Na początku jakby przez mgłę, dostrzegł oddalający się namiot oraz czuł, jakby ktoś nim zamiatał ziemię. Przez myśl przeszło mu, że ktoś go uprowadził, wkrótce stwierdził jednak, że to, co się dzieje jest zupełnie normalne i poszedł spać dalej, zwalczając swojego kaca. Nagle poczuł, jak coś niezwykle mokrego, zupełnie jak woda, bez określonego kształtu, zupełnie jak woda i smakującego ( albo raczej baz smaku ) zupełnie jak woda, spływa na niego w jednej chwili. Spiął wszystkie mięśnie, otworzył szeroko oczy, przez co światło dnia oślepiło go na moment, wprawiając w osłupienie. Nie wiedział, co się dzieje i gdzie jest, przez ten blask. W końcu odwrócił wzrok zdając sobie sprawę, że patrzył się prosto słońce. Zaraz.. słońce? Już zdążył zapomnieć, że nie jest już w namiocie. Widział kolorowe plamy, jednak mimo tego był w stanie stwierdzić, że leży na trawie, a obok stoi jakaś postać. Nie spojrzał jednak na nią, zbyt osłupiały, by to zrobić. Cały był mokry, nagle zrobiło mu się zimno. "Może to tylko woda?" - pomyślał z nadzieją, że to prawda. Bo przecież jeśli porwali go kosmici, to na pewno woda nie była...
- Ha ha ha - usłyszał nagle, gdy odzyskał pełnię świadomości i nie słyszał już tylko tępego szumu w uszach. Znał ten głos, to była Rue! Od razu podniósł głowę do góry, podpierając się na łokciach i dłoniach spoczywających na mokrej od cieczy ziemi. Nagle połączył wszystkie fakty. Kątem oka dostrzegł wiaderko w jej dłoni. Cały był mokry, ktoś wyciągnął go z namiotu. A mówiąc "ktoś", ma na myśli właśnie tą o to dziewczynę, która teraz nie mogła powstrzymać się od histerycznego śmiechu. W jednej chwili wstał, gotowy ją udusić, jednak ona szybko się odsunęła, a w dodatku mocno zakręciło mu się w głowie, przez co o mało się nie wywalił. Mimo wszystko spróbował ją złapać, jednak jego dłonie napotkały tylko powietrze, jakby chciał odgonić oburącz natrętną muchę. Ponownie ten śmiech. Z każdą chwilą nabierał coraz to większej ochoty, by ją zabić. Skoczył do przodu, z każdą chwilą czując się pewniej na nogach. Zignorował niemiłosierny ból głowy oraz jej zawroty, biegnąc za Rue. Co prawda wyglądał, jakby tańczył, gdyż świat z każdą chwilą się przesuwał i dążenie do linii prostej biegu było dla niego ogromnie trudne...
- Rue! - krzyknął wściekle, gotowy do mordu. Co prawda pewnie wiele by jej nie zrobił, teraz jednak przystałby na propozycję nakarmienia nią rekinów. Kolejna dawka śmiechu wstrząsnęła nią. I z czego tak rży?! W końcu gdy uświadomiła sobie, jak wielką ma przewagę nad Akumą, zatrzymała się i obserwowała, jak "pędzi"zygzakami w jej kierunku. Cóż, teoretycznie w jej kierunku. Widząc to przyśpieszył i niemal udało mu się wyrównać przebywaną drogę. Po paru minutach wreszcie udało mu się dogonić dziewczynę. Jedną rękę ustawił pod jej szyją, jakby chciał ją udusić i przytrzymał, a drugą wykonał, jak to nazywa, "fiziu-miziu", czyli zaczął po prostu mierzwić jej włosy.
- Ty wredny chomiku, jak mogłaś mi coś takiego zrobić?! - zawołał z wyrzutem, nie przestając, w końcu jednak się roześmiał, gdyż jej włosy były teraz w naprawdę niefortunnym stanie.
- Ha ha ha - usłyszał nagle, gdy odzyskał pełnię świadomości i nie słyszał już tylko tępego szumu w uszach. Znał ten głos, to była Rue! Od razu podniósł głowę do góry, podpierając się na łokciach i dłoniach spoczywających na mokrej od cieczy ziemi. Nagle połączył wszystkie fakty. Kątem oka dostrzegł wiaderko w jej dłoni. Cały był mokry, ktoś wyciągnął go z namiotu. A mówiąc "ktoś", ma na myśli właśnie tą o to dziewczynę, która teraz nie mogła powstrzymać się od histerycznego śmiechu. W jednej chwili wstał, gotowy ją udusić, jednak ona szybko się odsunęła, a w dodatku mocno zakręciło mu się w głowie, przez co o mało się nie wywalił. Mimo wszystko spróbował ją złapać, jednak jego dłonie napotkały tylko powietrze, jakby chciał odgonić oburącz natrętną muchę. Ponownie ten śmiech. Z każdą chwilą nabierał coraz to większej ochoty, by ją zabić. Skoczył do przodu, z każdą chwilą czując się pewniej na nogach. Zignorował niemiłosierny ból głowy oraz jej zawroty, biegnąc za Rue. Co prawda wyglądał, jakby tańczył, gdyż świat z każdą chwilą się przesuwał i dążenie do linii prostej biegu było dla niego ogromnie trudne...
- Rue! - krzyknął wściekle, gotowy do mordu. Co prawda pewnie wiele by jej nie zrobił, teraz jednak przystałby na propozycję nakarmienia nią rekinów. Kolejna dawka śmiechu wstrząsnęła nią. I z czego tak rży?! W końcu gdy uświadomiła sobie, jak wielką ma przewagę nad Akumą, zatrzymała się i obserwowała, jak "pędzi"zygzakami w jej kierunku. Cóż, teoretycznie w jej kierunku. Widząc to przyśpieszył i niemal udało mu się wyrównać przebywaną drogę. Po paru minutach wreszcie udało mu się dogonić dziewczynę. Jedną rękę ustawił pod jej szyją, jakby chciał ją udusić i przytrzymał, a drugą wykonał, jak to nazywa, "fiziu-miziu", czyli zaczął po prostu mierzwić jej włosy.
- Ty wredny chomiku, jak mogłaś mi coś takiego zrobić?! - zawołał z wyrzutem, nie przestając, w końcu jednak się roześmiał, gdyż jej włosy były teraz w naprawdę niefortunnym stanie.
< Rue? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz