Jak można rzucać kamieniami w żywe stworzenie? Czy ona była opętana?! Czy po prostu zwariowała na starość?
- Niech pani przestanie! - nie słuchała, dalej rzucała kamieniami, przez co musiałem stanąć przed nią, by Shuzo już więcej nie dostał. Ja sam oberwałem dwa razy, raz w nogę, a drugi w klatkę piersiową. Miałem dość, zdjąłem kapelusz, wsadziłem w niego rękę, a gdy ją wyciągnąłem, sypnąłem zielonym proszkiem na staruszkę. Momentalnie się uspokoiła, lekko się uśmiechnęła i zapominając o tym, co właśnie robiła, poszła w swoją stronę, jakby nie widząc nas. Odetchnąłem i odwróciłem się do psa, który zmienił się już w człowieka. Masował obolałe miejsce na głowie, podszedłem do niego. - Nic ci nie jest? - zapytałem przyglądając mu się. Otworzył oczy i spojrzał na mnie, zmarszczył brwi, a jego usta wykrzywiły się w grymasie niezadowolenia.
- Znowu ty? - zapytał posępnie. - Czego ciągle z nim łazisz? - zadał kolejne pytanie. Uniosłem do góry jedną brew, nie wiedząc o co chodzi.
- Chyba to uderzenie ci zaszkodziło – stwierdziłem, gdy zacząłem sobie przypominać co się stało z blondynem, gdy dostać talerzem.
- Albo wręcz przeciwnie. W końcu mam kontrolę – odburknął. Westchnąłem. Przez chwilę miałem ochotę go uderzyć, naprawdę. Wyjął z kapelusza jakąś maczugę czy kij baseballowy, albo ewentualnie zawołać tu staruszkę i przypomnieć jej, co robiła. Niech kontynuuje, a gdy Shuzo wróci do siebie…
Ale jak bym mógł decydować, który z nich ma przejąć władzę nad ciałem? Chociaż tego nie rozumiem, dwie różne osoby, to samo ciało… nawet, jeśli wolałem tego miłego i uśmiechnięta chłopaczka, nie mogłem usunąć tego drugiego. Tylko… co ja mam teraz zrobić?
- Masz lusterko? Ten gamoń pewnie znowu się pomalował – mruknął, a następnie spojrzał na swój ubiór. Wziął w dłonie kawałek swetra, przyjrzał się spodniom. - A jemu co się stało? Pierwszy raz ubrał się jak człowiek – potem spojrzał na mnie.
<Shuzo?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz