Słuchając chłopaka, Robin nie podzielał jego entuzjazmu. Co było śmiesznego w tym, że kostiumograf uderzył jakiegoś faceta patelnią, a ten stracił przytomność? Chłopak ścisnął palce na kołdrze i spuścił wzrok na ziemię.
- A jak coś mu się stało? - słysząc pytanie, Vivi nagle stracił uśmiech.
- Takiemu bydlakowi wątpię, by coś się stało – stwierdził. Robin na chwilę zamilkł i tylko pokiwał głową, chociaż w jego głowie mnożyły się pytania: czy ten facet zostanie w tej szafie? Czy jeśli się wybudzi, ktoś go usłyszy? Czy w ogóle się obudzi? Dlaczego został uderzony? - Ej no, nie przejmuj się tym – powiedział trochę bez uczuć, po czym wstał i poszedł do kuchni. Robin mając dość siedzenia na łóżku miał ochotę wstać, ale zaraz sobie przypomniał o reakcji chłopaka. Dlatego usiadł po turecku i spojrzał za okno. Poczekaj chwilę, a zaraz do pokoju wrócił chłopak ze szklanką herbaty.
- Już chcesz wracać? - wskazał na las za oknem. Pokiwałem twierdząco głową. - Jak tylko ci rana zniknie, wrócisz. Muszę mieć pewność, że wszystko jest dobrze – chłopiec znowu pokiwał głową i wziął od medyka napój.
- A może wyjdziemy na spacer? Nie chce już leżeć – odezwał się po chwili i spojrzał na chłopaka z nadzieją w głosie. Vivi nie wyglądał na zadowolonego tą propozycją.
- Robinku, ja mam dużo pracy – westchnął i uciekł od niego wzrokiem, spoglądając na stos papieru, leżącego na biurko. Na chwilę zamilknął, zastanawiał się nad czymś, gdyż zmarszczył brwi. - Albo wiesz co… chodźmy – zmienił zdanie delikatnie się uśmiechając i wstając. Robin szeroko się uśmiechnął i automatycznie wstał, nie mogąc się doczekać wyjścia na zewnątrz. Minął drzwi pierwszy, za nim ruszył lis, którego się nie spieszyło. David chwilę na niego poczekał i ruszyli do lasu. Zapach świeżego powietrza, trafy, drzew, liści i zwierząt było dla niej tak kojące, że nie powstrzymał się przed wybiegnięciem do przodu i wejściem na jakieś drzewo.
<Ale mi krótkie wyszło ;c>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz