11 cze 2019

Vivi CD Robin

Artemis uśmiechnął się, patrząc na chłopaka. Wyglądał na naprawdę szczęśliwego. Cóż... Las to był jego żywioł. Tu widocznie odżywał, a jego oczy aż błyszczały. Bez pośpiechu szedł dalej ścieżką. Aż tu jakiś figlarny błysk przyciągnął jego uwagę. Była to woda w nie dużym jeziorku, od której odbijało się światło słoneczne. Stanął w cieniu na skraju małej łączki, przy której znajdował się ów zbiornik wodny. Ptaszki ćwierkały. Ciepły wiatr delikatnie powiewał, muskając trawę i liście. Zastrzygł uszami. Doskonale słyszał myszy buszujące w zielonej trawie. Zrobił krok w przód, ale w momencie, gdy wyszedł z cienia, wszystko ucichło. Zapanowała dziwna cisza. Jedynie wiatr zmierzwił mu czuprynę jakby na powitanie. Nie przejął się tym za bardzo, taka reakcja była bardzo częsta. Zdążył się przyzwyczaić. Podszedł do brzegu jeziorka i spojrzał w wodę, po czym nachylił i jedną ręką nabrał trochę krystalicznej cieczy do ręki. Robin w tym czasie zdążył się już wspiąć na drzewo i dopiero teraz zauważył, że zgubił gdzieś demona. Rozglądnął się, starając się go wypatrzeć gdzieś na ścieżce. Wspiął się trochę wyżej i nareszcie go zobaczył. Stał przy małym jeziorku, wpatrując się w taflę wody. Brunet nie potrafił odwrócić wzroku od wody, którą moment temu zmącił ręką. Ocknął się, widząc płatki kwiatów, które zaczęły spadać wokół niego. Zdziwiony podniósł głowę. Robin zeskoczył na gałąź ponad nim i ja rozhuśtał, tak że aż kwiaty oraz ich płatki zaczęły spadać. Zaśmiał się cicho, spoglądając na Davida, który patrzył się na niego zainteresowany. 
- Co robisz? 
- A no wiesz, tak sobie patrzyłem, na rybki, które tu pływają. Są bardzo ładne, wiesz? - Zamoczył palec w wodzie, strasząc przy tym biedne kolorowe rybki, które zaraz się rozpierzchły. 
- Ależ to płochliwe stworzonka — Zachichotał cicho, wyciągając rękę z wody. - No dobrze możemy iść dalej. Jego wzrok spoczął na czerwonym jabłku wiszącym wysoko na jabłoni, która stała po drugiej stronie jeziorka, nachylając się akurat nad taflę wody. - Popatrz jakie ładne i czerwone. - Zamachał ogonkami, obserwując owoc, który akurat oświetlały promienie słoneczne. 
- Wiesz... Mogę ci je zerwać, jeżeli chcesz... - Białowłosy również spojrzał na owoc, mówiąc to. 
- Naprawdę? - Oczy demona rozbłysły. 
- Sądzę, że tak... - Powolnym krokiem obszedł jeziorko i stanął pod drzewem. 
Vivi nie ruszył się z miejsca, obserwując młodzieńca, który już zaczął się wspinać na drzewo. Jak się tego spodziewał, szło mu to z łatwością, nie miał, się czego obawiać chłopak na pewno, nie spadnie. Wie, co robi. Przechylił głowę, znów skupiając uwagę na Robinie. Stanął na jednej z gałęzi, które rosły bliżej jabłka, i spróbował po nie sięgnąć. Za pierwszym razem się mu nie udało, za drugim też nie jednak za trzecim nareszcie sięgnął czerwonego owocu. Oglądając owoc się, uśmiechnął i odwrócił, do lisiego towarzysza z uśmiechem pokazując mu swoją zdobycz. Ten uroczy moment został jednak przerwany przez trzask gałęzi. Lisie uszka Viviego momentalnie drgnęły, jednak za nim zdążył jakkolwiek zareagować, dało się słyszeć głośny plusk. Zaczął się ponownie śmiać, widząc białowłosego w wodzie. 
- Mówiłem, żebyś uważał! - Udało mu się wydukać pomiędzy spazmami śmiechu.

(Robin?)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz