4 lut 2021

Lacie CD Orion

Pierwsze, na co zwróciłam uwagę to kolia, dokładniej mówiąc moja kolia, która już od wczorajszego wieczora powinna bezpiecznie leżeć w mojej szufladzie, w moim namiocie. Zamiast tego znajdowała się w obcych rękach. Dopiero po chwili zorientowałam się, że stojącym przede mną, trzymającym moją błyskotkę chłopakiem, jest moja prywatna Gwiazdka, najnowszy obiekt mojego tymczasowego i mam wielką nadzieję, że niezbyt krótkiego zainteresowania, będący zapewne kompletnie nieświadomym, że jego dotychczasowa, dość spokojna bajka, zmieni się wkrótce w prawdziwy kalejdoskop zdarzeń. Brak kostiumu scenicznego i tej całej nieziemskiej oprawy, jak i bliska odległość sprawiły, że nie poznałam go na początku. Chyba po raz pierwszy byłam tak blisko niego, a już na pewno pierwszy raz przyjrzałam się mu na tyle, by zwrócić uwagę, że to faktycznie jest on. Zmrużyłam delikatnie oczy i zlustrowałam go przenikliwie, bez zbędnych zahamowań oceniałam go, czy to wszystko, czy on jest warty tego całego zachodu i mojego poświęconego czasu. Nieco wyższy ode mnie chłopak lekko drgnąwszy mimowolnie, wcisnął mi do ręki kolie i pożegnawszy się w paru słowach, szybko poszedł w swoją stronę. Jednak jedno pytanie nie dawało mi spokoju, dlaczego on mi ją oddał, w końcu to Dina, czy jak jej tam było, pożyczała ją ode mnie. Do tej pory nie miała żadnego problemu, by przyjść samej. Czy coś się zmieniło? Może nie jest taka nieskazitelna i według mnie najzwyczajniej nudna i nijaka, jaką próbuje grać? Płaszczykiem dobroci i uroku zakrywa całe zepsucie i bez skrupułów wykorzystuje innych nawet przy najbardziej błahych czynnościach. A może zagościło u nas to dziwne zjawisko, jakim jest miłość? Miłość fizyczna, między dwojgiem ludzi, którzy pod jej wpływem zaczynają wychodzić ze swoich ściśle określonych schematów, by zachowywać się kompletnie irracjonalnie, ulegając zewnętrznym bodźcom? Piękna, romantyczna, której jak w praktycznie każdej bajce pokonanie straszliwego smoka jest magicznym punktem zapłonu, a wspólnymi silami przezwycięży każde napotkane zło? A może do bólu zwykła, beznadziejna w swojej codzienności, której językiem są drobne gesty i uczynki, właśnie takie jak oddanie mi kolii, szepczące niewinnie te podobno dwa najważniejsze słowa 'kocham cię'. Nie ważne, jaka by ona nie była, istotniejsze dla mnie było, ile potrzeba, żeby ta miłosna bańka Gwiazdeczki i Diane pękła jak szklana tafla, raz na zawsze bezlitośnie skreślając przeszłość i grzebiąc szanse na wspólną przyszłość. Czy po tym rozsypią się w drobny mak? Lecząc złamane serca, poszukują pocieszenia w czułych ramionach innego? Jak długo będą walczyć z przeciwnościami  losu, by desperacko trzymać wszystko w jednym kawałku? Czy może zawiodą mnie, rezygnując już na samym starcie? Myśli szybko nakreśliły się schematycznie w mojej głowie, dając zalążek nieco innym, niż początkowo zakładałam, ale jakże interesującym wydarzeniom.
 
Plotki roznosiły się po trupie z prędkością światła, nic więc dziwnego, że prędzej czy później  i do mnie w końcu docierały. Chociaż w tym przypadku jako pierwsza wiedziałam, co się stało i kto był głównym tematem rozmów. A to wszystko przez to, że byłam naocznym świadkiem, musiałam się upewnić, że wszystko sprawuje się tak, jak powinno, ale też przypilnować, by nikt nie zechciał przywłaszczyć sobie mojej własności. Poza tym ku całkowitej nieświadomości reszty pracowników cyrku, którzy się zebrali, by podziwiać przedstawienie, delikatnie maczałam w tym palce. Diane w czasie próby generalnej, w kolorowych strojach zdobionymi tiulem czy piórkami, estradowych rekwizytach niczym nieprzypominających prostych treningowych narzędzi i co najważniejsze pełnej biżuterii, którą wcześniej odpowiednio przygotowałam, lekko oszołomiona bardzo niefortunnie upadła, nie stało się jej nic wyjątkowo poważnego, zdecydowanie nie taki był mój cel, bo w końcu mogła się jeszcze kiedyś przydać, jednak było to na tyle znaczące, że nie była w stanie ona wystąpić w jutrzejszym pokazie. Ot zwykłe zwichnięcie kostki, a potrafi być sporym utrapieniem. 
W czasie gdy ja pomagałam opatrywać kostkę dziewczyny, a właściwie to stałam obok i przyglądałam się jak jedna z koleżanek Diane bandażuje jej nogę, ta sama z siebie, czym całkowicie mnie zaskoczyła, zaproponowała, aby Gwiazdeczka zajęła jej miejsce. Nie tak zamierzałam to wszystko rozegrać, mimo to rezultat mógł być ciekawy, więc nie planowałam nijak ingerować. Zresztą nawet jakbym chciała, to nie bardzo miałam jak. Tak czy inaczej, musieli naprędce znaleźć zastępstwo, po raz kolejny nie zamierzałam zostawić miejsca przypadkowi, dzięki kilku sztuczkom i zaklęciom w tandetnych szkiełkach, które sami sobie zażyczyli, jednogłośny wybór miał paść na mojego kandydata, co mogło mocno kontrastować z dotychczasowymi, a już zwłaszcza w ostatnim czasie nastrojami między grupą, a Gwiazdeczką. Byłam szaleńczo ciekawa, jak zareaguje na tak nagłą zmianę i czy zaakceptuje propozycję. Będzie czuł wyrzuty sumienia wywołane zajęciem miejsca czy może bez skrupułów wykorzysta okazję, żeby wybić się jeszcze wyżej, ponad ten motłoch? Jednak dzięki nieoczekiwanej propozycji Diane zostałam pozbawiona możliwości podziwiania rozdarcia, wewnętrznej bitwy, którą miał toczyć pan Shiver. Nie pozostało mi nic innego jak grać kartami, które dostałam, a na które zdecydowanie nie mogłam narzekać. Nie licząc dodatkowej atrakcji Diane cała reszta pozostawała bez zmian. Sean nie mógł tego wiedzieć, ale reszta akrobatów, nawet jeśli spijają mu w tym momencie z dzióbka i słodzą niczym zauroczona panienka, jutro będą mieli mu za złe jeszcze bardziej niż dotychczas, niezależnie jaką decyzję podejmie. Taki mały bonus od wszechświata. A największy żal będzie miała właśnie piękna i delikatna Diane, ta, która teraz o ironio sama zaproponowała jego na zastępstwo, rzekoma perła trupy, pierwsza litościwa, nad którą zachwycają się tłumy nie tylko zwykłych ludzi, ale też niezaprzeczalnych znawców i najlepszych krytyków, która straci niepowtarzalną możliwość pokazania się przed Friedrichem Ludwigiem Jahnem, znajomym ojca, a jednocześnie jednym z największych autorytetów w dziedzinie gimnastyki artystycznej, który dziwnym trafem miał dyskretnie zasiąść na widowni, jako wyjątkowy, aczkolwiek  nie tak anonimowy jak mu się wydawało, gość. Dodatkowo Diane była twarzą pokazu, plakaty zapowiadające ją oraz jej zapierający dech w piersiach i magiczny wręcz występ wisiały w całej okolicy praktycznie jeden na drugim,  przekonując niejednego naiwnego, aby po raz kolejny, w zamian za chwilę radości w szarym życiu, zostawił pieniądze w kasie biletowej cyrku. Oczami wyobraźni widziałam już bezkresne rozczarowanie na ich twarzach i ten cudowny chaos, który dopiero miał wybuchnąć. Bo znakomita większość ludzi, nie wiadomo czemu, zawsze jest rozczarowana, gdy następują jakieś niespodziewane zmiany, nawet jeśli wychodzą one lepiej niż pierwotny plan. A ja tego rozczarowania za żadne skarby przegapić nie mogłam.

Gwiazdko moja?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz