Zwierzaczki. To zdecydowanie było coś, co natychmiastowo pozwoliło mi zapomnieć o niezręczności zaistniałej sytuacji. Zarówno Bisca jak i Yuki wyglądały przeuroczo, więc mój upadek i gapienie się przestały mieć jakiekolwiek znaczenie. Przynajmniej do czasu.
W życiu nie spodziewałbym się, że taka mała sunia może mieć w sobie tyle energii. I przyznam się bez bicia, nieźle mnie zaskoczyła swoimi słodkimi acz zabójczymi skokami. Biedna Smiley nie wiedziała, jak ją uspokoić, ale mnie osobiście to nie przeszkadzało. Zamiast tego próbowałem zastanowić się, jak okiełznać małego potworka. Pech chciał, że po raz kolejny zaplątałem się o własne nogi i runąłem na ziemię jak kłoda. Cóż, do trzech razy sztuka, chociaż miałem wrażenie, że każdy kolejny upadek wcale nie czynił mnie silniejszym, wbrew staremu przysłowiu. Smiley pomogła mi wstać, za co byłem jej niezmiernie wdzięczny, bo wszelkie stłuczenia i zadrapania po treningach, zaczynały mi znowu doskwierać. Dziewczyna przepraszała mnie tyle razy, że aż lekko się zakłopotałem.
- Nie no co ty, nie przejmuj się! Zwierzaki czasami są żywiołowe, nic się nie stało! — zaśmiałem się. Wkrótce Bisca znowu się do mnie zbliżyła, ale tym razem znacznie spokojniej, więc mogłem ją bez problemu pogłaskać. — Masz jeszcze jakieś zwierzęta?
- Tak, konia - odparła i nie powiedziała mi na jego temat nic więcej. Uznałem, że lepiej na razie o to nie pytać.
- Ach, słyszałem, że robisz też akrobacje podczas jazdy konnej. To wiele by wyjaśniało. Bardzo to trudne?
- Trening czyni mistrza.
- Trudno się nie zgodzić. Oby mi się udało. A skoro o tym mowa, to chyba przejdę się do pielęgniarza. Plastry i bandaże mi się trochę ubrudziły, więc chyba pora na zmianę opatrunków. Tylko... wiesz może, w którą to stronę?
<Smiley? Wybacz za ten godny pożałowania dialog ;-;>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz