki sam. Mijając wszystkie uliczki miasta, mogliśmy zauważyć, jak świat tutaj powoli zasypia. Z minuty na minutę tłumy, które mogliśmy przedtem spotkać, co rusz traciły na swojej liczebności, a wszystkie budynki zostawały oświetlone przez lampy uliczne. Gdzieniegdzie mogłem zobaczyć w ogromnych oknach restauracji ludzi, którzy świetnie się bawili w swoim towarzystwie. Nim się obejrzałem, dziewczyna złapała mnie za rękaw, ciągnąc mnie tym samym w prawo. Posłusznie podążyłem za nią. Idąc tak, w końcu zaczęliśmy rozmawiać. Ta rozmowa jednak nie była o niczym, tak jak poprzednio, a rozmawialiśmy o naszym domu, o cyrku. Mimo iż jesteśmy tu tylko jeden dzień, to już czuliśmy się, jakby nie było nas tam przez jakiś rok. Co rusz śmialiśmy się, czy wpadaliśmy w melancholię z powodu naszych wspomnień, niekoniecznie wspólnych. Przypomnieliśmy sobie również o naszym pierwszym spotkaniu, przez co porównaliśmy nasze obecne zachowanie z dawniejszym. To było aż zabawne, w końcu, w obecnej chwili rozmawiamy tak, jakbyśmy naprawdę znali się od kilku dobrych lat, co aż trochę zaskakuje.
Po kilku minutach wyszliśmy z miasta i skierowaliśmy się w stronę jednej z dzielnic. Smiley powiedziała, że właśnie na jej końcu znajduje się ten pagórek, o którym mówiła. Minęło kolejnych kilka minut, aż w końcu znaleźliśmy się nasz cel. Wchodząc na szczyt, obserwowałem wszystko dookoła, zachwycając się nocną panoramą tego skromnego miasteczka. Stanęliśmy przy drzewie, obydwoje obserwując horyzont. Znów zaczęliśmy rozmowę.
- Jest tu naprawdę pięknie -powiedziałem, nie mogąc przestać się zachwycać.
- Naprawdę tak myślisz? -zapytała z pewną nutą niepewności.
Spojrzałem na nią przez dzielący nas pień drzewa. Dziewczyna patrzyła się w dal, jedną ręką opierając się o drzewo. Podążając jej wzrokiem, natknąłem się na dość duży, stary budynek. Szybko zrozumiałem, że z tym właśnie bała się zmierzyć. Westchnąłem cicho i podszedłem do niej. Złapałem za jej ręką, a gdy tylko spojrzała na mnie, pociągnąłem ją na dół, przez co usiedliśmy koło siebie.
- Będzie dobrze, zobaczysz -uśmiechnąłem się, puszczając ją przy tym -a jeżeli stchórzysz, nie pozwolę ci na wyjechanie stąd, dopóki tego nie zrobisz -zagroziłem jej, nadal się uśmiechając, na co się zaśmiała.
- Teraz już nie wiem, czy mam się bać tego, czy raczej ciebie.
- Raczej mnie -wskazałem na siebie palcem -potrafię się nieźle wkurzyć -mrugnąłem do niej okiem, a następnie znów zapatrzyłem się na miasto -naprawdę... zrób to, bo już nie mogę patrzeć, jak się tak męczysz. Wolę, kiedy jesteś radosna, a nie przybita i to nie tylko ja tak myślę... Chyba widzisz, jak wszyscy się starają, aby postawić cię na nogi. Zrób to dla nich i...
- Spokojnie -przerwała mi -już podjęłam decyzję.
Na jej słowa skinąłem głową, a następnie oparłem się o drzewo, spoglądając tym samym na delikatnie poszarzałe niebo, na którym zaczęły już pojawiać się pojedyncze gwiazdy.
- Zostaniemy tutaj na trochę dłużej? -poprosiłem bez namysłu.
- Chcesz zobaczyć gwieździste niebo, prawda? -usłyszałem w jej głosie śmiech. Skinąłem w odpowiedzi głową -Czego innego mogłabym się po tobie spodziewać.

Smiley?

25 kwi 2018

Lennie CD Nice

Wyobraziłam sobie warzywne naleśniki, a konkretnie, to z brokułami. Jak wiadomo, dzieci za nimi nie przepadają. A gdyby podać je w takich naleśnikach i polać do tego sosem czosnkowym? Możliwe, że nawet ja bym się nie skusił, ponieważ znam obydwa smaki, ale czy w połączeniu były na pewno dobre? Co do innych naleśników: tacosy i burito jest całkiem spoko.
- Mimo wszystko chyba wezmę tradycyjne naleśniki z polewą czekoladą, truskawkami i bitą śmietaną – powiedziałem rozmarzony. Mimo wszystko słodkie naleśniki górowały ponad wszystkimi innymi. A tym bardziej z bitą śmietaną.
Weszliśmy do kawiarenki. Beżowe ściany uspokajały swoim delikatnym kolorkiem, jasnofioletowe, nieco matowe firanki wisiały przy każdym oknie, szarawe stoliczki z niedużymi krzesełkami miały kształt koła i były rozmieszczone w różnych miejscach. W kawiarence znajdowało się parę osób, większość to były pary, lub małe grupki, pijące napoje lub zajadające się jakimiś ciastami. Na samo spojrzenie ślinka zaczęła mi cieknąć. A może by zamówić tartę z truskawkami... na śniadanie nie można.
Zajęliśmy miejsce w trzyosobowej kolejce, a gdy przyszła nasza kolej, zamówiliśmy naleśniki. Ja oczywiście wybrałem z tym, o czym marzyłem. Usiedliśmy przy wolnym stoliku przy oknie i czekaliśmy na swoje śniadanie.
- Szczerze mówiąc, od samego początku miałem ochotę na naleśniki. Nieźli trafiłaś z wyborem – stwierdziłem, na co Nice się uśmiechnęła.
Nasze śniadania przyszły, a razem z nimi kawy. Zajadaliśmy się słodkościami z zapałem, gdy nagle coś uderzyło o szybę obok nas. Automatycznie spojrzeliśmy w tamtą stronę, przed nami ukazało się dziwne stworzenie; coś szarego i podłużno-płaskim pysku z długim językiem, mierzyło ledwie pół metra, miało krótkie nóżki z ostrymi pazurami, oczy po obu stronach głowy latały jak szalony po wszystkich ludziach, którzy w strachu uciekali przed niezidentyfikowanym stworzeniem.
- Chodź, musimy to coś powstrzymać – wziąłem dziewczynę za rękę i pociągnąłem w kierunku wyjścia, gdy stworzenie rzuciło się na przechodnia i zaczęło nim szarpać. W końcu to nasza robota – nie tylko uszczęśliwiamy ludzi naszymi atrakcjami, ale także bronimy ich przed Złem.

<Nice?>

17 kwi 2018

Nice CD Lennie

Lennie zgodził się wyjść ze mną na śniadanie. Pogłaskałam Mirai po jej łebku po czym wyszłam z chłopakiem s mojego namiotu. Co prawda nie miał nic specjalnego na myśli. Pewnie tak nie było. Miał na coś chęć, ale nie chciał powiedzieć co. Pomyślałam chwilę podczas zmierzania do pobliskiej kawiarenki. Byłam już w niej, a jedyną rzeczą którą mi tak najbardziej tam smakowała to naleśniki. Można było je zamówić w różnych rodzajach, nie tylko na słodko.
- Co powiesz na naleśniki z tym, że nie będą one na słodko? - w końcu zapytałam się chłopaka, przerywając tym samym ta ciszę, która mnie denerwowała. Spojrzałam się w jego folkowe oczy. Mogłam szczerze powiedzieć, że jego oczy były przepiękne nie to co moje. Co jak co, ale moje oczy nie miały takiego pięknego ubarwienia jak chłopaka oczy. W dodatku jego włosy były o dużo lepiej zadbane no i ładnie się komponowały, a moje? Gdybym nie przefarbowała swoich blond włosów to wciąż by żyły swoim własnym rzucie bez jakiegokolwiek posłuszeństwa. Dzięki farbowaniu poczułam no i zobaczyłam drobne zmiany.
Chłopak spojrzał się na mnie pytająco.
- Wiesz naleśników nie trzeba jeść tylko na słodko. Można jeść je na słono, ostro... jest ich nawet dość pokaźna gama odnośnie smaków - wytłumaczyłam o co mi chodzi.

<Lennie?>

13 kwi 2018

Lennie CD Nice

Czy gdyby Mirai rzuciła się na nią z otwartą paszczą i odgryzła jej... na przykład rękę, czy Nice dalej mogłaby ją kochać? Obserwując je w tej chwili, odpowiem, że owszem, jednak wiem, że to nie jest zawsze takie proste. Łatwiej powiedzieć, niż zrobić. Czy gdyby twój ukochany lub ukochana zdradziła cię z kimś, dalej mógłbyś spać z nim/nią w jednym łóżku? Czy gdyby twój najlepszy przyjaciel sprowadził nieszczęście na całą twoją rodzinę i wbił ci nóż w plecy, dalej byś nazywał go swoim najlepszym przyjacielem? Tak jak instynkt Mirai, kochanek może się tłumaczyć pożądaniem lub brakiem kontroli, a przyjaciel jakimś przymusem.
Podobnie było z moją osobą. Sądziłem, że mając To Coś, dzięki czemu różnie się od zwykłych ludzi, jestem w stanie pokonać wszystkie przeszkody, stojące mi na drodze i nie ważne co by się stało, niż nie zmieniłoby mojego życia. Ale nie przewidziałem zazdrosnego osiłka z prawem jazdy i czerwonym kabrioletem. Oraz z tymi jego durnymi futrzanymi kostkami wiszące na lusterku.
- Jeszcze nie - odpowiedziałem dziewczynie. - Jak się obudzę bardzo wcześnie, to nie mam na nic siły, a po wypiciu kakao, najprostszego napoju, głód znika na jakieś dwie godzinki - wytłumaczyłem. Spojrzałem na tygrysice, która położyła głowę przy nodze Nice i zaczęła ją trącać. W takich chwilach marzyłem o własnym pupilku, który spał by ze mną w jednym łóżku, chodził wszędzie ze mną i słuchał, pomagając tym samym w każdej przygnębiającej sytuacji.
- To chodź. Zjemy coś - zaproponowała. Skinąłem głową i wstałem, a ona zaraz po mnie, ostatni raz drapiąc Mirai po głowie.
- Przyjdę później - oznajmiła tygrysowi i wyszliśmy z jej namiotu. - Na co masz ochotę? - zapytała. W głowie wyobraziłem sobie pyszne naleśniki z truskawkami, bitą śmietaną i czekoladą.
- Nic konkretnego - odpowiedziałem. - Byleby coś zjeść - położyłem dłoń na brzuchu i go pogładziłem.


<Nice?>

12 kwi 2018

Smiley CD Vogel

Nie spodziewałam się tego, że Vogel tak zareaguje na słowa se strony zakonnicy. Ja się nimi jakoś nie przejęłam, więc dlaczego jego, aż tak to tknęło? Nie wiedziałam, jednak spór pomiędzy nimi trzeba było zakończyć. Ludzie się na nas patrzyli przez co siostra zakonna się tylko bardziej denerwowała. Gdy odeszła wraz z pastorem, zaproponowałam wyjście z kawiarenki. Udaliśmy się do pobliskiego, małego, ale przytulnego parku. Tam Staneliśmy w miejscu przed ławką. Chciałam wszystko wyjaśnić, ale nie wiedziałam jak. Do oczu napłynęły mi łzy, ciało odmawiało mi posłuszeństwa, a słowa z przeprosinami jakie skierowałam w stronę chłopaka nie brzmiały ładnie. Nie były one nawet wyraźne. Bałam się! Bałam się tego, że biegł nie będzie chciał mnie już widzieć. Ponownie stanął w mojej obronie, nie dość tego to został ranny w rękę. Wszystko to była moja wina! Nie powinnam tutaj zabierać Vogel'a. Zniżyłam swój wzrok. Jedyne to co zobaczyłam to kurtkę chłopaka. Przytulił mnie oraz dodał otuchy swoimi słowami. Jego dłoń która w pewnym momencie powędrowała na moją głowę i zaczął mnie głodzić po niej, dodała siły. Usiedliśmy na ławce tuż obok siebie. Wytłumaczyłam mu wszystko. Powinnam to zrobić zanim przyjechaliśmy. Po opowiedzeniu wszystkiemu, chłopak zaczął składać wszystko w jedno.
- Za dużo informacji - jękną, a ja wybucham śmiechem. Powstrzymywałam się, ale nie dałam rady. Miny oraz gesty jakie robił były przezabawne.
- Nie śmiej się, twoja głowa również by eksplodowała od nadmiaru informacji! - sprostał, a ja się uśmiechnęłam.
- Tak, tak, jasne - zaczęłam go uspokajać klepiąc go delikatnie po głowie. - Przykro mi, ale tylko ty masz takie problemy - usłyszałam melodyjny śmiech że strony chłopaka. - Wiesz, jutro zmierzę się z mija przeszłością, a gdy wszystko się wyjaśni... - stanęłam na równe nogi tuż przed samym chłopakiem. - ... ja... ja powiem ci coś co chciałam powiedzieć już dawno - zarumieniłam się i to chyba bardzo.
- Będę czekał - odparł, a ja nie wiedziałam co mam za bardzo powiedzieć.
- Co powiesz na ostatnią atrakcje dzisiejszego dnia? - spojrzałam się na niego
- W zależności od tego co masz na myśli? - spojrzał się na mnie z tym swoim zadziornym uśmieszkiem.
- Nieopodal znajduje się górka na którą często wchodziłam, aby popatrzeć na niebo. Zawsze mi się wydawało, że mogę dosięgnąć nieba, a gdy była noc to zawsze próbowałam złapać jakąś gwiazdę. - trochę się rozpędziłam.

<Vogel?> chyba szykuje się wyzwanie miłosne ^ω^

11 kwi 2018

Nice CD Lennie

Chłopak chciał zapoznać się z Mirai. Ruszyliśmy w stronę mojego namiotu. Może to trochę dziwne, ale Mirai od zawsze ze mną spała. Co prawda słyszałam, że tygrysy są przywiązane do osób, a ich instynkt dzikości daje sobie we znaki. Chociaż gdyby instynkt dzikości się włączył u Mirai i by mnie skrzywdziła to i tak bym nie była zła na nią. Zrozumiałabym ją i wciąż robiłabym to co robiłyśmy od zawsze. Weszliśmy do mojego namiotu. Tygrysica wciąż spała na moim łóżku. Zawołałam ją po imieniu, a ona po przeciągnięciu się otworzyła oczy. Podeszłam do niej na co się chyba ucieszyła. 
- Nie bój się jej, jest bardzo miła - podrapałam tygrysicę za uchem co się jej spodobało. Zaczęła merdać ogonem oraz pokazała swoje zadowolenie poprzez pokazanie uśmiechu na pyszczku. Wraz z uśmiechem pokazała swoje piękne kły, co mogło odrobinę zaniepokoić chłopaka. 
Lennie podszedł powoli do nas. Kucnął tuż przed nią. 
- No cześć Mirai - wyciągnął w jej stronę dłoń, a ona położyła na jego dłoni swoją, trochę masywną łapę. 
- Mirai to jest Lennie. Masz być dla niego miła tak jak jesteś dla reszty! - powiedziałam, a ona spojrzała się na mnie swoimi zielonymi oczyskami. W odpowiedzi dostałam tylko kiwnięcie głową. - Wiesz, może to trochę dziwnie wygląda, że tygrys ze mną mieszka, ale ja znam ją od małego. Może i nie znam jej pochodzenia, ale gdy ją znalazłam i popracowałam nad jej zaufaniem do mnie, stała się potulna. Poza tym to już nie jeden raz, udowodniła mi swoją siłę oraz lojalność. - uśmiechnęłam się w stronę chłopak. - No właśnie! - przypomniało mi się iż chłopak jeszcze nie jadł śniadania. Przynajmniej mi się tak wydawało. - Czy jadłeś już śniadanie? - spojrzałam się w stronę chłopaka.

<Lennie?>

Nice CD Pullsatilla

Miałam cichą, a zarazem głęboką nadzieję, że dziewczyna się zgodzi na to, aby wspólnie poćwiczyć. Co jak co, ale zawsze w grupie raźniej. Spojrzałam się na lekko rozważającą moją propozycję dziewczynę. Zgodziła się! Zgodziła się! Zgodziła się! Cieszyłam się jak małe dziecko, które dostało cukierka jako nagrodę. Wykrzykiwałam w myślach wciąż: Zgodziła się! Zgodziła się! Zgodziła się! 
Prawie bym podskoczyła w górę z radości na samą myśl o wspólnym treningu oraz tym, że wreszcie poznałam kogoś więcej. Miło było poznać Smiley oraz Vogel'a, ale nie było ich ostatnio i nie miało być przez najbliższy czas, gdyż musieli gdzieś jechać. Bez nich mi się okropnie nudziło. Co jak co, ale oni byli pierwszymi osobami z którymi się zapoznałam. 
Dziewczyna się zgodziła, ale od czego mieliśmy zacząć nasz trening! wymruczałam chyba pod nosem, chwytając się za brodę. Co jak co, ale tego to ja kompletnie nie przemyślałam! Może zaczęłybyśmy od pokazania naszych umiejętności. Może i przyglądałam się dziewczynie, ale do końca nie wiedziałam co potrafi. 
- Może zaczniemy od pokazania naszych umiejętności? - zaproponowałam, a dziewczyna się zgodziła. 
Zaczęłam jako pierwsza. Spojrzałam się z wielkim uśmiechem na Mirai. Szepnęłam jej do ucha to co zawsze po czym zaczęłyśmy. Nasza choreografia nic się prawie nie zmieniła od ostatniego czasu, ale upiększyłam ją od ostatniego czasu. Tak jak mogłam się spodziewać, Mirai dawała z siebie więcej niż sto procent. Pełna gracji tygrysica spojrzała się na dziewczynę, a ja się ukłoniłam na sam koniec.
- I jak? - zapytałam się o opinię dziewczynę.
- To było fenomenalne - odpowiedziała pełna zafascynowania. 
Usiadłam na ziemi w siadzie skrzyżnym, aby dać więcej miejsca dziewczynie. Mirai położyła się tuż obok mnie. Dziewczyna po wzięciu kilku głębokich oddechów, zaczęła. Widząc ją oraz wszystko co wykonywała ze wszystkich swoich sił, nie mogłam oderwać wzroku od niej. Nie widziałam żadnego, jakiegokolwiek błędu. To co widziałam przed sobą to dziewczynę, wkładała całe swoje serce oraz starania w to co robiła. Dziewczyna spojrzała się na mnie z lekką niepewnością. Wyczekiwała ode mnie jakichś słów, ale mnie tak zatkało, że nie wiedziałam nawet jakie słowa mogłyby opisać mój zachwyt. 
- Cudownie, bombowo, fenomenalnie, fantastycznie... - wstałam na równe nogi, aby na stojąco bić jej brawo. - Wybacz, ale to co zrobiłaś nie da się opisać słowami - dodałam odrobinę zażenowana znajomością jakichś innych słów niż te co wypowiedziałam. - Wybacz, że się nie przedstawiłam na samym początku. Byłam tak zafascynowana tym, że chcesz z nami poćwiczyć, że całkowicie wyleciało mi to głowy. Jestem Nice - uśmiechnęłam się wesoło, wyciągając do niej prawą dłoń. 

<Pullsatilla?> ^^ 

Raion

Miłość jest jak wojna - łatwo ją zacząć, a zakończyć trudno. 

10 kwi 2018

Pullsatilla CD Nice

Lekko zadziwiona pytaniem wpatrywałam się w jasnowłosą dziewczynę. W chwili, gdy otwierałam usta aby odpowiedzieć zamarłam. Obok niej stał dorosły tygrys. Żywy, dorosły tygrys. Z szeroko otworzonymi oczami wskazałam na zwierzę drgającą rękę. Nieznajoma spojrzała na nie, lecz jej jedyną reakcją był szeroki uśmiech.
-Nie bój się.- położyła rękę na głowie wielkiego kota i lekko nią poruszała, a on przymknął oczy i zadowalał się prostą pieszczotą -To jest Mirai, nie musisz się jej bać. Ona tylko stwarza pozory takiej groźnej, a normalnie to straszny z niej pieszczoszek, prawda Miraś?- Przy pytaniu do swojego pupila zmieniła głos jakby kierowała je do małego dziecka. Spotkałam się już z taką manierą, niezbyt ją rozumiem, ale chyba leży to gdzieś w naturze człowieka. Mimo wszystko miło się patrzy jak człowiek może połączyć swoją egzystencję z innym stworzeniem, a w tej relacji nikt nie pozostaje ranny. -To chcesz z nami poćwiczyć? - Gdy dziewczyna przestała rozczulać się nad zwierzęciem widać było w oczach kotki uszczypliwą zazdrość, ale mimo wszystko chyba nie czuła do mnie urazu. Nie mam kompletnie ręki do zwierząt, nie mi jest takie rzeczy oceniać.
-Jasne.- Odpowiedziałam z mimowolnie podniesionymi kącikami ust. Nawet nie zdążyłam z tą osobą normalnie porozmawiać, ba, ja nawet nie znałam jej imienia, a i tak mogłam poczuć bijącą od niej aurę radości.
Było to bardzo ciekawe przeżycie, ponieważ jej dyscypliną była tresura zwierząt. Nie wiedząc jak zacząć nasz trening jasnowłosa zaproponowała przedstawienie swoich umiejętności. Wykonała ona z wielką gracją pokaz złożony z efektownych trików. Pomimo braku porównania, obudził się we mnie podziw wobec niej. Jej drobna postura poruszająca się z wielkim entuzjazmem naprzeciw rosłego tygrysa powinna sprawić wrażenia bezsilnej lub, na odwrót, wielce dominującej. Ona jednak potrafiła w swoim występie ukazać jej przywiązanie oraz zrozumienie wobec innych istot.
-I jak?- Spytała lekko sapiąc, lecz utrzymując uśmiech na twarzy.
-To było fenomenalne.- Odrzekłam nie kryjąc zafascynowania. Chciałam bardziej rozwinąć swoją wypowiedź, ale prędko ugryzłam się w język. Był to czysty odruch, bezpieczny odruch, izolujący odruch.
-To teraz twoja kolej.- Dziewczyna usiadła w siadzie skrzyżnym, a obok niej położyła się Mirai i tak obie wpatrywały się w moją posturę.
Zamknęłam oczy oraz odliczyłam pięć wdechów. Zaczęłam wykonywać tą samą chorografię co tego ranka. Nie była ona zbyt łatwa, ale starałam się w niej nie ukazywać żadnych z moich słabości. Pod koniec występu postanowiłam lekko zaimprowizować. Jako ostatni trik wytworzyłam pokaźną różę i wręczyłam ją blondynce. Ukłoniłam się z jak największą gracją, a podczas tego kwiat rozpłynął się w jej ręce. Spojrzałam na nią z lekką niepewnością i czekałam na jej reakcję.

<Nice?> Ohh, ty za to będziesz musiała znosić moje zwlekanie z odpisami, więc myślę, że jesteśmy kwita ^^

9 kwi 2018

Vogel CD Smiley

W trakcie rozmowy tej trójki bacznie obserwowałem nieznajomą mi dwójkę, tym bardziej, kiedy to Smiley schowała się za mną. Przysłuchując się im, dowiedziałem się wielu rzeczy z tak niewielu informacji, które puszczałem mimo uszu. Chciałem po prostu ich przepuścić, bym mógł porozmawiać o tym z dziewczyną na spokojnie, jednakże, kiedy ostatnie słowa padły z ust znacznie starszej od nas kobiety, coś we mnie pękło. Nie myślałem długo, praktycznie, w tym momencie w ogóle nie myślałem. Zacisnąłem zęby i impulsywnie wyciągnąłem napiętą dłoń w stronę zakonnicy, która właśnie miała nas ominąć. Złapałem ją za nadgarstek i ścisnąłem go bardzo mocno, przez co kobiecina aż jęknęła, a jej nogi się ugięły. Szarpnąłem jej rękę do siebie, tak, aby na mnie spojrzała. W obecnej chwili chciałem ją pobić, nie, to już nawet nie było to. Chciałem ją rozerwać. Zamknąłem jej rękę w jeszcze ciaśniejszym i mocniejszym uścisku, po czym pochylając nad nią trochę swoją głowę, próbowałem powstrzymać się od zadania jej ciosu. Kiedy w końcu otrzeźwiała, złapała mnie drugą ręką, próbując przy tym paznokciami przebić moją skórę, co jej się z resztą udało, lecz ja ani myślałem o zwolnieniu uścisku.
- Myślisz, że do kogo mówisz? -wychrypiałem w końcu przez nadal zaciśnięte zęby. Kiedy jednak nie odpowiedziała, ciągnąłem dalej swój monolog -Jak w ogóle śmiesz tak się odzywać do ludzi, których w ogóle nie znasz. Puszczalska? Chyba pomyliłaś się ze sobą starucho -mówiąc to, odepchnąłem ją od siebie, przez co wpadła w ręce mężczyzny, który ze zmarszczonym czołem, obserwował mnie. Mimo jego srogiego wyrazu twarzy widziałem, że się bał. Prychnąłem prześmiewczo przed nosem, po czym podchodząc do nich o krok, strzeliłem palcami -Lepiej dla was, jeżeli w tym momencie stąd odejdziecie, a jeszcze lepiej będzie dla wszystkich, kiedy w ogóle się tu już nie pokarzecie -kończąc, uniosłem rękę do góry, z zamiarem zadania ciosu, lecz obydwoje przesunęli się w bok.
Podchodząc do wyjścia, mężczyzna obejmował ja za ramiona, natomiast starucha trzymała się obolałego nadgarstka. Trzymając drzwi, odwróciła się jeszcze w naszym kierunku.
- Myślałam, że ty jesteś jakaś pomylona, lecz ten chłystek -tu splunęła na ziemię, a następnie wyszła z lokalu wraz ze swoim, nadal milczącym, towarzyszem.
Oglądałem ich jeszcze z zaciśniętymi pięściami, tak, że knykcie aż robiły się białe, lecz kiedy tylko zniknęli mi z pola widzenia, cicho wypuściłem powietrze z ulgą, która powoli ogarniała moje ciało, choć nadal prowadziła mnie żądza mordu, jaką mi tu stworzyli. Zamknąłem więc oczy, by mój umysł ogarnęła harmonia i spokój.
- Vogel...? -usłyszałem głos obok siebie.
Szybkim ruchem głowy zwróciłem się w tę strony, a tam ujrzałem Akane, która trzymała moją dłoń, która nadal była zaciśnięta w pięść. Na sam jej widok ogarnął mnie spokój. Czułem, jak powoli moje mięśnie przestają być już spięte, a ja sam zaczynam czuć, jakbym miał nogi jak z waty. Dopiero teraz dotarło do mnie, co takiego prawie zrobiłem, do czego doprowadziłem. Spojrzałem za siebie, na lokal pełen gości i obsługi, którzy wlepiali we mnie swoje spojrzenia. Z poczucia winy, pochyliłem głowę, chowając przy tym twarz za włosami. Chciałem zarazem krzyczeć, jak i płakać.
- Chodźmy już stąd -ponownie ją usłyszałem, lecz odpowiedziałem jej tylko skinieniem głowy.
Powoli wyszliśmy z lokalu i skierowaliśmy się w prawo. Co prawda nie wiedziałem, dokąd mnie prowadzi, gdyż włosy przysłaniały mi cały obraz, ale domyślałem się, że idziemy w stronę czegoś, na czym będziemy mogli usiąść. Po kilku chwilach stanęliśmy w miejscu, a ja patrząc na swoje buty, kątem oka zauważyłem starą ławeczkę przed nami. Dziewczyna już chciała usiąść, co by równało się, z tym że puściłaby moją rękę, lecz mimowolnie ją złapałem, zatrzymując ją przy tym. Poczułem jej wzrok na sobie, przez co przełknąłem ślinę.
- Proszę Smiley... proszę, wytłumacz mi w końcu, o co chodzi... -powiedziałem smutnie i żałośnie, nadal nie podnosząc głowy -chcę wiedzieć, bo inaczej... inaczej nie będę mógł ci pomóc... -podniosłem wolną rękę do góry i przystawiłem ją do twarzy, łapiąc się przy tym za okulary.
Między nami wytworzyła się nieprzyjemna i napięta cisza, która idealnie współgrała z naszą pozycją: ona pochylona nad ławką, a ja trzymałem ją za rękę, tak jakbym dopiero co uratował ją od upadku. Na samo to skojarzenie prychnąłem cicho śmiechem, a wtedy usłyszałem jej cichy i spokojny głos, który koił moje uszy i myśli.
- Właśnie miałam taki zamiar, Vogel... -chwilę przeciągnęła swoją przerwę, po czym dodała -wpierw przepraszam cię, za to, co się stało.
Pokręciłem żywo głową i w końcu odważyłem się na nią spojrzeć. Wtedy ujrzałem w niej coś dziwnego. Jej policzki były czerwone, w zaszklonych oczach pływały błyszczące łzy, a jej usta delikatnie drgały w melodię cicho ćwierkających ptaków nieopodal. Momentalnie pochyliłem się w jej stronę i objąłem ją ramionami, ściskając ją przy tym delikatnie.
- Spokojnie, wszystko po kolei, jestem tu i nic ci już nie grozi -powiedziałem równie blisko płaczu, co ona.
Poczułem, jak kiwa głową, zatopioną w moim prawym ramieniu. Złapałem ją za głowę i przeczesałem delikatnie jej włosy, po czym ją puściłem, a następnie usiadłem wraz z nią na ławce. Spojrzałem jej w oczy i ponownie poprosiłem ją o wyjaśnienia, na co ona przełykając ślinę, zaczęła mi wszystko opowiadać.
Skończyła po dosyć długim czasie, w którym miałem szansę połączyć fakty. Kiedy skończyła, złapałem się za brodę.
- A więc, jeżeli dobrze zrozumiałem ostatnie słowa, został dostarczony do cyrku list od jednego z twoich opiekunów, którzy już od dawna nie utrzymują z tobą kontaktu, tylko dlatego, że chcą, abyś spotkała się ze swoim bratem, który miał dać ogromny datek na sierociniec, z którym masz to przykre wspomnienia? -Akane skinęła twierdząco, przez co złapałem się za głowę, opierając łokcie na swoich kolanach. -Za dużo informacji -jęknąłem żałośnie.
Wtedy usłyszałem w końcu jej śmiech, który przez ostatnią godzinę był stłumiony przez strach i niepewność. Uśmiechnąłem się w jej stronę.
- Nie śmiej się, twoja głowa również by eksplodowała od namiaru informacji!
- Tak, tak, jasne -zaczęła mnie uspokajać dłonią -przykro mi, ale tylko ty masz takie problemy.
Przekręciłem oczami i ponownie się zaśmiałem.

<Smiley?>

Lennie CD Nice

Czy chciałbym poznać ogromnego kota, który nie krzywdzi ludzi?
- W sumie, czemu by nie - odparłem z uśmiechem. wiele razy słyszałem o dzikich zwierzętach, ujarzmionych przez ludzi, o takich, które od pierwszych dni życia żyły z ludźmi i stawały się ich przyjaciółmi. I najczęściej kończyło się to tak, że zwierzę poczuło swój dziki instynkt i każde najbliższe spotkanie kończyło się rozszarpaniem.
Ale nie zrezygnuje z takiej okazji.
- Zawsze chciałem mieć jakieś zwierzątko - westchnąłem dopijając kakao do końca. Nice także to zrobiła. Odstawiłem kubki, wróciwszy do dziewczyny, która wzięła do reki swój kwiat, ruszyliśmy ku wyjściu. - Niestety jeszcze nie natrafiłem na żadne, które wręcz pokocham - dodałem.
- Pewnie znajdziesz w najmniej nieoczekiwanym momencie - stwierdziła. Zaśmiałem się twierdząc, ze nawet nie będę miał o tym pojęcia. Po wyjściu z bufetu okazało się, że słońce zdążyło się nieco wznieść na niebie, a na śniadanie wychodziły kolejne osoby, których mijaliśmy. Zazdrościłem im spokojnych nocy, bynajmniej większości. Chciałbym spać spokojnie, gdybym mógł, przespał bym nawet cały dzień.
- To mój namiot - wskazała na piąty z kolei. Puściłem wpierw do środka dziewczynę, a gdy wszedłem za nią, zobaczyłem wielkiego tygrysa leżącego na jej łóżku. - Mirai - odezwała się Nice i podeszła do swojego pupila. Wybałuszyłem oczy ze zdziwienia. O zwierzętach, które nie bały się ludzi i żyły razem z nimi, słyszałem, że takie istnieją tylko w zoo. Ale zaraz... my jesteśmy w cyrku, co w tym dziwnego? A no to, że Mirai sobie spokojnie śpi w jej łóżku i...
Nie... jednak tego nie zrozumiem.
- Nie bój się jej, jest bardzo miła - dziewczyna podrapała ją za uchem. Zwierzę ziewnęło szeroko ukazując szereg lśniąco białych kłów. Wyobraziłem sobie, jak takowe zaciskają się na czyjejś szyi. Mimo tego podszedłem powoli do zwierzęcia i kucnąłem obok.
- No cześć Mirai - wyciągnąłem w jej stronę dłoń.

<Nice? Że co... tygrysa masz w pokoju?! xd>

Perso

„Żyj tak, jakbyś miał jutro umrzeć.”

Smiley CD Vogel

Podobało się, podobało się, podobało się,... powtarzałam sobie w myślach gdy tylko usłyszałam miłe słowa ze strony chłopaka. W dodatku chciał się nauczyć, a ja mu w tym pomogłam. Było zabawnie i dzięki temu przyszło mi coś do głowy. Skoro lodowisko mu się spodobało to może na pobliskim boisku też się mu spodoba. Przynajmniej wiedziałam gdzie chce go zaprowadzić. Zeszliśmy z lodowiska, a pewne dziwne uczucie obserwowania nas przeszło mi przez myśl. Miałam tylko nadzieję, że Vogel tego nie poczuje. Przez całą drogę czułam czyiś zimny wzrok. Do momentu w którym nie zdałam sobie sprawy, że Vogel dziwnie się zachowuje. Myślałam, że się źle poczuł, ale gdy powiedział o co chodzi, zdenerwowałam się i to bardzo. Dlatego nienawidziłam przyjeżdżać do tego miasteczka. Zauważyłam postury która się na nas patrzy. Dobrze wiedziałam kto to. Wzięłam chłopaka za rękę i poszłam przed siebie z nadzieją, że zgubiły tą osobę. Weszliśmy do budynku w którym znajdowało się kino. Zajęliśmy miejsca. Vogel kładąc swoją dłoń na moim ramieniu chciał mnie uspokoić. I tak nic to nie dało. Wciąż czułam ten wzrok. Irytacja oraz złość zaczęły sięgać ponad moje granice.
- Vogel, wychodzimy stąd! - powiedziałam, chwytając go za rękę i ciągnąc go na korytarz. - Wybacz mi, że ta osoba musiała popsuć nam ten dzień! - skłoniłam się w ramach przeprosin. - Nim coś powiesz, aby mnie pocieszyć to zachowaj obecnie to dla siebie. - powiedziałam, gdy moja irytacja nie wspominając o złości sięgnęła zenitu. Widząc, że obserwator sobie nie odpuścił od razu za nim pobiegłam. Miałam szczęście, że mi się udało. Było ich aż dwoje! Rozumiecie, dwójka!
- Czego wy chcecie ode mnie!? - trzymając ich obu za koszulę, wręczyłam mi list.- Nie będę go czytać! - odpowiedziałam, a ci chłopcy nie wiedzieli co mają zrobić.
- No już Smiley, to tylko dzieci. Puść ich - podszedł do mnie Vogel. Zrobiłam tak jak kazał. - To jak? Powiecie nam o co chodzi? - zadał im pytanie.
- Ktoś czeka na Rozie w kawiarence Milano - spojrzałam się na chłopaka.
- Kto to Rozie? - zapytał Vogel, a ten drugi mały chłopiec wskazał na mnie.
- Pokażcie nam gdzie jest ta kawiarenka? - zapytałam się już miłym głosem.
Co jak co, ale oni z pewnością nas nie obserwowali. Ich wzrok nie był taki zimny jak tamtej osoby.
- Tak! - powiedzieli radośnie.
- Chodźmy więc Smiley! - Vogel'a chyba kręciło to, że za chwilę spotkamy się z tamtymi osobami.
- Dobrze - odpowiedziałam. Miałam jakieś dziwne uczucie co do tego spotkania.
Dzieciaki zaprowadziła nas pod samą kawiarenke oraz powiedziały gdzie ta lub te osoby siedzą.
- Dziękuję wam - podziękował im Vogel.
- Przepraszam was za tamto. Macie na cukierki - dałam im trochę pieniędzy w ramach podziękowania oraz w przeprosinach.
- Vogel, powinieneś wiedzieć, że ja tak naprawdę... - weszliśmy do środka, a gdy chciałam mu powiedzieć dlaczego tutaj przyjechaliśmy i co ma związek miejsce do którego chciałam pójść, ale nie dałam rady. Niestety nie udało mi tego powiedzieć bo dwie osoby przez które zostaliśmy zaproszeni stanęły przed mną.
- Smiley co się stało? - zapytał się chłopak, gdy ja schowałam się za jego plecami.
- Wracajmy... - powiedziałam cicho. Zaczęłam się bać. Bardzo się bałam.
- Rozie miło mi ciebie widzieć - odezwała się starsza zakonnica.
- Nareszcie ciebie widzę! - powiedział mężczyzna, a ja tylko jeszcze bardziej się schowałam za plecami Vogel'a. Zakonnica podeszła bliżej mnie. Gdy wyciągnęła dłoń w moją stronę odtrąciłam ją.
- Nie dotykaj mnie! - powiedziałam przez zaciśnięte zęby.
- Jak widać niczego się nie nauczyłaś! W dodatku wykorzystujesz tego biednego chłopaka. Twój brat jest w mieście. Nim jednak się z nim spotkasz ja wraz z pastorem chcielibyśmy omówić parę spraw - powiedziała, a ja nie wiedziałam co mam robić. - Jednak widząc twoja postawę powiem to wprost! Twój brat jest bardzo dobrze usytuowany finansowo, więc masz mu powiedzieć, że to najlepszy sierociniec. Jakby się pytał co teraz robisz to wcale nie odpowiadaj, a co do tego dlaczego ciebie nie ma w sierocińcu to odpowiedź mu, że pojechałaś na wycieczkę. Zrozumiano! - powiedziała wprost, a ja nie wiedziałam co mam powiedzieć. - A teraz żegnaj puszczalska! - odeszła, a ja wtuliłam się mocno w plecy Vogel'a.
<Vogel?>

Nice CD Lennie

Chłopak był tutaj dłużej niż ja i w dodatku był już w grupie zaawansowanej. Trochę mu zazdrościłam, ale w jakiś też sposób zmotywowałam. Zapytałam się czym się zajmuje, a w odpowiedzi dostałam "magik". Nieźle pomyślałam sobie. W dodatku zrobił przy mnie sztuczkę. Podwinął aż rękawy, aby udowodnić mi, że to nie byle jakaś, naciągana sztuczka. Otrzymałam w prezencie piękna różę. Odłożyłam ją delikatnie na stół.
- A co do zainteresowań, to nie jestem pewien. Trochę poczytam, pobiegam, pozwiedzam, ale najbardziej to lubię zajmować się zwierzętami i czarować. I trochę jeżdżę na łyżwach - powiedział, a ja uważnie go słuchałam. - A ty? - zapytał się, a ja odłożyłam kubek z którego piłam.
- Ja jestem treserką zwierząt. Mam swojego tygrysa, który obecnie śpi w moim namiocie. Ma na imię Mirai. Jest bardzo kochana i nie zrobiłaby nikomu krzywdy. - uśmiechnęłam się wesoło. - Ja jestem w grupie uczących się, ale nie przeszkadza mi to. Przynajmniej mogę popatrzeć na występy innych i przy okazji się czegoś nauczę - zaśmiałam się i wróciłam do dalszej rozmowy, a raczej opowiadaniu o samej sobie. - Co do zainteresowań to lubię uprawiać sport. Nie ma dla mnie różnicy jaki to sport, ale ważne jest to, abym dobrze się bawiła. Od czasu do czasu pogram z dzieciakami na ulicy w piłkę nożną czy koszykówkę - dodałam. Na samą myśl o zagranie w piłkę nożną, nogi mnie niosły, aby zagrać.
- Chciałbyś poznać może Mirai? - zaproponowałam, gdy tylko spojrzałam się jaka jest już godzina.

<Lennie?> ^ω^

8 kwi 2018

Vogel CD Smiley

Jeździliśmy razem przez bardzo długi czas, aż do momentu, kiedy dziewczyna odłączyła się ode mnie i dała wszystkim ludziom, będących na lodowisku, niepowtarzalne przedstawienie. Kiedy zakończyła swój występ, podjechała do mnie speszona wzrokiem tych wszystkich ludzi. Chowając się za mną, przeprosiła mnie za to, co zrobiła. Spojrzałem na nią zaskoczony, a następnie odwróciłem się do niej, łapiąc ją za ręce.
- Przepraszasz? Przecież to było wspaniałe! To, co zrobiłaś... to niewiarygodne -mówiłem na jednym tchu, pełen ekscytacji -chciałbym oglądać to cały czas -zaśmiałem się, po czym zwróciłem się w stronę ludzi, puszczając przy tym dłonie dziewczyny.
- Naprawdę? -zapytała bez pewności.
- Oczywiście -skinąłem głowę, po czym zacząłem podnosić lewą nogę do góry, tak jak to ona robiła. Niestety już po chwili czułem, że się przechylam, przez co znów stanąłem na obydwie nogi -oni wszyscy też tak myślą -wskazałem na tłum ludzi, który już powoli zaczął od nas odjeżdżać.
Smiley powiodła po wszystkich swoim wzrokiem, który nadal miał w sobie wiele niepewności. Kiedy już widziała, że już nikt się nią nie interesuje, odetchnęła z ulgą, uśmiechając się przy tym. Spojrzała na mnie, trzymając dłoń przy sercu, jakby chciała je uspokoić. Podjechałem do niej powoli.
- Pojeździjmy jeszcze przez chwilę, a później znowu gdzieś pójdziemy, co ty na to? -zaproponowałem, okrążając ją.
- Dobrze -skinęła głową -już chyba nawet wiem, gdzie pójdziemy -powiedziała już o wiele pewniej.
- Czyli zdaje się już na ciebie.
- Na to wygląda -zaśmiała się, po czym ruszyła przed siebie.
Ruszyłem zaraz po niej, pytając się przy tym jej, skąd się nauczyła tego triku, który tutaj przedstawiła. Kiedy już się wytłumaczyła, chciałem się tego nauczyć, a że mocno nalegałem, Smiley zaczęła uczyć mnie podstaw, co i tak nie wychodziło.
Po kilkunastu minutach w końcu zeszliśmy z lodowiska. Przebraliśmy buty i ponownie ruszyliśmy na miasto, lecz tym razem miałem jakieś dziwne uczucie, które próbowałem zbyć, by nie martwić Smiley. Przechodząc przez kolejną, zapełnioną ludźmi, uliczkę, czułem się coraz dziwnej. Cały czas odwracałem głowę, oglądając się za czymś lub kimś, przez kogo tak źle się czułem.
Wtedy usłyszałem głos, który wyrwał mnie z nerwowych myśli. Spojrzałem na nią zdezorientowany, otrząsając się z chwili nieuwagi. Przez chwilę zwlekałem z odpowiedzią, ponieważ musiałem dobrze przemyśleć, co takiego powiedziała, jednakże widząc jej zmartwienie malujące się na jej twarzy, mogłem szybko odgadnąć, o co pytała.
- Tak... -odpowiedziałem lekko zachrypniętym głosem. Odchrząknąłem głośno, a następnie powtórzyłem -tak, wszystko w porządku.
Ta jednak nie wydawała się mi wierzyć. Patrzyła na mnie nieodgadniętym spojrzeniem, by następnie odwrócić głowę w drugą stronę, zostawiając mnie przy tym z pustką w głowie. Westchnąłem zrezygnowany, po czym łapiąc się za tył głowy i odwracając swój wzrok w stronę parku, który znajdował się po drugiej stronie ulicy, powiedziałem zmęczonym głosem.
- W sumie, nie czuję się zbyt dobrze -powiedziałem w końcu. Wtedy również zauważyłem, że dziewczyna ponownie na mnie patrzy. Po chwili ciszy w końcu się odezwała.
- To może jednak wrócimy do hotelu, a pójdziemy tam na drugi dzień? -zapytała zatroskana.
Pokręciłem głową i spojrzałem na nią, zastanawiając się, czy aby na pewno mówić jej o tym odczuciu. W końcu zdecydowałem.
- To nie w ten sposób czuję się źle. Czuję, że ktoś nas obserwuje, a właściwie mnie, jakby mówił, że mam stąd zniknąć -powiedziałem niepewnie, zatrzymując się przy tym.
Dziewczyna postąpiła tak samo, krzyżując przy tym ręce na swojej klatce, a następnie zaczęła się dyskretnie rozglądać. Może jednak ona również to czuła? Zanim jednak zapytałem, o co jej chodzi, złapała mnie za rękę i pociągnęła mnie za sobą, idąc przy tym znacznie szybszym tempem niż przed chwilą. Po krótkiej chwili weszliśmy do jakiegoś budynku, który później okazało się kinem. Szybko usiedliśmy na jedynej wolnej ławce, by następnie móc się rozglądać. Złapałem ją za ramię, próbując ją tym samym uspokoić. Kiedy poczuła na sobie mój dotyk, spojrzała się na mnie.
- Spokojnie, tu nic nam nie grozi -powiedziałem cicho, na co dziewczyna westchnęła.
Rozsiadając się wygodniej, patrzyliśmy na przechodzących obok nas ludzi. Dopiero wtedy zorientowałem się, że uczucie obserwowania nie zniknęło. Przeczesałem nerwowo swoje włosy, spoglądają przy tym za siebie przez ramię i wtedy ujrzałem dziwną postać, która stała przed szklanymi drzwiami budynku. Stała w bezruchu, skierowana idealnie w moją i Smiley stronę, tak jakby naprawdę nas śledziła. Przełknąłem nieprzyjemną gulę w gardle i odwróciłem się z powrotem do przodu. Byłem spięty i wiedziałem, że bardzo dobrze to widać.

<Smiley?>

7 kwi 2018

OD Mefody

Doszedłem do znajomego mi rozwidlenia. W Londynie mieszkam już trzeci miesiąc i zdążyłem całkiem nieźle zaznajomić się z terenem. Szybkim, aczkolwiek opanowanym ruchem ręki wydobyłem papierosa oraz ogień. Podpaliłem białą stronę szluga, po czym zaciągnąłem się powoli. Dym rozpływał się wewnątrz mnie, po paru chwilach poczułem lekkie rozluźnienie. Mimo tego nie pozwoliłem sobie na nawet chwilę odpoczynku, jestem w końcu umówiony. Kelly, ten pieprzony debil zadecydował, że sobie muszę zasłużyć na pracę u nich. A raczej przejść test. Teraz idę po jego wyniki, co mocno mnie denerwuje, i to nie chodzi o stres. Miejsce spotkania wyznaczył jako niewielką kawiarnię, w centrum miasta. Dobrze ją znałem i nie dziwiłem się, gdy właśnie to miejsce ukazało się w treści naszej rozmowy telefonicznej. Cała jedna ściana pokryta szybami, dzięki czemu widać dokładnie to, co dzieje się w kawiarni. Monitoring zaopatrzony w siedem kamer, obejmujący każdy kąt przytulnego, aczkolwiek niezwykle tłocznego miejsca. To także wpływa na jego korzyść - na pewno ktoś by zareagował, gdyby coś poszło nie tak. Kelly nie jest idiotą, jeśli chodzi o planowanie. Właściwie, to przechodziłem przez to wszystko z nim - przez tą całą naukę, co robić w danej sytuacji, jak jej zapobiec,... Od dzieciaka łaziliśmy wszędzie razem, a teraz zobaczę go po raz pierwszy od dwóch lat. Od calutkich dwóch lat. Tak naprawdę, to zdziwił mnie jego telefon. Przez ten czas nie pisaliśmy ze sobą ani razy, nie dawaliśmy znaku życia. Miałem nadzieję, że to spotkanie nie ma na celu jeszcze bardziej mnie udupić, bo aktualnie jestem bezrobotny, nie mam za co żyć, a jeśli do końca tygodnia nie zapłacę za mieszkanie, wywalą mnie na zbity psyk.
Już będąc na miejscu, musiałem czekać dobre dziesięć minut przy jednym z ciemnobrązowych stołów. Czerwona kanapa byłą skórzana, dziwnie wygodna. Cudem było, iż znalazłem wolne miejsce. Spojrzałem na wyświetlacz telefonu, jeśli ta cio*a nie pojawi się tutaj w czasie kolejnych dziesięciu minut, zmywam się. W tej samej chwili zobaczyłem, jak ktoś siada naprzeciwko mnie. Od razu podniosłem wzrok na znajomą mi twarz. Wyraźne kości policzkowe, lekki zarost, dwa kolczyki w jednym uchu, dwa w drugim, błękitne oczy przyglądające mi się spod zmarszczonego czoła, siedzący niedbale, opierając łokcie o kolana i złączając dłonie. Siedział pochylony do przodu, jego kolczyk w wardze nieprzyjemnie błyszczał w promieniach słońca. Tak rzadko tutaj świeci, że aż trudno uwierzyć, że w tak ponury dzień słońce zadecydowało się gwarantować nam darmowe solarium. Siedzieliśmy w ciszy, nie wiedząc jak zacząć rozmowę. Oparłem się wygodnie o oparcie, zarzucając na nie ramię w niedbałym geście. Nie spuszczaliśmy z siebie oczu. Tak dawno go nie widziałem, ale nie czułem żadnych emocji, gdy w końcu się pojawił.
- Wolałem przekazać ci to osobiście, niż przez telefon - zaczął bez zbędnych grzeczności. Teraz dziękowałem sobie w duchu za to, że nikt tutaj raczej nie rozumie polskiego i nie dosłyszy niczego, co chcielibyśmy pozostawić między nami. - Nie myśl sobie, że przyjechałem tutaj dla ciebie, jestem w trasie i byłeś po drodze - mruknął, na co nie zareagowałem. Oczywiście, że normalnie nie marnowałby czasu na kogoś takiego jak ja. Nie dziwiłem mu się ani trochę, że postanowił ubliżać mi na każdym kroku. Zasłużyłem sobie.
- A więc, wyłapano wszystkich. Grzywę, Ciapatą, Beniamina, Krzywą,... Wszystkich. Mnie akurat nie było w pobliżu, bo szukałem takiego chu*a jak ty - mówił, a ja nie mogłem uwierzyć jego słowom. Złapano? Ich wszystkich? Poczułem gulę w gardle, że wszyscy moi byli przyjaciele mają przeze mnie przesrane. Wpatrywałem się w niego wyczekująco dając znak, by kontynuował.
- Nawet Grzywa wpadł...- ciągnął, a ja wstrzymałem powietrze w płucach. Jak to? Ten, niewinny i najbardziej porządny Grzywa, wspierający każdego w każdej sytuacji? Najgorsze jest to, że on ma dopiero czternaście lat... Boże, jestem potworem. Zrujnowałem życie dziecku. Boże, przecież ja je zrujnowałem co najmniej pięciu dzieciakom!
- Kiedy? - spytałem cicho. Tylko tyle byłem w stanie z siebie wydusić. Usłyszałem wręcz, jak krew buzuje w jego żyłach. A jeśli to moja krew?
- Dwa lata temu, dwa dni po twoim odejściu - poczułem, jakby ktoś wyprał ze mnie wszelkie uczucia i emocje.
*Parę dni później*
Start podobno zawsze jest najgorszy. Mam nadzieję, że do prawda, bo do cholery jeśli cały czas będę się tak zawodzić, to naprawdę się powieszę. Boże, ile razy można pomylić magazyny, upuścić na własne stopy ciężki metal, spróbować zawiązać jakieś małe chu*ostwo na idealną kokardę, podczas gdy wychodzi węzeł podobny do tego, który służy do wieszania się? W zasadzie, to chętnie bym teraz z takiego skorzystał. Ale nie stać mnie na własny pogrzeb, więc jeszcze trochę muszę pożyć.
Westchnąłem, wychodząc wreszcie z tego szeregu takich samych, przynajmniej dla mnie, namiotów. Nic dla mnie nie znaczą, są jednocześnie wybawieniem i kulą u nogi. Naprawdę nie cierpię tej pracy, będę musiał niedługo chyba poszukać innej, jeśli wypłata się nie zwiększy lub nie polubię tego zadupia. Ze wszystkich miejsc w Londynie ten cały cyrk musiał zadomowić się w takim, w którym nic się nie dzieje? Przyśpieszyłem kroku, poprawiając słuchawki na głowie. Tak, używam tylko i wyłącznie tych nausznych, te douszne to ździerstwo i tyle. W dodatku ciągle wypadają z uszu i się psują oraz plątają, co niezwykle irytuje. Cóż, chyba mnie wszystko irytuje, więc po co ciągnąć ten temat?
Nadal nie mogłem się pozbierać po rozmowie z Kellym. Przecież on powinien mi dowalić, a nie spokojnie siedzieć tak blisko i jedynie wymieniać fakty i w międzyczasie mnie gnoić. Wypaliłem kolejnego papierosa, dzisiaj wieczorem otrzymam wyniki moich testów. Pik, jakiś gość o dziwnym kolorze włosów, zaproponował mi pracę w cyrku. W cyrku, rozumiecie? Kto normalny zabiera się za coś podobnego? Ale, że jako jedyny przyjął mnie wiedząc o moich wybrykach, powinienem go chyba ucałować. Cóż, chociaż wziął mnie jak na razie na próbę, to i tak bardzo wiele. Już zaoferował mi miejsce spania, za co byłem mu ogromnie wdzięczny. Bo prawie mnie wykopali z mojego poprzedniego lokum.
Udałem się do jednego z ciekawszych miejsc - ulicy z dość wysokim murkiem, z którego miało się widok na pół okolicy. Będąc już na miejscu zauważyłem, że moje dotychczasowe miejsce zajmuje jakaś znajoma mi osoba. Znajoma, ale tylko z wyglądu. Bo normalnie nigdy nie miałem z nią do czynienia. Dzięki mojemu wzrostowi, bez problemu wskoczyłem na powierzchnię murka, spoglądając z ciekawością na twarz jednego z cyrkowców. Albo przynajmniej kogoś należącego do cyrku.
- No cześć! - zaśmiałem się cicho, patrząc lekki wytrzeszcz oczu. - Co tak tutaj siedzisz w samotności, hmm? Przecież szkoda tracić czas! - zaśmiałem się głośno, nawet nie wiedząc z czego. Raczej to już był mój nawyk.
- No weź, chyba nie jestem aż taki straszny - zawołałem, wskazując palcem na minę osoby siedzącej obok i śmiejąc się przy tym.

< Ktoś? Nie potrafię zaczynać, przepraszam >

Mefoda

Nie ma swojego motta, kieruje się umysłem, nie cytatami

6 kwi 2018

Lennie CD Nice

Napiłem się gorącego kakao. Ciepła ciecz rozlała się po moich gardle, lekko przymknąłem oczy. Sen powoli wracał, może powinienem odpocząć za jakiś czas?
- Trochę już tutaj jestem, zdążyłem nawet dołączyć do grupy pierwszej - odpowiedziałem na pierwsze pytania. Przypomniałem sobie pierwsze dni, jakie tutaj spędziłem. Ta niepewność, że mi się nie uda, odchodziła krok po kroku, po każdym dniu, gdy prezentowałem przed innymi swoje umiejętności. Koniec końców zdecydowali, ze zasłużyłem na grupę występująca. Uczucie było wspaniałe.
- A jaką rolę odgrywasz? - zadała kolejne pytania. Wyprostowałem się, podwinąłem rękawy aż do łokci, by nie pomyślała sobie, że to jakaś amatorska sztuczka, gdzie wszystko chowasz w rękawach, następnie przybliżyłem swoją dłoń do jej ucha.
- Jestem magikiem - zamiast wyciągnąć monety, wyczarowałem w dłoni białą różę bez kolców i wyciągnąłem rękę. Podałem jej kwiat. - Jak widzisz, róża nie jest mała, a rękawy miałem podwinięte - powiedziałem kręcąc nadgarstkami wokół własnych osi i odwinąłem rękawy.
- Rzeczywiście - odpowiedziała z uśmiechem i położyła kwiat obok siebie na stoliku. Napiła się kakao. - W ten sposób mógłbyś wyciągnąć wszystko? - pokiwałem twierdząco głową. Twoją ściereczkę też, przeszło mi przez głowę.
- W granicach rozsądku - poprawiłem ją. Cicho się zaśmiała, pewnie wyobrażając sobie, jak wyciągam z jej włosów jakiegoś słonia czy coś podobnie wielkiego. - A co do zainteresowań, to nie jestem pewien. Trochę poczytam, pobiegam, pozwiedzam, ale najbardziej to lubię zajmować się zwierzętami i czarować. I trochę jeżdżę na łyżwach - powiedziałem ogólnie. - A ty?

<Nice?>

4 kwi 2018

Lennie CD Schin

Odwiedziłem nowa kawiarenkę z czystej ciekawości. Mimo, iż była dopiero otwarta, słyszałem o niej plotki, że jest niczego sobie: ciasta słodkie, kawy doskonałe, obsługa miła i sprzedawczyni ładna. Ponad to właścicielka brała udział w akcjach charytatywnych, co się bardzo chwali. Już na samym wejściu bardzo spodobała mi kolorystyka: barwy do siebie pasowały i nie raziły w oczy, nie odciągając wzroku od małej szklanej szafeczki z ciastami. Od razu zapragnąłem spróbować ciasta straciatelli, ale miejsce do siedzenia okazało się trudnym znaleziskiem. Większość zajęta, a nie chciałem się wcinać jakiejś rodzinie, czy parze. W końcu jednak udało mi się wychwycić wzrokiem stolik, przy którym siedziała jedna osóbka. ruszyłem do niej.
- Lennie. Ty jesteś Schin, prawda? - przedstawiłem się po małej wymianie zdań.
- Tak - skinęła głową. Wziąłem do ust kawałek ciasta.
- Chyba nie mieliśmy jeszcze okazji porozmawiać - stwierdziłem. Dziewczynę kojarzyłem, kiedyś przedstawił mi ją Pik, stąd znałem jej imię. Nie miałem jednak możliwości przeprowadzenia z nią dłuższej rozmowy. - Co robisz w cyrku? - zapytałem. Przez chwilę milczała.
- W sumie, to nic ważnego... pracuje, roznoszę orzeszki i takie tam... Częściej pomagam ojcu - wytłumaczyła i spojrzała w lewo, skąd dobiegł płacz dziecka. Na szczęście rodzice zaraz go uciszyli. Nie przepadam za dziećmi, są głośne, sprawiają problemy, trzeba po nich sprzątać, a jak nie spełnisz ich prośby, zaczną płakać i mówić wszystkim, jakim to złym człowiekiem jesteś.
- Ja czaruje - Schin się lekko uśmiechnęła.
- To musi być wspaniałe - westchnęła i nagle podeszła do nas kelnerka. Postawiła przed dziewczyną talerz ze słodkością. Życzyła "smacznego" i odeszła.
- Wygląda przepysznie - wskazałem widelcem na ciasteczka. Pokiwała głową i spróbowała jednego. - A co do czarowania, to jest ciekawie. Chociaż męczy mnie fakt, że ludzie albo wymyślają sobie niestworzone wyjaśnienia "jak to się mogło stać", ale cię męczą, by dowiedzieć się jak to zrobiłeś - powiedziałem.

<Schin?> 

Smiley CD Vogel

Ucieszyłam się jak mała dziewczynka gdy ptaszek wszedł mi na rękę. Jedząc okruszki z mojej dłoni łaskotał mnie przez co nie mogłam się powstrzymać od śmiechu. Ptaszek z pełnym brzuszkiem odleciał, a ja wraz z Vogel'em doszliśmy na lodowisko. Przed wejściem na lód zjedliśmy najpierw słodkości, które kupiłam wcześniej. W moich ustach po wzięciu kęsa ciastka, rozpłynął się przepyszny smak. Te ciasteczka były naprawdę pyszne.
Po zjedzeniu przepysznych łakoci, poszliśmy po łyżwy. Ubraliśmy je po czym ruszyliśmy na lodowisko. Weszłam jako pierwsza na lodowisko. Spojrzałam się na Vogel'a. Co prawda na samym początku nie mógł za bardzo utrzymać równowagi, ale po kilku minutach udało mu się. Pomogłam mu chwytając go za rękę, dzięki temu miał zarys tego jak ma utrzymać równowagę. Uśmiechnęłam się gdy na sam widok tego jak Vogel doskonale się bawi oraz jego rozbawionej twarzy. Jako, że ludzi nie było za dużo na lodowisku, a piosenka jaka leciała była jedną z tych do których ostatnio tańczyłam na linie, poniosło mnie odrobinę. Zamknęłam oczy i wyobraziłam sobie jakbym była w cyrku, a moje przedstawienie się właśnie zaczęło. Delikatnie zaczęłam sunąć się po tafli lodu.
Po zrobieniu piruetu otworzyłam oczy. Ludzie patrzyli się na mnie, a Vogel był zaskoczony. Szybko wróciłam do chłopaka i schowałam się za jego plecami. 
- Chyba przesadziłam - powiedziałam pod nosem, chwytając się delikatnie kurtki chłopaka. Chciałam się ukryć za nim, ale chyba nie miało to żadnego sensu. Ludzie patrzyli na mnie i bili brawo. 
- Vogel przepraszam za to zamieszanie - wyszeptałam w jego stronę. 

<Vogel?>

3 kwi 2018

Nice CD Lennie

Od razu ruszyłam, aby poskromić kawałeczki szkła. Czułam się źle z tym, że wparzyłam do środka jak gdyby nigdy nic. Powinnam się cieszyć, że chłopak sam sobie nie zrobił krzywdy. Gdyby ta szklanka akurat była koło jego dłoni i upadła to by chłopak się oparzył gorącą cieczą w dodatku jakiś skrawek szkła czy coś.
W ramach rekompensaty postanowiłam zrobić chłopakowi dany napój który przeze mnie rozlał. Zapytałam się co to za dokładnie był napój i jak się okazało było to kakao. Od razu ruszyłam, aby zrobić. Nie minęło pięć minut, a już gorący kubek kakao był gotowy. Oczywiście nie miałam nic przeciwko aby samej wypić jako, jednak wolałam herbatę. Podałam kubek chłopakowi, który dokończył sprzątanie szkła ze ziemi. Usiedliśmy przy stoliku. Spojrzałam się na chłopaka, gdy ten wziął łyk kakao. Na słowo "Pyszne" które powiedział chłopak, na mojej twarzy pojawił się ogromny uśmiech. Cieszyłam się iż mu zasmakowało. Chłopak przedstawił się a ja zrobiłam to samo.
- Ładnie. Widzę, że imię odpowiada twojemu charakterowi - nie wiedziałam za bardzo o co chodzi chłopakowi, ale dałam sobie z tym spokój.
- Ja jestem w cyrku od kilku dni, a co z tobą? Jesteś długo tutaj? W jakiej grupie jesteś? Czym się interesujesz? - zadałam mu kilka pytań na raz, aby jak najszerszym łukiem omijać temat pojawiającej się z nikim ścierki.

<Lennie?>

2 kwi 2018

OD Schin

Zatrzymałam się na chwilę i spojrzałam na kawiarnię. To chyba była ta nowa kawiarenka. Pomyślałam, że możnaby do niej wejść, może zostanie jednym z moich ulubionych miejsc? Weszłam do środka, po czym zaczęłam się rozglądać. Kolorystyka miejsca była utrzymywana w barwach czarnych oraz białych, zaś okrągłe stoliki, których nie było dużo, miały maksymalnie 4 krzesła. Podeszłam do kolejki do lady. Jak na nową kawiarenkę ma strasznie dużo klientów. Przez czas, gdy czekałam na swoją kolej, patrzyłam na to, co można zamówić. Gdy nadeszła moja kolej, zamówiłam "magdalenkę", a po złoźeniu zamówienia, odeszłam od lady. Nie umiałam złapać wzrokiem żadnego pustego stolika. Gdy w końcu takowy znalazłam, podeszłam do niego i siadłam przy nim. Po chwili czekania na zamówienie, podszedła do mnie pewna osoba.
- Przepraszam, można się dosiąść? - zapytała. Rozejrzałam się szybko po kawiarence. No w sumie ja ledwie znalazłam miejsce, więc jak ta osoba miała znaleźć wolny stolik dla siebie.
- Tak, nie ma problemu - odpowiedziałam z delikatnym uśmiechem. Twarz osoby wydaje mi się znajoma - nie jesteś przypadkiem z The Circus Magic?
Osoba pokiwała głową na tak. Ha, wiedziałam.
- A... Teraz cię skojarzyłam, ... Um... Jesteś? Zapomniałam pseudonimu - zarumieniłam się delikatnie ze wstydu. Jak można nie pamiętać imienia jednego z współpracowników, tak jakby. Bo ja pracowałam, roznosiłam przekąski, a mój znajomy występował najprawdopodobniej.

<Ktoś?>

1 kwi 2018

Happy Easter!

Niech zajączek szczodry będzie i z jajeczkiem do Was przybędzie, niech święconka smaczna będzie, a w Dyngusa woda wszędzie.