Było dość szaro i ponuro. Znowu wróciłem do wspomnianej szkoły z mojego ostatniego "koszmaru". Miałem znów na sobie mundurek, liście we włosach oraz brudne policzki, po których w pewnym momencie zaczęły płynąć łzy. Siedziałem schowany pod drzewem za jakimiś krzakami, trzymając na otwartych dłoniach moją połowę serduszka. Byłem sam, wokół głucha cisza, nie było ani jednej żywej duszy. Patrzyłem na dłonie załamany, a po chwili bezsilnie oparłem się o pień, unosząc głowę ku liściastej koronie i głęboko westchnąłem. Bezsilnie przechyliłem głowę w bok na krzaki, tuż obok mnie. Za nimi przez krótką sekundę zobaczyłem Lenniego. Od razu odwróciłem głowę, starając się szybko otrzeć łzy z jednego z policzków własnym ramieniem. W końcu nie chciałem, żeby mnie widział w takim stanie. Niestety nie zdążyłem się za bardzo ogarnąć, a on dość szybko mnie zauważył. Obszedł krzaki, a potem uklęknął przede mną na jednym kolanie, trzymając tak samo, jak ja, na otwartych dłoniach swoją połowę tego serduszka. Gdy tylko zbliżył dłonie do moich, drgnąłem lekko, odwracając wzrok, a on od razu na ten gest cofnął ręce i patrzył na mnie spokojnie oraz cierpliwie czekając, co zrobię. Parę razy niepewnie przeniosłem wzrok na niego, aż w końcu wyciągnąłem dłonie w jego stronę. Lennie od razu położył na nich drugą połowę serduszka, a potem obie moje dłonie delikatnie bardziej przycisnął do siebie, serduszko magicznie się scaliło i było takie jak wcześniej. Gdy tylko zobaczyłem, że wszystko z nim w porządku, na mojej twarzy pojawił się uśmiech. Lennie w tym czasie usiadł tuż koło mnie pod drzewem i obaj patrzyliśmy na serduszko. Dość szybko bez opamiętania, oparłem się o chłopaka, który od razu objął mnie ręką. Szczęśliwy spojrzałem na niego, a konkretnie prosto w jego oczy. To spojrzenie za każdym razem jest takie czarujące. Nasze twarze były coraz bliżej siebie. Dosłownie już za parę sekund miałem poczuć jego usta na swoich, ale...
Musiałem się już obudzić. Nie wiem, dlaczego i po co. Nie chciało mi się wstawać. Dalej czułem się zmęczony, a w dodatku niezadowolony z przerwanego snu. Był taki piękny i... Strasznie nierealny. Czy w ogóle przyjdzie taki czas, że będę mieć okazję go tak szczerze pocałować? Nadejdzie taki moment, gdy bez wahania wygarnę mu wszystko, co czuje i najwyższej zostanę wyśmiany? Gdyby wszystko było prostsze, zrobiłbym to już dawno temu i przynajmniej nie żyłbym samymi złudzeniami, że kiedyś naprawdę mogę być z kimś szczęśliwy. Otworzyłem w końcu jedną powiekę, zamknąłem. Otworzyłem dwie, zamrugałem, a potem znów zamknąłem porażony światłem. Ten moment w stawaniu jest dla mnie najgorszy, a szczególnie po jakiejś drzemce. Nie lubię w taki sposób przerywać sobie całego dnia. Noc jest od spania, a w dzień się pracuje albo przynajmniej coś robi. Jednak wciąż siedziałem w pociągu, a w nim nie ma nic kompletnie do roboty. Po raz kolejny spróbowałem otworzyć oczy. W sumie efekt był ten sam. Ostre światło i znów je zamykam. Mruknąłem coś dodatkowo pod nosem, a potem już się podniosłem. Jestem świadom, że leżałem cały czas na kolanach Lenniego, w dodatku czułem, że trzymał mnie cały czas za dłoń. To w sumie było bardzo miłe z jego strony, ale plecy bolały mnie teraz strasznie, nie mówiąc o tym, że wszystkie kości mi zdrętwiały. Nie miałem mentalnej siły, żeby się ucieszyć, ale nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło. Zaraz wszystko mi przejdzie. Z moich ust wydostało się ciche ziewnięcie, a potem już bez problemu otworzyłem oczy. Czułem to czarne siano rozwalone w wielkim nieładzie na głowie. Poza tym bez zbędnego zastanowienia przetarłem ręką jedno oko, więc zaczynałem powoli żałować, że pomalowałem oczy. Usłyszałem cichy śmiech, a potem poczułem czochrającą moje włosy dłoń. Już wiem, że muszę się obowiązkowo uczesać.
- Jak się spało? - spytał Lennie, a ja bezsilnie się o niego oparłem.
- Miałem piękny sen i z chęcią bym go dokończył. - odpowiedziałem od razu i zdecydowałem się wyjrzeć przez okno. Pociąg akurat zatrzymał się na kolejnej stacji. - Gdzie jesteśmy? - wręcz zerwałem się z miejsca i wpakowałem się na kolana magika, wyglądając przez okno. Tak. W parę sekund zrobiło mi się o wiele lepiej. Trudno to wyjaśnić. Po prostu tak mam. Uśmiechnąłem się sam do siebie. - Aha... Jeszcze dobre paręnaście godzin. - oświadczyłem, a potem odkleiłem się od okna, a potem ze szczęśliwą miną spojrzałem na mojego towarzysza. - Ale super. - odpowiedziałem przesłodzonym tonem. Lenniemu jedynie zrzedła mina. - Heeeej, kochany. - dałem mu pstryczka w nos. - Trzeba patrzeć na pozytywy. To tylko jeszcze paręnaście godzin, a nie aż paręnaście godzin.
(Lennie~?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz