- Ale co mogę opowiedzieć? - zapytał, wzruszając ramionami.
- No nie wiem, zaskocz mnie - uśmiechnął się uroczo, na co westchnąłem. Przez chwilę milczałem, zastanawiając się, co mogę o sobie powiedzieć. Moje życia nie było jakieś super ciekawe, przynajmniej nie dla mnie, chociaż z punktu widzenia zwykłego człowieka, historia o małym dzieciaku, który czarował, mogłaby być interesująca...
- Wiem. Opowiem ci krótką historyjkę - powiedziałem w końcu, uśmiechając się. Wspomnienie to należało do przyjemnych i bardzo zabawnych przeżyć, których jednak bym nie powtórzył. Przynajmniej skromną jej część.
- Zamieniam się w słuch - powiedział przyglądając mi się i prawię potykając o kamień.
- Miałem wtedy chyba 15 lat. Był dzień wiosny, więc wraz z kolegami postanowiliśmy się zabawić. Uciekliśmy ze szkoły i chodziliśmy po mieście, w poszukiwaniu ciekawych rozrywek. To zaczepialiśmy ludzi, robiliśmy kawały... takie tam bzdety, które wpadną do łba takiego nastolatka, który nie ma co ze sobą zrobić. Mimo wszystko było bardzo przyjemnie. Potem rozeszliśmy się do domów, ze mną ruszył mój przyjaciel, na którego wołaliśmy Łaczykoń. Nie pamiętam, skąd miał ten przydomek. Miałem go odprowadzić do domu, ale zboczyliśmy z trasy. Chcieliśmy sprawdzić, czy stary dom na pustym cmentarzu naprawdę straszy. Było trzeba przejść przez dawno nieużywany most, który okazał się dość... suchy i kruchy. Od razu wpadliśmy do rzeki pod nami, nie mam pojęcia, jakim cudem wyszliśmy z niej cało, prąd był silny, a my machaliśmy kończynami jak szaleni. Gdy usiedliśmy pod drzewem, od razu zasnęliśmy - spojrzałem na Shuzo, którego wyraz twarzy wskazywał na smutek i strach. Uśmiechnąłem się do niego pokrzepiająco. - To będzie zabawne - pocieszyłem go, czochrając po włosach. - Łaczykoń oparł się o moje ramie, a ja we śnie straciłem równowagę i przewróciłem się na bok, on razem ze mną. Dalej spaliśmy. A wiesz co mnie obudziło? Łaczykoń ugryzł mnie pośladek - na te słowa zaczęliśmy się śmiać. - Gdy zapytałem, czemu to zrobił, powiedział, że śniło mu się jego ulubione jedzenie: pieczone ziemniaki - dokończyłem. Ze śmiechu nie mogliśmy nabrać tchu.
- Masz tam teraz jakiś ślad? - zapytał Shuzo, biorąc wdech.
- Był wtedy straszny upał, więc miałem na sobie spodenki. Więc tak, mam bliznę po jego zębach - odpowiedziałem z uśmiechem. Prawie byliśmy w mieście.
- Przez ubranie?
- Też się dziwiłem. Jak się okazało, ze mi je podwinął, bo "nakładałam sobie ziemniaki na talerz", więcej nie poruszyliśmy tego tematu. A gdyby reszta kumpli się o tym dowiedziała - machnąłem ręką zrezygnowany. - Domyślasz się - powiedziałem, widząc pierwsze budynki.
<Shuzo? xd>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz