W pierwszej chwili kompletnie mnie zmroziło i po prostu wpatrywałem się w Lenniego. Dopiero jego wyznanie przywołało mnie do porządku.
- Moim też. - wyrzuciłem to z siebie w końcu, po dłuższej chwili patrzenia na męża. Poczułem, jak ogromny głaz właśnie spada mi z serca. Emocje też wzięły górę i łzy napłynęły mi do oczu. Automatycznie czując to, od razu wyciągnąłem ręce w jego stronę. Potrzebowałem w tej sekundzie ogromnego tulaka. Lennie zresztą już bardzo dobrze to wiedział, praktycznie od razu podchodząc do mnie. Momentalnie wczepiłem w niego ręce, wtulając się najmocniej, jak tylko potrafiłem.
- Nie mówiłem nic, bo bałem się, że coś się może stać. - wytłumaczyłem otwarcie. - Że... Że się pobijecie albo coś. - dodałem, ocierając policzek o rękaw Lenniego. W odpowiedzi usłyszałem śmiech.
- Miałbym się bić z takim wielkoludem? W ogóle miałbym się bić o ciebie? Co ty wygadujesz? - spytał, nie przestając się śmiać. Od razu odechciało mi się płakać. Zamiast tego odsunąłem się trochę, by spojrzeć mu prosto w twarz, mimo wszystko dalej się przy tym do niego przytulając.
- Jak to co?
- Szkoda zachodu. Nie jestem samobójcą. Poobijany też nie chciałbym chodzić. - spojrzał na mnie z rozbawieniem w oczach. Wtedy już pokiwałem głową. Mimo wszystko miał w tym trochę racji. Bicie się jest najgorszym, do czego mogłoby dojść.
- Okej, może poniosła mnie trochę wyobraźnia. - przyznałem, kładąc po sobie uszy i spuszczając wzrok. Trochę głupio mi się zrobiło, że w ogóle byłem w stanie tak pomyśleć. Lennie przecież taki nie jest...
- Chociaż nie próbowałem. Może akurat by mi się udało? - zaczął spekulować.
- Poważnie? - podniosłem na niego wzrok.
- Na pewno bym go bez problemu sprał, gdyby był moich rozmiarów. - odparł dumnie, naśladując w tym momencie Gabe'a i prężąc przede mną swój biceps. Od razu westchnąłem dosyć zażenowany i pokiwałem głową, byleby tylko już przestał. Nigdy w porę nie wyłapuje, kiedy zaczyna się ze mną droczyć. - Wtedy mógłbym mu pokazać, kto tu rządzi. - oznajmił, wręcz bardziej się prostując, co już wyprowadziło mnie z równowagi.
- Zaraz to ja ci pokażę, kto tu rządzi i będziesz spać na zewnątrz. - odparłem poirytowany, z założonymi rękami na klatce piersiowej. Dodatkowo prychnąłem, unosząc głowę i odwracając się od niego, gdy tylko chciał mnie znowu przytulić.
- Shu, przecież żartuje. - odparł, chcąc brzmieć spokojnie, ale bardzo dobrze dało się wyłapać, jak bardzo chciało mu się śmiać w tym momencie. Mimo wszystko przytulił mnie od tyłu, całując delikatnie w policzek.
- Nie będziesz się z nikim bić. - powtórzyłem dla świętego spokoju, żeby wszystko było jasne w tej sprawie. - Masz zakaz, jasne? - kątem oka spojrzałem w jego stronę, czekając na odpowiedź.
- Dobrze, kochanie. Nigdy tak nie zrobię, obiecuję. - oznajmił, odwracając mnie wtedy w swoją stronę i czule mnie całując. Na tym pewnie skończyłby się ten temat. Yuki był pod opieką Robina, dlatego my moglibyśmy się skupić na spokojnych chwilach tylko we dwoje. Niestety był jeszcze jeden mały problem.
- Lennie... - odsunąłem się trochę, przerywając nasz dłużący się pocałunek, jednocześnie opierając dłonie na jego klatce piersiowej. - Ale ty dasz radę go wyciągnąć z powrotem, prawda? - spytałem dla pewności. W tym momencie też obaj spojrzeliśmy na leżący na ziemi kapelusz. Nie ruszał się, ani nic. Sam nie wiedziałem, co mam o tym myśleć. Do tej pory też do końca nie rozumiałem działania tego kapelusza. Sam wyciągnąłem z niego paskudnego węża. Gdy tylko to sobie przypominam, aż ciarki mnie przechodzą. Lennie milczał przez dłuższą chwilę. Sam w końcu spragniony odpowiedzi, spojrzałem na niego i lekko go sztuchnąłem.
- Wiesz... - odchrząknął. - Na pewno. - odparł z lekkim uśmiechem, już przenosząc na mnie wzrok. - Nie przejmuj się. Sytuacja jest pod kontrolą. - powiedział, ale ja za to widziałem, co innego. Szczególnie jego spojrzenie zdradzało tę iskierkę niepewności, która w nim tkwiła i była powodem chwilowego zamyślenia.
- Nie może zostać w twoim kapeluszu. - oznajmiłem, lekko poddenerwowany. - Jeszcze ktoś go zacznie szukać, a wszyscy dobrze wiedzą, że często tu chodzi. Możemy mieć kłopoty...
(Lennie~? )
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz