4 sie 2019

Riddle CD Robin&Vivi

Pytanie Robinka było wręcz banalne. Wspólna historia Riddle'a i Vivie'go jest dość zawiła i oparta o czystą niechęć, która przeistoczyła się w zwykłą nienawiść. Znają się praktycznie od zawsze. Nigdy jednak się nie dogadywali. Nawzajem robili sobie krzywdę i niszczyli mroczne plany. Ich relacja jest śmieszna. Oparta o coś, co czyni ich duetem na całe życie. Jednak żaden z nich nie chce tego przyznać.
- Tak się zdarzyło, że razem trafiliśmy do piekła. - wzruszył ramionami wpatrzony w czaszkę. - Potem jakoś nasze drogi się ścierały. Już nie raz mu zalazłem za skórę, a on już nie raz pokrzyżował moje plany. - westchnął. - Trudno zliczyć ile razy już ten prymitywny świat był zagrożony, a ile pochłonął niewinnego życia. - pokręcił głową. - Wspominał ci coś o sobie? - spytał chłopca. Na co ten jedynie zaprzeczył. - Wielka szkoda. Jest co opowiadać. - wyrzucił czaszkę, która rozpłynęła się w powietrzu, za nim w ogóle zdążyła dotknąć się z podłożem. - Brak wiecznego odpoczynku, nieszczęśliwa miłość, samotność. Długo by wymieniać, w końcu wieczne życie dość poważnie różni się od zwykłego. Może kiedyś sam się przekonasz. - wzruszył ramionami, a jego ciało zaczęła ogarniać delikatna mroczna aura. - Po twojej śmierci na pewno też zobaczymy się znów w piekle. Vivi też tam będzie oglądać, jak twoja dusza smaży się w czeluściach piekła i błaga o wybaczenie oraz pomstę do nieba na kolanach przed samym szatanem, a nawet i kimś o wiele gorszym. Tylko... Powiedz mi jedno. - zrobił krok w przód, nachylając się do biednego Robinka, który instynktownie się cofnął, wpatrując się w demona wystraszonym wzrokiem. - Gdzie przepadła jej część? Co się z nią stało? - spytał przerażająco spokojnym tonem, patrząc morderczym wzrokiem prosto w oczy chłopaczka, który nie śmiał się odezwać. To tylko bardziej rozwścieczyło Riddle'a, który mógłby się teraz rzucił na to dziecko. Niestety Vivi w lisiej formie wpadł na polanę. Oczywiście od razu przylgnął do swojego ukochanego Robinka, starając się go uspokoić. Chłopak momentalnie przytulił się do zwierzaka.
- Nie martw się... Teraz jestem z tobą... Nic ci nie będzie... - wymamrotał ogromniasty lis, który po chwili zasłonił tego człowieka swoim własnym ciałem niczym prawdziwa matka, która ochrania swoje małe dziecko przed niebezpieczeństwem. Przy okazji też groźnie warczał na demona przed sobą, który niewzruszony dalej stał w miejscu.
- Uspokój się. Rozerwanie mi głowy nic ci nie da. Robin nie jest drzewem, więc możesz jedynie się cieszyć. - mruknął, patrząc na lisa znudzonym wzrokiem. On jednak wciąż na niego warczał. Widocznie chciał, żeby sobie poszedł czy coś. - Tym razem zjawiłeś się na czas. - dodał i tak czy siak, co bardziej poddenerwowało lisa. Na twarzy Riddle'a pojawił się delikatny uśmiech. - Jednak wciąż może się coś jeszcze stać. - gdy tylko to powiedział, drzewa za jego plecami się zatrzęsły. Magiczne wzory na ciele Robina zaczęły się świecić. Vivi od razu wyczuł, co się dzieje. Ptaki, a w szczególności kruki i wrony zaczęły uciekać z tamtych drzew w ich kierunku, niemiłosiernie głośno kracząc. Chwilę później z krzaków wyłoniły się uciekające sarny, małe zwykłe rude liski, jakieś wiewiórki, a potem już wszystko ucichło i nagle drzewa za Dostojewskim spadły na ziemię, a na nich ukazała się wielka dwudziestometrowa bestia.

(Robin?Vivi?)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz