Niekiedy czarnowłosy mnie bardzo zaskakiwał. Wystarczyło pozytywne działanie, by jego smutna minka zmieniła się w wielki uśmiechnięty banan. Gdy doszliśmy do miasta, okazało się, że z okazji Święta Pracy, podczas którego ludzie mają wolne, mieszkańcy zorganizowali festyn. Brama była ładnie oświetlona, oczy Shuzo dosłownie zaczęły świecić. Poczułem dużą ulgę, nie miałem pojęcia, gdzie go zabrać, zapewne wybrałbym to, co wychwyciłyby moje oczy, a tu proszę jaka miła niespodzianka. Weszliśmy do miasta, budynki i droga były bardzo oświetlone, a do tego wszędzie wisiały wiązanki z kwiatów, dzięki czemu w powietrzu unosił się przyjemny zapach. Nie potrafiłem sobie wyobrazić, jak tu będzie pięknie, gdy słońce całkowicie zajdzie. Na targu stały stoiska z różnymi zabawami, na których będzie można wygrać jakiegoś pluszaka czy złotą rybkę, kiedy festyn się zacznie. Ludzie już się zbierali. Przeszliśmy na plac główny, gdzie zamiast straganów, były różne karuzelę i inne budynki, które można było znaleźć w naszym cyrku. Poczułem lekkie zażenowanie, w końcu aby się w ten sposób pobawić, mogliby przyjść do nas. Jednak nie potrafiłem długo być naburmuszony, Shuzo szybko złapał moją rękę i wręcz pisnął z radości.
- Lennie, wiedziałeś, że będzie festyn? - zapytał. Zapragnąłem skłamać, ale szybko z tego zrezygnowałem.
- Nie wiedziałem – odpowiedziałem. - Mamy jeszcze trochę czasu, nim to się zacznie – stwierdziłem.
- Nie mogę się doczekać!
- Chodźmy coś zjeść przez ten czas – zaproponowałem. Chłopak się zgodził, podeszliśmy do jakiejś budki z fast foodem. Kupiłem sobie hamburgera, który był całkiem smaczny, przyjaciel zdecydował się na miskę sałatki. Gdy zjedliśmy, burmistrz wygłosił krótkie przemówienie, kończące się życzeniami świetnej zabawy. Shuzo wyglądał, jakby zaraz miał wyskoczyć z własnego ciała ze szczęścia, a ja dopiero wtedy zobaczyłem, jak wszystko było ślicznie udekorowane i oświetlone. Jakby festyn dział się w innym zielonym świecie.
- Gdzie najpierw pójdziemy? - usłyszałem pytanie towarzysza. Rozejrzałem się i zaproponowałem scenę, na której odbywał się właśnie jakiś występ. Udało nam się trochę przecisnąć, dlatego nie mieliśmy problemu z oglądaniem tańczących kobiet i mężczyzn, którzy trzymali płonące pochodnie. Podrzucali je do góry, między kobiety, a nawet nim zionęli. Występ był bardzo kreatywny i ciekawy. Potem poszliśmy do stoiska z pluszakami, kiedy Shuzo zobaczył przesłodką pandę z liściem bambusowym w buzi. Mężczyzna podał mu pistolet z kulkami, zadanie było proste, wystarczyło trafić w jedną z pięciu ruchomych rybek i ją strącić. Ja stałem obok i obserwowałem, jak Shuzo strzela, niestety piłeczki trafiały ciągle obok. Rybki były raz szybkie, raz wolne. Chłopak postanowił spróbować jeszcze raz. Uważnie obserwowałem jego pociski i… jedna trafiła!
- Niestety, przegrał pan – powiedział mężczyzna z brzydkim uśmiechem.
- Wydawało mi się, że trafiłem.
- Ryba się nie przewróciła, a o to chodzi – wytłumaczył i się odwrócił. Smutny Shuzo odszedł od pistoletu i rzucił przelotne spojrzenie na pluszaka. Nienawidzę takich kombinatorów!
- To może ja spróbuje – położyłem monetę na blat. Mężczyzna spojrzał na mnie rozbawiony, ale nic nie powiedział. - I jeśli pan pozwoli – zdjąłem kapelusz i wsadziłem do niego dłoń. - Użyje swego – wyciągnąłem kolorowy pistolet, przypominając te na wodę. Ustawiłem się do celu, wymierzyłem i… strzał. Wystarczył jeden, by rybka zniknęła. Dosłownie, ona się nie przewróciła, tylko została wyrwana ze swego miejsca, na dodatek robiąc dziurę z tyłu straganu. - Wygrałem – oznajmiłem z radością i schowałem broń do kapelusz. Mężczyzna patrzył na mnie zdumiony i lekko wystraszony. W milczeniu podarował mi wygraną, a ja oddałem pluszaka przyjacielowi.
<Shuzo? ^^>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz