Czuł, że to będzie najspokojniejsza noc, w ramionach przyjaciela, nie złego mu się nie przyśni, nie obudzi go najmniejszy hałas, a rano obudzi się przy lisie. Jakie te myśli były omylne, a większe było zdziwienie, gdy nie spełniła się ostatnia rzecz. Robin obudził się w innym mieszkaniu, nie była to przyczepa Vivi’ego, ale szare mieszkanie w środku miasta. Gdy usłyszał głos, jednym skokiem wstał i odsunął się do tyłu. Serce waliło mu jak szalone, rozbiegane oczy próbowały przyjrzeć się mieszkaniu, ale nie mogły się oderwać od mężczyzny, stojącego naprzeciwko. Miał długie białe włosy spięte w kitkę, jasną cerę i białe ubranie złożone z katany i spodni. Przy pasku miał dwie bronie, a na dłoniach brązowe rękawiczki. Chociaż wyglądał na przyjazną osobę, Robin bał się go od pierwszego momentu.
- No już, nie musisz się mnie bać – powiedział łagodnie, ale chłopiec nie zmienił swej pozycji.
- Kim ty jesteś? Gdzie jestem? Jak się tu znalazłem? Gdzie Vivi? - z jego ust poleciała fala pytań, na które mężczyzna odpowiedział silnym „stop”, od którego David zamknął swe usta, osunął się po ścianie i skulił. Już dawno tak się nie bał. W końcu zasnął przy ukochanej mu osobie, a teraz znajdował się w obym miejscu, przy obcym człowieka, nie wiadomo jakim sposobem.
- Posłuchaj, odpowiem ci na wszystkie pytania, ale nie mamy dużo osób.
- Ja mam dużo, odpowiadaj – nie potrafił tego powiedzieć tak twardo, jak chciał, z jego gardła wydobył się tylko cichy pisk. Mężczyzna westchnął i przysunął sobie krzesło.
- A więc tak. Nazywam się Castiel i jestem łowcą. Uratowałem cię z rąk demona – chłopiec przechylił lekko głowę w bok, nie rozumiejąc go. Demona? Chwilkę mu zajęło zrozumienie, że chodziło o lisiego przyjaciela.
- To co, że jest demonem, nie musiałeś mnie ratować – powiedział oburzony.
- On cię omamił, nie wiesz jakie są demony? - chłopiec tylko wzruszył ramionami. Miał co do nich mieszane uczucia, jak demonowi Vivi’emu ufał, tak demona Riddle’a się bał. - A więc wytłumaczę ci to najjaśniej, jak potrafię. Demony to okrutne stworzenia, które nie powinny istnieć na ziemi. Jeśli tęsknisz za swoim demonem, to znaczy, że cię omamił, zahipnotyzował, wpłynął na twoją podświadomość. To ich moc, mieszanie ludziom w głowach i wszystko, co o nim myślałem i czułeś, to kłamstwo – Robin milczał. Słuchał go z przerażeniem na twarzy. Nie mógł zrozumieć, że wszystko, co się wydarzyło, miało być kłamstwem. Nie potrafił zaprzeczyć, ponieważ wszystkie cechy, jakie omówił, idealnie pasowały do jednego osobnika. Był przerażający, ale Vivi? Nie mógł uwierzyć, że ten list go wykorzystał, bo po co?
- Nie wierze ci – odezwał się w końcu, podnosząc się na równe nogi. - To jest mój przyjaciel, wracam do niego – Castiel także wstał.
- Nie pozwolę ci. Ratuje ludzi przed demonami, ale ta dwójka jest wyjątkowo uparta i musisz mi pomóc – chłopiec pokręcił głową.
- To mój przyjaciel.
- On ci to wmówił. Wszystkie dobre rzeczy jakie dla ciebie zrobił były przykrywką, żeby cię kiedyś wykorzystać i zabić. Jeśli tam wrócisz, umrzesz – powiedział to ostro, że chłopakowi na chwilę zaparło dech w piersi. A jeśli miał rację? W końcu znał Riddle, który za nim nie przepadał i nikogo nie udawał, a skoro Vivi także był demonem… może rzeczywiście miało to jakiś sens? Oczy chłopca nagle wypełniły się łzami. To nie mogła być prawda, lis tyle dla niego znaczył, że nie potrafił tego zrozumieć. - No już, nie płacz – mężczyzna podszedł i chciał go przytulić, ale chłopiec się odsunął.
- Nie dotykaj mnie – powiedział.
- Posłuchaj chłopcze, nie musisz się mnie bać.
- Nie boje się – o dziwo była to prawda, cały strach uleciał z niego razem z dobrymi myślami o demonie.
- Więc czemu nie chcesz, bym cię dotknął? - zapytał lekko roześmiany.
- Nikt mnie nie może dotykać – wytarł policzki. Mężczyzna wyglądał na zdziwionego.
- Mówisz jak jakiś zdziczały – chłopiec tylko odwrócił wzrok. - Jak się nazywasz? - Castiel zapytał spokojnie, znowu siadając na krześle. Robin przez chwilę milczał, aż w końcu się przedstawił. - Ładnie. Skąd jesteś? - na to chłopiec wzruszył ramionami. - A gdzie wcześniej mieszkałeś?
- W lesie – tym razem to on milczał przez chwilę.
- A wcześniej?
- Nie pamiętam – przyznał i pociągnął nosem.
- Nie rozumiem…
- Czego. Odkąd pamiętam mieszkałem w lesie ze zwierzętami, a jakiś rok temu przyjęli mnie do cyrku. I tyle, tam poznałem Vivi’ego – chłopiec objął się ramionami i spojrzał w okno.
- Kompletnie nic nie pamiętasz? - chłopiec pokręcił głową. - Wiesz, to mam pomysł – Castiel wstał, David uważnie mu się przyglądał. - Pomogę ci ustalić kim jesteś, gdzie się urodziłeś i pomogę ci przypomnieć sobie całą przeszłość. Ty tylko pomożesz mi złapać te demony, abym mógł odesłać je tam, skąd przybyły. Umowa stoi? - mężczyzna wyciągnął w stronę mniejszego dłoń. Ten spojrzał na wyciągnięta rękę, potem na twarz białowłosego i znowu na rękę. Skierował wzrok na okno i zaczął wspominać te dobre chwile spędzone z przyjacielem. Dalej nie rozumiał ludzkich uczuć, ale w języku zwierząt, był dla niego wszystkim. Wodą i powietrzem, istotą, której nie da skrzywdzić, chodźmy miał umrzeć. A teraz, jeśli dotknie ręki łowcy, to wszystko zniknie, pęknie jak bańka mydlana. Stanie się kłamstwem, w które Robin tak silnie wierzył. Utraci całą wiarę w swojego lisa, wszystkie uczucia i uśmiechy. To wszystko stanie się kłamstem.
Uścisnął mu dłoń.
Jak u was?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz