22 sie 2022

Orion CD Lacie

Ja pier###e... Przysięgam, że myślałem, że mnie normalnie zaraz rozsadzi. Nietrudno się domyśleć, że nie lubię być stawiany pod ścianą i grzecznie się do wszystkiego dostosowywać. Tutaj już nie chodziło tylko o głupi kamyk, a o moją urażoną męską dumę. Nikt nie będzie tak ze mną pogrywać.
- To nie ty go dostałaś, więc nie wydaje mi się. - odparłem zniesmaczony, dając sobie spokój z bezsensownym szarpaniem. Jedyne co mi to dało, to nieźle obdarte nadgarstki.
- Nie muszę niczego dostawać. - odparła, przewracając oczami. - Ja biorę to, co mi się należy i tyle. - dodała, na co parsknąłem śmiechem.
- Należy? - spytałem, brzmiąc na dość rozbawionego i tak, bawiło mnie to. Kitu mi tu nie będzie wciskać. Nie jestem głupi. - Oboje dobrze wiemy, co masz za uszami.
- Nie wiem, o co ci chodzi. - odparła chłodno, zupełnie niewzruszona, a wręcz odrobinę zażenowana moim zachowaniem. - Zastanów się dobrze, czy masz jakiekolwiek dowody na potwierdzenie swoich głupich i absurdalnych teorii.
- Tyle ludzi ostatnio zginęło... Naprawdę byli ci wszyscy aż tak obojętni? - spytałem, choć dobrze wiedziałem, że do niczego to nie prowadzi. Nie wygląda na osobę, która by żałowała jakiekolwiek decyzji, podjętej w swoim życiu. Zimna, wyrachowana i może nawet trochę szalona.
- Tyle zginęło, ale ty jakimś cudem żyjesz, a cały czas byłeś w środku. - zgrabnie odbiła piłeczkę, czego też mogłem się spodziewać. - Mając go w dłoni... - wymamrotała jeszcze ciszej do siebie, a w jej oczach przez ułamek sekundy dało się dostrzec ogromną fascynację, z jaką przyglądała się kamieniowi w swojej dłoni. Spodziewam się, że zgrabnie połączyła kropki i uznała, że to dzięki niemu żyje, choć sam do tej pory nie byłem pewien, jak to się stało. Gdyby nie kamyk, to mógłbym uznać to za jedne wielkie halucynacje i ogromne szczęście, choć przeżycie upadku z takiej wysokości albo wyjście bez szwanku ogólnie w takiej sytuacji i tak graniczy z cudem. Nie dawało mi to spokoju i obawiam się, że jeszcze trochę czasu minie za nim poznam odpowiedzi na wszystkie nurtujące mnie pytania w tej sprawie. Chociaż... To jest kamień, co jeśli był jej od samego początku? W końcu skąd mogła wiedzieć, że go przy sobie mam? Im dłużej nad tym myślę, tym głupsze pomysły przychodzą mi do głowy. To przecież niemożliwe, prawda? Równie dobrze to mógł być jeden wielki spisek przeciwko mnie. Biorę udział w jakiejś ukrytej kamerze?
- Miałem szczęście. Wszyscy tak uważają i ja również. - odparłem, opierając się o ścianę i przyglądając się przy okazji dziewczynie, która wciąż prześwietlała wzrokiem błyskotkę. - Ale mniejsza z tym. Bierz, co chcesz. - stwierdziłem po chwili. Nie będę się przecież wykłócać o głupi kamyk. Choć muszę przyznać, że tak samo, jak ona, chciałbym się dowiedzieć na jego temat jak najwięcej. Już sam fakt jego zmiany koloru był dla mnie zastanawiający, jednak postanowiłem podejść do sprawy na spokojnie.
- Doprawdy? Szybko sobie odpuszczasz. Przed chwilą jeszcze byłam złodziejką.
- Jestem w stanie to jakoś przeboleć. - odparłem, niezbyt zadowolony z takiego obrotu sprawy, ale wiedziałem, że może mi się to jeszcze opłacić. Muszę tylko działać mniej impulsywnie. - Ręce mnie już bolą i wolałbym wrócić do siebie, niż wykłócać się o byle kamyk. To ewidentnie twoja działka i na pewno się nim odpowiednio zajmiesz.
- Myślisz, że coś zyskasz, próbując mi się przypodobać takimi tekstami? - momentalnie skontrowała. Wspominałem już kiedyś, jak bardzo ta kobieta mnie irytuje? Chyba jeszcze nikt z taką łatwością mnie nie wyprowadził z równowagi.
- Widzę, że zadufanej pani nie można nic powiedzieć. - odparłem. - Szkoda, bo to oznacza, że na kawę też byś ze mną nie poszła. - dodałem prześmiewczo, przenosząc wzrok na jej towarzysza, który przesiedział w milczeniu całą naszą rozmowę. - Chociaż może nie powinienem tego mówić... To taki twój przydupas? Nie widziałem go tutaj wcześniej. - zauważyłem i znów spojrzałem na dziewczynę z głupkowatym uśmiechem, ale mój tekst nie wywołał żadnej głębszej emocji na jej twarzy. Zamiast tego odstawiła kamyk na stolik, a wzięła z niego coś ostrego i następnie stanęła nade mną, wbijając we mnie chłodne spojrzenie.
- Za dużo gadasz, mówił ci to ktoś? - spytała, a ja w miarę możliwości odwróciłem się na tyle, aby tej było łatwiej mnie wyswobodzić.
- Możliwe, ale nie jest to coś, co bardzo mi przeszkadza. - odparłem i cicho odetchnąłem, gdy mogłem w spokoju ruszyć rękami. - Ale ty za to jesteś bardzo łaskawa. Już się bałem, że spędzę tu następną wieczność. - oznajmiłem żartobliwie, masując dłonią jeden nadgarstek, a po chwili już się podniosłem. Staliśmy naprzeciwko siebie i nastała chwila dziwnej ciszy. Nie było to coś nieprzyjemnego, ale ewidentnie oboje na chwilę skupiliśmy na własnych myślach. Lustrowała mnie wzrokiem, jakby co najmniej zastanawiała się, czy to był dobry pomysł, tak mnie wypuszczać. Ja za to myślałem o tym kamieniu. Odstawiła go na stolik, więc gdybym tak go zabrał i uciekł. Było to dość szalone i ryzykowne na tyle, że wydało mi się warte zrealizowania. Nim zdążyłem się obejrzeć, sięgnąłem ręką do stolika, co praktycznie w tym samym momencie zrobiła Lacie. Żadna z naszych dłoni nie dotknęła kamienia, ale za to obie wylądowały po obu jego stronach, będąc mimo wszystko bardzo blisko niego. Skończyło się na tym, że oboje się w siebie zaciekle wpatrywaliśmy, a kamień na stoliku zaczął w dziwny sposób się zachowywać. Jedna jego część była niebieska, druga wciąż czerwona i z czasem oba odcienie zaczęły się ze sobą mieszać, by finalnie kamień przybrał fioletowy odcień.

(Lacie~?)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz