Praca w cyrku pomimo paru swoich minusów, ma ten jeden ogromny plus, który przyciągnął mnie do tego miejsca i sprawił, że w zasadzie dalej tu jestem. A jest to nic innego, jak właśnie ludzie i fakt, że są oni z różnych części świata. Może kiedyś nie, ale obecnie jestem otwarty na nowe znajomości. W końcu moje życie nie powinno się kończyć na pracy, dziecku i Lenniem, choć wszystko to bardzo kocham. Gabe oprócz swojej nieskazitelnej sylwetki, która nigdy nie przestanie cieszyć mojego oka, również był tu nową osobą, co też mnie zafascynowało. Chociaż jak mam być szczery, to po czasie jaki z nim spędziłem, mogę jasno stwierdzić, że bliskimi przyjaciółmi nie zostaniemy. Nie jest w moim typie, choć gdy byłbym młodszy, to pewnie poleciałbym na jego bajere, a szczególnie na to prężenie bicków...
- No nie? - zaśmiałem się, słysząc jego słowa. - Też tak uważam. - dodałem, biorąc synka na ręce i już się z nim podnosząc. Kamień spadł mi z serca. Trudno opisać, jak bardzo się cieszę, że nie wyszła z tego o wiele większa drama. Nie lubię się kłócić z Lenniem. Mieliśmy się już w sumie rozejść. Chciałem ogarnąć już widocznie zmęczonego synka, a Lennie już sięgał po wszystkie zabawki, które mały zdążył wszędzie porozrzucać. Jednak za nim jeszcze pochłonęły nas te zajęcia, odwróciłem się do niego.
- Hej, skarbie. - odezwałem się, by ten zwrócił na mnie uwagę. Podszedłem wtedy do niego z dzieckiem, całując go krótko. - Naprawdę cię kocham. Nie zapominaj o tym, co? - odparłem z uśmiechem, łapiąc go za rękę. Lennie wtedy od razu przytulił mnie razem z malcem.
- Nie zapomnę. - wymamrotał z uśmiechem.
Chciałbym powiedzieć, że tak oto cała sprawa się skończyła i nie będzie potrzeby wracać do tego tematu. Niestety sytuacja o dziwo zaczęła się trochę wymykać spod kontroli i... Cóż, wierzyłem, że sobie poradzę. W końcu jestem dorosły, ale teraz sam już nie wiem. Może powinienem powiedzieć wszystko Lenniemu? Boję się z drugiej strony. Nie chciałbym, aby coś się komuś stało.
- Oh? To dla mnie? - spytałem zaskoczony, gdy Gabe podsunął mi pod nos bukiet kwiatów.
- Owszem. Chciałem podziękować za ten strój, który uszyłeś. Masz naprawdę ogromny talent. - oznajmił, a ja w sumie zmieszany, odsunąłem od siebie jego prezent.
- Wiesz... Na tym polega moja praca tutaj. Jak ktoś ma problem ze strojem przychodzi do mnie. - odparłem. - To znaczy--... Miło mi, że przyszedłeś podziękować, ale to nie jest konieczne. - wyjaśniłem, niepewnie się uśmiechając. Facet, jednak był nieugięty i złapał za moją rękę wręczając mi do niej ten bukiet.
- Dla mnie jest. - odpowiedział dość tajemniczym głosem, sugestywnie przesuwając palce po mojej dłoni, gdy wręczał mi bukiet. Moja fascynacja jego ciałem nie zniknęła i chcąc nie chcąc uciekałem wzrokiem do śledzenia jego umięśnionych ramion. Jednak po tym geście, spojrzałem na niego jak na idiotę. Było to na tyle wymowne, że mojemu adoratorowi szybko zrzedła mina, a ja już nie mogłem się powstrzymać od śmiechu.
- Gościu, poważny jesteś? - spytałem, dość mocno i wymownie oddając mu ten bukiecik. - Ja mam męża. - na poparcie własnych ślub nawet pokazałem mu pierścionek, widniejący na moim palcu. - Poza tym... - wyprostowałem się, mierząc go wzrokiem i opierając ręce na biodrach. - Nie przepadam za kwiatkami. - dodałem z uśmiechem, już mu machając na do widzenia. Nie musiałem już mu nawet pomagać z wyjściem. Sam to z chęcią zrobił. Poza tym raczej każdy szanujący się mężczyzna po czymś takim, powinien sobie odpuścić, no nie?
Gabe uparcie wracał jak bumerang...
- Mój chłopiec zaraz sam nam tu będzie biegać po cyrku. - oznajmiłem rozbawiony, siedząc przy głównym namiocie razem z Robinem. Musiałem się mu pochwalić, jak to moje dziecko już stara się samodzielnie na własnych nogach zwiedzać świat. Akurat czekałem z Yukim na Lenniego, który lada chwila powinien skończyć kolejną próbę. Robin dosiadł się w międzyczasie do nas i tak zaczęliśmy rozmawiać. Yuki za to korzystał ile tylko się dało, że byliśmy na zewnątrz. Tu podniósł jakiś listek, a tu chciał sobie władować do buzi śnieg, który jeszcze się nie zdążył roztopić podczas tej zmiennej pogody. Raz słońce, raz deszcz, później śnieg, wiatr - to naprawdę jakiś cud, że nie jesteśmy jeszcze chorzy.
- Masz rację. Już całkiem nieźle mu to wychodzi. - odpowiedział z uśmiechem Robin, biorąc Yukiego na kolana. Mały o dziwo nie protestował i grzecznie siedział. Przynajmniej na razie. Z uśmiechem ich obu obserwowałem, dopóki z namiotu ktoś nie wyszedł. Spodziewałem się Lenniego, więc od razu podniosłem głowę, ale niestety był to Gabe. Gdy tylko mnie zauważył od razu się wyszczerzył i pomachał do mnie na przywitanie, a później pospiesznie odszedł. Widocznie gdzieś się spieszył. To nawet i lepiej.
- Znacie się? - spytał Robin. Pierwsze co to posłałem mu niezadowolone spojrzenie, po czym westchnąłem.
- Przyniósł mi nawet kwiaty niedawno. - przyznałem koniec z końców. - Dosiadł się na stołówce, gdy jadłem śniadanie z Yukim. Gdy byliśmy na spacerze we dwójkę również się zjawił. - dodałem zniesmaczony. - Zaczęło się od tego, że przyszedł, abym mu uszył kostium. Nie ukrywam, że sylwetkę ma powalającą, ale na litość boską mam męża i dziecko przecież.
- Wiesz, jak tak bardzo cię zaczepia, to czemu mu tego nie powiesz? - zaproponował, zaczynając trochę zabawiać Yukiego, któremu powoli zaczynało się nudzić na kolankach.
- Mówiłem, tylko to tak wychodzi jakbym rzucał grochem o ścianę. - odparłem, wzruszając ramionami.
- A Lennie?
- Tutaj zaczynają się schody. - przyznałem, odwracając wzrok. - Nie ukrywam mam słabość do umięśnionych facetów i jak Gabe pierwszy raz przyszedł, to normalnie ciężko mi było wzrok oderwać. - wyjaśniłem. - Po prostu Lennie ostatnio przez to był trochę zazdrosny i nie chcę spowrotem z nim poruszać tematu tego gościa. - Robin pokiwał głową, cały czas się przysłuchując. - Zresztą nie jest to coś poważnego. Prędzej czy później się znudzi, ale męczy mnie to pomału i musiałem to z siebie wyrzucić.
- Uważam, że mimo wszystko powinieneś mu powiedzieć. - oznajmił, stawiając Yukiego na ziemi. Spojrzałem na niego jak na wariata.
- Oszalałeś? Jeśli Gabe nie reaguje na moje słowa, to tym bardziej będzie mieć w du.pie słowa Lenniego. Znaczy... - zorientowałem się, że tak trochę mam małe dziecko obok, a niekoniecznie chcę, żeby umiał powiedzieć tak cudowne słowo, jakim jest "du.pa" w tak młodym wieku. Odetchnąłem, gdy w sumie zauważyłem, że za bardzo się nas nie słuchał, a grzebał w swoim wózeczku. Robin go co jakiś czas asekurował, nie musiałem się niczym martwić. - Nie ważne. Wracając. - znów spojrzałem na Robina. - Boję się, że mogłoby się coś stać przy okazji. Lenniego wkurza ten temat. Co jak mi się tam pobiją?
- Vivi ich potem opatrzy. W czym problem? - odpowiedział, zaczynając się śmiać. Niestety mi nie było już tak wesoło. Westchnąłem, prostując się bardziej.
- Mniejsza z tym. Ty mu też nic nie mów, dobra?
(Lennie~?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz