Nawet ślepy mógł wyraźnie zobaczyć, że Ozyrys niezbyt entuzjastycznie przystąpił nie tylko do powierzonego mu przeze mnie zadania, jak i w ogóle całej pracy dla mojej osoby. Niw było jednak w tym nic wyjątkowo zaskakującego, z pewnością nie pała do mnie wybitną sympatią. Jakby nie patrzeć, ta niechęć jest zdecydowanie obustronnie uzasadniona. W końcu to ja straciłam dużo więcej od niego właśnie z jego winy, to on był prowodyrem tej całej nieprzyjemnej dla każdego z nas sytuacji. Gdyby słuchał uważnie i robił dokładnie to, co się do niego mówi, przed czym przestrzega się go, nasze drogi systematycznie, aczkolwiek wyjątkowo okazjonalnie przecinałyby się tylko i wyłącznie w momentach, które wymagałaby naszej bilateralnej współpracy na rzecz ogółu, którym jest cala trupa cyrkowa i jej dobro. Sam więc jest sobie winny, jedyne co miał wtedy zrobić to trzymać te swoje lepkie ręce przy sobie, a nie machać nimi we wszystkie strony jak obłąkany. Rozpętał burzę w szklance wody, nie zdając sobie sprawy, że prawdziwy powód do zmartwień dopiero nadejdzie. Teraz pretensje powinien rościć tylko do siebie, a nie beztrosko przerzucać je na każdego z jego otoczenia, by tylko siebie wybielić i zrobić z siebie uciśnioną ofiarę potwora znalezionego we mnie. Zachowanie zdecydowanie godne manipulanta. Ale, aby zachować się, jak na mężczyznę przystało, powinien wziąć odpowiedzialność za swoje jakże nierozważne czyny, doszczętne zdewastowanie czyjegoś mienia i narażenie innych na utratę zdrowia lub nawet życia, tymczasem użalał się nad sobą jak najzwyklejsze dziecko, któremu matka nie dała kolejnego cukierka.
Aktualnie niezbyt zainteresowana samopoczuciem cyrkowego towarzysza potrzebowałam nieco czasu dla siebie. Wysławszy go z listą niezbyt trudnych zadań, z którymi nawet ktoś taki jak on sobie poradzi, mogłam przemyśleć niektóre rzeczy, przede wszystkim ustalić priorytety, którymi powinnam się kierować. Ozyrys i jego dziecinne zachowanie, muszę przyznać, że jest całkiem zabawne, aczkolwiek w pełni przewidywalne, nie skłamałabym, gdybym powiedziała, że wręcz zakrawa na nudę. Twierdząc, że został oczerniony, sam siebie uzna za niesprawiedliwie skrzywdzonego, zapewne będzie banalnie szukał pomocy u osób trzecich, chcąc rozwiązać niedogodności związane z podpaleniem albo, co będzie praktycznie niewykonalne, złamać nałożoną na siebie przez własną głupotę klątwę. Do tego potrzebna jest moja księga zaklęć, rodzinna pamiątka, starannie uzupełniana nowymi czarami, jak i sposobem ich odczynienia, przez kolejnych właścicieli i przekazywana z pokolenia na pokolenie od setek lat. No i przede wszystkim umiejętność korzystania z zaklęć, samo ich przeczytanie przez byle kogo nic nie zdziała. Boska, a właściwie trafniej mówiąc diabelska iskra dziedziczona tylko przez jedno dziecko w pokoleniu, pozwalała na prawidłowe użytkowanie zawartości woluminu.
Zdecydowanie ciekawszym obiektem był domniemany właściciel sprzedawanego lokalu. Ordynarny prostak panicznie chcący utrzymać się na powierzchni zrobi właściwie wszystko, byleby mógł nadal wygodnie egzystować w swoim zacofanym świecie pełnym męskiego szowinizmu. To niepohamowane pragnienie, wręcz zwierzęcy głód, zakorzenił się w nim na dobre i jest już na tyle silny, że podświadomie kieruje się swoją nieodpartą potrzebą. A ja, mając w rękach narzędzie, jakim jest Ozyrys, mogę bez obaw z ukrycia pociągać za sznurki władzy i w razie nieprzewidzianego kaprysu losu, który postanowi w jakimś momencie ze mnie zadrwić, po prostu się odciąć zostawiając chłopaka samego sobie. Wyprzeć się jakichkolwiek powiązań i obarczyć wszystkim ognistowłosego. Był moim asem w rękawie, trumfem, którego mogę użyć w odpowiednim czasie, by wykpić się, jednocześnie pysznie się przy tym bawiąc, patrząc, jak upada na samo dno.
Moją kontemplację trwającą sama nie jestem pewna ile, równie brutalnie co zapewne nieświadomie przerwał jeden z moich obiektów rozmyślań. Ozyrys w ciszy stał dwa kroki od stołu, jednak sama jego obecność skutecznie mnie rozpraszała.
— Zrobiłem wszystko, co sobie życzyłaś. Tutaj — podszedł do biurka i położył na nim dwie zapisane odręcznym i zdecydowanie schludnym pismem kartki, po czym cofnął się na stare miejsce, jakby większa odległość między nami dawała mu złudne poczucie bezpieczeństwa —
masz listę przedmiotów, które przekazałem Shuzo i których jeszcze potrzebuje, ale nie byłem stanie ich znaleźć, a także tych, które Smiley potrzebuje na następne przedstawienie — pobieżnie przejrzałam zapiski, zarówno dla Smiley, jak i Shuzo niektóre z elementów nie były jeszcze gotowe
— Na dzisiaj to wszystko, dziękuję — kilka następnych dni zdecydowanie będzie stało pod znakiem nieprzespanych nocy. Czasu do najbliższego występu było zatrważająco mało i chcąc skompletować zamówienie, należało zminimalizować ilość snu na tyle, by nie zmalała wydajność, a zarazem dokładność pracy
— A jutro, chciałabym, żebyś się dowiedział czy właściciel lokalu jest gotowy na dalsze rozmowy dotyczące kupna. Jeśli tak, to ustal termin nie wcześniej niż za trzy dni.
Ozyrys?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz