W głowie pojawiła się myśl, towarzysząca mi jakieś dziesięć lat temu, na temat palenia papierosów: Ktoś ma poczęstować? Przez kolejne cztery lata nigdy nie kupiłem ani jednej, najmniejszej paczuszki, tak samo nigdy nie wydałem pieniędzy na ani jednego, najzwyczajniejszego papierosa. Zawsze był ktoś, kto częstował, wystarczyło zachowywać się zgodnie z ich myślami, czyli udawać wyluzowanego chłopaka, któremu nie straszni są dyrektorzy szkół, z którym można się kumplować i który nie doniesie do nauczycieli. Śmieszne było, że ta lojalność wygasała za każdym razem, kiedy ktoś dowiadywał się o mojej prawdziwej płci. To śmieszne, jak bardzo „kobietom nie przystoi”… praktycznie wszystkiego. To zabawne, jak bardzo większości nie podobało się to, kim byłem… a raczej musiałem być. Faceci mają zdecydowanie prostsze życie.
Jego pytanie wyrwało mnie ze wspomnień. Zerknąłem na niego kątem oka, wysłuchując pytania. Przed odpowiedzią nabrałem potężnego bucha.
— Masz na myśli ten pierwszy czy drugi raz? Że wziąłem cię do Meksyku, czy tutaj? — zapytałem.
— Do Meksyku.
— Bo mi nie wierzyłeś — powiedziałem z lekką złością. Nie do wiary jak bardzo fakt, że ktoś znowu brał mnie za kłamcę, tak bardzo mnie wkurzył. Może to dlatego, że teraz byłem wrabiany w podpalenie? Rozumiem w zadźganie kogoś nożem albo napuszczeniem na kogoś wściekłych zwierząt, ale podpalenie?
— Racja — cicho się zaśmiał. — Stoisz w cyrku i nagle lądujesz na innym kontynencie — kiedy tak to przedstawił, także się uśmiechnąłem.
— Ta, całkiem przydatna umiejętność — przyznałem. — A wracając, ja niczego nie podpaliłem — machnąłem w jego kierunku papierosem, tym samym strzepując z niego wypaloną końcówkę.
— Wierzę ci — po tych słowach zrobiło mi się trochę lżej na sercu. Zostało jeszcze przekonać do tego cały cyrk. Co może być w tym trudnego? Na pewno największą przeszkodą w tym, była moja reputacja i fakt, że zawsze byłem uzbrojony. — A powiedz — wypuścił szary dym z ust. — Dlaczego wybrałeś to miejsce?
— Hm? W sensie? — nie zrozumiałem pytania.
— Na jakiej zasadzie działa teleportacja? Przenosisz się gdzie chcesz, czy są jakieś ograniczenia?
— Mogę przenosić się tylko w miejsca, w których kiedyś byłem albo chociaż raz widziałem na żywo — wyjaśniłem.
— Byłeś kiedyś w Egipcie? Bo zastanawiam się, dlaczego przeteleportowałeś nas tutaj, a nie na przykład, do cyrku — sprecyzował pytanie.
— W cyrku aktualnie jestem spalony — skończyłem palić, więc przycisnąłem resztę peta do posągu, po czym wyrzuciłem śmieć za krawędź. — Tutaj byłem na szkolnej wycieczce. A przeniosłem nas tu bo… — na moment zamilkłem, nie wiedząc dokładnie, co odpowiedzieć. Dlaczego tutaj, a nie w inne miejsce? Dlaczego nie do jakiegoś innego miasta, albo do jakiegoś pobliskiego lasu? Dlaczego wylądowaliśmy na głowie Sfinska?
— Czujesz się tu bezpiecznie? — odezwał się po dłuższej chwili ciszy. Spojrzałem na niego, tym razem całkowicie i przyjrzałem się jego spokojnej minie.
— Chyba… tak — odparłem powoli, nie spuszczając go ze wzroku. Moment później spojrzałem w dół na turystów. — Tutaj w końcu się nikt nie dostanie — zaśmiałem się krótko. Vogel mi zawtórował. Przez kilka minut trwaliśmy w ciszy, obserwując pustynie i ludzi. Część z nich nas ujrzała, więc kierowali w naszą stronę palce i obgadywali, jednak większa część całkowicie nas zignorowała i wróciła do swojej podróży.
— Dobra, odpadam. Jest już za gorąco — westchnąłem, odchylając się do tyłu i kładąc się na Sfinksie.
— Wracamy? — zapytał, więc przetarłem twarz ręką, po czym szybko wstałem.
— Ta, dawaj łapę — wyciągnąłem w jego stronę rękę. — Chyba, że jeszcze gdzieś skoczymy. Trochę nie mam ochoty wracać do cyrku, jeśli wiem, że będą patrzeć na mnie jak na najgorszego zbuja. Nie żebym narzekał, w końcu tak zawsze było, ale teraz to co innego. Może wrócę tam na wieczór? Jak większość będzie spała? — zaproponowałem. Z nim czy bez niego, nie miałem na razie zamiaru tam wracać. Wolałem się poszwędać po całym świecie, byle tylko uciec od tego wszystko. W takich momentach zawsze przypominał mi się wujek, mówiący „Od kłopotów nie uciekniesz”, ale gdyby się nad tym głębiej zastanowić, to ja praktycznie każdego dnia naginałem tę zasadę.
Vogel? Co powiesz na małą podróż?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz