- Już dawno się tak nie czułem - przyznałem szczerze, wspominając uczucie, kiedy znowu ćwiczyłem z innymi cyrkowcami na scenie. W tym czasie Shuzo się do mnie przytulił, więc go objąłem. - To uczucie, kiedy stoisz na scenie i czarujesz, wszyscy na ciebie patrzą... no prawie, w końcu to była tylko próba - zaśmiałem się krótko. Chłopak zadarł głowę do góry i posłał mi lekki uśmiech.
- Czyli dobrze się bawiłeś - w jego głosie usłyszałem coś dziwnego.
- Chyba tak - odparłem. - Ale się stęskniłem za wami - pocałowałem go w czoło. - A jak tobie minął dzień? - zapytałem, a on zmarszczył brwi. Przez moment milczał, potem westchnął, schował głowę i mruknął krótkie "dobrze". Uśmiechnąłem się krzywo i pogładziłem go po włosach. - A tak na prawdę? Nie wyglądasz na zadowolonego - domagałem się prawdy. Zaczął nerwowo kręcić ogonem.
- Po prostu jestem zły na siebie, że nie wpadłem na tak głupi pomysł, aby go przykryć - chciało mi się śmiać, ale się powstrzymałem.
- Początki bywają ciężkie - mocno go przytuliłem, a nawet można rzec, wytarmosiłem. Kiedy go puściłem, posłał mi zdenerwowane spojrzenie. - Sprawdzaj jego rączki i nóżki, jak ma zimne, to jest mu zimno - Shuzo chyba nie podzielał mojego dobrego humoru. - Może wyjdziemy z małym na krótki spacer? - zaproponowałem. Shuzo popatrzył na mnie obojętnym wzrokiem i tylko pokiwał twierdząco głową. - Wyciągnę wózek - wstałem i skierowałem się do części namiotu, w którym leżały wszystkie potrzebne przedmioty do wychowania dziecka (przynajmniej miałem nadzieje, że to wszystkie). Szybko znalazłem wózek, który rzucał się w oczy. Był duży i ciężki, aż się zdziwiłem, że nie było nic mniejszego i lżejszego dla takiego noworodka. Wózek był w łagodnym, jaśminowym kolorze. Kiedy wyjechałem z nim na środek namiotu, Shuzo w tym czasie wyciągnął malucha z łóżeczka.
- Ubierać go?
- Chyba nie, jest gorąco. Ale na wypadek wezmę koc - pokiwał głową. Kiedy on wsadzał Yuki'ego do wózka, ja znalazłem miękki, błękitny kocyk i go złożyłem. Shuzo także zabrał kilka potrzebnych rzeczy, jak butelka, grzechotka i tym podobne. Kiedy byliśmy już gotowi, wyszliśmy na zewnątrz. Czarnowłosy uparł się, że to on weźmie malucha.
Dzień był słoneczny, a jednak trochę chłodny. Położyliśmy na jego nóżki kocyk i ruszyliśmy przed siebie, w kierunku ścieżki na łące. Nim jednak wyszliśmy z placu namiotowego, złapała nas Layli. Ponieważ dzisiaj miała wolne, nie miała na swojej twarzy kolorowych farbek. Kiedy nas zauważyła, pomachała do nas i szybko podeszła. Od razu zwróciła uwagę na śpiącego Yuki'ego.
- O jejku! Jaki uroczy bobas! - zachwycała się nim. - To wasz? Kiedy zaadoptowaliście dziecko? - zerknęła wpierw na mnie, a potem na Shu.
<Shuzo?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz