- To już dzisiaj – powiedziałam do potwora, który szarpał się, by skoczyć mi do gardła – Dzisiaj w cyrku rozpęta się prawdziwy chaos, więc zapewne w ciągu kilku dni wyniesiemy się z tej okolicy. Dlatego dzisiaj jest też dzień, w którym cię wyciągnę stąd – jednak nie był to dzień, w którym zamierzałam go uwolnić. Był mi jeszcze potrzebny. W czasie pracowania nad klątwą zmieniającą ludzi w bezrozumne monstra udało mi się także sformułować zaklęcie, które czasowo odwraca ten proces. Żeby uzyskać stały efekt, należy regularnie odtwarzać urok, który jest kosztowny. Wymaga on zdecydowanie więcej przygotowania i zdecydowanie lepszych zasobów, jednak jest wykonalny, w teorii przynajmniej. Teraz byłam tu tylko po to, żeby to sprawdzić, przez niedobór kamieni, których nijak nie mogłam w tej mieścinie dostać, miałam jedną, jedyną szansę. Jeśli nic z tego nie wyjdzie, wszystko, co przygotowałam, cały mój dzisiejszy plan spali na panewce, a ja zginę. Nie było miejsca na pomyłki, musiało się udać.
Zrobiło mi się chłodno, zupełnie jakby temperatura spadła do kilku stopni, słyszałam, jak serce zaczęło mi szybciej bić. Potwór też musiał to słyszeć, wgapiał się we mnie tymi swoimi czarnymi jak węgiel oczami, szczerząc kły. Denerwowałam się, po raz pierwszy byłam zmuszona podejść do niego na tyle blisko, żeby być w bezpośrednim zasięgu jego obślizgłych macek. Jeśli się mylę co do mojego zaklęcia albo coś pójdzie nie tak, zginę w jego paszczy. Opanowałam lekko drżące ręce i wzięłam głęboki oddech, jeśli plan się nie powiedzie, śmierć przynajmniej będzie szybka. Do kaplicy wciągnęłam worek pełny mięsa, stwór gdy tylko poczuł zapach krwi, nie mógł się uspokoić i desperacko wyrywał się, by tylko zatopić swoje zęby w mięsie. Nadal jednak nie dostawał do niego, obeszłam go ostrożnie, nie robiąc praktycznie żadnego hałasu, stawiałam kroki, jak najciszej się dało, omijając deski, które wyglądały, jakby miały skrzypieć, nie chcąc stać się obiadem dla bestii zamiast przyniesionego przeze mnie mięsa. W końcu doszłam do łańcucha, który krępował ruchy mojemu zwierzaczkowi, powoli poluzowałam go na tyle, żeby dosięgał worka, jednak nie całkiem, by nie mógł uciec. Bestia natychmiast się wyrwała w jego stronę. Chwilowo całkowicie straciła zainteresowanie moją osobą, będąc za nią mogłam tylko słyszeć dźwięk rozrywanego materiału jak i mięsa. Czekałam na odpowiedni moment.
To był ułamek sekundy, dosłownie moment i przeczucie, które kazało mi działać. Trzymając w ręku coś na kształt gwoździa z ozdobioną kilkoma kamieniami główką, w kilku krokach podbiegłam do stwora i wbiłam mu go, napierając swoim ciałem w jedną z macek po lewej stronie. Bestia zaskoczona atakiem zaryczała przeciągle i automatycznie skupiła się na mnie. – Cholera – zaklęłam, widząc, jak odwraca się, by rzucić się na mnie. Zaklęcie powinno już zadziałać. Drogę do wyjścia zagradzał mi ona, a wszystkie okna były zabezpieczane kratą. Odruchowo zaczęłam się cofać. Nagle bestia zawyła jakby w agonii i upadła na drewnianą posadzkę. Z fascynacją przyglądałam się, jak skręca się z bólu i wije, aż podeszłam kilka kroków, żeby lepiej widzieć, w końcu po stworze nie został nawet ślad, na podłodze leżał człowiek. Zaśmiałam się niedowierzająco, przeczesując nerwowo włosy, udało mi się, udało mi się przeżyć i na dodatek zmieniłam bestię z powrotem w człowieka. Teraz mogłam podejść już całkiem blisko. W lewym ramieniu świeciła się moja błyskotka, wszystko wskazywało na to, że zadziałała z opóźnieniem, ale jednak działa. Musiałam szybko uzupełnić zapasy kamieni, żeby przygotować się na niezapowiedziany powrót stwora, nie wiedziałam jak długo będzie on trzymany w ryzach. Mężczyzna, a właściwie chłopak, który koło mnie leżał nieprzytomny, mógł mieć nie więcej niż dwadzieścia lat, mimo że był cały ubrudzony krwią i resztkami czarnej mazi, widziałam, że żyje, jego klatka piersiowa miarowo podnosiła się i opadała. Wzięłam koc, który jakiś czas temu przyniosłam tu z ubraniami i kilkoma innymi rzeczami, przygotowując się na ten dzień i przykryłam go, miałam na tyle przyzwoitości, żeby nie obserwować go dłużej nagiego bez potrzeby.
Gdy się ocknął, a pierwszy szok minął, oddaliłam się, by dać mu chociaż trochę prywatności, by mógł się ubrać. Głodny nie był, ale wodą mineralną, którą miałam ze sobą, nie pogardził. Gdy pił, ja spokojnym głosem wytłumaczyłam mu, kim jestem, jak się tu znalazł, jak ja go znalazłam i czym jest błyskotka tkwiąca w jego ramieniu. Z tego co powiedział, to w głowie miał pustkę, nie pamiętał nic z okresu gdy był bestią, dla mnie nawet lepiej, był mniej kłopotliwy dzięki temu. Sam także o sobie opowiedział, nie pochodził stąd, sam nie był pewny, jak się znalazł w tej okolicy. Wykorzystując jego zagubienie, zaproponowałam, żeby chwilowo zatrzymał się u mnie, jedynym moim warunkiem, na który przystał, było, żeby nie wychodził z mojego wozu, przynajmniej na początku. Nadal było ciemno, nie powinnam mieć kłopotów z przeprowadzeniem go niezauważenie na teren cyrku, byłoby problematycznym, gdyby ktoś się na nas natknął i zaczął zadawać niewygodne pytania.
***
Wyraźnie czułam na sobie czyjś wzrok, na dodatek niezbyt przychylny. Spokojnie lustrowałam tłum, chcąc znaleźć ciekawską osobę, na próżno. Nikt nie zdradził się z tym, że mnie obserwował nawet w najdrobniejszy sposób. Każdy zajęty był zajmowaniem swojego miejsca, szukaniem niesfornych dzieci, które pobiegły do stoiska z popcornem, wszystkim tylko nie zwracaniem na mnie uwagi. Dzisiejsze przedstawienie ponownie zakończy się szybciej, moja rola już także się zakończyła. Podrzucone szkiełka grzecznie czekały w kilku miejscach na swoje przyszłe ofiary. Jedno z nich umieściłam bardzo blisko areny, to właśnie tam dzieci zawsze się zbiegały, aby pogłaskać pudla i inne zwierzęta. A ja koniecznie musiałam sprawdzić jak moja, której nadal daleko do doskonałości jeszcze klątwa będzie wpływać na takie małe ciałko. Albo na staruszka, albo zwierzę, albo kobietę w ciąży. Zrodzą się wtedy dwa potwory czy jeden z nich będzie nosił swoje dziecko wewnątrz siebie, by później wydać na świat małego potworka? A może urodzi się zwykłe dziecko, które zostanie przystawką swojej matki? Tyle pytań miałam, pytań, na które zamierzałam zdobyć odpowiedzi w ciągu najbliższego czasu. Miałam świadomość, że jeśli nie zrobię tego teraz, będę musiała częściej robić wycieczki do miasta i tam zacząć swoje obserwacje. Po dzisiejszym ataku jest bardziej niż wątpliwe, że ktokolwiek przyjdzie jeszcze na pokaz. Pierwsi widzowie zapewne pojawią się w nowym mieście, gdzie cyrk się zatrzyma. Nim wybił ostatni gong oznajmujący rozpoczęcie przedstawienia, wyszłam z namiotu. Nie zamierzałam zostać w miejscu, w którym będzie szaleć pięć krwiożerczych potworów, poza tym miałam gościa, musiałam się nim odpowiednio zająć.
Orion? Chyba jednak nie zmienisz zdania
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz