Nie chciałem się wtrącać i teoretycznie się nie wtrącałem, a to, że akurat udało mi się wszystko usłyszeć. To jest zupełnie inna sprawa. Poza tym nie rozumiem. Jakim trzeba być, za przeproszeniem idiotą, żeby po takiej wiadomości zwyczajnie sobie iść?! Nie chce tu nikogo wyzywać, ale powinno tak być. Mój kochaniutki potrzebował teraz wsparcia, a nie umawiania się na dalsze pogawędki. Gdy Lennie już został sam, od razu do niego wróciłem. Chłopak tępym wzrokiem gapił się w przestrzeń, a jego fiołkowe oczy były zeszklone i przepełnione głębokim żalem. Od razu zrobiło mi się przykro. Nie sądziłem, że zobaczę go kiedyś w takim stanie. Bez słowa do niego podszedłem i przytuliłem. Lennie zwyczajnie się we mnie wtulił, a potem nastała długa chwila ciszy. Chciałem mu bardzo pomóc, tylko nie wiedziałem w jaki sposób. Słowa "wszystko będzie dobrze" nie wydawały mi się odpowiednie. W końcu co ja mogę na ten temat wiedzieć? Nigdy nie doświadczyłem takiej straty.
- Życie nie kończy się na śmierci... Wszyscy, którzy odeszli żyją wciąż w naszych serduszkach. - zacząłem mówić, gładząc delikatnie magika po głowie. - Będą żyć, dopóki o nich nie zapomnimy. - pocałowałem go w głowę, patrząc się przed siebie.
- Ale... Ty nic nie rozumiesz... Ja ją zabiłem. - wymamrotał w końcu cicho.
- Lennie... Nie ma się co zadręczać i obwiniać. - puściłem go i kucnąłem przed nim, patrząc prosto na jego smutną twarzyczkę. - Żadna mama... - położyłem obie dłonie na jego policzkach, mówiąc spokojnym i jednocześnie troskliwym tonem. - A przede wszystkim twoja. Nie chciałaby, aby jej dziecko, czyli ty. Obwiniało się w jakikolwiek sposób w takiej sytuacji. Mam rację? - zapytałem z lekkim uśmiechem na twarzy, patrząc prosto w jego fiołkowe oczy.
(Lennie~?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz